______________________________________________________________________
                                            ___
             __  ___  ___    _  ___   ____ |  _|  _   _  _  ___
            / _||   ||   |  | ||   | |_   || |_  | \ | || ||   |
           / /  | | || | |  | || | |   / / |  _| |  \| || || | |
         _/ /   |  _|| | | _| ||   \  / /_ | |_  | |\  || ||   |
        |__/    |_|  |___|| | ||_|\_\|____||___| |_| |_||_||_|_|
                          |___|
_______________________________________________________________________

    Piatek, 16.02.1996          ISSN 1067-4020             nr 127
_______________________________________________________________________

W numerze:

             Istvan Deak - (Samo)Sad w Norymberdze
         Helena Zaworska - Europa nas nie kocha
      Zdzislaw Raczynski - Paszkwil w Dumie
             Janusz Mika - Styczen w Polsce
         Marek Przybylik - Lista dawnych przebojow

_______________________________________________________________________


The New York Review of Books, 7.10.1993

Istvan Deak 

                        (SAMO)SAD W NORYMBERDZE
                        =======================



Rok 1995 obfitowal w rocznice, na ogol mniej
lub bardziej zwiazane z zakonczeniem II Wojny Swiatowej. Pod koniec
roku minela wiec rowniez 50-ta rocznica rozpoczecia
Procesu Norymberskiego. W zwiazku z nia przytaczamy
ponizszy artykul (oryginalny tytul: <>)
prezentujacy - jak sadzimy - dosc odmienna wersje interpretacji tego 
procesu od tej, do ktorej wiekszosc z nas przywykla.

Autorem oryginalnego artykulu z <> jest Istvan Deak, Wegier z
pochodzenia, historyk, profesor Columbia University, 
specjalista od spraw Europy Srodkowo-Wschodniej,
pisujacy dosc czesto na lamach tego periodyku i
wyrozniajacy sie - naszym zdaniem - rozsadkiem
podejscia do opisywanych przez siebie wydarzen.
Artykul Deaka jest w zasadzie omowieniem jednej ksiazki,
piora amerykanskiego prokuratora Trybunalu Norymberskiego,
Telforda Taylora, <>. Podobnie jak w innych artykulach Deaka
w NYRB recenzja jest w duzej mierze pretekstem do zaprezentowania
wlasnej interpretacji i wlasnych rozwazan. Ponizszy
tekst jest wiec streszczeniem Deaka streszczajacego, komentujacego
i uzupelniajacego Taylora. Dosc niewdzieczne zadanie dla kompilatora,
ale interpretacja Deaka wydawala sie nam na tyle interesujaca,
ze mimo to artykul ten zamieszczamy.

Dodajmy jeszcze, ze Deak piszac swoj artykul nawiazywal
do sytuacji w bylej Jugoslawii w 1993. Odpowiednie
fragmenty jako zdezaktualizowane zostaly ponizej pominiete
z wyjatkiem zakonczenia, ktore nie stracilo na gorzkiej aktualnosci.
 
                                                       J.K_ek

1.
Oskarzenia o zbrodnie wojenne 
na obywatelach panstw obcych mialy swe precedensy juz 
przed Norymberga. Prawo wojenne probowano skodyfikowac 
przez cale stulecia. Konwencje
Genewska i Haska z konca XIX i poczatku XX wieku
kategorycznie zabranialy na przyklad zabijania
poddajacych sie zolnierzy i nakazywaly, aby jency
wojenni otrzymywali te sama opieke medyczna, 
zywnosc i zold jak wlasne oddzialy. Oficerowie w niewoli
mieli cieszyc sie przywilejami naleznymi ich statusowi.

Niektore z tych konwencji zostaly naruszone juz w I Wojnie
Swiatowej. Zbombardowanie katedry w Louvain bylo
oczywistym pogwalceniem Konwencji Haskiej z 1907 roku,
ale ta sama konwencja wcale nie zakazywala na przyklad
brania i zabijania zakladnikow. Zatopienie amerykanskiego
statku pasazerskiego <> w 1915 r. wcale nie bylo
naruszeniem prawa gdyz tylko statki szpitalne cieszyly
sie jego ochrona. Nawet ataki <> na Londyn
nie byly pogwalceniem umow, gdyz miasto to nie bylo
niebronione. W koncu, nawet masakra Ormian przez Turkow
podczas I Wojny nie byla scisle mowiac naruszeniem
konwencji, gdyz Turcy i Ormianie nie byli ze soba
w stanie wojny.

Nie zwazajac jednak na powyzsze watpliwosci prawne,
zachodnia opinia publiczna po zakonczeniu I Wojny
domagala sie ukarania przywodcow Niemiec za ich domniemane
zbrodnie. Artykul 227 Traktatu Wersalskiego zalecal
powolanie trybunalu 5 sedziow roznych narodowosci,
ktorzy mieli sadzic cesarza Wilhelma za "powazne
przewinienia przeciw moralnosci miedzynarodowej i 
swietosci traktatow." Artykuly 228 i 229 z kolei
wymagaly, aby rzad niemiecki wydal swych obywateli
pod sad trybunalom powolanym przez zwycieskie armie.
Zaden z paragrafow Traktatu Wersalskiego, pisze
Taylor, nie wzbudzil w Niemczech tyle oburzenia co
wlasnie te dwa, nawet slynny paragraf 231 o
odszkodowaniach wojennych.

Z usilowan tych niewiele wyniklo. Cesarz uciekl do
Holandii pod koniec wojny, zas Holendrzy odmowili
wydania go zycieskim mocarstwom, zreszta ku wielkiej
uldze wszystkich zainteresowanych. Z pomyslu
ustanowienie trybunalow rowniez nic nie wyszlo,
skonczylo sie przekazaniem Niemcom listy 854
osob do osadzenia. Nawet to wzbudzilo tam wielkie
oburzenie, a skonczylo sie tak, ze sad w Lipsku
w koncu skazal 13 niemieckich zolnierzy na krotkie
kary wiezienia za takie przewinienia jak bicie
brytyjskich jencow wojennych, rozstrzeliwanie rannych
zolnierzy francuskich oraz, w przypadku konfliktu z USA,
zatopienie statku szpitalnego i celowe zatopienie dwu
sposrod trzech jego szalup ratunkowych. 

Nie trzeba dodawac, ze wielu zolnierzy brytyjskich i
francuskich mozna bylo oskarzyc o takie same zbrodnie.
Mimo to procesy te mogly stanowic w 1945 roku precedens
dla Aliantow, gdyby ci zechcieli powierzyc Niemcom 
ukaranie swych wlasnych zbrodniarzy.

Innym precedensem mogly stac sie procesy w Turcji po I Wojnie
Swiatowej. Turcji, pokonanej w tej samej wojnie, 
narzucono w Traktacie z Sevres paragrafy podobne do 228 i 229.
Ale zanim nawet traktat ten zaczal obowiazywac w 1920 roku,
sami Turcy postawili przed swymi trybunalami wojskowymi
winnych masakry Ormian. Nie ulega watpliwosci, ze obecnosc
brytyjskich oddzialow okupacyjnych wywarla tu pewien efekt,
ale turecka opinia publiczna sama domagala sie ukarania
winnych. 63 wyzszych urzednikow zostalo postawionych przed
sadem w Stambule w lutym 1919 roku; wszyscy nalezeli do ruchu
Mlodych Turkow. Sad skladal sie z wojskowych, ale rowniez
i z sedziow cywilnych, w tym Grekow i Ormian. Glownym
oskarzonym byl Kemal Bey, byly gubernator prowincji, w ktorej
popelniono morderstwa, deportacje i rabunki na ludnosci
ormianskiej. Jego obronca argumentowal, ze Kemal Bey
powinien zostac uniewinniony, gdyz tylko wypelnial rozkazy
wladz zwierzchnich. Glowny prokurator 
ripostowal zdaniem, ktore moglo bylo odbic sie echem
26 lat pozniej w salach innego trybunalu, ze <> Kemal Bey zostal
publicznie powieszony 12 kwietnia 1919 roku w Stambule.

