____________________________________________________________________ ___ __ ___ ___ _ ___ ____ | _| _ _ _ ___ / _|| || | | || | |_ || |_ | \ | || || | / / | | || | | | || | | / / | _| | \| || || | | _/ / | _|| | | _| || \ / /_ | |_ | |\ || || | |__/ |_| |___|| | ||_|\_\|____||___| |_| |_||_||_|_| |___| ____________________________________________________________________ Piatek, 14.02.1992. nr.12 ____________________________________________________________________ W numerze: Maciek Cieslak - Rzadza swiatem?! Jurek Karczmarczuk - Mlotek i kielnia - Jerzy Giedroyc o Polsce po upadku komunizmu Adach Smiarowski - Opowiesc wigilijno-polonijna ____________________________________________________________________ Od redakcji (J.K-uk): Rozpoczynamy cykl artykulow poswieconych masonerii. Bardzo o niej ostatnio glosno, np. wiadomo kto mial na nich w Polsce glosowac. Zaczynamy od tekstu Macka Cieslaka. ____________________________________________________________________ Maciek Cieslak (cieslak@ddagsi5.bitnet) W tekscie tym, dla odmiany, troche inaczej niz zwykle w "Spojrzeniach" nie bedzie autora. To znaczy autor tekstu jest, ale postara sie byc niewidoczny w tekscie. Sprobuje, zeby bylo bardziej publicystycznie, analitycznie i troszke sensacyjnie - slowem dziennikarsko. I nie myslcie tylko, ze to wszystko dla asekuracji - bo tekst jest o masonach! Nie sadze by mnie co spotkalo, nawet jesli oni RZADZA SWIATEM ?! (I) ========================== Jeszcze w 1990 roku "Le Monde" zwrocil uwage na zadziwiajaca publiczna aktywnosc masonerii francuskiej i glosne deklaracje no- tabli loz Wielkiego Wschodu Francji i Wloch o 'wspieraniu powsta- wania loz masonskich, zwlaszcza w Czecho-Slowacji i na Wegrzech'. Potem przyszla seria triumfalnych podrozy zachodnich wielkich mi- strzow po krajach srodkowo-wschodnioeuropejskich. W zyczliwych komentarzach miejscowych gazet probowano nazwac masonow. Nie bylo to latwe. Belgradzki "Vjesnik" okreslil ich epicko: 'walczacy o sprawe humanizmu'. Jak echem odezwaly sie jednak inne glosy. Nie probujace okreslen, ale wprost ostrzegajace przed 'popadnieciem z komunizmu w objecia masonerii' (paryskie "Znaki Czasu"). Kontrowersje co do czystosci zasad i intencji wolnomularzy towarzysza im od chwili powstania przez prawie trzy wieki. Powod jest znany. "Sztuke krolewska" - jak sami masoni nazywaja swoja dzialalnosc - otacza z zalozenia ATMOSFERA TAJEMNICZOSCI Kiedy w 1981 roku Wielki Mistrz Lozy Wielkiego Wschodu Francji (34 tys. czlonkow) p. Marcou w wywiadzie telewizyjnym poinformowal, ze w owczesnym 'ludowo-socjalistycznym rzadzie Fr. Mitteranda jest dziewieciu ministrow wolnomularzy, a okolo stu poslow-masonow wcho- dzi w sklad nowo wybranego Zgromadzenia Narodowego'- nikt w prasie francuskiej nie umial wskazac tych osob, wylaczywszy sugestie. W tym samym roku policja wloska dokonala rewizji w mieszkaniu wplywowego polityka i dzialacza spolecznego Lucio Gelliego. W sza- fie pancernej znaleziono materialy dotyczace dzialalnosci przeste- pczej tajnej lozy "Propaganda Due" (P2) (malwersacje na wielka skale; wciagniecie w nie znanych osob i bankow swiatowych, wlacznie z Watykanskim). Obok tajnych materialow lezala lista 962 czlonkow lozy. Gelli figurowal na niej jako Wielki Mistrz. Podobne rewelacje zostawiaja niejasne skojarzenia, zwlaszcza, gdy o masonach slyszymy jeszcze tylko przy okazji roznych publicznych insynuacji i oplujek. Dla niewtajemniczonych juz sam symboliczny jezyk wolnomularzy jest niezrozumialy. HISTORIA tak symboliki, jak i kultu tajemniczosci siega prapoczatkow ruchu - sredniowiecznych stowarzyszen budowniczych katedr. Budowniczych nazywano mularzami. Byc wowczas architektem-mularzem, znaczylo po- siasc sztuke, ktora wywolywala