______________________________________________________________________
                                            ___
             __  ___  ___    _  ___   ____ |  _|  _   _  _  ___
            / _||   ||   |  | ||   | |_   || |_  | \ | || ||   |
           / /  | | || | |  | || | |   / / |  _| |  \| || || | |
         _/ /   |  _|| | | _| ||   \  / /_ | |_  | |\  || ||   |
        |__/    |_|  |___|| | ||_|\_\|____||___| |_| |_||_||_|_|
                          |___|
_______________________________________________________________________

    Wtorek, 18.06.1996          ISSN 1067-4020             nr 134
_______________________________________________________________________

W numerze:

     Tadeusz K. Gierymski - I w slawe bede rosl - cz. II
    Jan Nowak-Jezioranski - Czy historia moze sie powtorzyc?
           Jerzy Giedroyc - Po pierwsze: samodzielnosc
      List do redakcji GW - Sto dni bez Waterloo
      Izabella Wroblewska - <> - 50-lecie
     Tadeusz K. Gierymski - O <> dalej

_______________________________________________________________________


Dokonczenie z nr. 133 <>


Tadeusz K. Gierymski 



                  I W SLAWE BEDE ROSL - CZ. II
                  ============================


Po slubie Puszkin przenosi sie z Natalia do Carskiego Siola (dzisiejsza 
nazwa: Puszkino), a potem do Petersburga, gdzie spedza glownie pozostale
mu lata. Zona obdarza go czworgiem dzieci. 

Natalia, sliczne cacuszko, ale pusta, niezbyt madra, wyzwolona z ograni-
czen panienstwa i opieki matki mezatka, oddala sie zabawom, balom i 
flirtom. Nudzila ja poezja, nie rozumiala geniuszu meza. Ten otrzymal 
awans, podwyzke pensji do 5000 rubli, ale wydatki u Puszkina zawsze 
przewyzszaly dochody, szczegolnie gdy pomagala mu rozbalowana la belle 
Nathalie. 

Puszkin, z urzedu historiografa jaki mu wladze nadaly, mial dostep 
do archiwow, i zaczal pracowac nad osiagnieciami Piotra Wielkiego, 
zbieral takze materialy o buncie Pugaczowa, jezdzil do wschodnich 
gubernii. Poltora miesiaca 1833 r. w Bodinie zaowocowalo, miedzy innymi, 
<> i <>. 

<> bierze swoj tytul od posagu Piotra Wielkiego nad 
brzegiem Newy w Petersburgu, a czesciowo chocby inspiracje od krytycz-
nego stosunku do tego cesarza, do cesarstwa i do Rosjii Adama Mickiewi-
cza, wyrazonego w <>, dlugim, opisowym dodatku do <> 
zawierajacym, miedzy innymi, <>. Calosc jest 
kasliwa i satyryczna, Mickiewicz przedstawia Rosje jako olbrzymie 
wiezienie, choc wspolczuje ucisnionemu narodowi rosyjskiemu, zamrozonemu
przez despotyzm. Pyta Mickiewicz:


                Ale gdy slonce wolnosci zaswieci,
                Jakiz z powloki tej owad wyleci?
                Czy motyl jasny wzniesie sie nad ziemie,
                Czy cma wypadnie, brudne nocy plemie?


Poemat Puszkina, dlugi, zawily, z klabkiem tak skomplikowanych watkow
osobowych, politycznych i literackich, ze do dzis istnieja rozne 
interpretacje tego utworu, wyraza podziw i uznanie dla osiagniec Piotra 
Wielkiego.

Czytamy we Wstepie do <>:


                Na brzegu, nad pustkowiem fal,
                Stal ON - i z wielka patrzal w dal
                Zaduma. Przed nim - ton rozlegla
                Spienionej rzeki. Nedzna lodz
                Samotnie z pradem nurtu biegla,
                A na wybrzeza grzaskim mchu
                Czernily sie i tam, i tu
                Chaty - ubogi schron Czuchonca,
                I wkrag posepnie szumial mu
                Las, ktory nie znal blaskow slonca,
                Skrytego w mgle.

                                  I dumal on:
                "Bedziemy grozic stad Szwedowi,
                Tu stanie miasto, stanie tron,
                Na zlosc dufnemu sasiadowi.
                Natura nam sadzona stad
                Wyrabac okno na Europe,
                Przy morzu twardo stawic stope.
                Niech tu poznawac nowy lad
                Zjezdzaja wszystkie flagi w gosci!
                Zahulac nam tu na wolnosci!"

                Sto lat minelo. Mlody grod,
                Polnocnych krain dziw i chwala,
                Z bajorow lesnych, z mroku wod
                Jako stolica wzrosl wspaniala.
                Gdzie dawniej rybak, Fin ponury,
                Na niskim brzegu siadal sam
                I, smutny pasierb zlej natury,
                Siec licha w ton zarzucal - tam
                Na gwarnych, ozywionych brzegach
                Dzis w swietnych tlocza sie szeregach
                Palace smukle, domy, baszty,
                I tlumnie z wszystkich krancow ziemi
                Do portow zawijaja maszty,
                Newe/ granitu odzial zra/b
                I mosty osiodlaly wody,
                Cienista jest na wyspach gla/b,
                Ciemnozielone sa ogrody.
                I oto przed stolica/ nowa/ 
                Prastarej Moskwy splendor zgasl
                Jako przed mloda cesarzowa
                Imperatrycy-wdowy blask.


Inaczej widzial powstanie i role Petersburga Adam Mickiewicz. Dla niego 
byl to symbol despotyzmu; jego geneza: nie powolna i organiczna jak 
miast Europy zachodniej, ale forsowna budowa na trupach 
przymuszonych do pracy poddanych z woli absolutnej cara, przerazala go. 

W usta poety rosyjskiego, ktorym, mowi sie, mogl byc sam Puszkin, wklada 
Mickiewicz, jeden z dwu protagonistow rozmowy pod pomnikiem Piotra 
Wielkiego, porownanie cara na koniu do nagle zamrozonego wodospadu, 
zawieszonego nad przepascia, i pytanie:


                Lecz skoro slonce swobody zablysnie
                I wiatr zachodni ogrzeje te panstwa, 
                I coz sie stanie z kaskada tyranstwa?


Obaj, Puszkin (z poematu Mickiewicza) i Mickiewicz, widza w posagu 
Piotra Wielkiego symbol miasta i jego autokratycznego budowniczego. 
Zauwazaja podobienstwo posagu, rzezbionego przez Falconeta, do posagu 
Marka Aureliusza na Kapitolu. Wedlug Mickiewicza reka Aureliusza 
wyciagnieta jest nad Rzymem w gescie ochrony i blogoslawienstwa, a 
Piotra nad Petersburgiem w gescie grozby i posiadania. 

J. M. de Maistre, ktorego <> znane byly i Mic-
kiewiczowi i Puszkinowi, nie jest pewny znaczenia gestu reki Piotra; 
twierdzi, ze podniesiona moze byc w obronie lub pogrozce.

Mickiewicz mogl tego nie wiedziec, ale Falconet wzorowal sie na posagu 
rzymskim, choc oparl sie naciskom Katarzyny II by stworzyl jego dokladna 
kopie. Zromantyzowany Piotr Falconeta jest w klasycznej pozie, tratuje 
weza bagien, ktorego pokonal by swe miasto zbudowac, a reka wyciagnieta 
jest ad astra, wskazujac narodowi kierunek.

A jak o tym Puszkin w <>?


                Niech wiecznie trwa majestat twoj
                I chwala, o Piotrowy Grodzie!
                Jak Rosja niewzruszenie stoj,
                Z zywiolem poskromionym w zgodzie!
                Pradawna wasn i walki znoj
                Niechaj zapomna finskie fale
                I niech nie trwoza w plonnym szale
                Wiecznego snu Imperatora...


Zaprzyjaznil sie Puszkin z Mickiewiczem gdy ten przybyl do Petersburga
w 1824 roku, skad w zimie 1824/25 odjechal na posade nauczyciela w 
Odessie. Tam, pisze Milosz, jego "praca nauczycielska byla czysto nomi-
nalna, i Mickiewicz zyl, jak sam mowil, "jak pasza", otoczony przez 
kobiety..." 

