______________________________________________________________________ ___ __ ___ ___ _ ___ ____ | _| _ _ _ ___ / _|| || | | || | |_ || |_ | \ | || || | / / | | || | | | || | | / / | _| | \| || || | | _/ / | _|| | | _| || \ / /_ | |_ | |\ || || | |__/ |_| |___|| | ||_|\_\|____||___| |_| |_||_||_|_| |___| _______________________________________________________________________ Piatek, 5.03.1993 ISSN 1067-4020 nr 65 _______________________________________________________________________ W numerze: Eric Behr - Pajeczyny (dokonczenie) Jerzy Remigioni - List Otwarty w "GW" i "ZW" Tomek Wilanowski - Kilka wrazen z Kraju Zbigniew J. Tyrlik - Wiersze Kostek Malczyk - DNA a ukryte bezrobocie _______________________________________________________________________ [Od Red. dyz.: W dzisiejszym numerze przedstawiamy m.in. dwa debiuty na naszych lamach, wiersze Zbigniewa Tyrlika oraz humoreske polityczna Kostka Malczyka. Dzieki objawiajacym sie nowym talentom pisarskim oraz dzieki nie zapominajacym o nas autorom-weteranom udaje nam sie produkowac co tydzien zestaw materialow, ktory stanowi interesujaca - mamy nadzieje - lekture. Nieustannie zachecamy czytelnikow do wspolpracy z nami. Jacy czytelnicy - takie pismo! M.B_cz] _______________________________________________________________________ Eric Behr PAJECZYNY (dokonczenie) ========= IV. Adresy Wspominalismy juz, ze kazda siec komputerowa musi poslugiwac sie jakas metoda jednoznacznej identyfikacji poszczegolnych komputerow. Internet posluguje sie systemem, w ktorym kazdy wezel sieci jest oznaczony symbolem skladajacym sie z czterech `oktetow', czyli osmiobitowych slow. W tlumaczeniu na normalny system dziesietny, wyglada to np. tak: 138.87.132.21. Poniewaz komputery sa mimo wszystko dla ludzi, nie musimy zwykle pamietac tych liczb. Dobrze dzialajacy system umie tez poslugiwac sie nazwami symbolicznymi, np. spider.math.ilstu.edu. Symbole takie mozna dosc latwo odcyfrowac, czytajac je od tylu. Ostatni fragment oznacza bardzo szeroka kategorie wezlow (tzw. `top-level domain'): np. `edu' zarezerwowane jest dla uniwersytetow, `gov' oznacza instytucje rzadowa, `com' -- jednostke komercjalna, `mil' -- wezel wojskowy. Od kiedy Internet rozrosl sie poza granice USA, istnieja tez kategorie oznaczajace kraje, np. `pl' przydzielono Polsce. Pozostala czesc adresu symbolicznego zwykle reprezentuje coraz to nizsze poziomy hierarchicznej struktury Internetu: ilstu.edu znaczy Illinois State University, math.ilstu.edu to komputery na naszym wydziale matematyki, a wreszcie spider.math.ilstu.edu jest nazwa nadana komputerkowi czuwajacemu nad wydzialowa siecia. W praktyce musimy czasem poslugiwac sie adresami liczbowymi. Nazwy symboliczne rozpoznawane sa dzieki mechanizmowi zwanemu DNS, czyli `Domain Name System'; polega on na tym, ze maszyna, ktora nie wie co oznacza spider.math.ilstu.edu, usiluje zdobyc te informacje od kilku wiekszych pobliskich komputerow; jesli one tez nie znaja adresu liczbowego, to pytaja o to swoich sasiadow, itd, na zasadzie sztafety. Jasne jest, ze system taki bedzie funkcjonowal prawidlowo tylko wtedy, gdy polaczenia sa szybkie i stabilne, bo wszystko to musi sie dziac w ciagu kilku sekund; no i oczywiscie wtedy, gdy administratorzy sasiadujacych systemow znaja sie na rzeczy i wspolpracuja ze soba. Wszystko to czesto zawodzi w przypadku polaczen z nowymi sieciami. Dlatego warto miec w zapasie nie tylko adresy symboliczne, ale tez liczbowe. Mozna je znalezc na wiele sposobow; np. uzywajac Unix'owych programow arp i nslookup, albo korzystajac z bazy danych WHOIS na wezle nic.ddn.mil (192.112.36.5) i innych. V. Dzungla systemow Od lat producenci komputerow mieli za punkt honoru wyposazenie swojego produktu w najlepszy, najszybszy, najpotezniejszy system operacyjny. Mamy w zwiazku z tym VMS i Ultrix; SunOS i Solaris; KRONOS i SCOPE; Mach, MS DOS, OS-2, Xenix, System 7 i A/UX; VM, MVS i AIX; Unicos i HPUX. Komputery oparte sa tez na rozmaitych procesorach: od takich za cene skarpetek, do tych chlodzonych freonem i pozerajacych kilowaty energii elektrycznej. Wszystkie te systemy znalezc mozna na Internecie, bo na kazdym mozna zainstalowac specyficzna wersje protokolu TCP/IP. W najlepszej sytuacji sa ci, ktorzy uzywaja ktorejs z wariacji systemu Unix, bo prawie kazda ma TCP/IP wbudowany w standardowe oprogramowanie. W innych przypadkach niezbedny jest albo wysilek (instalacja darmowych implementacji TCP/IP), albo (czesto pokazny) wydatek. Bardzo chcialbym dac nowicjuszom gotowy przepis na uzywanie Internetu, ale nie jestem oczywiscie w stanie opisac wszystkich sytuacji i procedur. Tam, gdzie Unix wymaga wstukania `ftp', DOS zazyczy sobie najpierw inicjalizacji `miedzymordzia' sieciowego i pakietu TCP/IP, a posiadacz Macintosha bedzie musial pstryknac dwa razy mysza w obrazek programu XferIt... Opiszemy wiec wspolny mianownik -- jak poslugiwac sie tymi programami w najbardziej prymitywnym wcieleniu, tj. przy pomocy wystukiwanych na klawiaturze rozkazow (`command line interface'). Do przeprowadzenia ponizszych doswiadczen trzeba miec oczywiscie dostep do Internetu: miec wlasne konto na jakims wiekszym komputerze bedacym wezlem na tej sieci, albo mikrokomputer wyposazony w TCP/IP i podlaczony do swiata zewnetrznego, itd. Niezbedne jest tez naturalnie odpowiednie oprogramowanie. VI. Do