_______________________________________________________________________
                                            ___
             __  ___  ___    _  ___   ____ |  _|  _   _  _  ___
            / _||   ||   |  | ||   | |_   || |_  | \ | || ||   |
           / /  | | || | |  | || | |   / / |  _| |  \| || || | |
         _/ /   |  _|| | | _| ||   \  / /_ | |_  | |\  || ||   |
        |__/    |_|  |___|| | ||_|\_\|____||___| |_| |_||_||_|_|
                          |___|
_______________________________________________________________________

    Piatek, 20.11.1992.                                      nr 51
_______________________________________________________________________

W numerze:

       Nie moglem inaczej - Wywiad ze Stanislawem Baranczakiem
      Ryszard Kapuscinski - Imperium (Fragment)
         Leszek Zebrowski - Zmowa milczenia
       Andrzej Paczkowski - Opozycyjni wobec Panstwa Podziemnego
           Jurek Krzystek - Luka informacyjna
      Tomasz S. J. Wlodek - Toast
       Jurek Karczmarczuk - Kacik kulinarny (I)
 ______________________________________________________________________

[Od red.] Dzisiejszy pojubileuszowy numer "Spojrzen" zawiera trojglos
na temat NSZ. Materialy te przedstawiaja problem kontrowersyjnej
dzialalnosci NSZ oraz sugeruja jak najszybsze i najwszechstronniejsze
przeprowadzenie badan historycznych nad ta organizacja.

Podajemy - niejako z rozpedu - drugi fragment ksiazki Kapuscinskiego.
Sylwetke autora oraz inny fragment ksiazki zamiescilismy w poprzednim
numerze "Spojrzen".

Numer rozpoczyna wywiad z S. Baranczakiem a konczy nowy kacik kulinarny
z przepisami `z charakterem'.

Dziekujemy wszystkim za nadeslanie odpowiedzi na Ankiete "Spojrzen".
Maciek Cieslak planuje rychle analityczne ich omowienie. W zwiazku
z tym prosimy o nadeslanie odpowiedzi przez Czytelnikow, ktorzy
jeszcze planuja wypelnienie Ankiety. Proponujemy termin do 23 listopada.

[M.B-cz]

_______________________________________________________________________


                        NIE MOGLEM INACZEJ
                        ==================

[Rozmowa Wojciecha Wierzewskiego ze Stanislawem Baranczakiem, "Przekroj"
z 17.05.1992]


WW - W wydanym wlasnie po angielsku zbiorze przekladow panskich wierszy
z roznych okresow, noszacym tytul "The Weight of the Body" ("Waga
Ciala"), juz na wstepie chwycil pan przyslowiowego byka za rogi,
starajac sie odpowiedziec na fundamentalne pytanie: czym jest dzis
naprawde poezja i jaka ma misje do spelnienia...

SB - Poglad na ten temat mam pewnie osobliwy, bowiem zwyczajowo poeci i
krytycy staraja sie wmowic swoim odbiorcom, ze poezja jest czyms
zupelnie niezwyklym, poza granicami normalnego doswiadczenia; w efekcie
powinna cieszyc sie specjalnymi przywilejami na swiecie. Ja tymczasem
uwazam, ze poezja w dzisiejszej rzeczywistosci (ktora staje sie coraz
bardziej nienormalna) jest wlasnie szansa powiedzenia czegos normalnego.
Wsrod tego zametu, nieustannie zmieniajacych sie odniesien i wydarzen -
glos poezji, ktory koncentruje sie na sprawach fundamentalnych i
odwiecznych, jest glosem czlowieka normalnego, glosem, ktory moze
wlasnie ta `normalnoscia' zaskoczyc, sprawic odbiorcy przyjemna
niespodzianke.

Co nie znaczy, ze sam jestem za poezja, ktora by rzeczywistosc
trywializowala, sprowadzala ja do prostackiego, jednoplaszczyznowego
widzenia swiata. Odwrotnie, chodzi mi wlasnie o spojrzenie
wieloplaszczyznowe, z roznych punktow widzenia. Ale wszystkie te punkty
musza sie skladac na ludzkie doswiadczenie, ktore moze byc udzialem
kazdej przecietnej jednostki. Zas poete od owej jednostki rozni nie
tyle doswiadczenie, ktore jest oczywiscie to samo, ale fakt, ze umie on
rozproszone fakty zebrac razem i nadac im przekonywajacy, slowny
wyraz...

WW - Ale co jest szczegolna wlasciwoscia poezjowania?

SB - Poezje moze to wlasnie wyroznia sposrod wszelkich mozliwych
rodzajow poslugiwania sie slowem, ze daje ona nieslychanie indywidualny
i bardzo konkretny punkt widzenia. Jest to zreszta cecha, ktora
najwyzej cenie jako krytyk, jako czytelnik i jako piszacy sam wiersze.
Dwie szanse stoja dzis bowiem przed poezja. W swiecie, w ktorym jest
tyle falszywych ogolnikow i abstrakcji - potrafi mowic o rzeczach
konkretnych, i to tak, ze widac wowczas ich cala waznosc i donioslosc
dla ludzkiego zycia. A poza tym, w swiecie wielkich liczb
statystycznych, gdzie jednostka ludzka sie nie liczy - stale jej broni i
wlasnie przemawia jej glosem, wyraza jej opinie o swiecie. Konkretnosc
i indywidualizm - to wlasnie te cechy, dla ktorych poezja okazuje sie
wciaz wazna i potrzebna. Dlatego niezaleznie od kryzysu samego
czytelnictwa, ktory jest z bardzo roznych powodow faktem, nie mozna
mowic serio o `smierci poezji', co glosi Rozewicz. Ona nigdy nie
nastapila i - moim zdaniem - nie nastapi.

Powiedzialbym, ze istota poezji jest zawsze bunt, sprzeciw. Nie musi
byc to w kazdym przypadku bunt polityczny. Sam uprawialem taka poezje w
przeszlosci, ale moze byc to takze sprzeciw pewnym zalozeniom istnienia
swiata, egzystencji ludzkiej.

WW - Poecie w swiecie wolnym przysluguje luksus nie skrepowanej niczym
ekspresji, ale wydaje mi sie, ze moze odczuwac ubostwo podniet w
porownaniu z tym, na co byl narazony, zyjac ongis w totalitarnym
kraju...

SB - Okolo roku 1973-74 zaczalem pisac prawie wylacznie dla podziemnej,
nie cenzurowanej prasy - i tak zaczal sie nowy okres, nieslychanie
wazny, bo wowczas moglem sprobowac mowic naprawde otwarcie; nie krepujac
sie juz zadna autocenzura. Nie bylo jej w moich wczesniejszych
wierszach, czy tekstach krytycznych tak znowu duzo, ale kiedy patrze z
terazniejszej perspektywy na tamten okres, dostrzegam, jak wiele
pozostawilem domyslowi i dopowiedzeniom ze strony czytelnikow. Na taka
wspolprace mozna bylo wowczas liczyc, ale zdawalismy sobie sprawe z
tego, ze z czasem pojawia sie ludzie, ktorzy nie beda juz mieli tak
oczywistej skali odniesien i domyslow. Z mysla o nowym pokoleniu
zaczelismy pisac do prasy obiegu podziemnego, bez cenzury.

WW - W jaki sposob zmienilo sie to w USA?