Puszkin popieral naszego wieszcza na wygnaniu w Rosji (skad udalo mu sie 
wyjechac podobno dzieki pozytywnym raportom o jego zachowaniu sie Karo-
liny Sobanskiej, kochanki takze generala Witta, i wydaje sie, agentki
wywiadu rosyjskiego). Przyjaznili sie, tlumaczyli sobie wzajemnie 
wiersze, pisywali do siebie listy. 

Slicznie przelozyl Mickiewicz w (1828 r.) <>, wiersz 
odzwierciedlajacy czesty stan duszy Puszkina:


                             PRZYPOMNIENIE


                Kiedy dla smiertelnikow ucichna dnia gwary,
                I noc, wspolprzejrzysta szate
                Rozciagajac nad gluchej stolicy obszary,
                Spuszcza sen, trudow zaplate:

                Wtenczas mnie samotnemu rozmyslan godziny 
                W ciszy leniwo sie wleka,
                Wtenczas mnie ukaszenia serdecznej gadziny
                Bezczynnemu srozej pieka.

                Mary wra w mysli, ktora tesknota przytlacza,
                I trosk oblegaja roje;
                Wtenczas i przypomnienie w milczeniu roztacza
                Przede mna swe dlugie zwoje.

                Ze wstretem i przestrachem czytam wlasne dzieje,
                Sam na siebie pomsty wzywam
                I serdecznie zaluje, i gorzkie lzy leje,
                Lecz smutnych rysow nie zmywam. 


Wobec powstania listopadowego Puszkin zajal ostre antypolskie stano-
wisko, konsternujac tym swych liberalnych przyjaciol. 



                            OSZCZERCOM ROSJI

                O co ten krzyk, trybuni ludu? Czemu
                Grozicie Rosji anatema/?
                Co tak wzburzylo was? Litewski bunt i kazn?
                To Slowian spor, rodzinny spor domowy,
                Nie rozwiazecie go krasomowczymi slowy.
                Przesadzil dawno los te nasza stara wasn.

                Juz wieki oba te plemiona
                Wzajemnym gniewem czola chmurza,
                Nie raz to ich, to nasza strona
                Musiala ugiac sie przed burza.
                Kto w tym nierownym wytrwa sporze:
                Czy dufny Lach, czy wierny Ross?
                Czy sie slowianskie rzeki w rosyjskie wleja morze?
                Czy ono wyschnie? Kto powiedziec moze?

                Zostawcie nas, wy, co nie znacie
                Tych zakrwawionych kart dziejowych.
                Obca jest wam ta klotnia braci,
                Ten niepojety spor domowy.
                Gdy Kreml, gdy Praga sie odzywa,
                Wy - nie slyszycie,
                Ale bezmyslnie was porywa
                Odwaga walki rozpaczliwa,
                Wy nas - nienawidzicie!

                Za co? Czy za to, ze na zgliszczach
                Plonacej Moskwy, pod przemoca,
                My nie uznalismy zuchwalca i bozyszcza,
                Pod ktorym legliscie dygocac?
                Czy za to, ze w przepasci gla/b
                Stra/cilismy bozyszcze ono,
                Ciazace panstwom zmora zla/,
                I okupili wlasna krwia/
                Europy wolnosc - pokoj - honor?

                Grozniscie w slowach! Lecz sprobujcie czynu!
                Czy sie nie zerwie z loza nasz stary wodz na boj?
                Czy mu nie starczy sil, by znow do karabinu
                Przykrecic bagnet izmailski swoj?
                Czy rosyjskiego cara juz nic nie znaczy glos?
                Czy nam z Europa wadzic sie pierwszyzna?
                Czy od zwyciestwa odwykl Ross?
                Moze nas malo? Mala ta ojczyzna?

                Zali od Permu do Taurydy,
                Od chlodnych finskich skal
                Po skwarny brzeg Kolchidy,
                Od wstrzasnietego Kremlu wrot
                Po Chin znieruchomiale sciany,
                Stalowa/ szczecia/ rozblyskany
                Nie dzwignie sie rosyjski lud?
                Wiec nam wyslijcie, krasomowce,
                Swych rozjatrzonych synow hufce,
                Na polach Rosji dosc jest miejsca dla nich
                Posrod nieobcych im mogilnych grud.


Tak o Mickiewiczu po jego wyjezdzie na Zachod, i o jego dzialalnosci po 
powstaniu listopadowym, napisal Puszkin:



                              MICKIEWICZ


                                           Byl tu srod nas,
                Posrod obcego mu plemienia. W duszy 
                Nie zywil dla nas nienawisci. Mysmy
                Tez go kochali. Cichy, dobrotliwy,
                Byl uczestnikiem biesiad naszych. Z nim
                Dzielilismy sie i marzeniem czystym,
                I piesnia. (Byl natchniony laska niebios,
                Z wysoka wiec na swiat spogladal.) Czesto 
                mowil o przyszlych czasach, gdy narody
                Zapomna wasni - i w rodzine wielka 
                Polacza sie. Sluchalismy poety
                Z zapartym tchem.

                                     Opuscil potem nas,
                Na zachod odszedl - i blogoslawienstwem
                Zegnalismy go. Ale gosc nasz cichy
                Teraz nam wrogiem stal sie, co trucizna 
                Przepaja wiersze swoje na ucieche 
                Bujnej gawiedzi. Z dala nas dochodzi
                Poety glos, wezbrany nienawiscia,
                Znajomy glos!... O, Boze! Prawda swoja 
                Oraz pokojem oswiec serce w nim
                I przywroc mu - - - - 


Puszkin martwil sie o dochody, pisal, wyjezdzal na zbieranie materia-
low do swych prac historycznych, a zona robila furore, sam car zapraszal 
ja na intymne przyjecia, odznaczajac Puszkina - w jego wieku i z jego 
slawa! - upokarzajacym tytulem kamerjunkra jako darem noworocznym, darem 
stosownym dla mlodzika.

Puszkin czul sie tym osmieszony, pisal i drukowal malo, rosly mu klopoty 
i troski. Zandarmi otwierali nawet jego listy do zony. Jeden czytal i 
dworzanom komentowal sam car. Napisal Puszkin do hr. Benkendorfa latem 
1835 r.:


        Zmuszony jestem polozyc kres wydatkom, 
        wpedzajacym mnie w dlugi i prowadzacym ku 
        przyszlosci pelnej niepokoju i trosk, jesli nie 
        wprost nedzy i rozpaczy. Trzy lub cztery lata 
        pobytu na wsi dadza mi znowu moznosc powrotu do 
        Petersburga i pozwola zabrac sie do pracy, 
        ktora zawdzieczam dobroci Jego Cesarskiej 
        Mosci. 


Cesarz nie zgodzil sie na staly pobyt na wsi i dal Puszkinowi 30000 
rubli pozyczki. Puszkin skarzyl sie w liscie do ojca, ze 


        W Petersburgu nic nie robie, tylko mnie zolc 
        zalewa.


Choc udalo mu sie wyjechac na wies na jeden miesiac, lamentowal do zony:


        Takiej bezplodnej jesieni, jak zyje, nie 
        mialem... Natchnienie wymaga spokoju serca, 
        a mnie daleko do spokoju.


Jedna z przyczyn niepokoju Puszkina byly flirty zony. Sytuacja stala sie 
powazna z przybyciem do stolicy po rewolucji 1830 roku George'a d'Anthesa, 
rojalisty ze slawnej akademii St. Cyr. Byl przystojny, mial powodzenie u 
kobiet. Spotkawszy Natalie w 1834 roku, zakochal sie w niej i coraz 
to jawniej okazywal swa milosc. 

W listopadzie 1836 roku Puszkin otrzymal anonimowy list (sowieccy grafo-
lodzy udowodnili, ze napisal go ksiaze Dolgorukij) nadajacy mu tytul 
zastepcy Wielkiego Mistrza Zakonu Rogaczow. 