Ten sam trybunal wojskowy skazal wielu innych bylych
urzednikow panstwowych na kary wiezienia zas w lipcu
tego samego roku uznal za winnych masakry Ormian
czterech innych przywodcow z okresu wojny, w tym
Mehmeda Talaata Pasze - bylego Wielkiego Wezyra
i ministra spraw wewnetrznych. Cala czworka zostala
skazana na smierc na podstawie tureckiego kodeksu
prawnego, nawet jesli sadzeni byli tylko <>,
jako ze zdazyli uciec do Rosji Sowieckiej badz
Niemiec. Tym niemniej procesy te sa do dzis przykladem,
ze nie jest niemozliwe oczekiwac od sadow pokonanego
kraju sprawiedliwego osadzenia wlasnych przestepcow
wojennych. (Paradoksem przy tym jest ze w odroznieniu
od sadow sultanskich, wspolczesne rzady republikanskiej
Turcji konsekwentnie odmawiaja przyznania sie, ze
w czasie I Wojny Swiatowej popelniono jakiekolwiek
zbrodnie na Ormianach.)

Lata miedzywojenne przyniosly podpisanie nowych umow
majacych na celu zlagodzenie okrucienstwa zwiazanego
z prowadzeniem wojny, szczegolnie traktowania jencow,
zarowno wojennych jak i cywilnych. Rozwazano nawet
zdelegalizowanie wojny jako takiej. Dokumentem
najczesciej cytowanym w Norymberdze byl pakt
Kelloga-Brianda, podpisany 27 sierpnia 1928 roku w Paryzu.
W ciagu nastepnego roku 41 panstw, wlacznie z Niemcami ale
bez ZSRR, uroczyscie wyrzeklo sie prowadzenia
wojny jako narzedzia polityki panstwowej. Wszelako,
pakt ten nie delegalizowal wojny jako takiej, pozostawiajac
opcje prowadzenia wojny w obronie wlasnej; podobnie nie
stanowil wojny zaczepnej zbrodnia i nie przewidywal
sadzenia winnych takiej wojny.

2.

Dyskusje wsrod Aliantow co zrobic z nazistami rozpoczely sie
dlugo przed zakonczeniem II Wojny. Pomyslow nie brakowalo, chocby
pol-zart Stalina zeby rozstrzelac 50 tys. oficerow niemieckiego
sztabu generalnego (nigdy tylu nie bylo). Rowniez Churchill
nalegal na egzekucje bez sadu co wiekszej rangi przestepcow
hitlerowskich. Rozsadek jednak przewazyl, glownie dzieki
Amerykanom, ktorzy nalegali na utworzenie trybunalu miedzynarodowego,
majacego osadzic indywidualnych przestepcow jak rowniez
rozwazyc wine kierowanych przez nich organizacji. Najwazniejsze jednak
bylo naleganie Amerykanow na zdelegalizowanie agresji i
zapewnienie, ze winni takowej zostana ukarani. W ten sposob
odwrocily sie role: po I Wojnie na utworzenie miedzynarodowych
trybunalow nalegali Anglicy, a ociagali sie Amerykanie. Teraz,
ku schylkowi II Wojny to Anglicy byli tej idei nader niechetni,
podobnie zreszta jak Francuzi i Sowieci. Tym niemniej potega
i prestiz Ameryki zwyciezyly opory.

Porozumienie Londynskie z 8 sierpnia 1945 roku ustanowilo
trybunal i cztery kategorie, wedlug ktorych mial on sadzic
przywodcow Niemiec:

1.Planowanie, przygotowanie, rozpoczecie i prowadzenie
wojny agresywnej;
2.Uczestnictwo w zbiorowym planowaniu powyzszych czynnosci
(obie kategorie lacznie nazwano "zbrodniami przeciw pokojowi");
3.Zbrodnie wojenne - szeroka kategoria obejmujaca morderstwa,
zle traktowanie i deportacje ludnosci cywilnej na terenach
okupowanych, zbrodnie na jencach wojennych, zabijanie
zakladnikow, pladrowanie i celowe niszczenie miast i wsi, jak
rowniez dewastowanie terytorium bez potrzeby wojskowej;
4.Zbrodnie przeciw ludzkosci - nowa kategoria obejmujaca
wszelkie nieludzkie akty wobec ludnosci cywilnej majace za
podstawe wzgledy rasowe, polityczne lub religijne.

Punkt 3. mial w intencji obejmowac zbrodnie popelnione na
terenach okupowanych przez Rzesze podczas gdy punkt 4.
obejmowal te same czyny popelniane na terenie samych
Niemiec.

Osoba, ktora odegrala najwieksza role w sprecyzowaniu tych
punktow byl amerykanski sedzia Sadu Najwyzszego Robert
H. Jackson, ktory nastepnie zostal prokuratorem podczas
Procesu. Najwieksza wage pokladal on w punkcie 2., czyli
"zmowie majacej na celu agresje." Brytyjczycy w zasadzie sie
z nim zgodzili, ale prostestowali Francuzi, wedlug ktorych
bylo to "ustawodawstwo post factum" i ktorzy woleli sadzic
Niemcow wylacznie na podstawie punktow 3. i 4.

Wreszcie Sowieci argumentowali, ze o winie nazistow
zadecydowala juz Konferencja Jaltanska, w zwiazku z tym
rola Trybunalu mialo byc wylacznie wymierzenie kary
poszczegolnym osobom. Byli tez oni zdecydowanie przeciwni
klauzuli potepiajacej niesprowokowana agresje, gdyz
sami rezerwowali sobie prawo do "wojen wyzwolenczych."
Mimo to w koncu zgodzili sie w planem ogolnym.

Z perspektywy 50 lat trudno zrozumiec w jaki sposob tyle
brakow i sprzecznosci dostalo sie do aktu oskarzenia,
a jeszcze bardziej do procedury Procesu. Niektorzy jego
krytycy jak Eugene Davidson podkreslaja ten defekt, ze
do oskarzenia kwalifikowaly sie przestepstwa popelniane
zarowno przez Niemcow jak i Aliantow. Przykladowo,
Niemcy zostali oskarzeni o napad na Polske we wrzesniu
1939 roku, ale ani slowem nie wspomniano przy tym o
pakcie Ribbentrop-Molotow i jego tajnej klauzuli.
Pakt sowiecko-hitlerowski byl natomiast wymieniony
w kontekscie napadu Niemiec na ZSRR w czerwcu 1941 roku.
Dalej, oskarzenie calkowicie zignorowalo niesprowokowane
ataki Sowietow na Polske i Finlandie w 1939 r.,
Bulgarie w 1944 r. czy Japonie w 1945.

Niemieccy generalowie zostali oskarzeni o agresje przeciw
neutralnej Norwegii w kwietniu 1940, ale obronie nie
pozwolono argumentowac, ze wczesniej juz alianci zaczeli
minowac porty norweskie i zaladowali swe oddzialy na
statki z zadaniem opanowania Narwiku i innych punktow
tego kraju.

Obrona miala podczas calego Procesu zwiazane rece.
Wszyscy obroncy byli Niemcami, wielu z nich bylymi
czlonkami NSDAP i prokuratura nie pozostawila im
zadnej watpliwosci, ze traktowani sa jako gorsza
strona w procesie. Przykladowo, obrona miala tylko
bardzo ograniczony dostep do materialow dowodowych
i *zadnego* dostepu do archiwow alianckich, ktore
oskarzenie moglo wykorzystywac do woli. W szczegolnosci,
obroncom odmowiono dostepu do tajnych archiwow
brytyjskich dotyczacych przebiegu kampanii w Norwegii
w 1940 mimo ze oskarzenie admiralow Raedera i Doenitza
w duzym stopniu dotyczylo wlasnie tego epizodu wojny.

Jednym z glownych punktow oskarzenia bylo nieludzkie 
traktowanie sowieckich jencow wojennych
przez hitlerowcow, ale obronie nie pozwolono wspomniec o
rownie okrutnym traktowaniu niemieckich jencow przez
Sowietow. Bombardowanie Drezna lub Hamburga nie moglo
byc wspomniane, ataki na Warszawe, Rotterdam lub Belgrad
natomiast tak.

Niemcy zostali poczatkowo oskarzeni o zamordowanie 925
polskich oficerow w Katyniu mimo ze prokuratorzy
zachodni byli juz w tym czasie niemal przekonani, ze
zbrodni dokonali Sowieci. Nieco pozniej, na zadanie
sowieckiego prokuratora Rudenki, liczbe zamordowanych
oficerow zwiekszono do 11 tysiecy. Tym niemniej, 
poniewaz Sowieci nie dostarczyli nawet cienia
dowodow winy Niemcow, zas w Ameryce zaczely sie
rozlegac coraz donosniejsze glosy przeciw takiej
parodii sprawiedliwosci, sprawa katynska zostala
po cichu usunieta z aktu oskarzenia. 45 lat pozniej
jednym z ostatnich aktow rozpadajacego sie Zwiazku
Sowieckiego bylo przyznanie sie do tej zbrodni
(ocenia sie, ze liczba zamordowanych w Katyniu i
gdzie indziej oficerow wynosila okolo 15 tysiecy.)