SB - Tutaj, w Ameryce, doszly nieoczekiwanie rzeczy nowe, jakich
poczatkowo nie bralem nawet pod uwage, choc pisalem po angielsku juz
wczesniej. Sam jezyk i uksztaltowany w tym jezyku sposob myslenia
narzucaja pewne koniecznosci i potrzeby, jakich nie znalem wczesniej w
Polsce. Jest on daleko bardziej konkretny i nie toleruje miejsc
pustych, jakie w jezyku polskim wiazaly sie ze sfera aluzyjnosci i
domyslow. Jezyk i kultura tutaj domagaja sie precyzji, nazywania rzeczy
po imieniu. Przegladajac kiedys moje dawne teksty krytyczne z kraju z
mysla o ewentualnym tlumaczeniu, zdumiony bylem, ile bylo w nich "wody"
i ile trzeba by jej wyzac, by moc je zaprezentowac na tym rynku.
Zwiezlosc, owa muskularnosc jezyka angielskiego, bardzo wiele mnie
nauczyla, co tez w konsekwencji musialo wplynac na styl, w jakim pisze
nawet po polsku tu, w Ameryce.

WW - Jak pan odczuwa skutki nowej politycznej sytuacji, ktora Zbigniew
Brzezinski nazwal w swojej ksiazce "Wielka plajta"? Idzie o upadek
komunistycznego porzadku rzeczy, dawnych rezimow, berlinskiego muru?
Czy nie zniknal tym samym z literackiej sceny "odwieczny wrog" animujacy
tworczosc?

SB - Milosz dla efektu uproscil sprawe, mowiac jakis czas temu na
konferencji w Chicago, ze zmiany w Europie Wschodniej ogromnie utrudnily
dalsza racje bytu pisarzy emigracyjnych, ktorzy czerpali inspiracje z
zywotnosci znienawidzonego systemu komunistycznego. Z pewnoscia on sam
rozumie (i to o wiele lepiej niz inni - w koncu pisal o tym w "Umysle
zniewolonym"), ze totalitaryzm swe istnienie zawdziecza obiektywnemu
istnieniu zla w duszy ludzkiej. W kazdej istocie ludzkiej jest pewna
doza zla spychana w podswiadomosc, tlumiona, ktora zawsze tam drzemie,
niezaleznie od naszych staran, czekajac na chwile swojego wyzwolenia.

WW - I wyzwala ja bieg historii?

SB - Taka mozliwosc stwarza szczegolnie system totalitarny, w ktorym
wszystko co najgorsze, wychodzi z duszy ludzkiej na jaw i jest uzywane
przez wladze w celu tlumienia wolnosci innych. Rzecz w tym, ze zla do
szczetu w ludzkiej duszy nie da sie wyplenic - i jesli nawet znikna na
dobre z powierzchni ziemskiego globu systemy totalitarne, to w kazdym
drzemac bedzie nadal potrzeba (oczywiscie, skryta i swiadomie zwalczana)
autorytetu, poddania sie nakazom, wyzbycia sie wlasnej wolnosci. Opisal
to wszystko juz dawno Erich Fromm w klasycznej pracy "Ucieczka od
wolnosci". Jest to uniwersalne zjawisko, ktore wciaz bedzie tu
powracac.

Problem polega na tym, ze ustroj moze zmieniac sie nawet na
demokratyczny, ale zlo tkwi dalej w naturze ludzkiej i potencjalna
grozba pozostaje. Tak jak i ludzie, ktorzy beda domagac sie i zadac
powrotu do tamtych, dawnych porzadkow politycznych. To wydaje sie nam
dzis nieprawdopodobne, zwazywszy na totalna klape, jaka wszedzie zrobil
komunizm, ale pamietajmy, ze wciaz sa kraje, ktore nie do konca sie z
tego otrzasnely. Sa miejsca na ziemi znajdujace sie w tak katastrofalnym
stanie ekonomicznym i spolecznym, ze kto wie, czy nie siegna z
koniecznosci po drastyczne rozwiazania - i dlatego rola pisarza jest
uswiadomienie donioslosci tego problemu jako wciaz istniejacego i nam
zagrazajacego...

WW - Interesuje mnie, jak pan dojrzal przed laty do otwartego buntu, do
rzucenia wyzwania owczesnemu systemowi, skad czerpal pan determinacje i
sily?

SB - To wygladalo w rzeczywistosci daleko prosciej, niz mogloby sie
wydawac. Musze zaczac od tego, ze nie bylem nigdy etycznym
maksymalista, takze wobec innych. Jestem zdania, ze w systemie
rzadzonym przez sile wazne jest to, aby czlowiek mogl zdobyc sie na tyle
dobra, na ile go stac. To juz jest duzo. To juz trzeba docenic. W takiej
sytuacji, jak moja praca na uniwersytecie w Poznaniu, pozycja uczciwego
czlowieka jest na tyle wazna (bo jesli on odejdzie, zostanie dokonana
zmiana na gorsze, przyjda zastapic go ludzie glupsi i bardziej
bezwzgledni), ze cena za to moze byc nawet pewna doza ustepstw,
lagodzenie tego, co sie mowi, omijanie wielu tematow - ale z zachowaniem
poszanowania podstawowych wartosci, by wszystko bylo po stronie prawdy a
nie klamstwa.

WW - Ale przeciez pana postawa nie byla bierna, pasywna...

SB - Moje zachowanie moze bylo bardziej radykalne i poszlo w strone
konfrontacji - nie dlatego, ze bylem bardziej powolany, czy zebym uwazal
sie za kogos lepszego. Znalazlem sie po prostu w sytuacji, w ktorej nie
bylo juz innego wyjscia. Zaczalem pisac w latach 1973-74 taki poemat
"Sztuczne oddychanie", bardzo chcialem go dokonczyc, bo rysowala mi sie
w nim wizja, na ktorej mi bardzo zalezalo (bylo to portretowanie
czlowieka PRL - temat, w ktorym mialem rzeczywiscie cos do powiedzenia)
a piszac, mialem narastajace uczucie, ze rzecz w zadnym razie nie
przejdzie przez cenzure. Wtedy nastapil we mnie jakis wewnetrzny
przelom. Powiedzialem sobie: No trudno, nie wydam tego oficjalnie.

Chce powiedziec, ze doceniam to wszystko, co sie w Polsce toczylo i
przygotowywalo podskornie, nie tylko tak spektakularnie i otwarcie, jak
mialo to miejsce chocby w przypadku KOR-u, gdzie moi przyjaciele
podawali publicznie swe nazwiska jako czlonkow Komitetu, niemal
otwierali swoje mieszkania na przyjmowanie interesantow. Wiedzialem tak
wtedy, jak i dzis, ze nie kazdy moze sobie na to pozwolic. Nie kazdy do
tego juz dojrzal, doszedl. Sa ludzie, ktorzy tez krzewia dobro, w
daleko skromniejszy czy mniej widoczny sposob.  Mysle, ze Polska stala
sie tym, czym jest dzisiaj, rowniez dzieki wszystkim tym ludziom, a nie
tylko dzieki tym zdeterminowanym.

WW - Rozmawialem z wieloma ludzmi ze srodowiska opozycyjnego, pytajac
ich o niegdysiejsze przeczucia i nadzieje zwiazane z tym, jak dlugo
potrwa system komunistyczny...