Puszkin wyzwal d'Anthesa na pojedynek; po skomplikowanych negocjacjach 
wyzwanie wycofal, a d'Anthes ozenil sie z siostra Natalii, Jekaterina/ 
Nikolajewna/, co mu nie przeszkadzalo w dalszym romansowniu z Natalia. 
Puszkin, plotkowano, mial affaire de coeur z Aleksandra/ Nikolajewna/, 
druga siostra zony.

Coraz czesciej Puszkin razil innych cynizmem, ironia, gburowatoscia i 
brakiem samokontroli; bylo to wod/a na mlyn jego wrogow, a zasmucalo 
przyjaciol. W styczniu 1837 roku napisal dlugi i obelzywy list do 
przybranego ojca d'Anthesa, ambasadora Heeckerena, ktorego znienawidzil 
nie mniej niz samego d'Anthesa, i w koncu ponowil wyzwanie na 
pojedynek.
 
8 lutego 1837 r. d'Anthes wpakowal Puszkinowi kule w brzuch.
Po wielkich cierpieniach najwiekszy poeta Rosji zmarl dwa dni pozniej.

Podaje tylko wiersze, uzgadniajac, gdy moglem, daty ich powstania z 
opisywanymi wypadkami zycia Puszkina. Swa/ poezja/, nawet tylko 
liryczna/, wpisal sie on zlotymi czcionkami w literature Rosji. 
Puszkin jest dla Rosjan kim dla Polakow Mickiewicz, a dla Niemcow 
Goethe.

Trzeba jak nawyrazniej podkreslic jednak, ze Puszkin inicjowal i promowal 
caly wachlarz rodzajow literackich: liryke, dramaty, wierszowane powies-
ci, opowiesci historyczne, eseje krytyczne, studia, bajki, piosenki 
milosne, epigramy polityczne i "podkasane", nowele i opowiadania proza. 

Krytycy rosyjscy twierdza, ze wszystkie strumienie osiemnastego wieku 
zlewaja sie w Puszkinie, a wszystkie rzeki dziewietnastego plyna z 
niego. On to w swej tworczosci, jak nikt przed nim, ucielesnil duchowy i 
artystyczny dorobek, uwypuklil osiagniecia, i wskazywal droge rozwoju 
literaturze Rosji. 

Kto chce pisac powiesci, nowele i opowiadania powinien uwaznie przestu-
diowac opowiadania Puszkina. Nie ma tam waty, tluszczu, slowolejstwa 
- kazde w nich slowo jest potrzebne. Uznaje sie, ze jego proza i stylem 
i tematyka, wplynela np. na Gogola, Dostojewskiego i Gonczarowa.

Widzac ile czasu i energii poswiecil pisaniu proza, nie bardzo wierze, 
ze calkiem na serio napisal ten epigram:



                      PROZAIK I POETA

                O co sie troskasz, prozaiku?
                Daj mysl! Juz mam ja na jezyku.
                Z konca naostrze ja jak grot,
                Opierze w rym, nim puszcze w lot,
                O prezna ja cieciwe opre,
                W palak posluszny zegne luk,
                A gdy juz posle - to na dobre,
                Ze z pyszna bedzie sie mial wrog!


Brak miejsca nie pozwala na opracowanie jego prozy lub danie z niej 
przykladow. Wspomniawszy wiec tylko krotko ten wazny aspekt tworczosci 
Puszkina, zakoncze garscia wierszy. 

Lubie 


                         KOCHALEM PANIA

                Kochalem Pania - i milosci mojej
                Moze sie resztki jeszcze w duszy tla,
                Lecz niech to Pani juz nie niepokoi, 
                Nie chce cie smucic nawet mysla ta.
                Kochalem bez nadziei i w pokorze,
                W mece zazdrosci, niesmialosci, trwog,
                Tak czule, tak prawdziwie - ze daj Boze,
                Aby cie inny tak pokochac mogl.


Hrabia Woroncow, przelozony Puszkina w Odessie, nakazal mu napisac  
sprawozdanie o szaranczy, ktora obsiadla lokalne pola. Tak sie Puszkin z 
zadania wywiazal:


                    Szarancza
                Leciala, leciala
                    I siadla.
                Siedziala, siedziala,
                     Wszystko zjadla 
                I znowu poleciala.


I znow o kobiecie, ale mniej powaznie.


                 I JA BYLEM POSROD DONCOW

                I ja bylem posrod doncow,
                I osmanow gnalem szajke,
                Pilem, bilem sie, by w koncu
                Na pamiatke wziac nahajke.

                Na wyprawie przy tobolku
                Mialem zawsze balalajke,
                Coz? powiesze ja na kolku,
                A tuz obok i nahajke.

                Nie utaje, przyjaciele:
                Mam gosposie - cudo! bajke!
                Myslalem ja o niej wiele
                I zerkalem na nahajke.
        

Mial talent by stosowac to, co o zgraji balwanow pytlujacych glupstwa 
napisal:


                          RADA

                Wierz mi: gdy trutni i komarow
                Roj gazeciarski wokol bzyka,
                Slow nie trac, szkoda i jezyka,
                Milczeniem zbadz bezczelny narow.
                Racja/ ni smakiem nie przelamiesz
                Uporu zlego ich, a zatem
                Gniew bylby grzechem. Lecz sie zamierz
                I celnym - klaps! epigramatem.


Ciekawe sa stroniczki jego notatnikow gdzie wiersze swe ukladal. 

Wykreslal, poprawial, gryzmolil na marginesach. Podpisy ma zamaszyste, 
eso-floresowe, z powtarzajacymi sie petlami linii. 

Moim zdaniem mial duzy talent rysowniczy. Jego glowy sa pelne wyrazu i 
charakteru, w zwierzetach uchwycil typowa poze lub ruch. Namioty Cyga-
now, karmiaca Cyganka sa ekspresywne. Jego szkice cechuja oszczedna 
prostota i delikatnosc linii. Karykatura dandysa na marginesie strony 
rekopisu <> to calkiem wyrazny autoironiczny portret. 

Za wyjatkiem <>, tlumaczonego przez Adama Mickiewicza, 
wszystkie cytowane tu wiersze Puszkina przekladal Julian Tuwim. Nie mam 
dostepu do innych polskich przekladow (moje wydanie Tuwima jest z roku 
1945). Moze dzis sa lepsze. Traduttore, traditore? Ja sadze, ze Tuwim 
tak dobrze wyczul, uchwycil, wydobyl i przekazal nam dominante/ poetycka 
tlumaczonego wiersza, ze przeklad ma ten sam skutek co oryginal - a to 
przeciez jest zadaniem i celem tlumacza. 


                  BLOGOSLAWIONY, KTO SAMOTNIE

                Blogoslawiony, kto samotnie,
                Z dala od zrzedy a nieuka,
                Z lenistwem dzielac trud roztropnie,
                Wspomnienia i nadziei szuka;
                Komu przyjaciol los przeznaczyl,
                Kto skryl sie jak w klasztornej celi
                Od ignorantow-usypiaczy
                I arogantow budzicieli.


________________________________________________________________________


<>, 29.05.1996. Skrocil J_Kuk

Jan Nowak-Jezioranski 

                    CZY HISTORIA MOZE SIE POWTORZYC?
                    ================================



    W ciagu 200 lat Polska trzy razy przezyla targowice. Musimy wiec
    pamietac, ze zadne sojusze nie obronia naszej niepodleglosci, jezeli
    sami nie zabezpieczymy sie przed wrogiem wewnetrznym. Bo w Polsce
    drzemie gdzies w ukryciu potencjalna piata kolumna. 

Historycy spierali sie kiedys, czy wina za upadek
Rzeczypospolitej spada na samych Polakow czy na zaborcow, ktorzy
przemoca udaremnili Polsce podnoszenie sie z upadku. Prawda lezy nie
tyle posrodku, ile raczej laczy jedno i drugie.

Nie ulega watpliwosci, ze za czasow saskich Rzeczpospolita znalazla sie
na dnie upadku moralnego i politycznego. Formalnie rzecz biorac, August
II wybrany byl w ostatniej wolnej elekcji. W rzeczywistosci wybrany
zostal glosami wyborcow przekupionych przez obce mocarstwa. On to stal
sie grabarzem Polski. Zawarl przymierze z Piotrem Wielkim, ktore
pozwalalo wojskom rosyjskim wkraczac w granice Rzeczypospolitej bez jej
zezwolenia. W tym wlasnie fatalnym roku 1704 Polska utracila
suwerennosc.