Wsrod punktow oskarzenia figurowalo rowniez branie i 
zabijanie zakladnikow mimo, jak pisze Taylor, ze
nie bylo to nielegalne przed Procesem i ze pozniejszy
proces w Norymberdze w 1948 roku potwierdzil legalnosc tego 
postepowania na podstawie argumentacji, ze ograniczalo ono
liczbe ofiar powstajacych w wyniku dzialan partyzanckich. 
Taylor zarzuca Niemcom nie tyle samo branie i zabijanie
zakladnikow, co "przesadna" skale tych operacji.
Niemcy z pewnoscia zabijali wielu zakladnikow, w
niektorych przypadkach nawet po tysiac za jednego
zabitego Niemca (w Serbii). Ale co jest "przesadna"
liczba, a co nie jest?!

Jedna z zasad przyjetych przez Trybunal bylo, ze ani
oskarzenie ani obrona nie mogly kwestionowac
legalnosci procedury. Bezcelowe wiec bylo dla obrony
argumentowanie iz Trybunal nie mial zadnej racji bytu
w obliczu prawa miedzynarodowego, albo ze Alianci
czesto byli winni tych samych zbrodni, o ktore
oskarzano Niemcow. Tym niemniej ten sam sad, ktory
na ogol odrzucal argumenty typu <> czyli
"ty rowniez", dopuscil do ciekawego wyjatku.

Admiral Doenitz oskarzony byl o zbrodnie na komandosach
brytyjskich oraz o zatapianie statkow handlowych
i pasazerskich bez uprzedzenia. Tym niemniej obrona
dowiodla, ze odpowiedni rozkaz dotyczacy komandosow byl
odpowiedzia na schwytane przez Niemcow dokumenty brytyjskie
nakazujace komandosom prowadzenie "potencjalnie 
gangsterskich" metod walki.

Jesli chodzi o wojne podwodna, obrona wykazala ze przez
pierwszy rok wojny niemieccy dowodcy U-bootow stosowali
sie do odpowiednich umow miedzynarodowych i zezwalali
zalodze na zajecie miejsc w lodziach ratunkowych przed
zatopieniem ich statku. Dopiero gdy stalo sie jasnym,
ze brytyjskie statki obowiazywal rozkaz Admiralicji
natychmiastowego powiadamiania jej przez radio o kazdym 
dostrzezeniu U-boota, oraz po ponawiajacych sie
przypadkach ostrzelania okretu podwodnego przez uzbrojony
statek handlowy, Hitler wydal rozkaz zatapiania ich
bez ostrzezenia.

Doenitz z pewnoscia dostalby wyrok wyzszy niz 10 lat, ktore
w koncu otrzymal, gdyby nie wyzsi dowodcy alianccy, ktorzy
sie za nim wstawili, a w szczegolnosci admiral Nimitz,
dowodca amerykanskiej Floty Pacyfiku. Poproszony przez obrone,
Nimitz wystosowal list w ktorym stwierdzal, ze od samego
poczatku wojny na Pacyfiku amerykanskie okrety podwodne
torpedowaly japonskie statki handlowe bez uprzedzenia.

Hermann Goering wsrod swych rozlicznych tytulow nosil
rowniez funkcje dowodcy Luftwaffe. Byloby wiec logicznym,
aby postawiono go w stan oskarzenia w zwiazku z terrorystycznym
bombardowaniem Warszawy, Rotterdamu, Belgradu czy miast
brytyjskich. A jednak ani jego ani zadnego z pozostalych
podsadnych o to nie oskarzono. Wedlug Taylora, gdyby Goering
mial odpowiadac wylacznie za swe czyny jako dowodca Luftwaffe,
nie mialby sie czego obawiac. Powodem tego bylo, ze
ataki powietrzne Luftwaffe bladly w porownaniu z tym, czym
byly naloty dywanowe Aliantow na miasta japonskie lub niemieckie,
naloty ktore bynajmniej nie mialy za cel obiektow wojskowych.

3.


Przed Trybunalem Norymberskim stanelo 22 oskarzonych, z ktorych jeden
(Martin Bormann) sadzony byl zaocznie. Wina takich postaci jak
Hermann Goering, szef Bezpieczenstwa Rzeszy Ernst Kaltenbrunner,
minister spraw zagranicznych Joachim von Ribbentrop czy  Hans
Frank, ktory rzadzil okupowana Polska byla oczywista. Byli
oni rozkazodawcami badz wykonawcami masakry Zydow i osob innych
narodowosci. Ale nawet i oni oskarzeni byli
o zbrodnie przeciw pokojowi a nie przeciw ludzkosci.

Mniej jasna byla sprawa Rudolfa Hessa, zastepcy Hitlera, ktory
w maju 1941 roku polecial do Anglii, aby, wedlug wlasnych slow,
doprowadzic do pokoju. Nie mogl on byc oskarzony o zbrodnie
wojenne ani zbrodnie przeciw ludzkosci, zas jego odpowiedzialnosc
za wojne byla wiecej niz watpliwa. Mimo to w wyniku naciskow
Sowietow, ktorzy podejrzewali go o zmowe z Anglikami i nastawali
na wyrok smierci, otrzymal on kare dozywocia. Taylor w swej ksiazce
podaje w watpliwosc wine Hessa i nawet jego poczytalnosc. Mimo
to Hess pozostal w swej celi w wiezieniu Spandau az do samobojczej
rzekomo smierci w 1987 roku, w wieku 93 lat.

Jeszcze bardziej problematyczny byl przypadek Juliusa Streichera,
pornografa, lubiezcy, demagoga i propagandzisty.
Streicher zrobil kariere na podzeganiu Niemcow do nienawisci wobec
Zydow, zas w roku 1935 mial powazny udzial w uchwaleniu Ustaw
Norymberskich. Choc byl osobistym przyjacielem Hitlera,
poczawszy od 1940 roku utracil laski i zyl w faktycznym areszcie
domowym, nawet redagujac swoj obsceniczny szmatlawiec <>.
Streicher nie mial zadnej wladzy ekonomicznej badz politycznej. Nie
sprawowal zadnej funkcji panstwowej. Nikogo nie zamordowal; nie
byl nawet w mocy nikogo zamordowac, mimo ze zial jadem nienawisci
i nawolywal do zbrodni.

Streicher byl jedynym podsadnym skazanym wylacznie z jednej
kategorii: zbrodni przeciw ludzkosci. Pyta Taylor w swej ksiazce:
"Czy publikowanie niemieckiego periodyku w Niemczech, niezaleznie
jak obrzydliwego, jest zbrodnia na skale miedzynarodowa?" Jest
on przekonany, ze dzis Streicher nie zostalby stracony; powieszony
zas zostal wylacznie za to, co mowil i pisal, a nie za to, co
robil.

Najciekawsza czesc ksiazki Taylora 
opisuje watpliwosci, ktorymi targani byli sedziowie. Czy bezkrwawy
Anschluss Austrii w 1938, poparty przez przewazajaca czesc
spoleczenstwa austriackiego, na pewno byl agresja? Czy nalezy
potepic agresje na Czechoslowacje, skoro W. Brytania i Francja
same oddaly Sudety Hitlerowi? A co z opisana wyzej inwazja
Norwegii albo Grecji, w ktorej oddzialy brytyjskie stacjonowaly
wczesniej, niz zaatakowaly ja Niemcy? 

W koncu zas, jak nalezy sie odniesc do postawy niemieckich
generalow? Czy nalezy ich skazac za to, ze byli posluszni
swemu rzadowi, skoro wczesniej czyni im sie zarzuty, ze
zdradzili Republike Weimarska, ktorej mieli sluzyc? Czy
generalowie byli jedynie marionetkami rezimu, pozbawionymi
zdolnosci do osadu moralnego sprawy, ktorej sluzyli?