SB - Pamietam dokladnie, co wtedy myslalem. Mialem wrazenie, ze moze to
nie nastapic jeszcze za mojego zycia, bo system trwal juz ze 60 lat i
wydawalo sie, iz nie da sie go latwo ruszyc z miejsca. Ale to nie
przeszkadzalo mi wcale, by jednak miec nadzieje. Wyglada to w pierwszej
chwili na paradoks, ale tak dokladnie bylo. Kto wie - myslalem sobie -
moze nastapi cud, tak jak sie zdarzylo w 1918 roku, kiedy trzy mocarstwa
nagle upadly, a Polska sie odrodzila? I zdarzyl sie, choc historia
poucza nas, ze wcale nie musial sie zdarzyc. Zmierzam do tego, ze nawet
kiedy nie bylo powodow do nadziei, staralem sie pewne rzeczy robic - a
jak powiedzialem to poprzednio, robilem je nie z jakichs wysokich
moralnych wzgledow, tylko dlatego, ze nie moglem inaczej. Wiedzialem,
ze to co pisze, nie ma prawa sie ukazac, a jednak nadal pisalem. I te
wszystkie uczynki skladac sie z wolna zaczely na jakas decyzje, na
calosc...

-----------------------------------------
Prof.  Stanislaw Baranczak przejal po prof. Wiktorze Weintraubie
katedre literatury polskiej w amerykanskim Harvard University
(Cambridge) w 1981r. Poprzednio byl asystentem na polonistyce
Uniwersytetu w Poznaniu, skad zostal wydalony za dzialalnosc opozycyjna
w 1977r. Jest jednym z sygnatariuszy slynnego "listu 59" i jednym ze
wspolzalozycieli KOR-u, a takze podziemnego "Zapisu". Po wyjezdzie z
Polski wspolredagowal kwartalnik "Zeszyty Literackie" w Paryzu.  Zostal
tez jednym z czlonkow redakcji "Polskiego Przegladu" ("The Polish
Review"), kwartalnika Polskiego Instytutu Naukowego w Nowym Jorku, a w
1987 zostal jego redaktorem naczelnym. Wielokrotnie wyrozniany
nagrodami literackimi (m.in. nagroda Fundacji Koscielskich i Fundacji
Jurzykowskiego, w 1973 i 1980r.), ma na swoim koncie wiele tomikow
poezji, ksiazek eseistycznych i krytycznych, przekladow z literatury
anglosaskiej. Jego tworczosc wysoko ocenia sie w kraju i za granica.

Przytoczyl J. K_uk
_______________________________________________________________________

Ryszard Kapuscinski


                      IMPERIUM (fragment)
                      ===================

[Gazeta Wyborcza, 29-30.08.92]


Krasnojark - Nowosybirsk

Za Krasnojarskiem (czwarty juz dzien podrozy?) zaczelo sie rozwidniac (o
tej porze roku przez wieksza czesc doby panuje tu ciemnosc). Pije
herbate i wygladam przez okno. Ta sama rownina sniezna co wczoraj. Co
przedwczoraj (a ja chcialem juz z rozpedu dodac: co przed rokiem. Przed
wiekami). Te same masywy lesne. Te same ostepy i polany, a na otwartych
przestrzeniach wysokie zaspy sniegu, wyrzezbione przez wiatr w
najprzedziwniejsze ksztalty.

Nagle przypomina mi sie Cendrars i jego "Proza transsyberyjskiej kolei i
malej Zanny z Francji". W tym wierszu, napisanym jeszcze przed I wojna
swiatowa, Cendrars opisuje podroz ta sama linia, ale w przeciwnym
kierunku - z Moskwy do Charbinu. Refren tego poematu to nieustannie
powtarzajace sie pytanie, zadawane przez wylekniona dziewczyne - Zanne:

`Blazejku, powiedz, jestesmy bardzo daleko od Montmartre'u?'

Zanna ma to samo uczucie, ktore ogarnia kazdego, kto zaglebia sie w
bialy bezkres Syberii - uczucie zapadania sie w niebyt, zanikania.

Autor nie ma czym jej pocieszyc.

`Jestesmy daleko Zanno, jedziesz od siedmiu dni
 Jestes daleko od Montmartre'u'

Paryz jest centrum swiata jako punkt odniesienia. Jak mierzyc poczucie
oddalenia, odleglosci? Byc daleko od czego, od jakiego miejsca? Gdzie
jest ten punkt na naszej planecie, od ktorego ludzie oddalajac sie
mieliby wrazenie, ze sa blizej kranca ziemi? Czy jest to punkt o
znaczeniu tylko emocjonalnym (moj dom jako centrum swiata)? Czy
kulturowym (na przyklad cywilizacja grecka)? Czy religijnym (na przyklad
Mekka)? Wiekszosc ludzi, spytana, co uwaza za centrum swiata - Paryz czy
Meksyk, odpowie: Paryz. Dlaczego? Przeciez miasto Meksyk jest wieksze od
od Paryza i tez ma metro, i wspaniale zabytki, i wielkie malarstwo, i
swietnych pisarzy. A jednak powiedza - Paryz. Albo niech ktos oglosi, ze
dla niego centrum swiata to Kair. Przeciez wiekszy od Paryza i zabytki,
i uniwersytet, i malarstwo. A jednak czy wielu ludzi poprze Kair? Wiec
pozostaje Paryz (w kazdym razie pozostawal, kiedy wylekniona Zanna
jechala z dusza na ramieniu przez Syberie). Pozostaje Europa.

Cywilizacja europejska jest jedyna, ktora miala i (prawie) zrealizowala
swoje ambicje swiatowe. Inne cywilizacje albo z przyczyn technicznych
takich nie mogly zaspokoic (na przyklad Majowie), albo po prostu takich
zainteresowan nie mialy (na przyklad Chiny) - przekonane, ze wlasnie one
obejmowaly caly swiat.

Tylko cywilizacja europejska okazala sie zdolna do przelamania swojego
etnocentryzmu. W jej kregu zrodzila sie chec poznania innych cywilizacji
oraz teoria (sformulowana przez Bronislawa Malinowskiego), ze kulture
swiatowa tworzy konstelacja rownorzednych kultur.


Nowosybirsk - Omsk

Dzien, noc i dzien.

Loskot kol monotonny, natarczywy, coraz trudniejszy do zniesienia.
Najbardziej donosnie rozlega sie noca: czlowiek uwieziony jest w tym
loskocie jak w rozdygotanej, rozwibrowanej klatce. Wpadlismy w burze
jakas, bo nagle okno zalepil snieg, a wycie wichru slyszalo sie nawet w
przedziale.

`drogi zadnej, tylko strasznymi gorami i wawozami'.


Omsk - Czelabinsk

Szosty, a moze siodmy dzien podrozy. W wielkich jednostajnych
przestrzeniach gubia sie miary czasu, przestaja obowiazywac, przestaja
cos znaczyc. Godziny robia sie nieforemne, bezksztaltne, rozciagliwe jak
zegary na obrazach Salvadore Dali. Na domiar pociag przejezdza przez
rozne strefy czasu i powinno sie coraz to przesuwac wskazowki zegarka,
ale po co, co sie przez to zyska? Slabnie tu poczucie zmiany (glowny
wyznacznik czasu), nawet potrzeba zmiany, czlowiek zyje tu w jakiejs
zapasci, w odretwieniu, w wewnetrznym bezruchu. Teraz w styczniu noce sa
bardzo dlugie. Nawet przez wieksza czesc dnia panuje ciemnoszary,
uporczywy mrok. Niekiedy tylko pojawi sie slonce: wowczas swiat robi sie
jasny, blekitny, narysowany ostra, zdecydowana kreska. Ale potem mrok
jest jest tym glebszy i tym bardziej wszechobecny.