Wojska rosyjskie nie tylko pilnowaly, by elekcja dwoch nastepnych krolow
wypadla po mysli Petersburga. Nawet sejmiki obradowaly w obecnosci
rosyjskich oddzialow. Ambasador rosyjski w Warszawie stal sie
wielkorzadca Polski, przekupywal poslow i senatorow, a opornych porywal
i wywozil w glab Rosji. Jeden przekupiony posel mogl - korzystajac z
<> - zerwac Sejm, nie dopuscic do rozpoczecia obrad i
wyboru marszalka.



                     Przebudzenie przyszlo za pozno
                     ------------------------------


I oto w chwili, gdy Rzeczpospolita osiagnela dno upadku, nastapil
przelom, ktory zdumiewa swoja nagloscia i rozmachem, a przede wszystkim
jakas przemiana charakteru narodowego. Pionierzy oswiaty ksiadz
Stanislaw Konarski i Stanislaw August Poniatowski wydobywaja szlachecka
elite z ciemnoty i zacofania. Powstaja kolegia pijarskie, Komisja
Edukacji Narodowej, Szkola Rycerska, budzi sie ruch reformatorski,
dochodzi do reformy skarbowosci, powstaja manufaktury - pierwsze
zalazki polskiego przemyslu. Budzi sie mysl polityczna stawiajaca sobie
za cel przeksztalcenie Rzeczypospolitej w nowoczesne panstwo. Dochodza
do glosu jednostki i umysly swiatle na miare europejska. Dochodzi do
eksplozji zarliwego patriotyzmu. Rote przysiegi Zgromadzenia Przyjaciol
Konstytucji Rzadowej otwieraja slowa: "Ojczyzne moja wszelkimi sposobami
ratowac... "

Konstytucja majowa stala sie szczytowym punktem tego poteznego ruchu
uzdrowienczego, ktory ogarnal nawet warszawskie pospolstwo. Niestety,
nie oslanialy reform polskie armaty i bagnety. Tragicznym nastepstwem
uchwalenia konstytucji byl rosyjski najazd, wsparty przez targowice,
drugi rozbior, rozpaczliwe powstanie Kosciuszkowskie, ktore zakonczylo
sie kleska i trzecim rozbiorem. Zaledwie na rok przed smiercia Katarzyny
Wielkiej Polska znikla z mapy Europy. Utonela tuz u brzegu - na krotko
przed zwyciestwami Napoleona nad Austria, Prusami i Rosja.

Czy zatem obchodzilismy 3 Maja jako rocznice jeszcze jednej kleski? Nie.
Jest to rocznica najwiekszego i najtrudniejszego zwyciestwa -
zwyciestwa narodu nad samym soba.  Odrodzenie przyszlo za pozno, by
ocalic panstwo, ale w pore, by uratowac narod.

Powiedzial Staszic, ze upasc moze narod wielki, ale zginac tylko
nikczemny. Polacy, ktorzy w czasach saskich rozprzedawali Polske za
dukaty i ruble, byli narodem nikczemnym. Nikczemni byli magnaci,
traktujacy Rzeczpospolita jak sztuke sukna, ktora kazdy ciagnal w swoja
strone, by urwac jak najwiecej dla siebie. W pol wieku pozniej Polacy,
ktorzy uchwalili majowa konstytucje, stali sie narodem wielkim.

Przelom drugiej polowy XVIII wieku obudzil w Polakach patriotyzm tak
zarliwy jak nigdzie na swiecie. Nigdzie nie bylo tak rozpaczliwej
wytrwalosci w walce o odzyskanie wolnosci, tak bezgranicznej gotowosci
do ofiar.

Wlasnymi silami Polska zrzucila z grzbietu sowieckiego hegemona i
narzucone przez niego rzady. Przykladowi polskiej odwagi i solidarnosci,
ktory pociagnal za soba innych, zawdziecza swiat zwyciestwo w zimnej
wojnie.



                        Kryzys systemu wartosci
                        -----------------------


I oto wlasnie w momencie tego bezprzykladnego tryumfu nastepuje nagly
zwrot w kierunku przeciwnym. W trzy lata po odzyskaniu suwerennosci i
demokracji ten dziwaczny narod - w wolnych wyborach, wiekszoscia glosow
- przywraca komunistow do wladzy, obracajac jakby w nonsens wlasna
historie ostatniego polwiecza. Udziela rozgrzeszenia grzesznikowi, ktory
ani grzechow nie zaluje, ani nie zamierza sie z nich spowiadac.

Szesc lat Trzeciej Rzeczypospolitej nie sa latami upadku. Nastapil w tym
krotkim czasie zywiolowy wybuch energii spolecznej wyzwolonej z pet i
dogmatow. Prognozy na przyszlosc sa pomyslne - kolejne rzady, nie
wylaczajac obecnego, kontynuuja polityke reform i integracji Polski ze
strukturami zachodnimi. A jednak, pomimo tych osiagniec, Polska przezywa
gleboki kryzys moralny, polityczny i umyslowy. Okazalo sie, ze mozna w
krotkim czasie zmienic ustroj polityczny i gospodarczy, ale nie da sie z
dnia na dzien zmienic ksztaltowanej przez lata swiadomosci ludzkiej.
Pozostal w niej zakodowany falszywy system wartosci, ktory odwracal do
gory nogami znaczenie takich slow jak demokracja, racja stanu,
suwerennosc, sojusz, zdrada i zasluga. Rozchwianiu i zamazaniu ulegaja
podstawowe kryteria, ktore okreslaja normy obywatelskiego postepowania.

Ludzie, zwlaszcza mlodzi sa zmeczeni historia, obchodami rocznic, klesk,
meczenstwa i heroizmu. Ucieczka od przeszlosci zamienia sie w zanik
pamieci narodowej. Po latach niezwyklego natezenia uczuc patriotycznych
przyszla teraz jakas reakcja, czasem jakby antypatriotyczna. Wydawalo mi
sie, ze ktos mnie w serce dzgnal, gdy jakiejs kobiecie wyrwaly sie
slowa: -Ja mam tej Polski dosyc.



                       Recydywa dawnych slabosci
                       -------------------------


Niepokoi przede wszystkim recydywa pewnych patologicznych wlasciwosci
naszego charakteru narodowego, ktore tkwily u zrodel upadku
Rzeczypospolitej Obu Narodow. W pierwszym rzedzie - przerosty polskiego
indywidualizmu, ktore prowadza do nieustannych rozlamow, braku zdolnosci
do zbiorowego i zgodnego dzialania oraz jakiejkolwiek dyscypliny w lonie
ugrupowan laczacych ludzi o zblizonych pogladach. Powraca przewaga
prywaty nad dobrem publicznym, ambicji jednostek i interesow grupowych
nad interesem ogolnym.

Te niepokojace symptomy narzucaja pytanie, czy historia moze sie
powtorzyc. Czy obecny kryzys tozsamosci moze ponownie zagrozic panstwu,
jesli nie dzis, to w przyszlosci? Z kazdym dniem rysuje sie coraz
wyrazniej mozliwosc odrodzenia imperializmu rosyjskiego i proba
ponownego uzaleznienia panstw Europy Srodkowej od Moskwy. Nikt nas przed
nimi nie obroni, jesli nie bedziemy gotowi bronic sie sami. Obronca
Polski musi wiedziec i wierzyc gleboko, za co ma sie bic, jesli ma byc
gotowy do poniesienia ofiary z wlasnego zycia.



                   Zagrozenia na froncie wewnetrznym
                   ---------------------------------


Spoleczenstwo w ogromnej wiekszosci popiera przystapienie Polski do NATO
i wierzy, ze przynaleznosc do Przymierza Atlantyckiego odstraszy
agresora od napasci. Zadne jednak wojskowe sojusze nie zabezpiecza nas
przed zagrozeniem plynacym od wewnatrz. Polska musi pamietac, ze w ciagu
200 lat przezyla targowice trzykrotnie: w roku 1792, 1920 i 1944. Obrona
frontu wewnetrznego jest rownie konieczna dla zachowania niepodleglosci,
co obrona przed atakiem z zewnatrz. Musimy zabezpieczyc sie przed
mozliwoscia, ze w lonie samego spoleczenstwa znowu znajda sie ludzie,
ktorzy w obliczu bezposredniego zagrozenia dla wlasnej korzysci wespra
wroga.