dziela Opiszemy teraz bardziej szczegolowo jak korzystac z telnetu i ftp. Podstawowa znajomosc tych dwoch funkcji pozwala na zdobycie innych informacji i szczegolowych instrukcji dotyczacych innych protokolow, wiec bedzie to dla nas dobry poczatek. -- *** -- Przypomnijmy, ze telnet sluzy do polaczenia sie z innym komputerem tak, jakby moj byl po prostu terminalem (`koncowka'). W wiekszosci wypadkow ta druga maszyna bedzie chciala przeprowadzic normalny `login', czyli zapyta o nazwe konta i haslo. Skazani wiec jestesmy na eksperymenty z nielicznymi komputerami, ktore pozwalaja na publiczny dostep przy pomocy telnetu. Przyklad: maszyna e-math.ams.com, prowadzona przez Amerykanskie Towarzystwo Matematyczne, akceptuje fikcyjnego uzytkownika e-math, z haslem e-math. Piszemy `telnet e-math.ams.com'; po chwili pojawi sie notatka o nawiazanym polaczeniu. Odpowiadamy `e-math' na pytanie o login, `e-math' na pytanie o haslo. Nastepnie pilnie czytajac instrukcje na ekranie uzeramy sie z antycznym systemem, ktory pozwala nam na obejrzenie informacji o kolegach-matematykach, sciagniecie numeru Biuletynu AMS, itd. Wreszcie przerywamy polaczenie wg. instrukcji na ekranie, a w niektorych systemach piszac `logout', `exit', `signoff', `logoff', albo jedna z jeszcze stu wariacji, ktorymi pokarali nas programisci systemowi. Po tym przezyciu jasne dla kazdego bedzie to, jak wazna jest emulacja (`udawanie'?) odpowiedniego terminala. Maszyny wymieniaja miedzy soba ciag prostych informacji, ktore musza zostac poprawnie interpretowane. Niektore z tych sygnalow musza zamienic sie w znaki wyswietlane na ekranie, inne musza przesunac w odpowiednie miejsce kursor, itd. Porozumiewajace sie maszyny musza `dogadac sie' na temat tego, jaki terminal udaja. Najbardziej popularnym typem jest obecnie `vt100', dawno temu zdefiniowany przez Digital Equipment Corporation. Na pytanie o rodzaj terminala najbezpieczniej jest podac wlasnie ten. Niektore wieksze komputery produkowane przez IBM uzywaja zupelnie innego rodzaju terminala, a mianowicie rodziny 3270. Zwykly telnet nie poradzi sobie z ta emulacja; potrzebna jest jego odmiana, wystepujaca zazwyczaj pod nazwa tn3270. Wiele dostepnych na sieci katalogow bibliotecznych wymaga wlasnie tego typu emulacji. -- *** -- Zabieramy sie teraz za ftp, czyli `file transfer protocol'. Jak juz wspomnielismy, sluzy on na Internecie do szybkiego i niezawodnego przesylania duzych plikow tekstowych lub binarnych. Dla przecietnego smiertelnika najciekawsze jest tu korzystanie z publicznych archiwow, do ktorych mozna podlaczyc sie przy pomocy `anonimowego ftp'. Wielu operatorow systemow na Internecie tworzy fikcyjnego uzytkownika zwanego `ftp', i nie zabezpiecza dostepu do jego plikow specjalnym haslem. Do takiego konta moze podlaczyc sie przy pomocy ftp kazdy uzytkownik sieci. Podkreslmy tu od razu jedna z podstawowych zasad kurtuazji sieciowej: archiwa te sa czesto prowadzone na komputerach, na ktorych jednoczesnie pracuja lokalni uzytkownicy, wiec nie nalezy ich obciazac w czasie normalnych godzin pracy. Przyklad: jedno z najwiekszych archiwow, zawierajace programy dla rozmaitych komputerow i dokumenty na wiele tematow, prowadzone jest przez Washington University w St. Louis. Otwieramy polaczenie piszac `ftp wuarchive.wustl.edu' i po chwili widzimy pytanie o uzytkownika (`ftp' albo `anonymous'), i o haslo. Niektore systemy zadowola sie tu dowolna odpowiedzia, a inne wymagaja prawdziwego adresu pocztowego. Ja na przyklad podaje haslo `behr@math.ilstu.edu', albo skrocona forme `behr@'. Po zaakceptowaniu polaczenia, `server' ftp oczekuje naszych polecen. Zawartosc archiwum mozna obejrzec wstukujac `dir', co wyswietli liste zwyklych plikow i kartotek (`directories') nizszego poziomu. Na przyklad `cd usenet' i `dir' pokaze m.in.: drwxrwxr-x 12 root archive 512 Jun 25 1992 bionet.molbio drwxrwxr-x 8 root archive 512 Jan 8 02:04 comp.archives drwxrwxr-x 3 root archive 512 Jun 25 1992 comp.benchmarks drwxrwxr-x 6 root archive 512 Jan 18 1992 rec.food.recipes Przenosimy sie teraz do innej kartoteki przy pomocy komendy `cd rec.food.recipes/recipes/misc', i znow robimy `dir', albo `ls'. Organizacja archiwow przypomina odwrocone drzewo z wieloma galeziami. Czesto dotarcie do interesujacych nas informacji wymaga przejscia kilkunastu takich rozgalezien. Mozemy zawsze zorientowac sie gdzie jestesmy piszac `pwd', przeniesc sie o poziom wyzej (`cd ..' albo `cdup'), lub skoczyc szybko do najwyzszego poziomu: `cd /'. Gdy wreszcie mamy przed soba upragniony plik, np. `pierogi', sciagamy go na nasz wlasny dysk piszac `get pierogi'. Pliki komputerowe wystepuja w wielu postaciach; m.in. sa pliki tekstowe (ASCII), w ktorych osmy bit kazdego `bajtu' (litery) nie ma znaczenia. Normalnie ftp przekazuje pliki obcinajac wlasnie ten bit. Sa tez jednak pliki `binarne', w ktorych osmy bit sie liczy. Przed przesylaniem takiego pliku musimy kazac ftp odpowiednio sie zachowac, piszac `binary', albo w skrocie `bin'. Gdy z kolei mamy do czynienia z nieznanym systemem, i zamierzamy przeslac plik tekstowy, lepiej jest wylaczyc przekaz binarny piszac `ascii'. Rozpoznawanie, ktory plik w archiwum jest ASCII, a ktory jest binarny, wymaga nieco doswiadczenia. Bezpieczniej jest zawsze uzywac przekazow binarnych. Wlasciciel systemu zwykle daje nam