Podrozujac Transsyberyjska co mozna zobaczyc z tak zwanej rzeczywistosci
kraju? Nic wlasciwie. Wieksza czesc trasy kryja ciemnosci, ale i za dnia
niewiele widac poza sniezna, wszedzie roztaczajaca sie pustka. Jakies
stacyjki, noca - samotne i nikle swiatla, jakies widma wpatrzone w
pedzacy w tumanach sniegu pociag, ktory znika zaraz, zapada sie, zakryty
najblizszym lasem.

Mam dwuosobowy przedzial, w ktorym caly czas jade sam. Meczaca
samotnosc. Czytac nie mozna, bo wagonem miota na wszystkie strony,
litery skacza, zamazuja sie i juz po chwili bola oczy. Nie ma do kogo sie
odezwac. Mozna wyjsc na korytarz. I co wowczas? Wszystkie przedzialy
zamkniete, nawet nie wiem, czy ktos w nich jedzie, bo nie maja okienek,
zeby zajrzec.

- Czy ktos jedzie w tych przedzialach? - pytam konduktora.

- A roznie - odpowiada wymijajaco i znika.

Nie sposob nawiazac z nikim rozmowy. Ludzie (nawet jesli gdzies tu sie
pojawia) albo od razu obchodza mnie bokiem, albo juz niemal schwytani za
rekaw cos odburkna i juz ich nie widze. Jezeli odpowiadaja, to niejasno,
dwuznacznie, monosylabicznie. Mowia: `zobaczymy', mowia `ano, tak' lub
mowia: `kto to moze wiedziec', czy tez: `bezwarunkowo!' Ale najczesciej
mowia cos, co mogloby wskazywac, ze juz wszystko zrozumieli, ze
przenikneli do samego jadra prawdy, mowia: `ot, takie jest zycie'.

Jesli istnieje cos takiego jak geniusz narodu, to geniusz narodu
rosyjskiego wyraza sie miedzy innymi w tym wlasnie powiedzeniu.

Ot, takie jest zycie!

Wiele zrozumie kazdy, kto wmysli sie w sens tych slow. Ale chcialbym
dowiedziec sie czegos wiecej - i nie moge. Wokol mnie pusto, wokol mnie
ziemia spalona, wokol mnie sciana. Wiadomo dlaczego: cudzoziemiec.
Cudzoziemiec budzi mieszane uczucia. Wiec budzi uczucie ciekawosci (to
nalezy stlumic!), uczucie zazdrosci (cudzoziemcowi zawsze lepiej,
wystarczy zobaczyc, jak dobrze jest ubrany), ale przede wszystkim
wywoluje uczucie leku. Jednym z filarow, na ktorych opiera sie system,
jest izolacja od swiata, a cudzoziemiec, przez sam fakt, ze istnieje,
filar ten podkopuje. Stalin za kontakt z cudzoziemcem zsylal na piec,
dziesiec lat do lagru, a czesto kazal rozstrzeliwac, jak wiec dziwic sie
ludziom, ze boja sie cudzoziemca jak ognia.

Ja tez jade w kibitce, tyle ze jest ona bez porownania bardziej
komfortowa niz ta, w ktorej wiezli jenerala Kopcia. I nie mam wyroku,
nie jestem zeslancem. Ale zasada izolacji jest ta sama. To podkreslenie,
ze jest sie tu obcym, innym, ze jest sie intruzem, wtretem, zgrzytem,
klopotem. To w najlepszym wypadku! Bo cudzoziemiec to przeciez cos
bardziej groznego - to dywersant i szpieg!  Co on sie tak w okno
wpatruje, co on tam chce zobaczyc? Nic nie zobaczy! Cala trasa
transsyberyjska jest wyczyszczona z wszystkiego, co mogloby wpasc
szpiegowi w oko. Pociag pedzi jak gdyby w foliowym tunelu - tylko nagie
sciany i sciany: sciana nocy, sciana sniegu. A dlaczego on tak probuje
sie wypytywac? Dlaczego go to interesuje? Po co mu to wiedziec? Notowal?
Notowal. Co notowal? Gdzie on trzyma te notatki? Caly czas przy sobie?
To niedobrze!

O co pytal? Pytal, czy daleko do Simy. Do Simy? Przeciez w Simie nie
stajemy. A wlasnie. Ale pytal. A wy co? Ja? Ja nic. No jak to - nic!
Przeciez cos musieliscie powiedziec. Powiedzialem, ze daleko. Niedobrze!
Trzeba bylo powiedziec, ze Sime juz minelismy, tobyscie go zmylili!

No wlasnie! Lepiej unikac pytan, bo nie wiadomo, jak odpowiadac. Latwo
palnac glupstwo. Cos takiego jest w czlowieku, ze trudno mu z
odpowiedzia utrafic. Najgorsze, ze ten, kto spotkal sie z cudzoziemcem i
zamienil z nim slowo, juz jest podejrzany, juz naznaczony. Tak trzeba
zyc, tak chodzic po miescie, po ulicach, po korytarzach wagonow, zeby
tego uniknac, nie sciagac na glowe nieszczescia.

Podal Zbyszek Pasek
_______________________________________________________________________

                       NSZ - HISTORIA NIENAPISANA
                       ==========================

[Gazeta Wyborcza, 28.10.1992.]


Leszek Zebrowski


                            ZMOWA MILCZENIA
                            ===============


Historia organizacji konspiracyjnych z lat 1939-1956 przechodzila w PRL
pewne fazy. Do 1956 r. praktycznie wszyscy ci, ktorzy nie opowiadali sie
wowczas za `Polska Ludowa' w wydaniu sowieckim jako `wrogowie ludu'
traktowani byli bezwzglednie. Rok 1956 przyniosl wprawdzie pewne zmiany,
ale nie objely one ludzi z podziemia narodowego, zreszta cale powojenne
podziemie bylo w dalszym ciagu `reakcja'.

Szczegolnie tepiono oficerow i zolnierzy Narodowych Sil Zbrojnych. Dzis
pozostalo przy zyciu zaledwie pare procent czlonkow tych organizacji.
Celem byla jednak nie tylko likwidacja fizyczna. Oficerowie sledczy UB
mowili swym ofiarom wprost, ze chodzi takze o zniszczenie moralne. I nie
moglo sie to udac bez kolaboracji tzw. postepowej inteligencji: pisarzy,
dziennikarzy, filmowcow, poetow, a przede wszystkim historykow, ktorzy w
minionym 45-leciu brali ochoczo udzial w tym procederze.

Metoda byla prosta - dokumenty udostepniano wylacznie bylym pracownikom
resortu bezpieczenstwa (doktorom `horroris causa') i historykom
dyspozycyjnym wobec wladz. Zas swiadkowie historii przebywali w
wiezieniach (o ile przezyli sledztwa). Wszelkie publikacje o NSZ z
tamtego okresu sa zatem gnieciuchami, ulepionymi na uzytek
stalinowskiego totalitaryzmu. Wychowaly sie na nich (chcac czy nie
chcac) dwa pokolenia mlodych Polakow, ktore same nie mialy dostepu do
prawdy.