Wydajac werdykt, sedziowie czynili wzajemne ustepstwa. Jedynie
Sowieci nalegali, aby kazdy oskarzony zostal skazany na smierc.
W koncu na smierc skazano dwunastu (Goering, Streicher,
Frick, Ribbentrop, Kaltenbrunner, Sauckel, Keitel, Jodl, Frank,
Rosenberg, Seyss-Inquart i zaocznie Bormann). Na kare wiezienia
skazano: Hessa, Funka, Speera, Raedera, Doenitza, von Schiracha 
i von Neuratha; uniewinniono trzech: Schachta, von Pappena i
Fritzchego. W swietle ogromu popelnionych zbrodni kary te nie
wydaja sie przesadne, zachodzi jednak pytanie, czy postawiono
uzasadnione i dobrze sformulowane zarzuty i czy wszyscy
skazani byli istotnie winni. Taylor uwaza, ze Streicher i
Jodl nie powinni zostac straceni, zas Hess i Doenitz powinni
zostac uniewinnieni. Przyznaje on, ze popelniono wiele bledow,
pomiedzy nimi przykladanie zbyt duzej wagi do tak mglistych
i nieprecyzyjnych zarzutow jak spisek w celu popelnienia
agresji. Mimo to uwaza on, ze proces byl konieczny i
zakonczyl sie sukcesem, chocby dlatego, ze przyjeto pewne
normy postepowania na przyszlosc i z tego powodu, ze
rozdrobnienie go na wiele mniejszych procesow nie mialoby
tej samej wagi. Co wiecej, mimo ze bledem bylo powolywanie
sie <> na prawo zakazujace agresji, nie bylo
nic bezprawnego w uchwaleniu tej zasady na przyszlosc.


4.

Proces Norymberski by niewatpliwie lepsza alternatywa wobec
drastycznych rozwiazan sugerowanych w tym samym czasie.
Byloby niegodne zasad Aliantow rozstrzelanie nazistow bez
sadu lub powieszenie ich nogami do gory jak to zrobiono
z Mussolinim. Norymberga byla procesem politycznym, ale
wina wiekszosci sadzonych w niej przestepcow byla dobrze
udowodniona, a oni sami mieli mozliwosc obrony. Z wyjatkiem
kilku wszyscy sedziowie byli podatni na argumentacje i 
wazyli wine z wielka uwaga. W porownaniu z wiekszoscia
innych procesow politycznych tego stulecia Norymberga byla
procesem wzorowym.

Ale czy na pewno nie bylo innej, lepszej metody wymierzenia
sprawiedliwosci niz ten pol-legalny proces? Czy nie bylo
mozliwosci zapobiezenia egzekucji tych, ktorzy straceni byc
nie powinni? Jednym z najpowazniejszych defektow legalnych
i moralnych Norymbergi bylo sadzenie na podstawie praw
ustanowionych <>. Deklaracja Praw Czlowieka
uchwalona przez Narody Zjednoczone w grudniu 1948 jasno
uwidocznila nielegalnosc tej praktyki: "nikt nie moze byc
uznany winnym wobec narodowego badz miedzynarodowego prawa
jesli prawo to nie obowiazywalo wtedy, gdy popelniono
dany uczynek." Juz w 1946 roku teolog protestancki Reinhold
Niebuhr argumentowal, ze nazisci powinni byli zostac
skazani wylacznie za "zbrodnie przeciw ogolnie przyjetym
standardom ludzkosci."

A przeciez bylo calkowicie mozliwe sadzenie hitlerowcow
na podstawie prawa niemieckiego. Oczywiscie, trzeba by wtedy
zrezygnowac z oskarzenia o agresje i w zwiazku z tym
z dwu glownych punktow oskarzenia. Trzeba by wtedy rowniez
mniej podkreslac zbrodnie wojenne, poniewaz sami Alianci,
zwlaszcza ZSRR popelniali podobne zbrodnie.

Ale zadne prawo niemieckie, nawet najgorsze prawo nazistowskie,
nie zezwalalo na mordowanie ludzi niewinnych. Paragraf 211
niemieckiego kodeksu prawnego, zmodyfikowany w pazdzierniku
1943 definiowal morderstwo bez zadnego zwiazku z 
rasa, religia badz narodowoscia ofiary. W szczegolnosci
istnialo rozporzadzenie Fuehrera z pazdziernika 1939 r. 
rozszerzajace obowiazywanie prawa Rzeszy na tereny
do niej wlaczone. Na takich zas terenach lezal Auschwitz.

Nawet jesli specjalne rozporzadzenia wprowadzaly drakonskie
kary dla polskich i zydowskich mieszkancow wlaczonych terenow
jesli ci "naraziliby na szwank bezpieczenstwo Rzeszy", nie
bylo w nich nic co pozwalaloby Niemcom zabijac tych, ktorzy
nie popelnili zadnego przestepstwa. Innymi slowy, prawa
nazistowskie nie zawieraly niczego co zezwalaloby na
mordowanie Zydow tylko za to, ze byli Zydami, czy tez polskich
intelektualistow tylko za to, ze byli polskimi ksiezmi,
profesorami, dziennikarzami czy prawnikami. W przeciwienstwie do tego
co instytucje te twierdzily wydajac swoje rozkazy, dowodztwo
Wehrmachtu, SS i Rzad Niemiecki naruszaly obowiazujace prawo.

Jest godne uwagi, ze niemieckie regulaminy wojskowe z 1943 r.
grozily kara zolnierzowi, ktory wykonalby niezgodny z prawem 
rozkaz zwierzchnika.

Gdyby Trybunal Norymerski skoncentrowal sie na zbrodniach
rozkazywania i dokonywania mordow na niewinnej ludnosci
cywilnej, bylby mniej dwuznaczny legalnie i konceptualnie,
a takze doprowadzilby do skazania duzo wiekszej liczby
przestepcow hitlerowskich.

Taylor pisze dalej, ze obecnosc sedziow sowieckich byla
"najwieksza polityczna brodawka" na obliczu Trybunalu.
Byli oni prawdziwym powodem do wstydu dla pozostalych
sedziow. Niewatpliwie ich udzial rzuca po dzis dzien
dlugi cien na ten sad.

Ale jesli Sowieci nie byli kwalifikowani moralnie
do uczestniczenia w tym sadzie, to co poczac z Francuzami?
Jakie prawo mieli oni gdy rzad Vichy byl de facto
sojusznikiem hitlerowskich Niemiec, a bardzo niewielu
Francuzow zglosilo sie na ochotnika, zeby z Niemcami
walczyc po wyzwoleniu Francji? Zas jesli chodzi u USA,
to deklarujac w 1939 r. swa neutralnosc naruszyly
wyraznie podpisany przez siebie pakt Kelloga-Brianda,
odmawiajac rozroznienia pomiedzy niemieckim agresorem,
a polska ofiara agresji. Scisle mowiac tylko dwa kraje
mialy prawo sadzic nazistow: Wielka Brytania i Polska,
gdyz tylko one walczyly z nimi od poczatku wojny do jej
konca.

Dlaczego nie powierzono sadzenia hitlerowcow samym Niemcom?
Taylor zbywa to pytania zdawkowa odpowiedzia, ze nikt
by sie na to wowczas nie zgodzil. Ale podany wczesniej
przyklad niemieckich sadow po I Wojnie Swiatowej lub
sadow tureckich w tym samym okresie pokazuje, ze nie
bylo to wcale niemozliwe. Nie nalezy tez zapominac, ze
niemal wszystkie kraje okupowane przez Niemcy podczas II
Wojny osadzily swych wlasnych kolaborantow,
na ogol duzo bardziej surowo niz Alianci osadzili samych
nazistow.

Nawet sojusznikom Niemiec jak Finlandia, Wlochy, Rumunia
czy Wegry, pozwolono sadzic wlasnych przestepcow wojennych
i na ogol odbywalo sie to uczciwie i sprawiedliwie. Dla
przykladu, wegierskie tzw. sady ludowe skazaly za
zdrade i wspoludzial w Holocauscie na smierc 476 osob,
z ktorych 189 stracono, w tym czterech bylych premierow. 
Przy pomocy Aliantow sady niemieckie mogly
przeprowadzic calkiem uczciwe procesy. Przykladowo,
trybunal ktoremu przewodniczylby Konrad Adenauer,
zawodowy prawnik, ktory dwa razy za Hitlera przebywal
w wiezieniach, mialby podobny, o ile nie wiekszy, 
autorytet moralny jak Trybunal Norymberski.

Nieprawda jest, ze wiekszosc Niemcow byla po stronie
sadzonych nazistow. Trzech podsadnych uwolnionych od
winy przez Trybunal zostalo natychmiast po opuszczeniu
sali sadowej aresztowanych przez policje niemiecka
i otrzymalo kary od 8 do 10 lat ciezkich robot. Wprawdzie
nikt z nich nie odsiedzial pelnego wyroku, ale Alianci
zaczeli wypuszczac z wiezien zasadzonych przez siebie
nazistow jeszcze wczesniej, pomimo wyrokow opiewajacych
na smierc czy dozywotnie wiezienie. Mialo to zwiazek
z zimna wojna a takze wspolnym dla Mocarstw Zachodnich i dla
Sowietow odkryciem, ze Niemcy, w rzeczy samej, nie sa tacy zli.
W rezultacie tysiace masowych mordercow z SS i innych
organizacji dozyly spokojnej starosci w Republice Federalnej
jako funkcjonariusze, biznesmeni czy "emerytowani generalowie
policji." Z cala pewnoscia gdyby ukaraniem ich zajely sie
sady niemieckie, efekt nie bylby duzo gorszy.