u wspolczesnych podziw i respekt. Patrzac dzis na katedre Notre Dame czy sw. Wita w Pradze nietrudno przyznac, ze byli to prawdziwi geniusze epoki. Mularze duzo podrozowali. Wielkie budowle powstawaly przeciez w odleglosciach setek kilometrow. Nierzadko przekraczali granice panstw. Byli sredniowiecznymi kosmopolitami. Zeby utrzymac prestiz i pozycje spoleczna musieli chronic taje- mnice swej profesji i przekazywac je wybranym uczniom. Zaczeli wiec tworzyc stowarzyszenia. Oczywiscie stowarzyszenia elitarne, podpo- rzadkowane coraz to doskonalszym regulom, z nieodlacznym w owych czasach, bogatym, ceremonialem. Powstawaly one najpierw wylacznie dla obrony zawodu. Z czasem nabraly rowniez charakteru towarzyskiego. W osiemnastowiecznej Europie w towarzyskich zwiazkach mularskich pojawili sie ludzie z roznych warstw spolecznych, ogarnieci idea Oswiecenia. Byli tam wszyscy: racjonalisci i okultysci, katolicy i fanatycy protestanccy, mistycy i szarlatani. Taka tez stworzono do- ktryne - uniwersalna, przesiaknieta duchem zarowno oswiecenia, jak i mistycyzmu. Po dawnych stowarzyszeniach pozostala frazeologia bu- dowlana i murarskie rekwizyty: kielnia, katownica, cyrkiel. Nabraly one nowego, symbolicznego znaczenia. Gdy w dzien sw. Jana 1717 roku w Londynie cztery takie zwiazki polaczyly sie w jedna Wielka Loze - narodzilo sie NOWOCZESNE WOLNOMULARSTWO. Na swiecie jest siedem milionow wolnomularzy, z ktorych trzy czwarte dziala w USA i Anglii - ojczyznie ruchu. W Ameryce jest to raczej masowe hobby. W Europie, bracia spod znaku kielni aspiruja do opanowania elit. Najwazniejszym chyba powodem, dla ktorego trudno przedstawic cel (istote) ruchu jest wspomniana juz, wszechobecna i nienaruszalna tajemnica. Struktura zwiazku jest taka, ze uzaleznia poznanie tego celu od stopnia wtajemniczenia: ucznia, czeladnika, mistrza, az do najwyzszych, symbolizowanych liczbami 31, 32 i 33. Najwiecej jest masonow najnizszych stopni, zwanych murarzami sw.Jana. Loze "janowe" organizuja czesto otwarte spotkania (np. ceremonialne obiady). Tylko podstawowe zasady wolnomularstwa sa jawne. Najnizej wtaje- mniczonym pozostawiona jest najwieksza swoboda ich rozumienia. Pryncypia zawarte sa w "Konstytucjach Wolnomularzy". '- Mason jest zobowiazany przez swoje powolanie do posluszenstwa prawu naturalnemu' - brzmi poczatek tzw. "Starych Zasad", najwazniejszej czesci "Konstytucji". '- Masoni maja byc dobrymi i prawdziwymi ludzmi (men), ludzmi honoru i prawosci, chocby sie mieli roznic miedzy soba przez niewiadomo jakie sekty i poglady wierzeniowe.' Stopnie najwyzsze zarezerwowane sa dla nielicznych. '- Loze "jano- we" sa konieczne jako wstepny etap do wysokich stopni' - uchyla rabka tajemnicy byly mason, dr. Konrad Lerich '- Sa one dobre do pelnienia uczynkow milosierdzia. Punkt ciezkosci naszej pracy lezy w stopniach wyzszych. Tam dokonujemy postepu, tam tworzymy polityke i historie swiata.' POWROT DO EUROPY SRODKOWO-WSCHODNIEJ Komunistyczna czesc Europy byla jeszcze do niedawna wylaczona z wplywow wolnomularskich. Liczne i wplywowe przedwojenne loze zostaly najpierw zdziesiatkowane przez nazizm, a potem ostatecznie zgnie- cione w pierwszych latach "wladzy ludowej", dzielac zreszta los innych wolnych stowarzyszen. Dopiero upadek systemu umozliwil masonom powrot na dawne miejsca. Zeby unaocznic jak bardzo byli masoni obecni w zyciu spolecznym, wystarczy podac, ze w II Rzeczpos- politej w latach trzydziestych wydano specjalna ustawe zabraniajaca dzialalnosci stowarzyszen masonskich. Moda na liberalizm i obserwowane w spoleczenstwach postkomunisty- cznych polaczenie wolnosci z buntem przeciw obowiazujacym autorytetom przyciagaja do loz. CZECHO-SLOWACKIE ZAPROSZENIA - sa bardzo liczne - oswiadczyl