Skad ta nienawisc do NSZ? Dlaczego wlasciwie do dzis trwa zmowa
milczenia wokol tej organizacji, przerywana jedynie od czasu do czasu
epitetami z epoki komunistycznego ciemnogrodu, w ktorej byle szewc czy
krawiec z KPP zostawal sedzia, prokuratorem, dziennikarzem, czy nawet
profesorem?

NSZ byla konspiracyjna organizacja polskiej prawicy, ktora zdolala bez
zadnej pomocy z zewnatrz stworzyc prawie 100-tys. armie, rozwinac
struktury cywilne (Sluzbe Cywilna Narodu) i uruchomic ogromne zaplecze
propagandowe w postaci pism periodycznych, broszur, ksiazek, ulotek.

NSZ nie byl zalezny politycznie od zadnych zewnetrznych osrodkow
decyzyjnych (wschodnich i zachodnich), byl tez niezalezny materialnie -
nie zasilala go finansowo zadna z walczacych stron - i ideologicznie,
gdyz nie ulegal naciskom zadnych osrodkow ponad- i miedzynarodowych.

NSZ jako jedyny od poczatku postulowal granice na Odrze i Nysie,
wcielenie do Polski Prus Wchodnich, powojenna demilitaryzacje i okupacje
Niemiec. Byl tez najbardziej anty-niemiecka orientacja w polskim
podziemiu niepodleglosciowym, ale jednoczesnie najbardziej
antykomunistyczna. W pismie "Szaniec" z 4.12.1943 r. pisano: `nie ma w
Polsce wroga nr 1 i 2. Obojetnie jak sie nazywa - Niemiec czy
Bolszewik'. To wlasnie konsekwentny antykomunizm jest przyczyna zmowy
milczenia.

W kregach tzw. elity historykow obowiazywala i obowiazuje nadal postawa
ideologiczna, a nie naukowa. Nie chodzi o zbadanie i pokazanie jak bylo,
ale ... jak powinno byc. Pisze sie wiec pod z gory zalozona teze. Nawet
publikacje ludzi z tytulami profesorskimi z Polskiej Akademii Nauk
naszpikowane sa bledami merytorycznymi i faktograficznymi. Trudno zatem
z nimi dyskutowac.

Stawia sie NSZ trzy bardzo ogolne, powazne zarzuty: kolaboracje z
Niemcami, mordowanie Zydow i rozpetania tzw. walk bratobojczych.
Ustosunkowanie sie do zarzutu kolaboracji wymaga powaznej dyskusji. Ale
zeby stala sie ona mozliwa, konieczna jest publikacja archiwaliow NSZ,
a przede wszystkim dokumentow niemieckich (w ktorych nomen omen - NSZ
takze nazywany jest `bandami'). Najistotniejsze dokumenty Narodowych Sil
Zbrojnych znajdujace sie w MSW nie sa zinwentaryzowne i dostep do nich
jest utrudniony. Dlatego dyskusja przypomina komiks dla ociemnialych.

Przez 45 lat PRL w publikacjach `naukowych' falszowano historie, a
szczegolnie role NSZ. Walki i akcje zbrojne oddzialow tej formacji
czesto przypisywano innym organizacjom, takze Armii Ludowej. Dotychczas
jednak glos maja niemal wylacznie ci, ktorzy przez cale lata utrwalali
(takze piorem) wladze ludowa i nadal stosuja metode `lapac zlodzieja'.
Takich bowiem mamy, pozal sie Boze, fachowcow, dla ktorych przejscie od
totalitaryzmu do demokracji polega prawie wylacznie na oddaniu
legitymacji PZPR.

Jesli mamy panstwo prawa, w ktorym zolnierze NSZ uzyskali uprawnienia
kombatanckie i rehabilitacje prawna, to musi tez dojsc do rehabilitacji
moralnej.


                                 *  *  *

Andrzej Paczkowski


                  OPOZYCYJNI WOBEC PANSTWA PODZIEMNEGO
                  ====================================


Wsrod wielu skomplikowanych - i niedostatecznie dotychczas zbadanych -
problemow najnowszej historii Polski sa z cala pewnoscia dzieje
Narodowych Sil Zbrojnych (NSZ), jednej z liczniejszych formacji
konspiracyjnych lat II wojny swiatowej i poczatkow Polski
komunistycznej. Aczkolwiek juz dziesiec lat temu ukazala sie ksiazka
Zbigniewa Siemaszki - pierwsza proba syntetycznego zarysu historii tego
ugrupowania, ogloszone tez zostaly prace kilku czlonkow scislego
kierownictwa (Stanislawa Zochowskiego i Antoniego Bohuna-Dabrowskiego),
wiedza o NSZ jest dalece ograniczona. Oczywiscie nasza znajomosc
historii innych, nawet znaczniejszych, organizacji konspiracyjnych tez
nie jest wystarczajaca (n.p. dopiero od niedawna trwaja badania nad
konspiracja pod zaborem sowieckim w latach 1939-41), ale `problem NSZ'
to nie tylko kwestia poznania faktow, odtworzenia struktur, podsumowania
wojennego dorobku. `Problem NSZ' to, najogolniej rzecz biorac, sprawa
miejsca, jakie nurt ten zajmowal w pejzazu Polski Walczacej.

Narodowe Sily Zbrojne powstaly bowiem w wyniku sprzeciwu wobec
dzialalnosci i linii politycznej tych instytucji, ktore nazywa sie
powszechnie Polskim Panstwem Podziemnym. Te organizacje utworzyly sily
polityczne i nurty ideowe, ktore odrzucaly demokratyczno-liberalny
program akceptowany przez wiekszosc glownych partii: od
niepodleglosciowych socjalistow, przez ludowcow, po umiarkowane skrzydlo
obozu narodowego. NSZ znalazl sie wiec poza strukturami Panstwa
Polskiego, a nawet podjal dzialania zamierzajace do zbudowania struktur
alternatywnych (podobnie jak komunisci z PPR).

Decyzja srodowiska NSZ nie byla przypadkowa ani nie wynikala z powodow
ambicjonalnych. Narodowe Sily Zbrojne byly formacja zbrojna najbardziej
radykalnego skrzydla obozu narodowego. Nawiazywaly do projektow
ideologicznych przedwojennego ONR-ABC i radykalow Stronnictwa
Narodowego. Zwornikiem tego projektu bylo utworzenie Katolickiego
Panstwa Narodu Polskiego, ktore staloby sie hegemonem w Europie
Srodkowo-Wschodniej, w trojkacie Adriatyk - Baltyk - Morze Czarne (ABC).
Tak jak Boleslaw Piasecki usilowal po wojnie polaczyc katolicyzm z
marksizmem (komunizmem), tak radykalowie z Organizacji Polskiej - tak
nazywala sie najwyzsza, tajna instancja tej formacji - probowali
polaczyc z katolicyzmem autorytarny (czy nawet totalitarny) nacjonalizm.

