Skaliste wybrzeze Bajkalu wieczorem

Jezioro Bajkal


Dla dociekliwych - odrobina wiedzy encyklopedycznej (o samym Bajkale)

To z cala pewnoscia jest jedno z najpiekniejszych miejsc na ziemi. Bajkal jest tak wielki, ze wymyka sie naszym wyobrazeniom o tym, czym jezioro byc powinno. Mozna poczuc sie tam zagubionym, niczym w lesie mamucich sekwoi, gdzie weryfikacji ulega pojecie skali rzeczy tego swiata. To wlasciwie jest morze, tyle ze pelne slodkiej wody, ktora smakiem zupelnie przypomina nasza 'oligocenke'.

Kiedy patrzylem na te bezkresne wody, gdzies tam hen daleko ograniczone zamglonym, malutkim (bagatela 2500 m npm.) lancuchem gorskim, tesknilem juz tylko za tym, by moc sobie tam pozeglowac. Jezioro jest tak na prawde zupelnie puste. W Irkucku co prawda, jest duzy port jachtowy, mozna ponoc takze cos wynajac, ale jest to biznes generalnie nastawiony na west-menow, czyli za ciezkie pieniadze. Po Bajkale plywa sie (dosc szybko) wodolotem (czyli, jak mawiaja nasi sasiedzi, rakieta), ktory kursuje z wazniejszych miast polozonych nad Bajkalem.

Nasz wypad zaczelismy od Sljudanki, ktora jest polozona w zachodnim rogu jeziora, w okolicy, gdzie czlowiek radziecki rozwijajac radosna tworczosc industrialna, przyczynil sie do nadania zlej slawy obecnemu obrazowi Bajkalu. Zupelnie nieslusznie, bo Bajkal jest za wielki, nawet jak na niszczycielskie zapedy ludzi. W Sljudance warto zwiedzic muzeum, ktore slynie bogata kolekcja mineralow zebranych w okolicach Bajkalu i Sajanach. Nie bez pewnej ulgi opuscilismy to miasteczko, jadac pociagiem do Bajkalska, gdzie w Angare Bajkal wlewa swoje wody. Sama droga robi wrazenie - tory prowadza tuz nad brzegiem, przecinajac wystajace gory wieloma tunelami. To ta slynna trasa, ktora jeszcze za cara budowali i kuli w skalach Polacy. Jako ze linia jest zupelnie lokalna, bowiem pociag kusuje na niej bodaj ze dwa razy dziennie, to wiele ciekawych twarzy mozna obejrzec. Jak to sie mowi - 'Folk w pigulce'.

Po nocy spedzonej na obrzezach portu 'wystartowalismy na rakiecie'. W podrozy towarzyszyly nam i ja urozmaicaly dziwne jakies takie, na pierwszy rzut oka mafijne kreatury. Egzotyka znaczy sie. Naszym celem byla Sjachurta, mala i choc nedzna, to jednak zapadajaca w pamiec wioska. Z pozoru przypominala 'ghost town' z amerykanskich stepow, polozony wsrod lysych pagorkow. Co dziwniejsze to ponoc, jeden z wazniejszych osrodkow turystycznych nad Bajkalem...
Okolica przypominala mi jako zywo 'nierzeczywiste' modele generowane w komputerowych symulatorach terenu. Mniejsze i wieksze zoltawo-brazowe pagorki, pojedyncze drzewka, dookola wody Bajkalu, a na horyzoncie gory, za ktorymi zaczyna sie juz tajga.

Kupienie chleba okazalo sie nie lada problemem (blad - trzeba bylo to zrobic wczesniej), ale jak to zwykle bywa, pieniadze moga wszystko. Ze Sjachurty wybralismy sie promem na wyspe Olchon, odlegla o rzut beretem. To bylo dla mnie objawienie - ja ja widzialem kiedys w swoich marzeniach. Nie moglem tam spacerowac. W pewnej chwili poczulem, ze musze biec. Po lagodnych nie konczacych sie pagorkach, porosnietych siegajaca po kolana zlocista, miekka trawa. Wokol blekitno-modry Bajkal, ktory nieskazona pierwotnoscia krysztalowych zatoczek wcinal sie glebokimi zatokami w stromy brzeg. Tylko jedna mysl - polozyc sie na ziemi i tam zastac...

Piekna zatoka Bajkalu, piasek, skaly porosniete syberyjskimi sosnami W Sjachurcie skosztowalismy Omuli - niewiarygodnie delikatych ryb, ktore mozna zjadac na surowo. Jeszcze raz spotkalismy sie z Buriatami, z ktorych jeden (z uwagi na charakterystyczna ceche urody nazwany przez nas zlosliwie 'Plastusiem'), nie tylko od razu skojarzyl haslo 'Polska', ale potrafil zanucic poloneza. Szczeki nam poopadaly, ale nie omieszkalismy zaaranzowac malej potancowki (na pomoscie...) . Potem na Barguzinie przeplynelismy do Piaskowej zatoki, gdzie w turbazie krajobrazy zgola inne, bardziej srodziemnomorskie. Skaly, piaskowe plaze i pachnace lasy sosnowe(JPEG 112 KB). Woda zimna, wobec czego kapiel szybka, ale niezapomniana. Czas nam jednak uciekal i trzeba bylo juz wracac. Dalej statkiem do Irkucka. To byl Meksyk (no - raczej Azja). Tlum dziki rzucil sie na statek, ktory przeladowany i tak nie zabral wszystkich chetnych. W srodku siekiere mozna powiesic, a na zewnatrz troszke zimno, bo statek grzal tak na oko ponad 30 wezlow.

W Irkucku degrengolada i smutek powyjazdowy, wiec moze juz skoncze. Jednak wszystkie niewygody, zle wspomnienia, byly niczym wobec tego co dobre i warte pamietania.

Zapraszam nad Bajkal. Na prawde warto.


Z powrotem Do poczatku wyprawy