Dzisiejsze nawolywania do powolania miedzynarodowego
trybunalu majacego sadzic winnych zbrodni na terenach
bylej Jugoslawii nie doprowadzaja do niczego z tego powodu, ze
nie istnieje konsensus w sprawie wojskowego pokonania
armii dokonujacych tych zbrodni. Odwrotnie, dominuje
w tej sprawie cynizm taki, ze jeden z glownych podejrzanych,
Radovan Karadzic, podejmuje goscina wyzszych urzednikow ONZ.
Wyobrazmy sobie jednak, ze sytuacja sie odmieni, agresorzy
zostana pokonani wojskowo, a ich przewodcy pojmani. Miejmy
wowczas nadzieje, ze Narody Zjednoczone odmowia wymierzenia
sprawiedliwosci zwyciezcow i zamiast powolania swojego
trybunalu zacheca nowo powolane wladze do ustanowienia
swoich wlasnych trybunalow celem osadzenia wlasnych przestepcow. 
Zasadnicza lekcja Norymbergi powinno byc, zeby wiecej Norymberg nie
bylo.


- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 

A jednak zycie dopisalo wlasnie nastepny paragraf do powyzszego
artykulu. Wiadomosc z ClariNetu, 13.02.1996:



NATO Probes Karadzic Report  


NATO is looking into reports that its peacekeepers ignored a  
chance to arrest Bosnian Serb leader Radovan Karadzic. Karadzic is 
one of 52 men who have been indicted by a U.N. tribunal for war crimes. 
The Washington Post says he passed unimpeded through NATO checkpoints 
on a trip from the Serb stronghold of Pale to Banja Luka. The State 
Department is also investigating. NATO troops have blamed their 
reluctance to hunt war criminals on a lack of identification tools. 
NATO officials say that's irrelevant in the case of Karadzic, because 
he's so well-known.


                                                     Opracowanie: J.K_ek
________________________________________________________________________


Gazeta Wyborcza, 13.09.1995

Helena Zaworska 

                          EUROPA NAS NIE KOCHA
                          ====================



I nigdy nie kochala. Naiwnie wyobrazamy sobie, ze bylismy i jestesmy tak
wspaniali, dzielni i madrzy, ze bez naszych walecznych wojsk i
genialnych artystow Europa wiele by stracila.




Europa tymczasem od stuleci lekce sobie wazy nasze zaslugi i
czarna niewdziecznoscia odplaca za wojenne bohaterstwa. Od poczatku
naszego panstwowego istnienia liczyly sie dla niej korzystne mozliwosci
gospodarcze oraz nasza rola w wielkich dyplomatycznych grach.

Wydana obecnie ksiazka Henryka Samsonowicza <>
(Bellona, Warszawa 1995, s. 176) powinna byc nasza obowiazkowa lektura.
W przystepny, skrotowy (zalewie 176 stron!) sposob autor ukazuje nasze
dobre i zle stosunki z Europa od pradziejow po dzien dzisiejszy. Autor
zdecydowal sie na upraszczajacy esej popularyzacyjny, majac zapewne na
uwadze potrzebe takiej edukacji. Szeroka wiedze o poruszanych tu
zagadnieniach odniosl do obfitych przypisow i kazdy moze siegnac po
wymienione ksiazki i rozprawy, ktore bardziej szczegolowo wprowadzaja w
poszczegolne epoki i problemy. Historyczny esej Samsonowicza ukazuje
polityczne i ekonomiczne uklady pomiedzy nami i Europa, traktowana
przede wszystkim jako "obszar okreslonej cywilizacji."

Slowianie plaga i bogactwem

Kiedy Europa nie byla jeszcze Europa, gdy po najezdzie Hunow i
wedrowkach ludow na tereny dawnego imperium rzymskiego wdarly sie
nieprzebrane rzesze barbarzyncow, "wlasnie Slowianie stanowili plage nie
mniej dotkliwa niz Germanie, Arabowie czy Turcy. Mozna nawet powiedziec,
ze przewyzszali tamte plemiona wielkoscia dokonywanych zniszczen".

Dla Rzymian i Grekow siedziby Slowian lezaly gdzies w "dzikim
bezkresie". Ale w VI i VII wieku znad Wisly i Warty ruszyly gromady
ludzi szukajacych lepszych warunkow zycia. Plemiona slowianskie zajely
wowczas obszary na poludnie od Karpat i na zachod od dolnej Odry,
dotarly do Grecji, do Alp i do Wezery. Mieszkancy ziem polskich mieli
zapewne w tym udzial, ale przed polowa X wieku trudno mowic o "miejscu
Polski w Europie". Dopiero powolanie pierwszego krola i decyzja o
wlaczeniu sie do religii chrzescijanskiej okreslily nasza wpolnote
narodowa na mapie owczesnych sil politycznych.

Wczesniej, w epoce Karola Wielkiego, gdy tworzyly sie zreby Europy
Zachodniej, istotnym wkladem naszych ziem byl...  eksport niewolnikow!
Brzmi to dla nas fatalnie, ale Samsonowicz wyjasnia, jak wazne to bylo
zjawisko i jak cywilizacyjnie owocne:

"Po upadku starozytnego Rzymu do najbardziej zniszczonych i zubozalych
czesci owczesnego swiata nalezala Europa Zachodnia. Nie miala ona
niestety nic do zaoferowania innym swiatom gospodarczym. Bizancjum,
sasanidzka Persja, nie mowiac juz o Indiach czy dalszych rejonach Azji,
byly o wiele ludniejsze, bogatsze, dysponujace i wiekszym potencjalem
gospodarczym, i zasobami wszelkich potrzebnych towarow, nie gorszych, a
nawet lepszych niz te, ktore mogla wyprodukowac Europa. Mahomet stworzyl
podwaliny uniwersalistycznego panstwa rozciagajacego sie od Atlantyku po
Indus, panstwa, ktore juz w VIII wieku stwarzalo rynek zbytu na ludzi,
na niewolnikow. Oczywiscie sprowadzani oni byli do panstwa kalifa ze
wszystkich stron, ale jednym z wazniejszych eksporterow tego towaru
stala sie Europa. W VII w., jak mozna sadzic, uksztaltowal sie jej
bilans dodatni w tej ''wymianie zagranicznej''".

W twardym jezyku ekonomii te srodki pozwolily na rozbudowe karolinskiej
Europy. A zrodla owego poszukiwanego towaru w znacznej mierze znajdowaly
sie na ziemach slowianskich. Nie bez powodu termin "niewolnik" pokrywal
sie w pismach z terminem Slowianin: Slavi - sclavi.

Byc moze nie sa to porywajace fakty dla naszej swiadomosci narodowej,
ale rzecz w tym, ze najczesciej nie myslimy o sobie w kategoriach
gospodarczo-cywilizacyjnych, chociaz w nich wlasnie w znacznej mierze
rozgrywaja sie losy zbiorowosci ludzkich. Samsonowicz w swojej ksiazce
usiluje nam to ukazac w sposob rzeczowy i bynajmniej nie prowokujacy.
To, ze przy budowie pierwszej ''Europy zjednoczonej'' odgrywalismy taka
wlasnie role, bylo korzystne dla niej i dla nas. Rozwoj
miedzykontynentalnego handlu sprawil, ze Slowianie wlaczyli sie do
niego, wzbogacili i rozwineli cywilizacyjnie. To stworzylo warunki
sprzyjajace budowaniu wlasnych panstw. Gospodarka i handel okreslaly
szanse przemian politycznych.

Cud gospodarczy

O licznych cudach bitewnych, jakie zdarzaly sie w calej naszej historii,
Polak wie doskonale i chlubi sie nimi przez pokolenia. Maci nasza radosc
i obraza dume czesty, niestety, fakt, ze Europa za malo nas za to kocha,
ba!, potrafi odplacic sie przehandlowaniem naszych zaslug i cierpien w
politycznych targach.