wskazowki na temat typu pliku przy pomocy pewnych standardowych skrotow dodawanych do nazwy: .txt -- zwykly tekst (ASCII) .bin -- plik binarny (program, itp.) .Z -- plik poddany kompresji, glownie pod Unixem (binarny) .tar -- `tape archive', kilka plikow zgrupowanych przy pomocy Unix'owego programu tar (binarny) .arc -- spakowane archiwum pochodzace zapewne z PC (binarny) .zip -- jak wyzej .zoo -- jak wyzej; dostepne takze na Atari i innych maszynach .hqx -- plik z Macintosha zakodowany przez BinHex (ASCII) .sit -- archiwum sporzadzone na Macintoshu przez program `StuffIt' (binarny) .ps -- program w jezyku drukarek, PostScript (ASCII) .gif -- plik graficzny w formacie GIF (binarny) .jpg -- plik graficzny w formacie JPEG (binarny) Na przyklad `ftpd.tar.Z' to `scisniete' archiwum, ktore musi byc przekazane binarnym ftp, a nastepnie odkodowane przez `uncompress' i odpakowane przy pomocy `tar'. Natomiast `bbedit.sit.hqx' to archiwum pochodzace z Macintosha, ktore mozna przeslac przy pomocy zwyklego ftp, a pozniej odkodowac `BinHex'em' i odpakowac programem `StuffIt'. Jak widac permutacji jest bardzo duzo; powyzsza lista jest tez bardzo niekompletna. Czytelnik powinien sie tu zainteresowac szczegolnie waznymi plikami, ktore mozna znalezc w setkach archiwow, a mianowicie `FAQ' czyli `Frequently Asked Questions'. Listy takich podstawowych pytan na rozmaite tematy sa zbierane przez ochotnikow i publikowane na sieci wieloma metodami, m.in. jako pliki dostepne przez anonimowe ftp. VII. Szukajcie, a znajdziecie Zlokalizowanie konkretnego pliku w sieciowym oceanie informacji nie jest proste. Jesli wiemy, ze nazywa sie on FTP.FAQ i jest na komputerze tirana.berkeley.edu w kartotece /pub/VARIA/polish, to oczywiscie nie ma problemu. Co innego, gdy np. szukamy `jakiegos programu, dzialajacego pod MS-DOS, do sterowania klawiatura MIDI'... Nieocenionym narzedziem jest tu `archie', czyli program, ktory laczy sie z `serwerami archie'; te z kolei co kilka dni zbieraja dane o zawartosci tysiecy archiwow. Archie przeszukuje te bazy danych wg. podanych slow kluczowych, i wyswietla rezultaty na ekranie. Do uzywania archie nalezy zainstalowac ten program na lokalnym komputerze (istnieja wersje dzialajace pod wieloma systemami), albo podlaczyc sie przy pomocy telnetu do jednego z `serwerow', np. archie.ans.net, jako uzytkownik `archie'. Tej drugiej metody nie nalezy stosowac na dluzsza mete. Szukanie programow przy pomocy archie wymaga wprawy w odpowiednim doborze slow kluczowych. Czesto tez interesujace nas informacje moga znajdowac sie w archiwum, ktore nie uczestniczy w tym systemie. Wtedy musimy uzyc innych metod, np. systemu WAIS, gopher'a albo po prostu bezposredniego pytania w jednej z grup dyskusyjnych `Usenet news'. Eric Behr _______________________________________________________________________ Jerzy Remigioni LIST OTWARTY W "GW" I "ZW" ========================== 28 stycznia w "Gazecie Wyborczej" i kilka dni pozniej w "Zyciu Warszawy" ukazal sie list otwarty przeslany przez Jana Nowaka- Jezioranskiego, a podpisany przez wiele znaczacych osob publicznych, zatytulowany "O sprawiedliwosc i prawde", zadajacy przyspieszenia dochodzen w sprawach o morderstwa polityczne w czasach stalinowskich. List podpisali, co mozemy stwierdzic z satysfakcja, pomiedzy innymi znani nam z Poland-L/Spojrzen: Tadeusz Gierymski, ps. "Konrad", VM [Order Virtuti Militari], AK, "Zgrupowanie Radoslaw"; psycholog, USA i Andrzej Kobos, fizyk, historyk, Kanada. Z braku czasu przytocze tylko obszerne fragmenty, a kilka zdan swojego komentarza zachowam na koniec. * * * [...] Pomimo uplywu czasu prokuratura nie wniosla dotychczas do sadu zadnego oskarzenia, nawet przeciwko najbardziej znanym mordercom sadowym i funkcjonariuszom bezpieki. Prezes Sadu Najwyzszego, profesor Adam Strzembosz i dyrektor generalny Glownej Komisji badania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu, senator RP Ryszard Juszkiewicz dali na lamach prasy wyraz swej bezsilnosci. Dowiadujemy sie, ze struktury prawne panstwa polskiego sa nieadekwatne, a Glowna Komisja nie posiada dostatecznych srodkow nie tylko na zatrudnienie potrzebnego personelu, ale i na korespondencje niezbedna dla uzyskania relacji swiadkow i prowadzenia dochodzen. Przewodniczacy Komisji skarzy sie, ze pracownicy organow sprawiedliwosci wykazuja biernosc, opieszalosc i brak inicjatywy. Przywrocenie w Polsce wlasciwego sensu pojeciom winy i zaslugi nie przeniknelo jeszcze do swiadomosci wszystkich dawnych sedziow i prokuratorow, pelniacych dzisiaj obowiazki w zmienionej rzeczywistosci. W ramach tego listu nie sposob wymienic wszystkich przypadkow bezkarnosci przestepcow stalinowskich. Pamietajac o tysiacu spraw, ograniczamy sie do trzech tylko przykladow, urastajacych do wymiaru symbolu. [Nastepuja opisy meczenstwa i smierci trzech postaci: Augusta Emila Fieldorfa (Nila), Witolda Pileckiego i Jana Rodowicza] Apelujemy do Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, Premiera, Ministra Sprawiedliwosci oraz Poslow i Senatorow Rzeczypospolitej o podjecie w najkrotszym czasie nastepujacych krokow: 1. Uchwalenie w trybie przyspieszonym juz istniejacego projektu ustawy, ktora stworzylaby jasne ramy prawne, pozwalajace na pociagniecie do odpowiedzialnosci karnej sprawcow zbrodni przeciwko narodowi polskiemu, popelnionych w okresie Polski Ludowej. 