W <> ukazal sie ostatnio artykul, ktory ostrzega, ze KGB
i jego potezna siec przetrwaly rozpadniecie sie Zwiazku Sowieckiego i
siegaja do dawnych republik i do krajow Europy Srodkowo-Wschodniej.
Glownym celem jest reintegracja, scalenie z powrotem dawnego Zwiazku
Sowieckiego, rzadzonego centralnie z Moskwy, a takze odzyskanie kontroli
nad dawnymi satelitami.

Cel ten nie ma byc osiagany srodkami wojskowymi czy tez szantazem
gospodarczym, lecz przy pomocy mniejszosci rosyjskich i tak zwanych
sowieckich ludzi innych narodowosci. Publicysta <>
twierdzi, ze ta polityka ulegnie znacznemu uaktywnieniu po wyborach, bez
wzgledu na ich wynik.

W Polsce nie ma rosyjskiej mniejszosci, ale drzemie gdzies w ukryciu
potencjalna piata kolumna. Nie odnosze tego twierdzenia do zadnej z
istniejacych formacji politycznych, nie wylaczajac dawnej partii
komunistycznej. Nie zamierzam wysuwac zadnych zbiorowych oskarzen czy
podejrzen. Musimy jednak liczyc sie z tym, ze w lonie tej partii i poza
nia sa ludzie, ktorzy wciaz maja w glowach zakodowane dawne zwiazki i
uzaleznienia od Wielkiego Brata.

W czasie telewizyjnej debaty prezydenckiej zapytalem owczesnego
przewodniczacego SLD, Aleksandra Kwasniewskiego, jakie wnioski wyciagnal
jego klub wobec swoich pieciu poslow, ktorzy odmowili glosowania za
parozdaniowa rezolucja dla uczczenia rocznicy polskiego zwyciestwa nad
bolszewikami w 1920 r. Zwyciestwa, ktore sprawilo, ze Polska nie stala
sie jeszcze jedna republika sowiecka. Zapytalem, jak zachowaliby sie ci
poslowie, gdyby, co nie daj Boze, rok 1920 powtorzyl sie kiedys w
przyszlosci. Kandydat na prezydenta nie znal sprawy, byl zaskoczony
pytaniem i nie udzielil mi zadnej odpowiedzi. Czekam na nia do dzis - i
niepokoje sie, ze po 75 latach na lawach poselskich zasiadaja ludzie,
ktorzy wciaz utozsamiaja sie z owczesnym wrogiem.

Gleboka troske budzi fakt, ze na wiekszosci telewidzow ten poselski
incydent nie wywarl zadnego wrazenia. Gdyby w Stanach Zjednoczonych albo
w jakimkolwiek zachodnim panstwie demokratycznym wyszlo na jaw, ze szef
rzadu biesiadowal od lat z szefem rosyjskiej sieci szpiegowskiej, wybuch
oburzenia opinii publicznej zmiotlby go raz na zawsze z powierzchni
zycia publicznego - bez wzgledu na to, jakie intencje przyswiecaly tym
spotkaniom. Sondaze opinii publicznej pokazaly, ze ogromna wiekszosc
spoleczenstwa przeszla nad ta sprawa do porzadku dziennego. Co najwyzej
ucierpiala nieco popularnosc bylego premiera.

A coz powiedziec o prokuratorze, ktory ujawnia koronnego swiadka
oskarzenia - Rosjanina przebywajacego na terytorium Federacji
Rosyjskiej, skazujac go tym samym na smierc? Kto dzis narazi swe zycie,
kogo skusi chocby najwyzsza nagroda, by pojsc na wspolprace z polskimi
organami obrony panstwa? Za jednym zamachem Polska zostala oslepiona,
pozbawiona najwazniejszego oreza obrony w czasie pokoju, jakim jest
wywiad i kontrwywiad. KGB moze dzis spokojnie realizowac w Polsce swoje
plany i rekrutowac ich polskich wykonawcow. Nic im juz grozic nie
bedzie.


                          Program uzdrowienia
                          -------------------


Rozmawialem niedawno z przywodca pewnego stronnictwa wywodzacego sie z
obozu "Solidarnosci". Radzilem mu, by rozwinal program uzdrowienia
spoleczenstwa, by ukazal wizje, ktora porwie mlodych, by szedl do
wyborow pod haslem zapewnienia Polsce bezpieczenstwa - nie tylko przed
zagrozeniem z zewnatrz, ale takze na naszym froncie wewnetrznym.
Odpowiedzial mi, ze te hasla glosow nie zdobeda, bo w swej wiekszosci
spoleczenstwo niebezpieczenstwa nie widzi, zagrozenia nie czuje.

Moze mial racje.  Tym wieksza potrzeba, by tym nastrojom nie ulegac,
niebezpieczenstwo ukazywac, spoleczenstwo budzic - aby to przebudzenie
znowu nie przyszlo za pozno.

Bicie na alarm nie jest przedwczesne. W epoce odrzutowcow i komputerow
kolo historii toczy sie o wiele szybciej niz za czasow ksiedza Piotra
Skargi, ktory na 200 lat przed trzecim rozbiorem ostrzegal proroczo, ze
sami Polacy sprowadzic moga upadek swego panstwa.

________________________________________________________________________


<>, 29.05.1996. To nie "piata kolumna",
reprezentujaca interesy Rosji, jest glownym zagrozeniem dla naszej
niezaleznosci. Jest nim to, ze nie mamy zadnej wizji Polski ani wiary we
wlasne sily -- caly czas potrzebujemy "starszego brata". Kiedys byl nim
Zwiazek Sowiecki, teraz Stany Zjednoczone -- na artykul Jana
Nowaka-Jezioranskiego odpowiada

Jerzy Giedroyc 

                       PO PIERWSZE: SAMODZIELNOSC
                       ==========================


Artykul Jana Nowaka - wierze, ze spowodowany najlepszymi
intencjami - niestety mija sie z rzeczywistoscia.  Konstytucja 3 maja
niewatpliwie byla w pewnym sensie punktem zwrotnym naszej historii i
spowodowala caly szereg pozytecznych reform, ale przede wszystkim
zwolennicy reform byli w znakomitej mniejszosci w spoleczenstwie i
zabraklo im odwagi dla przeprowadzenia istotnych reform.  Klasycznym
przykladem bylo Powstanie Kosciuszkowskie, ktore wbrew legendom nie
potrafilo zmobilizowac do walki chociazby chlopow.  To bardzo pieknie
pokazywac Kosciuszke w sukmanie i wyciagac Bartosza Glowackiego czy
Kilinskiego na piedestaly, ale Manifest Polaniecki byl tylko niesmiala
proba juz nie likwidacji, ale ograniczenia panszczyzny, a glowny wysilek
poszedl w hamowanie "pospolstwa warszawskiego" - jak to okresla Jan
Nowak - w obawie przed rewolucja. 

Zrywy niepodleglosciowe i nasze powstania przez caly XIX wiek wynikaly
nie tylko z blednych ocen politycznych, ale rowniez z nieumiejetnosci
radykalnej przebudowy struktury spolecznej; uwlaszczenie chlopow
przeprowadzil carat, a nie rzad narodowy.  Zlota hramota jest pieknym
gestem bez pokrycia.  Odzyskanie niepodleglosci tez bylo rezultatem
realistycznej polityki Pilsudskiego, ktory opierajac sie na zimnej
kalkulacji zaczal wspolpracowac z Austria czy Niemcami - ale Legiony
byly przyjete wrogo przez spoleczenstwo. 