Samsonowicz probuje nam pokazac, jak w roznych okresach Europa doceniala
inne nasze cudy - gospodarcze! Od XII wieku zaczeto dostrzegac ziemie
polska jako miodem i mlekiem plynaca, a na Slasku i zlotem swiecaca.
Biskup magdeburski w liscie pisal: "Sasi, Frankowie, Lotarynczycy,
Flandryjczycy - przeslawni zwyciezcy - tam bedziecie mogli i zbawic
wasze dusze, i, jesli wam sie spodoba, zdobyc na osiedlenie bardzo dobra
ziemie".

W wieku XIII rozpoczela sie masowa kolonizacja, nie tylko na Slasku.
Przyniesiony przez przybyszow model zycia, prawa, gospodarowania stal
sie znaczacym skokiem cywilizacyjnym. Rozwoj handlu, rzemiosla,
przebudowa miast i wsi byly cudem gospodarczym, ktory zintegrowal Polske
z osrodkami ekonomicznymi na Zachodzie, po raz pierwszy zaczelismy
odgrywac role w gospodarce europejskiej. Polacy musieli sprostac nowemu
stylowi zycia, a nie bylo to zadanie latwe:

"Zasadniczym problemem stojacym przed polska elita polityczna w XII w.
byl wybor miedzy starym, wyprobowanym, lecz coraz mniej skutecznym
sposobem zycia, a nowym, przynoszacym niespotykane mozliwosci, ale
burzacym dotychczasowe hierarchie wartosci. Konflikt, ktory narastal,
dotyczyl oceny czlowieka: jesli o jego wartosci miala decydowac tradycja
jego rodu, posiadlosci ziemskie, prestiz w lokalnym srodowisku -
opowiadano sie za dotychczasowym sposobem dzialania. Jesli o pozycji
czlowieka swiadczyc mial pieniadz, posiadane przedsiebiorstwa, znajomosc
obcego prawa, lepsza wiedza o dalszych krajach - mozna bylo opowiedziec
sie za nowym stylem zycia. Byl on przynoszony z zewnatrz, wprowadzal
odmienna od dotychczasowej hierarchie wartosci. Jesli zatem przyjmowany
byl bez zastrzezen, przynosil utrate dotychczasowego znaczenia lokalnych
elit".

Skad my to znamy? Oczywiscie, znamy, znamy, ale dobrze bedzie, jesli
sobie poczytamy i przekonamy sie, ze i drzewiej tak bywalo. "Przelom XII
i XIV wieku stanowil czasy, ktore wychowaly nowe pokolenia Polakow
swiadomych swej odrebnosci, a jednoczesnie nalezacych do politycznej
elity miedzynarodowej".

Zawsze mielismy realne szanse jako partnerzy, niepewne zas jako zbawcy
narodow, a przegrane - jako lamentujace ofiary. Moze trudno nam w to
uwierzyc, ale Europa nie musi nas kochac. Powinna nas szanowac, jesli
bedzie miala za co.

________________________________________________________________________

<>, 3.02.1996. Artykul poswiecony ksiazce <>, ktora na poczatku stycznia pojawila sie w Moskwie
w sprzedazy. Wpisal J.K_uk}


Zdzislaw Raczynski


                        PASZKWIL W DUMIE
                        ================


W Rosji wyszlo dotychczas bardzo niewiele ksiazek o
charakterze naukowym czy publicystycznym poswieconych zbrodni katynskiej
(<> dziennikarza Wladimira Abarinowa, wydany w 1992
r. i solidne naukowe opracowanie prof. Natalii Lebiediew <> w 1994 r.), dlatego pojawienie sie nowej
publikacji wywoluje oczywiste zainteresowanie.

Kiedy na drugi dzien po otwarciu sesji nowo wybranej Dumy Panstwowej
Rosji zobaczylem w reku jednego z deputowanych ksiazke z tytulem
<> na okladce, pierwsza reakcja bylo pytanie, skad
ja otrzymal. -- A tutaj, w Dumie -- deputowany wskazal ruchem glowy
kiosk, w ktorym rosyjscy parlamentarzysci kupuja zazwyczaj prase,
niektore informatory i ksiazki napisane przez swoich kolegow.

Nazwisko Muchina bylo mi znane z jego wczesniejszych publikacji w
tygodniku <> (Jutro), reklamujacym sie jako "gazeta duchowej
opozycji". "Duchowa opozycyjnosc" pisma <> przejawia sie w
niewybrednych, kipiacych szowinistyczna piana atakach przeciwko
Gajdarowi, demokracji, syjonistom i zydomasonom. Nietrudno bylo
przewidziec, jakie poglady moze wyrazac autor publikujacy w takiej
gazecie. 

Na 175 stronicach Jurij Muchin przedstawia 113 dowodow, ktore, jego
zdaniem, maja swiadczyc o tym, ze NKWD nie moglo rozstrzelac Polakow
internowanych w sowieckich lagrach w 1939 roku, ze odpowiedzialnosc za
morderstwo ponosza Niemcy, a cala sprawa jest wymyslem goebbelsowskiej
propagandy. "Dowody" przytoczone przez Muchina nie wytrzymuja
jakiejkolwiek krytyki i jesliby rzecz ograniczala sie tylko do nich,
ksiazczyne mozna byloby zbyc wzruszeniem ramion. Dziwiac sie tylko temu,
ze ktos wydal pieniadze na wydrukowanie takiego smiecia w 10 tys.
egzemplarzy i ze piec lat po tym, jak ZSRR przyznal odpowiedzialnosc
NKWD za zbrodnie, znajduja sie ludzie, ktorzy usiluja kwestionowac
oczywiste fakty.

Przeraza jednak, a zarazem zmusza do glebszej refleksji nad stanem
swiadomosci czesci nacjonalistycznej opozycji rosyjskiej, ogrom
nienawisci i nieskrywana pogarda, zionaca z kart tej ksiazki do Polski i
Polakow:

"Powiem uczciwie, jako ludzi -- zal mi tych rozstrzelanych Polakow, ale
jako patriocie jest mi obojetne, kto tych agresywnych idiotow
rozstrzelal -- Niemcy czy my. Dobrze im tak -- nosicielom takich
zwariowanych idei..."

"Cala katynska sprawa zostala dzisiaj podniesiona wlasnie po to, by
wychowac Polakow takimi jakimi byli w 1939 roku. Aby zamiast mezow stanu
mieli tepych gadulow, zamiast generalow i oficerow -- tchorzliwych
zamiataczy parkietow, aby narod polski znowu karmil te zmore, ktora
niczego mu nie daje i przed nikim nie broni. Aby Polska znowu stala sie
zarloczna europejska prostytutka, nie zarabiajaca na chleb praca, a
wlasnie prostytutka, z glupia nadzieja, ze jesli komus nadstawi sie, to
cos za to jej przypadnie. (...) Dzisiaj na sam fakt zamordowania
polskich oficerow mozna splunac -- jesli my -- to my, jesli Niemcy -- to
Niemcy" (str. 30--31).

Usilujac zrzucic na Niemcy wine za katynska zbrodnie, Muchin
jednoznacznie daje do zrozumienia, ze wlasciwie dobrze sie stalo, ze
polskich oficerow, "nosicieli zwariowanych idei" rozstrzelano. Bo czym
byla II Rzeczpospolita? "Polacy otrzymali panstwo jak gdyby w
podarunku", a "Polska miala w Europie reputacje drobnego huligana".
Polacy nie tylko nie chcieli dac Niemcom korytarza do Prus
Wschodnich\krop{} (oficjalnym postulatem Niemiec wobec Polski, ktory
spowodowal wojne, bylo zadanie przylaczenia Danziga, miasta z czysto
niemiecka ludnoscia, do Niemiec i przeprowadzenia drogi przez polskie
terytorium do Prus Wschodnich... zadania umiarkowane i uzasadnione),
to jeszcze "urzadzali pogromy ludnosci niemieckiej na polskim
terytorium", a "tepi i podli polscy politycy w imie swoich glupich
ambicji odrzucili sojusz ze Zwiazkiem Radzieckim, jedynym w tym czasie
niezawodnym sojusznikiem".

Co wiec mozna bylo innego zrobic z tym "chorym narodem" z "okreslonym
defektem w swiadomosci panstwowej i spolecznej"? Jak bardzo podobne jest
to do okreslenia "wersalski bekart", jakim obdarzyl Polske w 1939 roku
ludowy komisarz Molotow.