2. Powolanie Trybunalu Nadzwyczajnego dla rozpatrzenia tych spraw lub co najmniej odsuniecie od ich prowadzenia tych pracownikow sprawiedliwosci z okresu PRL, ktorzy obecnie przez swoja opieszalosc i biernosc opozniaja lub wrecz uniemozliwiaja sciganie tych przestepstw. 3. Wyposazenie Komisji do Spraw Badania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu w pelnomocnictwa i srodki dostateczne dla przeprowadzenia poszukiwan i studiow oraz zbierania materialow dowodowych. 4. Opracowanie i podanie do wiadomosci publicznej imiennego spisu funkcjonariuszy UB, prokuratorow i sedziow, ktorzy prowadzili bestialskie sledztwa, oskarzali i wydawali wyroki, uznane pozniej za bezpodstawne. 5. Upamietnienie nazwisk i zaslug ludzi niewinnie straconych czy zamordowanych oraz ustalenie w granicach mozliwosci dat i miejsc ich kazni oraz ich grobow. Przyszlosc Polski wymaga, aby pokolenia, ktore nie doswiadczyly na sobie zbrodni i nieszczesc, jakie w niedawnej przeszlosci spadly na nasz kraj, poznaly prawde historyczna, ktora tak dlugo byla falszowana i ukrywana, by zachowaly z swojej swiadomosci poczucie sprawiedliwosci oraz pamiec o straconych i wymordowanych, czesto bezimiennych, bojownikow o niepodleglosc. Styczen 1993 roku. [Podpisy] * * * Mysle, ze sprawy poruszane w powyzszym apelu maja dwa aspekty: moralny i praktyczny. Aspekt moralny nie podlega zadnej dyskusji. Sam bym sie podpisal, gdybym mogl. W aspekcie praktycznym nasuwaja mi sie jednak pewne watpliwosci: Jak rozumiem, instytucja, do ktorej nalezy zglaszac najwiecej zastrzezen, jest prokuratura. Skadinad wiadomo, ze od z gora dwu lat urzad ten niejako `z klucza' podlega partii ZChN, jako ze Minister Sprawiedliwosci jest automatycznie Prokuratorem Generalnym. Jezeli instytucja ta nic (albo niewiele) robi, to do kogo konkretnie nalezy miec pretensje? Nie jestem rowniez pewien, czy nawolywanie do przeznaczania wiekszych srodkow (materialnych) na prowadzenie dochodzen, spotka sie z uznaniem ogolu spoleczenstwa. W sytuacji, gdy brakuje pieniedzy rzadowych na niemal wszystko, z emeryturami na czele, mam spore watpliwosci. Wreszcie, punkt 4, nawolywanie do publicznego ogloszenia spisow sedziow, prokuratorow itp. Niby wszystko O.K., jesli pelnili te funkcje, to sie im nalezy rozgloszenie (zwlaszcza, ze nawet przed wieloma laty bardzo troskliwie dbali o zachowanie anonimowosci!). Ale jesli po 40 latach popelni sie omylke, a o to bardzo latwo? Sprawa teczek Macierewicza dowodzi, ze nawet po kilku latach mozna pokrecic nazwiska lub funkcje i wyrzadzic niewinnym ludziom krzywde. A co dopiero po pol wieku? Obawiam sie, ze uczynienie tego bez udzialu sadu skonczy sie co najmniej paroma prawdziwymi tragediami. Apel powoluje sie na podobny tekst Adama Strzembosza, nie byle kogo, bo Prezesa Sadu Najwyzszego. [Byl przedrukowany w "Spojrzeniach" nr 39]. Owze mial, zapewne z frustracji, pomysl, aby dochodzenia powierzyc m.in... dziennikarzom. Hmm... czytajac polska i nie tylko polska prase, mam duzo uznania dla tego zawodu, ale nie az tyle, abym zgodzil sie na wyreczanie przez jego reprezentantow prokuratorow i sedziow, nawet w wypadku nieudolnosci czy niespiesznosci tych ostatnich. Jerzy Remigioni _______________________________________________________________________ Tomek Wilanowski KILKA WRAZEN Z KRAJU ==================== Niedawno odwiedzilem Polske w towarzystwie mojej narzeczonej. Strasznie trudno jest napisac cos ciekawego o Polsce; prasa polonijna i e-mailowa pelne sa relacji, mnostwo ludzi tam bylo niedawno, co tu takiego napisac, zeby nie powtarzac tego, co juz napisali inni? Nie bedzie to latwe, ale sprobuje. Zamiast regularnego zapisu podrozy, raczej kilka wrazen osobistych. Prezenty. Nie zdawalem sobie poczatkowo sprawy, jak strasznie trudno kupic ladne prezenty dla rodziny! W dawnych, `dobrych' komunistycznych czasach, gdy sklepy byly puste, a dolar stal wysoko, nie bylo z tym problemu. Jednej babci dalo sie kilo kawy, drugiej kilo rodzynek i po klopocie. A teraz nici z takich pomyslow. Sklepy pelne, wszystko jest, co tu takiego wymyslic, czego w Polsce nie maja. Na szczescie bylem na przelomie roku, wiele problemow rozwiazaly kalendarze z australijskimi krajobrazami i zwierzakami, ale dla najblizszej rodziny byloby to za malo. Kupilem wiec bumerang (reczna robota aborygenska; w Polsce teraz taka przestepczosc, ze kazda bron sie przyda:-), albumy, figurki kangurow i koali, znalazlem tez kilka makatek do zawieszenia na sciane. Nazywalo sie to: tea-towels, ale sliczne, z kangurami i koalami, na scianie bedzie ladnie wygladac. No i rzeczywiscie prezent by sie podobal, ale niestety nie zauwazylem metek z zaskakujacym napisem `Made in Poland'. Okazalo sie, ze Australia zasypywana jest pamiatkami polskiej produkcji do tego stopnia, ze chodza tutaj pogloski, jakoby bumerangow miano uzywac w starozytnej Polsce. Zakupy. Moja narzeczona czula sie jak ryba w wodzie robiac zakupy w Polsce. Icza jest Indonezyjka, wiec bazary, stragany itp. sa jej doskonale znane. Dziwila sie nieco, bo przed wyjazdem sadzila, ze polski handel bedzie przypominal raczej Australie a nie Indonezje, ale na pewno jej sie to podobalo. Sklepy tez sie zrobily swietnie zaopatrzone (chociaz drogie). Na moj gust to w sferze handlu wcale nie jest gorzej, niz bylo za