Tak samo przestanmy sie ludzic, ze - jak pisze Nowak - Polska wlasnymi
silami zrzucila z plecow sowieckiego hegemona. Bylo to przede wszystkim
rezultatem kryzysu w Zwiazku Sowieckim i glasnosti Gorbaczowa. Upadek
PRL-u byl takim zaskoczeniem dla przywodcow "Solidarnosci", ze
prezydenture ofiarowano generalowi Jaruzelskiemu. Weszlismy w ponownie
odzyskana niepodleglosc bez zadnej wizji Polski i z miejsca zaczely sie
rozgrywki partyjno-polityczne. Okazalo sie, ze cala elita byla
kompletnie nieprzygotowana. Przede wszystkim zabraklo wiary we wlasne
sily, kontynuowano trzymanie sie czyjejs klamki. W czasie wojny byla to
klamka anglo-amerykanska, potem gwarantem utrzymania Ziem odzyskanych
byl Zwiazek Sowiecki, no a teraz z powrotem "starszym bratem" zostaly
Stany Zjednoczone. Niewatpliwie okres wojny i okupacji oraz PRL-u,
Katynie i ogromna emigracja na Zachod wyniszczyly to spoleczenstwo,
ktore z trudem musialo sie dopiero uczyc zasad demokracji. 

Nieudolnosc rzadow postsolidarnosciowych i oderwanie sie od
spoleczenstwa spowodowaly, ze w ostatnich wyborach zwyciezyli
postkomunisci. W czasie tych wyborow zajalem wyraznie stanowisko, ze
zarowno Walesa, jak i Kwasniewski nie sa dobrymi kandydatami na
stanowisko prezydenta i proponowalem, aby demonstracyjnie te oba
nazwiska skreslac. Z chwila jednak, gdy wygral Aleksander Kwasniewski,
uwazalem, ze jest to legalnie wybrany prezydent i pozostajac w opozycji
uwazalem, ze w sprawach o znaczeniu panstwowym nalezy mu pomoc i w
konkretnych wypadkach wspolpracowac. 

Sytuacje mamy bardzo trudna. Niewatpliwie jest duze ozywienie w zyciu
gospodarczym, ktore rozwija sie wbrew wszystkim trudnosciom stawianym
przez nieudolne rzady i biurokracje. Ale rzecza najwazniejsza jest
nasze polozenie geopolityczne i niebezpieczenstwo odradzajacego sie
imperializmu rosyjskiego. 

Zdawaloby sie, ze wszyscy w Polsce juz zrozumieli, jak wielkie znaczenie
maja dla nas niepodlegla Ukraina, Bialorus i panstwa baltyckie.
Niestety, ograniczono sie tylko do deklaracji i stosu umow, za ktorymi
nie postepowaly konkretne dzialania. W dalszym ciagu nie mysli sie o
znalezieniu wlasnych drog wyjscia i powstalo wrecz histeryczne dazenie
do przyjecia nas do NATO i Unii Europejskiej, co mialoby nas bronic
przed wszystkimi niebezpieczenstwami. Nie zdajemy sobie sprawy z
wszystkich trudnosci, jakie sa z tym zwiazane, chociazby przestarzala
struktura rolna, ktorej nie mozna zreformowac na skutek krotkowzrocznej
i egoistycznej polityki Polskiego Stronnictwa Ludowego. 

Nastepuje juz wchlanianie Bialorusi przez Rosjan, na co reagujemy
halasliwymi demonstracjami - z jednoczesnym cofnieciem pomocy dla
bialoruskiej prasy na Bialostocczyznie. Zdawaloby sie, ze przejawiamy
wieksza dzialalnosc na odcinku ukrainskim, no ale jednoczesnie wybucha
konflikt w Przemyslu, ktory z powrotem zaognia nasze stosunki i to
wlasnie w przededniu wizyty prezydenta Kuczmy w Warszawie i
przygotowywanego festiwalu kultury polskiej we Lwowie. A to juz nie
rzad, ale spoleczenstwo i duchowienstwo. W stosunkach z Rosja
ograniczamy sie tylko do oficjalnych kontaktow rzadowych, nie probujac
nawiazania kontaktu i wspolpracy ze spoleczenstwem rosyjskim, gdzie
przeciez mamy duzy kapital sympatii. No, ale na tym odcinku nie tylko
nic sie nie robi, lecz wrecz przeciwnie, nie ma zadnych prob, zeby te
sytuacje odmienic. 

Afera premiera Oleksego takze spowodowala ogromne zamieszanie. 
Osobiscie nie wierze, zeby Oleksy byl jakims agentem, ale po prostu jest
on wychowany i przyzwyczajony, ze w stosunku do starszego brata nie ma
zadnych tajemnic i nie zdawal sobie sprawy, jak te "przyjaznie" moga byc
wykorzystywane do celow wywiadowczych. (Nie chce byc zlosliwy, ale czy
<> nie ma rowniez podobnej sytuacji w tak
zwanej opozycji w stosunku do Amerykanow?). 

Czego nam wlasnie najbardziej brakuje to wyrobienia w sobie
poczucia calkowitej niezaleznosci i zdania sobie sprawy z naszych
mozliwosci na obszarze wschodniej Europy. 

Jakie wyjscie? Musi wymrzec nasze pokolenie i przyjsc musza mlodzi
- ludzie normalni, a my mozemy tylko przekazac im imponderabilia. 

________________________________________________________________________


Gazeta Wyborcza, 8.05.1996

List do redakcji GW 

                          STO DNI BEZ WATERLOO
                          ====================



Wielce szanowny Panie Andrzeju [Szczypiorski]! Jestem podobnie
stary jak Pan, gdyz pamiec moja siega widoku Lwowa w kirach po smierci 
Jozefa Pilsudskiego. Nic zatem dziwnego, iz pomne, ze chodzilem do szkoly
w 1945 r. pod przybranym nazwiskiem ukrywajacego sie oficera AK, mojego
Ojca. A jak silna jest pamiec tamtego okresu, niech swiadczy, ze nie
umknal z niej proroczy tekst <>, ktory na drzwiach ratusza tego
miasteczka, w ktorym uczeszczalem do gimnazjum oo. salezjanow, pojawil
sie pewnego poranka:

        
        Nie rzucim chlewa, skad nasz rod
        rozkoszne nam pomyje
        my pepeeru dzielny rod
        potezne mamy ryje.
        I chcemy Polski az po Bug
        tam nam dopomoz wrog.
        Bedzie z nas kazdy ryl i ryl
        byleby upasc brzucha
        chociazby caly chleb nam zgnil
        Rosji bedziemy sluchac.
        I bedzie Polska az po Bug
        tam nam dopomoz wrog.
        

I pamietam takze, jak w 1952 r. odbieralem na wartowni w Olsztynie moja
15-letnia siostre po tygodniowych przesluchaniach na temat powiazan z
wywrotowa grupa trzech 17-latkow, ktorzy sila mieli obalac ustroj.
Uratowaly ja podkreslone czerwona kredka w otrzymywanych od jednego z nich
listach fragmenty dotyczace sercowych wyznan. A chlopcy dostali po
cztery lata obozu pracy.

Dlatego pewnie tak bliski mi jest ton panskich refleksji w <>

Zastanawia mnie natomiast, dlaczego zupelnie inaczej oceniam pewne
wydarzenia i ludzi, dlaczego doszukuje sie innych ich przyczyn, dokonuje
innych ocen.

Aleksander Kwasniewski nie byl moim idolem, ale na niego glosowalem. Nie
dla jego uroku osobistego i nie z powodu sentymentalnych odcieni koloru
czerwonego.

Do wyboru mialem dwie postacie.

Pierwsza to legenda "Solidarnosci", czlowiek zasluzony w obaleniu
komunizmu, bohater globalny, uwielbiany przez znaczna czesc Polakow i
wiekszosc Polonusow. Czlowiek wyrazisty, indywidualnosc, zaluzony,
obsypany zaszczytami i nagrodami, uhonorowany po wielekroc w kraju i za
granica. Pierwszy obywatel, pierwszy zolnierz, pierwszy elektryk,
pierwszy katolik itd. itd.

I postac druga. Ani nie legenda czegokolwiek, ani raczej nieznany w
swiecie, zadnego plotu nie przeskakiwal, niczyim bohaterem nie byl,
represjom nie byl poddawany, nawet podobno lektoratu z angielskiego na
Uniwersytecie nie zaliczyl. Nie byl pierwszy w czymkolwiek, poza SdRP.
Obdarzony natomiast niezliczona iloscia epitetow, zwalczany przez
prawie wszystkich. Niebieskie oczy, smagla cera, dobry granitur, gladko
i pustoslowie, nie ma nic do powiedzenia - ot dno bez tresci.