Fakt publikacji <> mozna byloby
ignorowac. Nawet jesli jej naklad jest 10-krotnie wiekszy niz
opracowanie profesor Lebiediewej, nawet jesli jest rozpowszechniana w
Dumie i czytana przez deputowanych. Jest to jednakze przejaskrawiona
egzemplifikacja pewenj marginalnej (na razie) tendencji w zyciu
politycznym Rosji, ktora wbrew faktom i historii gloryfikuje bezgrzeszna
przeszlosc kraju, i w imie jego domniemanej wielkosci usprawiedliwia
wszystkie zbrodnie. Ktora dziala jak narkotyk, dajacy cherlawemu kalece
poczucie potegi i bezkarnosci.

Trzeba przy tym koniecznie powiedziec o innej tendencji -- dazeniu do
uczciwego, chociaz przeciez bolesnego dla Rosjan, spojrzenia na
przeszlosc -- i o ludziach, bez ktorych zaangazowania i poswiecenia
ujawnienie prawdy o Katyniu byloby o wiele trudniejsze. I nie mam na
mysli politykow, dla ktorych, byc moze, ujawnienie prawdy bylo nie tylko
nakazem moralnym, ile politycznym wyrachowaniem, lecz tych, ktorym
zaangazowanie w sprawe katynska nie przynioslo nic procz klopotow:
Giennadija Zaworonkowa i Wladimira Abarinowa -- pierwszych rosyjskich
dziennikarzy, ktorzy pisali o Katyniu, profesora Marena Freudenberga,
ktory pomogl mi w czerwcu 1990 r. odszukac groby w Miednoje, naukowcow --
Lebiediewa i Parasadanowa, a przede wszystkim -- pulkownika Aleksandra
Trietieckiego. To, co zrobil prokurator Trietiecki jako szef grupy
prowadzacej sledztwo katynskie, daleko wykracza poza sluzbowy obowiazek
i sumiennosc. O Trietieckim powinna byc napisana ksiazka, pod moze
przydlugim, ale wyraznym tytulem: <>.

W tych dwoch tendencjach, dwoch spojrzeniach na historie i na wnioski z
niej plynace, przejawia sie w jakims stopniu obraz dzisiejszej sytuacji
w Rosji. Dlatego niepokoi mnie, ze jakis Muchin rozpowszechnia swoje
paszkwile w Dumie, general Filatow jest rzecznikiem lidera jednej z
najwiekszych w Rosji partii, podczas gdy profesor Freudenberg
wyemigrowal z Rosji, a pulkownik Trietecki broni w dalekich gorach
Pamiru tadzycko-afganskiej granicy i nigdy nie bedzie generalem.

-------------------------------------------------------------------------


Trzy kopiejki Europejczyka dyzurnego. Zdzislaw Raczynski pisal ten 
felieton wzburzony i dziwic mu sie trudno. A tymczasem... Muchin 
jest <> madrzejszy, niz na to wyglada. Muchin wie doskonale, 
ze Rosja to nie jest cherlawy kaleka, ktory sie podpiera takimi
szmatlawcami, ale olbrzymi kraj, ktory moze jeszcze niezle postraszyc
swiat. Kraj, w ktorym znajdzie sie znacznie wiecej potencjalnych
nabywcow tej ksiazki niz 10 tysiecy, wiec naklad sie zwroci i z punktu
widzenia wydawcy smiec to to nie jest. Zreszta to nie jest zadna
rosyjska specyfika. Muchin wie, ze z historycznej perspektywy nawet
fakty podwazac mozna, bo fakty, a wlasciwie faktografia sie zaciera, a
opinie o przeszlosci ksztaltuje publicystyka. Muchin pewnie czytal
Orwella, pewnie wie, ze na swiecie sa kontestatorzy ludobojstwa
hitlerowskiego, ze Turcja, nasz dzielny przyszly kolega w NATO do tej
pory wypiera sie zbrodni z poczatkow tego wieku. Muchin i jego koledzy
nie sa izolowani na swiecie. Pare dni temu Le Pen pil i obejmowal sie z
Zyrinowskim. Na takich dzielach mozna politycznie sporo zarobic, wiec
beda powstawaly i mozemy sobie tylko wziac Prozac.

Ciekawy jest przypadek pulkownika Trietieckiego, przypomina nieco --
<> -- majora Picquarta, znana postac z afery
Dreyfusa we Francji. Otoz wlasnie szef wywiadu Picquart poswiecil
podejrzany honor armii dla prawdy i wyciagnal wszystkie brudy, ktore
pozwolily wybielic Dreyfusa i rzucic podejrzenie na Esterhazy'ego. Za to
go przeniesiono do Afryki. Ale w koncu generalem zostal! J.K_uk.

________________________________________________________________________

Z cyklu: Oskarzenia i kalumnie

Janusz Mika (mika@ph.und.ac.za)

                            STYCZEN W POLSCE
                            ================

Niedawno wrocilismy z przyjacielem z Polski, gdzie spedzilismy
dlugie dwa tygodnie. Dlugie, bowiem w normalnym kraju to, co sie w Polsce
wydarzylo w tym czasie, starczyloby na ladnych pare lat. Kraj nasz 
balansuje obecnie na pograniczu dramatu i groteski, a polska 
rzeczywistosc polityczna przekracza wszystko to, co w swych 
najznakomitszych sztukach wymyslili kiedys Witkacy i Mrozek. 
Pierwszym watkiem w polskim teatrze absurdu stala sie sprawa wyksztalcenia
naszych czolowych politykow. Zaczelo sie od prezydenta, ktory, jak 
wiadomo, przerwal studia na piatym roku i zajety robieniem kariery 
politycznej nigdy juz do nich nie wrocil. Poniewaz jednak cos w 
rozmaitych ankietach trzeba pisac w rubryce wyksztalcenie, nasz mlody i 
niewatpliwie bardzo zdolny polityk przyzwyczail sie do pisania: 
wyksztalcenie wyzsze albo magister ekonomii. I w tym wlasnie charakterze
wystapil jako kandydat na prezydenta. Po pierwszej turze jednak sprawa 
wyszla na jaw i zostala skierowana do sadu, ktory pozew ze wzgledow 
formalnych oddalil. O naszym prezydencie jego przeciwnicy mowia
teraz: Kto raz sklamal, bedzie klamac zawsze. Sprawa wyksztalcenia bedzie
zapewne wracac przez caly okres jego prezydentury. Przy okazji 
dowiedzielismy sie, ze kandydat na prezydenta sprzed pieciu laty, 
Tadeusz Mazowiecki rowniez nie ukonczyl studiow wyzszych, nie 
przeszkodzilo mu to jednak wystepowac oficjalnie w roli prawnika. W 
ferworze ktos podal do sadu takze Lecha Walese, ten sie jednak obronil 
w telewizji, pokazujac kamerzyscie i wszystkim widzom swoje swiadectwo 
ukonczenia zasadniczej szkoly zawodowej.


Drugi temat jest znacznie powazniejszy i wiecej w nim dramatu niz komedii.
Skutki oskarzenia premiera o szpiegostwo na rzecz mocarstwa osciennego 
moga byc bardzo grozne nie tylko dla koalicji i obecnego rzadu, ale i 
dla Polski. Premier broni sie przed zarzutami twierdzac, ze z agentem 
KGB, ktory oficjalnie byl pierwszym sekretarzem ambasady radzieckiej, a 
pozniej rosyjskiej, spotykal sie w celach towarzyskich, a nie 
szpiegowskich. Moze to i prawda, ale ktos piastujacy stanowisko marszalka
sejmu lub premiera powinien staranniej dobierac sobie przyjaciol. Zreszta
kazde jako tako rozgarniete dziecko w Polsce wie, ze wszyscy prawie 
dyplomaci radzieccy byli agentami KGB. Co jakis czas dowiadywalismy sie,
ze Anglicy czy tez Francuzi wydalili kolejna partie "radzieckich 
dyplomatow".