W wojennej i konspiracyjnej rzeczywistosci pozostali wierni temu
programowi i to wlasnie leglo u podstaw odrzucenia przez NSZ udzialu w
oficjalnych strukturach Panstwa Podziemnego. Skladnia ideowa NSZ
sprzyjala podjeciu decyzji, ktorej - zarowno ze wgledow zasadniczych,
jak i politycznych - nie byly w stanie podjac instancje Panstwa
Podziemnego ani wladze RP na obczyznie: od kleski armii feldmarszalka
von Paulusa pod Stalingradem uznano, ze glownym przeciwnikiem Polski i
glownym zagrozeniem bytu narodowego staje sie Zwiazek Sowiecki.

W miare, jak coraz bardziej oczywiste stawalo sie, ze Rzeczpospolita
nie moze liczyc na aliantow zachodnich, NSZ za rownorzedny z walka z
Niemcami cel postawilo sobie walke w prosowieckimi ugrupowaniami w
okupowanym kraju. Laczyly sie z tym naturalne dla polskiego
nacjonalizmu odruchy antysemickie, zgodne z wizja `zydobolszewii'.
Aczkolwiek akcje zbrojne podejmowane przeciwko oddzialom GL/AL, czy
luznym zydowskim `grupom lesnym', nie stanowily glownego pola dzialania
NSZ, wyroznialy jednak te organizacje sposrod innych formacji i
zapoczatkowaly to, co nazywano juz wtedy `poczatkiem wojny domowej'.
Konsekwencja tak przyjetej linii byla tez decyzja najwiekszego
zgrupowania bojowego NSZ, Brygady Swietokrzyskiej, by wraz z Wehrmachtem
wycofywac sie na Zachod.

Z obu tych powodow - czynnego antykomunizmu i zerwania ze strukturami
Panstwa Podziemnego - czyn zbrojny NSZ byl do tej pory pomniejszany, a
nawet w ogole pomijany w literaturze historycznej. Dzialo sie tak
rowniez dlatego, ze po 1944 r. oddzialy NSZ (polaczone z reguly z innymi
formacjami obozu narodowego) nalezaly do najbardziej zdeterminowanych i
najbardziej zaciekle walczacych przeciwko nowej wladzy.

Nadszedl juz czas, aby badania nad NSZ mogly toczyc sie w takim samym
rytmie, jak nad innymi nurtami politycznymi i ugrupowaniami
konspiracyjnymi. (Tak zreszta juz sie dzieje, czego dowiodla
zorganizowana przez Zwiazek Zolnierzy NSZ 25 pazdziernika, obfitujaca w
szczegolowe referaty sesja naukowa). Przywroca one z pewnoscia miejsce
malezne tej formacji w polskim wysilku zbrojnym lat II wojny swiatowej i
antykomunistycznym ruchu oporu pierwszych lat Polski powojennej.

`Problem NSZ' jednak, jak sadze, pozostanie: tak jak wszystkie
`problemy' ruchow skrajnych, dazacych do spelnienia utopii, do
zbudowania - z koniecznosci sila - swych ideowych wizji. Jest to bowiem
problem swiadomosci i wyboru politycznego.

Podal Jurek Krzystek
_______________________________________________________________________

Jurek Krzystek


                            LUKA INFORMACYJNA
                            =================

Piszacego te slowa od dawna ciekawila historia NSZ, chocby przez
przekore: czy jest mozliwe, aby dana organizacja byla tak jednoznacznie
godna potepienia, jak to sie zawsze dawalo slyszec w prasie i ksiazkach
wydawanych w PRL? Dlatego tez uwazam, ze apel Zebrowskiego i
Paczkowskiego o napisanie rzetelnej historii NSZ wart jest poparcia i
bardzo na takowa czekam. (Zamieszczony powyzej duwglos byl w oryginale
trojglosem, wypowiedz prof. Krystyny Kerstenowej pominelismy z powodu
braku miejsca, jej zdanie pokrywa sie z opinia Paczkowskiego).

Wszelako, jezeli NSZ ma miec glownego badz najbardziej aktywnego
rzecznika w osobie Zebrowskiego, to mam w zwiazku z tym watpliwosci.
Jego tekst prosi sie o polemike, ale uwazam, ze dobrze sie stalo, ze
zarowno Paczkowski jak i (niezamieszczona przez nas) Kerstenowa sie od
niej powstrzymali. Twierdzenie o `zmowie milczenia' panujacej w Polsce
trzy lata po upadku komunizmu ma male uzasadnienie w swietle faktu, ze
Zebrowskiemu uzycza miejsca - i to bez zadnego komentarza - "Gazeta
Wyborcza", pismo jak najdalsze od ideologii narodowej. Inna sprawa, czy
Zebrowski z tej okazji skorzystal, aby zaprezentowac choc jeden nieznany
fakt: jego wypowiedz jest pelna retoryki, zas tresci w niej jak na
lekarstwo. Formuluje on trzy zasadnicze zarzuty, jakie kierowano pod
adresem NSZ:

- kolaboracja z Niemcami,

- mordowanie Zydow,

- rozpetanie tzw. walk bratobojczych.

Nie ustosunkowuje sie jednak do zadnego z nich, nawet w ograniczony
miejscem sposob, w ostatnich za to slowach nawoluje do pelnej
rehabilitacji bronionej przez siebie organizacji, tak jakby zarzuty te
byly na tyle bezpodstawne, ze obalanie ich jest w ogole niepotrzebne.

I tu wlasnie budza sie we mnie zasadnicze watpliwosci. Zebrowski
utrzymuje, ze o NSZ pisali zle glownie, jesli nie jedynie, komunisci.
Nie jest to prawda. Organizacja ta miala i ma bardzo zla prase nie tylko
w krajach rzadzonych przez komunistow. Mam w reku ksiazke autorstwa
Jerzego Pilacinskiego p.t. "Narodowe Sily Zbrojne. Kulisy walki
podziemnej 1939-1946", wydana przez Wydawnictwa Towarzystwa Imienia
Romana Dmowskiego w Londynie w r. 1976, a opatrzona przedmowa niedawno
zmarlego Jedrzeja Giertycha.

Pilacinski byl jednym z dowodcow NSZ przez caly okres okupacji, az do
opuszczenia Polski w 1946 roku. Giertycha nie musze chyba reklamowac -
byl de facto glownym ideologiem Obozu Narodowego przed 1939 rokiem.
Obydwaj wygladaja na osoby kompetentne, jesli chodzi o historie glownej
organizacji wojskowej utworzonej w Polsce przez ogolnie pojety oboz
narodowy.

Ponizej skoncentruje sie raczej na przedmowie Giertycha, gdyz sama
ksiazka Pilacinskiego czyta sie zle - jest niemozliwie rozpolitykowana.
Wiecej niz polowe (pierwsze 100 stron na ogolem ok. 200) zajmuje w niej
historia rozgrywek politycznych w ramach rzadu emigracyjnego. Sa to
rzeczy raczej znane z innych zrodel, w ustach Pilacinskiego malo
informatywne, jako ze - przebywajac wowczas w okupowanej Polsce - o
wydarzeniach tych nie mogl on wiedziec dokladnie na biezaco. Pozostala
czesc ksiazki wymagalaby osobnego omowienia.