Ale ja mialem wybierac prezydenta.

A jako prezydenta nie chcialem miec prostaka, intryganta i
ostentacyjnego bigota. Dosc mialem zadufanego w sobie bufona,
destruktora, pozera, blazna i nieuka. Ten kandydat odegral swoja
historyczna role. Za zaslugi zebral niemale gratyfikacje. Mozemy mu
ufundowac jeszcze pare pomnikow, ulic i placow. Ale nie mam zamiaru,
zwlaszcza za granica, wstydzic sie takiego prezydenta. Wiec glosowalem
na te niebieskie oczy.

I dlatego, ze rozumialem, co mowi, a on wiedzial, co mowi. I dlatego, ze
rozumialem, co ma na mysli, mowiac, zeby wybrac przyszlosc i zeby Polska
byla wspolna. I dlatego, ze zwracal sie do zwolennikow i przeciwnikow,
deklarujac, ze chce byc prezydentem wszystkich Polakow. I dlatego, ze
byl normalny, obliczalny, zrownowazony, inteligentny i dawal gwarancje
spokoju politycznego.

Czy ten wybor byl naprawde tak zdumiewajacy?

Zadne zawstydzenie, resentymenty czy rozowa mgielka tesknoty nie legly
u podstaw takiego wyboru. Po prostu mam dosc zycia w ciekawych czasach.
Wystarczy mi w biografii przedwojennego bezrobocia mojego ojca
(inzyniera), pobytu w zagrabionym Zaolziu, okupacji hitlerowskiej,
emocji po wyzwoleniu, stalinizmu, zawiedzionych nadziei po pazdzierniku
'56, no i wszystkich dalszych emocjonujacych dat, z okresem prezydentury
Walesy wlacznie.

[... ]

                                              Andrzej Tyszecki, Koszalin
________________________________________________________________________


Izabella Wroblewska 

                            <> -- 50-LECIE
                            ====================



Wdniach 18-20 kwietnia 1996 odbyla sie w auli Collegium Novum UJ
w Krakowie 3-dniowa konferencja "Chrzescijanstwo przyszlosci"
zorganizowana z okazji 50-lecia miesiecznika <>.
                     


                      Krotko o historii <>
                      ---------------------------


Miesiecznik <> powstal w 1946 r. z inicjatywy dzialaczy katolickich,
ktorzy rok wczesniej zalozyli <>. Byli to Hanna
Malewska, Maria Morstin-Gorska, Jerzy Turowicz, Stanislaw Stomma, Jerzy
Radkowski, Jerzy Zawieyski, Stefan Swiezawski, ks. Konstanty Michalski.
W pierwszym numerze miesiecznika zapisano deklaracje, w ktorej mozemy
m.in. przeczytac "[... ] biernosc jest wina i to wina najciezsza, bo
rownoznaczna z zezwoleniem i mimowolnym uczestnictwem we wszelkim zlu,
ktore narasta poza orbita naszego dzialania".

Gdy <> odmowil w 1953 r. publikacji gloryfikujacej
Stalina, jego wydawanie przejal PAX. Miesiecznik natomiast zawieszono
i wznowiono wiosna 1957 r. Wkrotce mianem <> zaczeto okreslac
srodowisko intelektualne zlozone z ludzi <> i warszawskiej
<>, Kola Poslow Katolickich oraz Klubow Inteligencji Katolickiej.
Powstalo tez wtedy wydawnictwo, dzis jedna z najwiekszych polskich
oficyn wydawniczych.

<> byl w latach 1946-1989 jednym z nielicznych, ukazujacych sie
legalnie niezaleznych pism, reprezentujacym opiniotworcze srodowiska
katolickie. Poprzez 50-lecie pismem kierowali kolejno :
Stanislaw Stomma, Hanna Malewska, Jacek Wozniakowski, Bohdan Cywinski,
Stefan Wilkanowicz i obecnie Jaroslaw Gowin.


                 Glowne kierunki dzialalnosci <>
                 --------------------------------------


Realizujac zalozenia swoich tworcow <> uzupelnil <>
publikacjami "bardziej studialnymi", dla wezszego grona, intelektualnie
bardziej smialymi, w ktorych, jak mowia, "rozwaga mniej przydusza odwage".
Miesiecznik ze zrozumialych wzgledow nie mial w zwyczaju zabierania glosu
w biezacych dyskusjach politycznych, chociaz blisko wspolpracowal
z opozycja, ale niektore jego publikacje wywolywaly spory oddzwiek
polityczny. Jako przyklad  szczegolnie dalekowzrocznego dzialania mozna
podac rozpoczecie przez <> przed laty dyskusji ze srodowiskami
niemieckimi, bez ktorej trudno sobie wyobrazic wynegocjowanie traktatu
polsko-niemieckiego przez rzad Tadeusza Mazowieckiego w 1989 r.

Jego redaktorzy podkreslaja, ze glownym celem <> bylo zawsze
prowadzenie dialogu, budowanie "cywilizacji ekumenicznej" poprzez
pokazywanie roznic, ale w taki sposob aby "poszukiwac wspolnych
fundamentow wartosci". Miesiecznik drukowal i drukuje regularnie nie
tylko teksty ludzi zwiazanych z katolicyzmem otwartym, ale takze teksty
agnostykow i ateistow tworzac pomosty pomiedzy kultura katolicka i swiecka.
Zdaniem red. J. Gowina kultura elitarna stracila dzis w Polsce i na swiecie
dawna range a "cywilizacja obrazkowa" rozwija sie w duzym tempie. Stawia
to przed tworcami nowe wyzwania.

Na pytanie; jaki bedzie miesiecznik za lat kilkanascie redakcja odpowiada
"My nie poddajemy sie modom i konsekwentnie przypominamy, ze bez filozofii,
teologii oraz powaznej refleksji przezywanie wiary i sztuki nie jest
mozliwe". Niedawno, u progu 50-lecia miesiecznik zmienil szate graficzna
i odmlodzil redakcje. W planach redakcji widzimy nadal zamierzenia budowy
"cywilizacji ekumenicznej" i promowanie kultury elitarnej.


                 W marcowym numerze <> (nr 490)
                 -------------------------------------



Pragne zwrocic uwage na prace ks. Jerzego Bagrowicza na temat obecnosci
judaizmu w katechezie Kosciola katolickiego na przestrzeni wiekow.
Autor pisze, ze przez stulecia bylo to nauczanie pogardy do tego narodu,
spowodowane kontrowersjami chrzescijansko-zydowskimi z pierwszych wiekow
istnienia Kosciola. Sredniowiecze i wieki pozniejsze wlaczyly do katechezy
nauczanie o ciazacym na Zydach grzechu bogobojstwa. Tradycje: katolicka
i protestancka byly powiazane z antyjudaizmem i taki stan rzeczy utrzymywal
sie do naszego stulecia. Dopiero Sobor Watykanski II (1962-65) poprzez
deklaracje <> zmienil zasadniczo nastawienie Kosciola
katolickiego do Zydow.

Autor podkresla takze, ze juz Katechizm Rzymski opracowany na zlecenie
Soboru Trydenckiego w XVI wieku uczyl, ze chrzescijanie-grzesznicy sa
bardziej winni smierci Chrystusa od Zydow, ci ostatni "nie wiedzieli co
czynia", podczas gdy my wiemy to az za dobrze.

Autor przypomnial takze tzw. "Tezy Seelisberskie" z 1947 r. wskazujace na
potrzebe przezwyciezania kazdej wrogosci wobec Zydow jaka moglaby byc
upowszechniana przez nauczanie religijne. Tezy te nie mialy jednak
oficjalnego charakteru i nie mogly stanowic normy dla nauczania religijnego.