komuny. Lepiej tez nie jest; jest inaczej. Kiedys nic nie mozna bylo kupic, bo sklepy byly puste; dzis tez nic nie mozna kupic, ale z innego powodu: bo jest za drogo :-) W Warszawie jest calkiem niemalo sklepikow z azjatyckimi przyprawami, mozna tez kupic wolowe wedliny, co bylo niezmiernie wazne, jako ze muzulmanie nie jadaja wieprzowiny. Ryz, ktory mozna kupic w Polsce, jest fatalny; zrobiony przez Icze "nasi goreng" byl duzo gorszy od robionych przez nia w Kanberze ("nasi goreng" to naprawde znakomite danie: ryz smazony z miesem, jajkami, warzywami, przyprawami itp.; narodowa potrawa indonezyjska, ktora Icza gotowala na spotkania z moja rodzina, aby zaimponowac im swoim kunsztem kulinarnym). No i te ceny... Egzotyczne przyprawy i nawet owoce sa wprawdzie dostepne, ale np. rambutany byly blisko trzy razy drozsze niz w Kanberze (gdzie tez nie uwazam ich za tanie owoce). Dla mnie poprawa zaopatrzenia to duze osiagniecie, pamietam jeszcze czasy, kiedy mozna bylo kupic ocet (i nic wiecej). Nie wyobrazam sobie zywienia Iczy w Polsce kilka lat temu. W Polsce jest jednak drogo, totez prezentow z Polski kupilismy niewiele. Jesli sie chce kupic cos uzytecznego, to zawsze wyjdzie to taniej w Australii. A ludzie zarabiaja okolo dziesiec razy mniej, niz w Australii. I to jest naprawde tragedia. Toalety. Bardzo malo sie o tym mowi i pisze, bo to taki wstydliwy temat. Ale prawda jest nieublagana: polskie toalety sa najbrudniejsze na swiecie. To byl dla mnie najwiekszy wstyd przed narzeczona. Pierwszy szok przezyla na wycieczce do Gniezna. Jechalismy z Warszawy poczatkowo na Poznan, jedna z wazniejszych miedzynarodowych tras tranzytowych wschod - zachod. No i moje biedactwo dostalo biegunki. Stacji benzynowych jest na tej trasie sporo, w Australii zwykle na stacjach sa toalety, wiec zatrzymalem sie na kilku. Patrzyli na mnie jak na idiote: kibelek tutaj? Pewnie z Hameryki przyjechal, albo mu odbilo! (bylo jeszcze gorzej - przyjechalem z Australii). Wreszcie pod Klodawa na lesnym parkingu byl kibelek w polskim stylu: dziura w betonie (wewnatrz prawie pelno), smrod ogluszajacy, zadnego haczyka przy tzw. drzwiach, oczywiscie brak papieru toaletowego. Sytuacja byla alarmowa, wiec Icza skorzystala, ale bylo to najgorsze przezycie podczas jej pierwszej wizyty w Europie. Potem juz staralismy sie unikac korzystania z toalet (na ile fizjologia na to pozwalala), i jakos dotrwalismy do wyjazdu. Odetchnelismy dopiero w Rzymie (dokad udalismy sie z Polski). Ja wiem, ze polskich toalet posprzatac nie sposob: gen. Slawoj Skladkowski probowal upowszechnic ich budowe, a Marek Kotanski - utrzymywanie ich w czystosci, ale zadnemu sie nie udalo. Ale wiem tez, ze bez posprzatania kibli nie moze byc mowy o dogonieniu Afryki (o Europie juz nawet nie wspomne). Swoja droga, ten poscig Polski za Europa jest dla mnie czyms wrecz niepojetym. Bo ja, jesli bym mial taka mozliwosc, to znacznie chetniej osiedlilbym sie na stale w Ameryce Polnocnej albo w Australii. Idea europejskosci tchnie dla mnie strasznie zapyzialym prowincjonalizmem. Ale na szczescie nie jest to polska idea, wiec nie musimy sie za nia wstydzic :-). Mass media. Liczne obowiazki towarzyskie i narzeczenskie bardzo skutecznie utrudnialy mi ogladanie telewizji i czytanie gazet, ale troche sie zawsze udalo zobaczyc i wyczytac. Sila mnie zmuszono do ogladania "Polskiego Zoo", poniewaz jest ono ponoc genialne. Patrzylem, patrzylem i niewiele rozumialem. Bylem w Polsce tylko niecaly miesiac, wiec obejrzalem tylko trzy odcinki; pod koniec nawet niekiedy udawalo mi sie rozpoznac, kto jest kto. Niektore postacie dobrano nawet trafnie (np. Mazowiecki - zolw), ale za to niektore inne wrecz skandalicznie. No bo czym, jesli nie skandalem, jest przedstawianie bylego premiera Olszewskiego jako koali! Widzialem koale nie raz, trzymalem na reku, tulilem; jest to sliczne, delikatne, slodkie zwierzatko. Zywe zaprzeczenie Jana Olszewskiego. Probowalem tez czytac urbanowskie "Nie", o ktorym prawdziwi emigranci zawsze wyrazaja sie z nalezyta odraza. Czy ja wiem? "Nie" nie jest az takie zle. Oczywiscie, wiele materialow jest po prostu niesmacznych (plotkarstwo i tyle), ale jest tam tez sporo rzetelnego dziennikarstwa (wlasnie z "Nie" dowiedzialem sie o sytuacji w nauce i budownictwie mieszkaniowym: bardzo rzetelne analizy!). Moj brak odrazy do "Nie" wynika tez pewnie z posiadanego ukladu odniesienia: otoz w porownaniu z melbernenskim "Tygodnikiem Polskim" takie "Nie" jest naprawde szczytem grzecznosci, dobrego wychowania i wysublimowanych obyczajow (ze juz o inteligencji nawet nie wspomne). Szczerze mowiac, z polskich gazet najlepsze sa "Donosy". O tym, co sie dzialo w Polsce podczas mojego tam pobytu, dowiedzialem sie najwiecej wlasnie z "Donosow" (oczywiscie czytajac je juz po powrocie do Australii). Nauka. Odwiedzilem swoja dawna Alma Mater, zarowno Wydzial Chemii jak tez Zaklad Genetyki Uniwersytetu Warszawskiego. Zaskakujace, ale wyposazenie nie jest tam wcale gorsze od tego, ktore mam do dyspozycji w Kanberze! Ponoc na sprzet i materialy przynajmniej tym instytucjom udaje sie znalezc pieniadze. Mimo to, osiagniec naukowych nie ma wiele. Pieniadze na sprzet sie znajda, ale na place juz nie. Moi znajomi zarabiaja ponizej 200 AUD miesiecznie, z czego wyzyc sie nie da. Zatem wszyscy, od asystentow po