Giertych natomiast w swej przedmowie streszcza historie NSZ. Otoz
z grubsza powtarza on dwa z zasadniczych zarzutow, wymienionych
przez Zebrowskiego: te dotyczace walki bratobojczej i kolaboracji z
Niemcami. Czyni jednak zasadnicze rozroznienie: otoz wedlug niego w
Polsce dzialaly dwie organizacje o tej samej nazwie, ale zupelnie innej
proweniencji: NSZ wlasciwe i NSZ-ONR. NSZ `wlasciwe' bylo organizacja,
ktora zostala stworzona po tym, jak duza czesc sil zbrojnych
zorganizowanych przez oboz narodowy jako NOW (Narodowa Organizacja
Wojskowa) postanowila polaczyc sie ze Zwiazkiem Walki Zbrojnej w
listopadzie 1942 i utworzyc AK. Czesc NOW, ktora odmowila polaczenia sie
z ZWZ, zlala sie z organizacja: Zwiazek Jaszczurczy, bedaca cialem
ONR-owskim (ONR = Oboz Narodowo-Radykalny - ugrupowanie o charakterze
skrajnym, ktore oddzielilo sie od zasadniczego nurtu obozu narodowego w
1933/34 roku). NSZ funkcjonowala przez ok. poltora roku, kiedy to w
marcu 1944 zostala w koncu podporzadkowana AK. W tym momencie jednak
nastapil kolejny rozlam: grupa ONR-owska odmowila tej operacji i
pozostala przy dawnej nazwie.

Giertych twierdzi, ze wszystkie zarzuty, ktore normalnie kieruje sie pod
adresem NSZ, powinno sie kierowac wlasnie pod adresem tej rozlamowej
organizacji, nazywanej przez niego NSZ-ONR. To ona stworzyla Brygade
Swietokrzyska, ktora nie tylko, ze aktywnie kolaborowala z Niemcami, to
dawala sie rowniez wciagnac do dywersji przeciw Sowietom na tylach ich
frontu (skoczkowie spadochronowi zrzucani na tylach frontu przez
samoloty niemieckie na pewna smierc). To oni rowniez pod pozorem walki z
komunistami zajmowali sie glownie rozprawa z konkurencja polityczna
rozmaitej masci w kraju: komunista byl kazdy, kto reprezentowal inny
kierunek polityczny, wlaczajac w to AK i zasadnicze NSZ. Pilacinski
podaje sporo przykladow skrytobojczych mordow, ktore nazywaly sie
`sadami'.

Niejasna dla mnie sprawa jest, jak traktowac dzialalnosc NSZ pomiedzy
listopadem 1942 i marcem 1944, kiedy to organizacja ta skupiala zarowno
frakcje wywodzace sie z zasadniczego nurtu Narodowej Demokracji, jak i
wspomnianego ONR. Pilacinski, a za nim Giertych twierdza, ze nawet gdy
oba nurty tworzyly formalnie jedna organizacje, de facto istnialy dwie,
przy czym na konto NSZ-ONR nalezy skladac wszelkie niegodziwe akty
popelniane w imieniu NSZ. Nalezy jednak zwrocic uwage, ze pismo
"Szaniec", ktore cytuje Zebrowski, bylo pod calkowita kontrola NSZ-ONR.
Wydaje sie wiec, ze wystepuje on o rehabilitacje nie tego NSZ, o
ktorym pisza pochlebnie Pilacinski i Giertych, ale wlasnie tego
odlamu, ktory wymienieni (bynajmniej nie komunistyczni!) autorzy
jednoznacznie potepiaja.

Jeszcze ciekawszy jest dodatek do przedmowy Giertycha, wlaczony do
ksiazki w charakterze `wklejki' jako strony 28a-28d. Jest to rezultat
listu 14 dzialaczy ONR, ktorzy napisali do Giertycha, ze za dzialalnosc
NSZ-ONR nie czuja sie odpowiedzialni, jako ze prowadzili ja ludzie z
trzeciego-czwartego eszelonu tej organizacji. Jednym slowem mamy do
czynienie z zasada `co zlego, to nie ja'.

W kazdym razie watpliwosci pozostaja i bede czekal z zainteresowaniem na
ksiazke, ktora podda dzialalnosc Narodowych Sil Zbrojnych uczciwej i
rzetelnej analizie historycznej, a nie hagiografii.

                                                   Jurek Krzystek

_______________________________________________________________________

Tomasz Stanislaw Jozef Wlodek 
(z Krolewsko Stolecznego Miasta Krakowa)



                                TOAST
                                =====

[Tekst ukazal sie poprzednio na Poland-L.]

Szanowni Czytelnicy ! ! !
-------------------------

Pomimo ze teksty na tematy historyczne zajmuja w "Spojrzeniach" mnostwo
miejsca, nikt jak dotad nie probowal przedstawic sylwetki jednego
sposrod najwiekszych i najzdolniejszych monarchow, jacy panowali na
ziemiach polskich. Mysle ze warto, chocby szkicowo, napisac o Nim kilka
slow, zwlaszcza ze w moim odczuciu historycy nie traktuja Go z
szacunkiem, na jaki zasluguje, nie dostrzegajac Jego wielkich zaslug dla
naszego narodu. A szkoda, gdyz byl on w pewnym sensie postacia
tragiczna - pomimo nadludzkich wysilkow nie udalo mu sie zapobiec
wypadkom, ktore mialy miejsce pod koniec Jego panowania, a ktore
doprowadzily do upadku i podzialu panstwa pomiedzy sasiadow, czego
skutki odczuwamy zreszta do dzis.

                       *  *  *  *  *


Tron objal w chwili gdy na Zachodzie Europy - we Francji- narastal
ferment rewolucyjny, ktory pozniej mial wyniesc na tron cesarza
Napoleona. Zdecydowanie nie byly to spokojne czasy. W dodatku kraj,
nad ktorym mu przyszlo panowac, znajdowal sie w stanie kompletnego
chaosu, interwencyjne wojska rosyjskie zajmowaly sie wygaszaniem ognisk
buntu i niezadowolenia.

Na domiar zlego monarchia stanowila istna mozaike mniejszosci etnicznych
i religijnych, co bynajmniej nie zwiekszalo jej spoistosci. Chaos w
finansach, glod, wojny - oto byly warunki panujace w chwili koronacji.
W zasadzie niewielu tylko wspolczesnych rokowalo mlodemu i
niedoswiadczonemu wladcy szanse jakichs znaczacych osiagniec. Jak sie
okazalo - mylili sie.

Pomimo wybitnie nie sprzyjajacych warunkow zdolal kraj podzwignac z
upadku, co samo w sobie stanowilo wyczyn nie lada, zwazywszy ze dokonal
tego w dobie narastajacych nacjonalizmow. Panujac nad krajem w
wiekszosci katolickim podpisal konkordat z papiestwem, nadajac
Kosciolowi liczne przywileje, wykazujac jednak zrozumienie
niebezpieczenstwa, jakie niesie ze soba nietolerancja religijna.
Monarcha ten otaczal mniejszosci narodowe ochrona prawna.

Niestety zbrojny konflikt z Prusami ukazal slabosc rzadu i armii. W tej
sytuacji koniecznosc gruntownych reform stala sie oczywista. Wobec
widocznej niesprawnosci rzadu centralnego postanowiono przekazac
wiekszosc uprawnien legislacyjnych organom specjalnie w tym celu
utworzonych rzadow lokalnych, zagwarantowano obywatelom wolnosc slowa i
wyznania, zreformowano uniwersytety, wsrod nich Uniwersytet
Jagiellonski, ktory szybko stal sie najlepsza uczelnia na ziemiach
polskich. Dla rozszerzenia wplywu obywateli na rzadzenie panstwem
przeprowadzono szereg kolejnych modyfikacji prawa wyborczego tak, aby
nadac prawo glosu mozliwie szerokim rzeszom ludnosci.