Druga pozycja godna polecenia jest artykul Justyny Domaslowskiej-Szulc
przedstawiajacy zydowskie spojrzenie na chrzescijanstwo przez prawie
dwa tysiace lat. Zydzi, zdaniem autorki, nie umieli dostrzec
w chrzescijanstwie religii milosci, a chrzescijanie przesladowali Zydow.
Judaizm az do XVI wieku zakazywal publicznych dyskusji na temat Jezusa,
a wszelkie wzmianki o nim byly usuwane z wydan Talmudu.

Autorka twierdzi, ze nie zawsze spojrzenie Zydow na Jezusa bylo az tak
skrajnie negatywne, podajac przyklad zyjacego w XV wieku rabbiego Abrahama
Fariala, ktory uwazal, ze Jezus jest rzeczywiscie mesjaszem i zbawicielem
dla chrzescijan nawroconych z poganstwa. Rabin Farial byl jednak w swym
pogladzie odosobniony.

Autorka podaje tez przyklad powiesci - apokryfu Szaloma Asza
<>, napisanej w jidysz przez tego pioniera pojednania
chrzescijan i Zydow (polskie wyd. 1990). Asz napisal te ksiazke
z zydowskiego punktu widzenia, nie negujac spojrzenia chrzescijanskiego.
Z tego powodu nazwano go "odstepca i renegatem" - czlowiekiem ogarnietym
obsesja pojednania judaizmu z chrystianizmem. Domaslowska-Szulc twierdzi,
ze ksiazka ta z powodzeniem moglaby stac sie obowiazkowa lektura dla
wyznawcow obu religii.

W marcowym numerze ciekawe sa rowniez odpowiedzi ankietowanych polskich
tworcow pochodzenia zydowskiego, co praktycznie znaczy dla nich tzw.
"podwojna tozsamosc", czy musi ona rodzic poczucie rozdarcia, czy tez
przeciwnie, pozwala czerpac z bogactwa dwoch tradycji i kultur.
Na ankiete odpowiedzialo 9 osob.



Opracowane na podstawie wlasnych spostrzezen z konferencji w 
dniach 18-19 kwietnia, 490-tego numeru <>, oraz odglosow z prasy 
krakowskiej.                              
________________________________________________________________________


Tadeusz K. Gierymski 

                            O <> DALEJ
                            =================



Nawiazujac do artykulu Pani Izabelli o <>:
Ten miesiecznik kulturalny, jego redakcja i wspolpracownicy mieli
olbrzymie znaczenie, nie tylko w ksztaltowaniu sie swiatopogladu
polskiej inteligencji katolickiej, ale i w kulturze polskiej w bardzo
trudnym, skomplikowanym okresie naszej historii.

Temat ten zasluguje na szerokie i doglebne opracowania. Teraz pozwole
sobie tylko na kilka uwag.

<> nawiazywal do tradycji wydawanego w latach trzydziestych 
warszawskiego kwartalnika <> (1934-1939, ktorego ostatni numer 
wyszedl 15 czerwca 1939 r.). Celem <> byla odnowa kultury 
katolickiej w oparciu o francuski personalizm, mysl posoborowa i 
encykliki papieskie.

W pierwszym numerze czytamy:

        Podejmujemy wydawanie <> z wola czynnego
        wspoluczestnictwa w tworzeniu nowej rzeczywistosci, 
        z jasno nakreslona linia programowa.

        [... ]

        Z podloza najautentyczniejszego i najpelniejszego 
        katolicyzmu chcemy wywiesc czlowieka
        zdolnego dzisiejszej rzeczywistosci podolac,
        napor jej wytrzymac i zwyciesko poddac ja
        probie.


W <> z 1960 r. pisal Jerzy Turowicz, ze waznym
zadaniem <> bylo

        [... ] wypracowywanie ksztaltu wspolczesnego
        humanizmu integralnego, opartego o pelna, a
        wiec takze religijna koncepcje czlowieka.


Nie tylko z trudna terazniejszoscia porali sie wtedy redaktorzy i 
pisarze <> stojac na stanowisku podmiotowosci czlowieka.

Daleko na przyszlosc myslal o programie pisma Stanislaw Stomma, jeden z
jego zalozycieli. Tak po wielu latach (1986) wyrazil sie:

        Zadanie merytoryczne, jakie powinien postawic
        sobie <>, okreslilbym nastepujaco: zrozumienie 
        i zarysowanie prawdopodobnego obrazu cywilizacji 
        XXI stulecia oraz okreslenie, jaki sens ma
        miec zadanie chrystianizacji tej cywilizacji.


A to wlasnie zadanie wydaje mi sie byc jeszcze bardziej wazne dzis, w
swietle przemian i wypadkow i w Polsce, i w swiecie.

Zauwazajac i podkreslajac donioslosc przemian spolecznych w powojennym
kraju <> bronil roli jednostki jako podmiotu dzialan spolecznych i
wypadkow historycznych.

Tak to sformulowal ksiadz Konstanty Michalski, takze z zespolu 
redakcyjnego, w swym <>, artykule w pierwszym numerze 
<>:

        W niczym nie umniejszamy sprawiedliwosci
        spolecznej, w niczym nie zaciesniamy badan
        naukowych nad wszystkimi jej poszczegolnymi
        zagadnieniami i wiemy, ze w tym mozemy isc
        razem, ale poza tym siegamy do czlowieka, do
        tego, co w nim najglebszego, do jego ducha,
        do jego godnosci, wstrzasajac w nim tym
        wszystkim, co nie przemija, co niesmiertelne,
        co sie nie da ujarzmic, zniewolic i chce
        zawsze isc w gore.


A Jerzy Turowicz, takze w tym numerze, pisal:

Prawda pierwsza. Korzenie wszelkich wartosci
        wytwarzanych czy spotykanych w zyciu spolecznym
        tkwia w osobie [... ]

        I prawda druga. Osoba ksztaltuje sie przez
        uspolecznienie. Ale nie uspolecznienie narzucone
        z zewnatrz, ale uspolecznienie dobrowolne, idace
        od wewnatrz.


Moze kiedys napisze wiecej o <>, o pluralizmie, o koncepcji
chrzescijanstwa, o stosunku do czlowieka redagujacych go i piszacych
dla niego ludzi, tak innych, i wtedy, i teraz, od ziejacych nienawiscia
Cerberow inkwizycyjnego katolicyzmu.

O szerokim horyzoncie myslowym i roznorodnej tematyce tego pisma: 
estetyka i sztuka, etyka, filozofia, historia, literatura - polska i obca,
dawna i wspolczesna, proza i poezja, eseistyka, krytyka, kosmogeneza,
kultura i jednosc Europy, nauki przyrodnicze, psychologia, 
psychoanaliza, religioznawstwo, teologia, zycie spoleczne... 

O publikowaniu i omawianiu tekstow wybitnych myslicieli obcych, jak np.
Martina Heideggera, Karla Poppera, Thomasa Mertona, Kierkegaarda, 
Gilsona i wielu innych.

O specjalnych numerach poswieconych specjalnym tematom i ludziom, np.
Norwidowi i Krasinskiemu, <>, <>, o <>.

O roli i dorobku Spolecznego Instytutu Wydawniczego ZNAK.

________________________________________________________________________

Redakcja "Spojrzen":spojrz@k-vector.chem.washington.edu, oraz
                    spojrz@info.unicaen.fr

Serwery WWW:
http://k-vector.chem.washington.edu/~spojrz,
http://www.info.unicaen.fr/~spojrz

Adresy redaktorow:  krzystek@magnet.fsu.edu (Jurek Krzystek)
                    karczma@info.unicaen.fr (Jurek Karczmarczuk)

Stale wspolpracuje: bielewcz@io.uwinnipeg.ca (Mirek Bielewicz)
                    
Copyright (C) by Jurek Krzystek (1996). Copyright dotyczy wylacznie
tekstow oryginalnych i jest z przyjemnoscia udzielane pod warunkiem
zacytowania zrodla i uzyskania zgody autora danego tekstu.

Poglady autorow tekstow niekoniecznie sa zbiezne z pogladami redakcji.

Numery archiwalne dostepne przez anonymous FTP z adresu:
k-vector.chem.washington.edu, IP # 128.95.172.153. Tamze wersja
PostScriptowa "Spojrzen".
_____________________________koniec numeru 134_________________________