profesorow, jakos dorabiaja do pensji. W ten sposob utrzymuja sie przy zyciu, ale nie pozostaje wiele czasu na prace naukowa. Sprzet, choc dobry, nie jest wiec dobrze wykorzystany. Nadzieje na poprawe sytuacji? Oj, chyba ich nie ma. Meczety. Icza jest muzulmanka, wiec koniecznie chcialem pokazac jej polskie meczety, ktorych mamy chyba az trzy. Wybralismy sie wiec cala rodzina na Bialostocczyzne, do Kruszynian i Bohonik, gdzie znajduja sie dwa zabytkowe meczety. Bialostocki szlak tatarski lezy naprawde na koncu swiata, w bardzo romantycznych okolicach bagienno-puszczanskich. To wlasnie tam krol Jan III Sobieski w 1679 roku nadal ziemie polskim Tatarom, ktorych potomkowie zyja na Bialostocczyznie do dzis. Zachowali swoja religie i obyczaje, ale zostalo ich tam juz bardzo niewielu. Bieda az piszczy, widzielismy wiele chalup i gospodarstw opuszczonych. Jednak zapewniono nas, ze na wielkie swieta muzulmanskie zjezdzaja sie do starych meczetow muzulmanie z calej Polski i z zagranicy; choc opuscili ziemie za chlebem, to o swoim rodowodzie nie zapomnieli. Meczet w Kruszynianach byl wlasnie w remoncie; za remont i utrzymanie swiatyn placa wyznawcy, pomocy finansowej od panstwa nie ma zadnej. Meczet w Bohonikach byl czynny, jest on malutki, drewniany, ma piekny wystroj wnetrza, widac ze wierni nie zaluja na jego utrzymanie. Mysle, ze warto polecic te okolice do odwiedzenia podczas pobytu w Polsce. Polski islam to spora egzotyka, a jest to na pewno czesc dziedzictwa kulturowego Polski i Polakow. Warto tez sie z tym pospieszyc, zanim katolickie panstwo narodu polskiego nie wypali poganstwa az do korzeni :-(. Choc musze uczciwie przyznac, ze miejscowi byli bardzo tolerancyjni religijnie. Mowili: ja jestem katolikiem, ale mam znajomych muzulmanow, bardzo porzadni ludzie, lubie ich i szanuje. Wypada miec nadzieje, ze w narodzie polskim to wlasnie oni sa regula, zas poslowie ZChN sa jedynie niechlubnym wyjatkiem... :-( To tyle wrazen na teraz. A jakie sa moje ogolne odczucia? W Polsce zmienilo sie niezbyt wiele; to ja sie bardzo zmienilem. Kiedys do wielu minusow bylem przyzwyczajony, ale po kilku latach w diasporze zaczynaja one razic. Poziom zycia w Polsce byl zawsze niski i, niestety, nic nie wskazuje na to, zeby mial on sie znaczaco poprawic w dajacej sie przewidziec przyszlosci. Na pare dni mozna tam pojechac, ale z powrotem na stale nie ma co sie spieszyc. Najbardziej niespodziewane wrazenie mialem w chwili powrotu do Kanbery: jaka ta Kanbera jest sliczna! Wlasnie byla wiosna, slonecznie ale nie za goraco, cisza, spokoj, bajecznie kolorowe papugi siedza na eukaliptusach, po prostu chce sie zyc! Nie wiem, za czym bede bardziej tesknil, ale chyba raczej za Australia (jesli bede zmuszony do jej opuszczenia), a mniej za Polska. Tomek Wilanowski _______________________________________________________________________ Zbigniew J. Tyrlik [Zbigniew Tyrlik mieszka z zona w Cleveland. Zajmuje sie na przemian komputerami i psychologia.] WIERSZE ======= *** Szary pielgrzym stawia kroki powoli, przysiada przy drodze, usmiecha sie do slonca. Szary pielgrzym nosi dobytek w zanadrzu. oglada swiat oczami malego dziecka, cieszy sie ze swiergotu ptakow, i teskni za smakiem domowego chleba. Wieczorem stuka do czyichs drzwi, i prosi o goscine. Pokornie. Zaplaci gaweda, dobrym slowem, bajka. Nie pamieta gdzie sie urodzil, jak go zw,a. Czasami, gdy odejdzie w marzenia Twarz mu sie wygladza, oczy rozjasniaja, usta skladaja sie do slow ....kochana... lzy tocza sie z oczu, twarz blaknie, szarzeje. Cleveland, 9 kwietnia 1992 Wizyta... Kolejne stukanie do drzwi, kolejna wizyta. Coraz trudniej zapamietac twarze i smiac sie na pokaz. Coraz dalej od znajomych katow, codziennego zgielku, bliskosci zawistnego sasiada. Niczym w Galczynskim wciaz uciekamy. Cwiercswiatowcy. polinteligenci. Pelni tchorze.... Byc moze przez pomylke wygralismy los, nie znajac zasad, nie majac stawki, ot tak - przypadkiem. Przepustk,a do dnia jutrzejszego tym co pozwala nam codziennie spojrzec w lustro dla wielu z nas jest pol/o'wka, dla innych niepami,ec'. Cytat z Kafki `Jak moze byc czlowiek w ogole winny' nabiera szyderczej wartosci. Jestesmy winni jestesmy _inni_ jestesmy soba. Kolejne stukanie do drzwi, kolejna wizyta..... Cleveland, 9 kwietnia 1992 Zbigniew J. Tyrlik _______________________________________________________________________ Kostek Malczyk [Kostek Malczyk jest ekonomista, od 15 lat zatrudnionym na rzadowej posadzie w Victorii, Kolumbia Brytyjska (prowincja Kanady). Poprzednio doktorant University of Alberta w Edmonton, jest rowniez adeptem sztuki dziennikarskiej. Pisuje w "Pacyfiku" - pismie wydawanym w Vancouverze i Victorii.] DNA A UKRYTE BEZROBOCIE ======================= Na miedzynarodowej konferencji chirurgow przechwalaja sie swoimi osiagnieciami Rosjanin, Polak i Kanadyjczyk. Opowiada Rosjanin: - Bylo to jeszcze za czasow budowy i utrwalania naszego bylego a swietlanego ustroju. Jako mlodego chirurga wyslano mnie na Ukraine, gdzie trwala szczytna akcja rozkulaczania, czyli zaprowadzania popularnej wsrod Kozactwa wladzy rad. Nie obywalo sie jednak bez sporadycznych akcji dywersyjnych organizowanych przez roznych pamieszczikow, ktorzy torpedowali nasze tak korzystne dla narodu ukrainskiego przeobrazenia systemowe. Pewnego dnia zawolano mnie na miejsce wybuchu