Na koniec cos z zycia bylych prezydentow. Jak napisala prasa, nasz 
prezydent po zakonczeniu kadencji nie otrzymuje zadnej emerytury, a tylko
trzymiesieczna odprawe. W zwiazku z tym Lech Walesa oznajmil, ze wraca do
"swojej" stoczni na stanowisko mistrza elektromechanika aparatow 
elektrycznych. Bez godzin dodatkowych moze zarobic najwyzej 828 zlotych 
miesiecznie. Nie byloby w tym nic smiesznego, gdyby nie to, ze bylemu 
prezydentowi przysluguje dozywotnia ochrona w postaci pracownika 
Biura Ochrony Rzadu, ktorego miesieczne pobory wynosza okolo 1500 zlotych. 
Dziennikarze zastanawiaja sie, czy ochroniarz powinien czy nie powinien 
pomagac eksprezydentowi w pracy, podajac, na przyklad, narzedzia. 
Wszystko bedziemy wiedziec juz 25 marca, kiedy w stoczni konczy sie urlop
bezplatny Lecha Walesy. A jego sytuacja finansowa nie jest wesola. Urzad
Skarbowy domaga sie zaplacenia podatku od sumy miliona dolarow, za 
ktora Walesa sprzedal wytworni filmowej prawa do filmu biograficznego,
a jeden z mieszkancow Gdanska podal go do sadu o zaplacenie 100 milionow
starych zlotych obiecanych przez Walese kazdemu Polakowi w poprzedniej 
kampanii wyborczej. Wlasciwie to powod wystapil tylko o 10 milionow, bo 
nie bylo go stac na zbyt wysokie oplaty sadowe. Ku zdumieniu wszystkich 
prawnikow sad wydal wyrok na niekorzysc pozwanego, motywujac to jego 
nieobecnoscia w sadzie. Jezeli ten sposob wyrokowania utrzyma sie w 
polskim sadownictwie, to wkrotce Lech Walesa bedzie nam wszystkim 
winien 400 bilionow starych albo 40 miliardow nowych zlotych.


                                                                    JAM
________________________________________________________________________


Polityka 42/1995

Marek Przybylik 

                        LISTA DAWNYCH PRZEBOJOW
                        =======================



Tworcza role najnowszego naszego ustroju opisano juz wielokrotnie,
tez oczywiscie tworczo. Kapitalizm to jednak ustroj okrzeply
w zupelnie innych od naszych warunkach i transplantowanie go
na slowianski grunt nie jest proste. Coraz pojawiaja sie w nim
specjalisci przekonani, ze wiele jest w nim jeszcze do poprawienia,
zreformowania i dalszego doskonalenia w kierunku kapitalizmu
z ludzka twarza. Osiagniecia na polu stawiania zrebow nowego
mamy juz znaczace. Dorownujemy w tym dziele najlepszym, 
a nawet ich przewyzszamy. Aby jednak mozna bylo wznosic nowe, 
trzeba burzyc stare. Wiatr historii wieje, wiec od czasu do
czasu wywieje. Czesto tego nawet nie zauwazamy.

Narty krajowe na przyklad niepostrzezenie wywial i wszystko
wskazuje, ze raz na zawsze. Cale pokolenia, lacznie z moim i moich
dzieci, uczyly sie jezdzic na deskach z Szaflar, marzac przy tym,
by poszusowac na Rossignolach, K-2, Haedach, Salomonach.
Widocznie w jezdzeniu zrobilismy postepy szybsze niz Szaflary w
produkcji, wiec dzisiaj, chcac nie chcac, z bolem portfela
jezdzimy na tym, cosmy sobie wymarzyli. Z Polsportow pozostaly
tylko wspomnienia i liczne egzemplarze zabytkowe w piwnicach.

Huragan przemian przeniosl do historii papierosy Mazur - papierosy, 
ktore wyrywaly pluca calym pokoleniom poborowych. Przydzialowe
wojskowe szlugi pozostaly moze jeszcze w zapasach na czarna godzine,
ale najpewniej wypalili je wartownicy w noc stanu wojennego.
Dzis nad nimi moze plakac tylko posel Pek, ktoremu po nocach sni
sie inwazja obcych na wszystko, co nasze. Nie reklamowal ich
zaden plakat, ale w pamieci pozostalo haslo: "Papierosy
Mazur pala sie dlugim i jasnym plomieniem."

Na liscie nieobecnych jest nasza duma nie tak odlegla, czyli
produkty zakladow Kasprzaka, Eltry i Diory. Te jaskolki
nowoczesnosci - magnetofony, radia, radiole i duma
polskich inzynierow - magnetowid, wynaleziony przez nich
prawie zupelnie niezaleznie od czegokolwiek w swiecie.
Doganialismy swiat, lapalismy kontakt z czolowka i bec.
Wszystko zniknelo bez sladu i, prawde mowiac, bez wiekszego
zalu. Pozostalo wspomnienie:


"Radio Jowita - twoj cichy przyjaciel."

Zniknal nasz niedawny eksportowy przeboj, duma przemyslu
optycznego, powiekszalnik Krokus. Do muzeum (trzeba miec
nadzieje) trafil aparat fotograficzny Start. Zniknely
- podobnie jak wczesniejszy sukces do zdobycia
miana Szwajcarii wschodu - najszybsze zegarki swiata Blonie.

Wiatr historii, a moze dokladniej ekonomii, zmiotl z naszego rynku
niegdysiejsza wymarzona ozdobe kazdego stolu - szynke w puszcce.
Swinie polskie tak drogo sie zaczely cenic, ze do czasu, az
sie one i ich wlasciciele opamietaja, Animex przestawil sie
na produkcje polskiej szynki z amerykanskich swin. Polska szynka
Krakus powstaje za oceanem i dzieki temu tansza jest.

Pojawily sie nekrologi baterii. W Poznaniu cudzoziemski
wlasciciel policzyl i doradzil zarzadzajacym, by nie pchali sie na afisz z
produktem, ktory pamietamy sprzed lat, choc nie jest to pamiec
wdzieczna. To dzieki bateriom, ktore potrafily rozlac sie w
najbardziej zaskakujacym momencie, pare razy musialem wyrzucic
do smieci calkiem przyzwoicie zapowiadajacy sie magnetofon.
Kilka razy opuscila je moc w najmniej odpowiednim momencie.
Sentymentalni, jesli sie pospiesza, moga jeszcze zachomikowac
w celach aktykwarycznych pare egzemplarzy.

Powazne luki nastapily na rynku zasobow ludzkich. Z dnia na
dzien okazala sie zbedna kilkusettysieczna rzesza najwazniejszych
ludzi w PRL. Czy ktos zauwazyl, ze nie ma juz
zaopatrzeniowcow? Byli to ludzie, bez ktorych fabryki by
nie fabrykowaly, miasta ulegly ruinie, biura przestaly
urzedowac. Tylko oni wiedzieli, ze nakretki czternastki
sa w magazynie GS pod Rzeszowem, uszczelki kolo Stargardu 
Szczecinskiego, rury bez szwa w Zawierciu, paski klinowe w Wolominie.
A moze odwrotnie. W kazdym razie bez zaopatrzeniowcow nic
dzialac nie moglo. Byl to zawod o romantyzmie poszukiwaczy
zlota. Nieogarniona wiedza, wspaniale znajomosci, dzialanie
poza granicami prawa i ciagle w drodze. Krecono o nich filmy
i ukladano piesni, a tu trzask-prask i zaopatrzeniowcow nie ma.

Kto odtworzy niezapomniany wydawaloby sie smak Polo Cocty czy
oranzady z geesowskiej rozlewni wod. Gdzie jest kawa Dobrzynka, 
najbardziej ekologiczna wsrod kaw. Nie do kupienia jest dzis przeboj
sezonu 1983 - blekitek z cysta w srodku, ale co tam blekitek -
gdy pomiatany niegdys dorsz stal sie drogim delikatesem. Trudno
policzyc nieobecnych, ktorych kapitalizm wyparl. Z rynku, jak
to mowia nowoczesni dzialacze gospodarczy, lub z zycia
powszedniego, jak chca gospodynie domowe.

________________________________________________________________________

Redakcja "Spojrzen":spojrz@k-vector.chem.washington.edu, oraz
                    spojrz@info.unicaen.fr

Serwery WWW:
http://k-vector.chem.washington.edu/~spojrz,
http://www.info.unicaen.fr/~spojrz

Adresy redaktorow:  krzystek@magnet.fsu.edu (Jurek Krzystek)
                    karczma@info.unicaen.fr (Jurek Karczmarczuk)

Stale wspolpracuja: bielewcz@io.uwinnipeg.ca (Mirek Bielewicz)
                    zbigniew@engin.umich.edu (Zbigniew J. Pasek)

Copyright (C) by Jurek Krzystek (1996). Copyright dotyczy wylacznie
tekstow oryginalnych i jest z przyjemnoscia udzielane pod warunkiem
zacytowania zrodla i uzyskania zgody autora danego tekstu.

Poglady autorow tekstow niekoniecznie sa zbiezne z pogladami redakcji.

Numery archiwalne dostepne przez WWW i anonymous FTP z adresu:
k-vector.chem.washington.edu, IP # 128.95.172.153. Tamze wersja
PostScriptowa "Spojrzen".
_____________________________koniec numeru 127_________________________