Dzieki tolerancyjnej polityce wladcy swobodnie moglo rozwijac sie zycie
artystyczne. Chyba w zadnym okresie historii nie tworzylo rownoczesnie
tak wielu wybitnych i zasluzonych dla polskiej kultury narodowej poetow,
malarzy, powiesciopisarzy, ktorych nazwisk nie wymieniam, gdyz sa one
ogolnie znane.

Niestety - mimo tych wszystkich zaslug nie bylo mu dane zapobiec
katastrofie: monarchia zostala wciagnieta w tragiczna w skutkach
wyniszczajaca wojne z Rosja, wojne ktora przyniosla ogromne
spustoszenia, a w konsekwencji calkowity rozpad panstwa. Jako wladca
rozumial tragicznosc sytuacji i do ostatnich chwil probowal rozpaczliwie
ratowac swoj kraj, nawet za cene strat terytorialnych. Niestety,
nadaremnie.

Trzeba przyznac, ze nie ma On szczescia do historykow, ktorzy uparcie
odmawiaja Mu zaslug dla naszego kraju. Wiele tlumaczyc moze fakt, iz
najzagorzalsi krytycy wywodza sie z tzw. warszawskiej szkoly
historycznej, nie wyjasnia to jednak w pelni braku uznania dla, jak by
nie bylo, jednego z najwiekszych monarchow, jakim dane bylo miec
rezydencje na Wawelu. Rowniez niezrozumialy jest fakt, iz do tej pory
nie doczekal sie On w Krakowie swojego pomnika.

Dlatego mysle, ze powinnismy uczcic jego pamiec chocby symbolicznym
toastem. Symbolicznym - bo picie `do komputera' to jeszcze gorzej niz
`picie do lustra', ale co zrobic.

W kazdym razie zwracam sie do wszystkich moich krajan, wszystkich w
ktorych zylach plynie krew galicyjska oraz do wszystkich, ktorym droga
jest pamiec naszego umilowanego wladcy: wzniescie razem ze mna kielichy
i zawolajcie:

Zdrowie Franciszka Jozefa !!! =============================


                                         Tomasz Stanislaw Jozef Wlodek

________________________________________________________________________


                          KACIK KULINARNY (I)
                          ===================

                    (Grande Cuisine Internationale
                   selon Maitre Cartchmartchouques)

Dlaczegozby nie? To tez jest sposob patrzenia na swiat. Chcialbym
[J.K_uk] zainaugurowac taka rubryke. Tylko jak to zrobic, zeby to nie
bylo najbanalniejszym z banalow... Zachecam do wspolpracy, ale z gory
obiecuje niezwykle ostre i nieobiektywne kryteria selekcji! W
szczegolnosci mamy nadzieje publikowac przepisy ULUBIONE I SPRAWDZONE,
niekoniecznie typowe i przedstawione z nerwem.

Przepisy maja spelniac wymagania stawiane programom komputerowym.
Znaczy sie, maja byc efektywne i zdebugowane. Maja byc opatrzone
nalezytymi komentarzami i byc tolerancyjne na drobne niescislosci w
danych wejsciowych. Maja byc dobrze ustrukturowane i byc odporne na
zaklocenia srodowiskowe, np. zle regulowalny piekarnik. Maja byc
portabilne, tj. implementowalne na standardowym hardware'rze, jesli juz
mamy sie poslugiwac czysta a wdzieczna polszczyzna... Znaczy sie precz
ze specjalnymi maszynkami do nalesnikow, albo elektrycznymi kombajnami
do przyrzadzania ostryg! Albo z zona, ktora Umie Ugniesc Ciasto!...
(No, moze bez przesady...)

Dzis na stole mamy cos niezwykle prostego, choc z odrobina papraniny:


                          KURCZAK W SOLI
                          --------------

(przepis sprawdzony przez niejaka Zosie Karczmarczuk, lat 13)

Wziac duzego kurczaka i natrzec na zewnatrz i w srodku czosnkiem (nie
jest to konieczne, ale to tak kanonicznie brzmi, ze reka sama lapie za
czosnek, o ile jakas dobra dusza go przypadkiem obrala). Wsypac do
miski dwa kilogramy grubej soli, wlac cztery bialka z jajek i
wymieszac. Zrobi sie z tego masa o dziwnej konsystencji. Na polmisku
ulozyc cienka warstwe tej masy solnej, ulozyc wygodnie kurczaka i
dokladnie przykryc reszta masy. Uklepac i wlozyc do goracego
piekarnika. Piec okolo godziny, zaleznie od wielkosci wsadu.

Masa solna nieco zbrazowieje i stwardnieje na kamien. Trzeba bedzie
rozbijac mlotkiem, wiec ostroznie z delikatnymi polmiskami. Kurczaka
dobrze przed podaniem wytrzec z soli, bo inaczej sami wiecie co bedzie.

W srodku tej skorupy znajdziemy wspaniale upieczonego, brazowego
kurczaka, bardzo soczystego. Skore bedzie mial matowa, nie blyszczaca,
co moze nie byc w pelni zgodne z kanonami estetycznymi ekspresjonizmu
pieczokurczatego, ale smakowita. Nadmiar tluszczu zostanie wchloniety
przez skorupe solna, wiec jest to danie niemal dietetyczne.

A poza tym jest bardzo zabawne. Jesli macie dzieci w wieku od 8 lat,
to mozna spokojnie zlecic im wykonanie tej potrawy (za wyjatkiem
rozbijania skorupy).

Do tego np. bialy, aromatyczny ryz Basmati albo Thai. Pijalem do tego
rozne dziwne rzeczy. Proponuje ciemne piwo.

Najwazniejszym elementem tej potrawy jest spozywanie jej w dobranym
towarzystwie. Niestety ten element nie zawsze da sie zaimplementowac na
standardowym sprzecie. Wtedy nalezy zaimportowac dobrane towarzystwo z
zewnatrz.

                                                Sma. J.K_uk

________________________________________________________________________

Redakcja "Spojrzen": Jurek Krzystek (krzystek@u.washington.edu)
                     Zbigniew J. Pasek (zbigniew@engin.umich.edu)
                     Jurek Karczmarczuk (karczma@frcaen51.bitnet)
                     Mirek Bielewicz (bielewcz@uwpg02.uwinnipeg.ca)
stale wspolpracuje:  Maciek Cieslak (cieslak@ddagsi5.bitnet)

Copyright (C) by Mirek Bielewicz 1992. Copyright dotyczy wylacznie
tekstow oryginalnych i jest z przyjemnoscia udzielane pod warunkiem
zacytowania zrodla i uzyskania zgody autora danego tekstu.

Poglady autorow tekstow niekoniecznie sa zbiezne z pogladami redakcji.

Prenumerata: Jurek Krzystek. Numery archiwalne dostepne przez anonymous
FTP, adres:  (128.32.164.30), directory:
/pub/VARIA/polish.

____________________________koniec numeru 51____________________________