bomby dywersanckiej. Okazalo sie, ze burzuazyjni kontrrewolucjonisci dokonali zamachu na zycie miejscowego predsiedatiela rajkomu. Roznioslo biedaka w pyl i dopiero po wielu wysilkach odnaleziono tylko jego lewy but. Szybko stwierdzilem, ze wsrod slomy, ktora ten but byl wymoszczony, uchronily sie nieznaczne resztki malego palca u nogi. Od razu wzialem to do laboratorium, wyodrebnilem DNA i na tej podstawie zaczalem tworzyc, i rozmnazac, komorki. W krotkim czasie zarysowal sie ksztalt najpierw malego palca u lewej stopy, nastepnie calej stopy, nogi, w koncu postaci ludzkiej. Gdy prace ukonczylem, towarzysze zakrzykneli zgodnie: taz eto on, wykapany, tfu, odbudowany predsiedatiel! Niedlugo potem okazalo sie, ze ten odbudowany przeze mnie priedsiedatiel z malego chutoru zrobil blyskawiczna kariere, najpierw stajac sie szefem Ukrainy, a pozniej przywodca calego imperium. Najbardziej zas znamienne bylo to, iz wykazal sie niesamowitymi wrecz zdolnosciami w tropieniu i eliminowaniu tzw. ukrytego bezrobocia, czyli najwiekszego wypaczenia socjalizmu. Najpierw pozbyl sie setek tysiecy pasozytniczych kulakow - wyrazny przejaw tego wypaczenia! - wysylajac ich na Sybir. Nastepnie, juz na szczeblu centralnym, zlikwidowal bestie Berie oraz tysiace innych pasozytniczych kanalii, wyroslych z tego wypaczenia socjalizmu. I kto wie, czy nie zlikwidowalby, na dlugo przed Gorbaczowem i Jelcynem, calej partii i tego diabelskiego, jak sie pozniej okazalo, imperium, gdyby nie pewien doktryner, tez przybyly z Ukrainy. To wlasnie slynna doktryna niejakiego Brezniewa polozyla kres dalszym niezwyklym postepom w eliminowaniu ukrytego bezrobocia przez moj fenomen operacyjny. Na koniec dodam jeszcze jedna ciekawostke o tym moim klonie. Otoz najblizsi z jego otoczenia czesto zauwazali, ze byl on wrecz zafascynowany swoim lewym butem. Do tego stopnia, ze w chwilach najwiekszego podniecenia ten but zdejmowal i walil nim z calych sil np. w biurko, nie zdajac sobie nawet z tego sprawy. Stad ponoc wywodzi sie powiedzenie: madry jak but z lewej nogi. Rosjanin skonczyl, nastepny byl Polak - Moja najciekawsza historia az tak w czasie odlegla nie jest, choc tez zdarzyla sie przed wojna, tyle tylko ze ta ostatnia, jaruzelska. Bylem akurat na stazu na Wybrzezu, gdy rozpoczely sie strajki w stoczni. Zaraz pierwszego chyba dnia zdarzyl sie straszny wypadek. Otoz pewien elektryk, nie majac nic do roboty z racji strajku, wybral sie na jablka - sierpien byl - do ksiezowskiego sadu. Z ksiedzem byl bardzo zaprzyjazniony od lat, znal wiec z jego opowiesci, gdzie najlepsze jablka rosna. Nie wiedzial tylko, ze ksiezulo po kryjomu, i to bez niczyjej wiedzy ani fachowej pomocy, zainstalowal na plocie ogradzajacym sad urzadzenie elektryczne przeciwko zlodziejom jablek. I stalo sie, nasz elektryk, przelazac przez ksiezowski plot, podlaczyl sie do linii 3-fazowej. Albowiem ksiadz, w niewiedzy - choc ksiedza akurat o niewiedze nie powinno sie posadzac - podlaczyl do urzadzenia tzw. sile. `Zeby bylo skuteczne, jak jedna czy nawet dwie fazy wylacza' - tlumaczyl sie pozniej. Gdy przybylem na miejsce wypadku, niewiele co znalazlem. Kupka popiolu, ot co zostalo po elektryku. Udalo mi sie jednak odnalezc jeden, w stanie nienaruszonym, wlos. Byl to wlos z wasow. Popedzilem do laboratorium. Rozlozylem ten wlos na czynniki pierwsze, udalo mi sie wyodrebnic DNA. Reszty moga sie panstwo domyslic. Krotko mowiac: najpierw odtworzylem wasy, dobudowalem do wasow twarz, glowe i cala reszte. Ujrzawszy rezultat, ksiadz zakrzyknal: - Wszelki duch Pan Boga chwali! - I pamietam, jak dzis, moj nowo sklonowany elektryk odpowiedzial: - I ja jestem za, a nawet przeciw. Tak oto jakby bez sensu zaczela sie zawrotna kariera odtworzonego przeze mnie elektryka. Przeskoczywszy plot stoczniowy, tym razem jednak juz bez wypadku, zostal najpierw Przewodniczacym, wysadzajac z siodla nie tylko innego przewodniczacego, ale i cala jego owczesna rade, zwana CRZZ, czy jakos tam, nazwy dzisiaj juz nikt nie pamieta. Wiadomo tylko bylo, ze miala ta rada cos wspolnego ze wspomnianym juz przez kolege Rosjanina ukrytym bezrobociem, za likwidacje ktorego wzial sie, i to jak skutecznie, nowy Przewodniczacy. Jego wyczyny w temacie eliminowania ukrytego bezrobocia nie skonczyly sie na likwidacji CRZZ. On stal sie jeszcze wynalazca zaklecia, tak potrzebnego w tej dziedzinie. Bylo ono niezwykle proste, a przy tym niesamowicie skuteczne i brzmialo po prostu: - Czuj sie odwolanym! - Nie wyobrazacie sobie panstwo, co sie dzialo, gdy on to zaklecie wypowiadal. Pojedynczy osobnicy, chocby i najwyzsi ranga, po uslyszeniu tego zaklecia momentalnie rezygnowali z funkcji partyjnych czy panstwowych, poprzez sprawowanie ktorych od lat bezwstydnie ukrywali swoje bezrobocie. Ale najzabawniej to wygladalo podczas pewnego przyjecia przy okraglym stole: zaklecie zostalo wypowiedziane i zaraz potem wszyscy niby-gospodarze przyjecia zaczeli masowo opuszczac stanowiska panstwowe, chwytajac byle jakie posady w byle jakich spolkach. W ten to sposob zostala rozwiazana cala nikomu niepotrzebna partia, a na jej miejsce powstaly tak pozyteczne dla narodu owe spolki, nazywane dzisiaj nomenklaturowymi. W calej zreszta gospodarce nastapilo wyrugowanie owego bezrobocia ukrytego. Na jego miejsce powstalo tak od piecdziesieciu lat juz pozadane bezrobocie prawdziwe, ktorego liczebnosc wcale dzisiaj juz nie ustepuje niegdysiejszej liczebnosci partii. Nasz zas bohater z Przewodniczacego stal sie Prezydentem i do dzisiaj milosciwie panuje calemu narodowi. I tylko slabosc do przeskakiwania plotow podobno mu do dzis zostala, jak twierdza pracownicy ogrodow przypalacowych. Idzie bowiem sobie spacerkiem, idzie, a tu raptem do plotu podbiegnie i hyc!, na druga strone przeskoczy. Czasem jeszcze zanuci: - Jesten za a nawet przeciw, jestem za a nawet przeciw. - Ot, taka niewinna zabawa, ku uciesze licznych dzieci oraz goryli, czyli calej rodziny belwederskiej. Wreszcie przyszla kolej na Kanadyjczyka - Moja historia jest stosunkowo swieza, jesli to tak akurat mozna nazwac. Przechodzilem kiedys kolo gmachu parlamentu w Ottawie i raptem zalecialo nieswiezym powietrzem. Mowi sie, ze Ottawa to tylko `hot air' i musi w tym byc sporo prawdy. W kazdym badz razie cos mnie tknelo. Wyciagnalem z kieszeni worek plastykowy i zlapawszy odrobine tego, nazwijmy to w koncu po imieniu, smrodu, popedzilem ile sil w nogach do laboratorium. Tam dokonalem analizy, jakos udalo mi sie wypreparowac DNA i zaczalem najpierw tworzyc, a pozniej rozmnazac komorki. W krotkim czasie utworzyly sie tkanki miesniowe, nastepnie zarysowaly sie posladki, wreszcie cale siedzenie. Reszta byla dziecinna igraszka, jak zapewne mozecie sobie panstwo wyobrazic: wszystko juz samo wyrastalo z czterech liter, jak to kiedys odkryl soliter. I objawil sie wkrotce caly klonman: niewysoki, wystajaca broda, waskie usta - typowy political animal czyli bydle polityczne. Kariera jego byla blyskawiczna. Na szefa partii Wstecznych Postepowcow (po angielsku: Progressive Conservatists) wykreowal sie po zorganizowaniu rewolty przeciwko jej owczesnemu przywodcy. Premierem kraju zostal przy pierwszym podejsciu, zdobywajac rekordowa ilosc manadatow w parlamencie. I juz w pierwszej kadencji swoich rzadow osiagnal najwiekszy sukces zyciowy: zalozyl 2-milionowa armie UICR, czyli armie Unemployment Insurance Compensation Recipients. W skrocie sie mowi: armia UI, w stylu najlepszych kanadyjskich tradycji i wzorow UN, czyli ONZ-owskich. Armia ta powstala po wyeliminowaniu setek tysiecy nikomu niepotrzebnych stanowisk pracy, co panstwo byscie zapewne nazwali likwidacja ukrytego bezrobocia. Nas ta plaga jednak nigdy nie dotknela, jako ze z socjalizmem nie mielismy nic wspolnego. Znamy tylko owo tak korzystne, jak to ktos juz z panstwa zauwazyl, bezrobocie prawdziwe. Dzieki niemu wlasnie moj klon mogl tak latwo utworzyc slynna juz na calym Zachodzie, potezna armie UI, z ktora dzisiaj musza sie liczyc wszyscy nasi partnerzy gospodarczy. W drugiej kadencji swoich rzadow pobil nastepne w tej dziedzinie rekordy, z powodzeniem oczyszczajac gospodarke z kolejnych setek tysiecy nikomu niepotrzebnych pracownikow, ktorych przesunal w szeregi o wiele bardziej produktywnej armii UI. Dzisiaj zas wszyscy czekaja z utesknieniem na rozkoszny, i niewatpliwie majacy wkrotce nadejsc stan blogiej szczesliwosci. W stanie tym, w wyniku jego przemyslnych posuniec gospodarczych, takich jak FTA i NAFTA, wiekszosc narodu przejdzie na zold UI. Wtedy to dopiero skonczy sie zatruwanie powietrza przez nas samych, jako ze caly przemysl przeniesie sie do USA czy moze do Meksyku, im zreszta dalej od nas, tym lepiej. Jedynie w Ottawie dalej beda psuli powietrze, jako ze nic innego nie pozostanie naszym politykom do roboty. Ja jednak juz drugi raz nie dam sie wykorzystac do celow politycznych. Po prostu wiecej woreczkow plastykowych - szkodliwe dla srodowiska! - przy sobie nosil nie bede. Kostek Malczyk ----------------------------------------------------------------------- [Ostatnia czesc tekstu Kostka Malczyka okazala sie bardzo na czasie. Dotyczy premiera Kanady, B. Mulroneya - to dla mniej domyslnych - ktory przed tygodniem zrezygnowal z przewodnictwa partii Postepowych Konserwatystow, co w demokracji wedlug brytyjskiego wzoru oznacza, ze z chwila wyboru nowego przewodniczacego tej partii, przestanie on pelnic funkcje premiera. Na krok ten czekal caly kraj z wielkim juz zniecierpliwieniem, gdyz prawie 9-letni okres dominacji osobowosci Mulroneya w zyciu politycznym nie tylko zrujnowal przecietnych Kanadyjczykow ekonomicznie, ale tez, tak jak nigdy, podzielil cale spoleczenstwo, oraz wyrobil w nim negatywny stosunek do osoby premiera. Szkoda, ze Kostek Malczyk nie zajal sie kreacja nowych indywidualnosci, przypominajac nam te, ktore az do obrzydzenia dobrze znamy. :-( M.B_cz] _______________________________________________________________________ Redakcja "Spojrzen": Jurek Krzystek (krzystek@u.washington.edu) Zbigniew J. Pasek (zbigniew@engin.umich.edu) Jurek Karczmarczuk (karczma@univ-caen.fr) Mirek Bielewicz (bielewcz@uwpg02.uwinnipeg.ca) stale wspolpracuje: Maciek Cieslak (cieslak@ddagsi5.bitnet) Copyright (C) by Mirek Bielewicz 1993. Copyright dotyczy wylacznie tekstow oryginalnych i jest z przyjemnoscia udzielane pod warunkiem zacytowania zrodla i uzyskania zgody autora danego tekstu. Poglady autorow tekstow niekoniecznie sa zbiezne z pogladami redakcji. Prenumerata: Jurek Krzystek. Numery archiwalne dostepne przez anonymous FTP, adres: (128.32.123.30), directory: /pub/VARIA/polish/dir_spojrzenia ____________________________koniec numeru 65___________________________