prasie Andre Comba, odpowiedzialny za sprawy zagraniczne Wielkiego Wschodu Francji. Slowa te padly juz po wizycie, jaka zlozyl przed poltora rokiem w Pradze sam mistrz tejze lozy Jean-Robert Ragache. Byla to podroz triumfalna: Ragache zostal przyjety przez premiera, przez wiceprzewodniczacego parlamentu i burmistrza stolicy Czech. Telewizja poswiecila mu godzine czasu w okresie najwiekszej ogladalnosci. Nowe wladze Czecho-Slowacji przyjely go z tak wielka sympatia, poniewaz uosabia 'idealy, ktore byly idealami dwoch innych slynnych masonow: Edwarda Benesza i jego poprzednika na urzedzie prezydenta, Tomasza G. Masaryka.' Nowo utworzona loza praska uzyskala zrazu 1200 neofitow. Czechy wedle samego tylko projektu francuskiego Wielkiego Wschodu beda mialy loze takze w Pilznie, Morawach, Brnie i w Ostrawie a Slowacja zacznie od lozy w Bratyslawie. Pierwszym przyczolkiem masonskiej ekspansji byly jednak WEGRY Juz w styczniu 1989 r. w Wiedniu wtajemniczono czternastu braci we- gierskich (w wiadomosci tej, zamieszczonej w "Spotkaniach" (2/90), nie podano informacji o przyznawanych stopniach). Pol roku pozniej w Budapeszcie odbyl sie pierwszy obrzed zalozycielski z udzialem wielkich mistrzow austriackich Hausnera i Schitza. Uczestniczylo czterdziestu czlonkow dawnej masonerii wegierskiej (liczacej przed wojna 102 loze, w tym 30 w stolicy) oraz szescdziesieciu nowych adeptow, wtajemniczonych za granica. Do oficjalnego potwierdzenia prawnej legalnosci zrekonstruowanej masonerii przez sad w Budapeszcie wystarczyly jedynie dwa tygodnie. Ukoronowaniem wielomiesiecznych wysilkow braci austriackich i we- gierskich byl obrzed przekazania "Swiatla", czyli narodziny Wielkiej Lozy Wegierskiej. Dokonano go 27 grudnia 1989 r, w obecnosci cztery- stu prominentnych masonow przybylych z calego swiata. Loza zyskala wymowne imie "Ex Oriente Lux". Informacje sprzed roku daja rowniez nadzieje na ozywienie bogatej ROSYJSKIEJ TRADYCJI MASONSKIEJ Jej przedstawicielami byli m.in.: car Piotr Wielki, gen. Kutuzow, szef Rzadu Tymczasowego - Kierenski, czy pisarze: Puszkin i L. Tolstoj. Maciek Cieslak ------------------- [przyp. J.K-uka: Wedlug Hassa i innych zrodel prezydent Tomasz Masaryk do masonerii nigdy nie nalezal, choc sympatyzowal i mial kontakty. Powiedzial, ze "wolnomularze bardzo mi pomogli" - cytat z ksiazki jego fotografa, masona Jano Sramka. Natomiast masonem byl premier rzadu Benesza JAN Masaryk.] ____________________________________________________________________ MLOTEK I KIELNIA ================ Jurek Karczmarczuk Zupelnie niezaleznie od Macka Cieslaka zebralem juz dosc dawno temu troche materialow. Moje zrodla to np. 3-tomowa ksiazka Ludwika Hassa "Wolnomularstwo w Europie Srodkowo - Wschodniej", tudziez sporo czasopism francuskich. Niestety wiekszosc dostepnych publicznie ksiazek to informacyjnie slabe kolekcje "smaczkow" przeznaczonych dla milosnikow roznych wiedz tajemnych itp., oraz troche o obrzedowosci i symbolice, ktora interesuje sie slabo, choc masoni twierdza, ze to tez jest wazne w ich dzialalnosci spolecznej i politycznej, gdyz stanowi pewna podstawe intelektualna ich PLANU doskonalenia ludzkosci. Ale ostatnio o masonerii pisal l'Express, ktory poswiecil numer z 9 stycznia 1992 rozwojowi wolnomularstwa w krajach Europy wschodniej, sporo mozna znalezc takze w czasopismie "L'Histoire" poswieconym profesjonalnemu popularyzowaniu historii swiata. "Globe" zamiescil dlugi wywiad z aktualnym Wielkim Mistrzem Wielkiego Wschodu Francji J-R. Ragachem, ktory jest profesorem historii w Rouen, nie tak daleko ode mnie. Artykuly sa raczej pozytywne, a czy to oznacza, ze redakcje zostaly opanowane przez masonow to mnie nie obchodzi. Wsrod moich znajomych sa masoni, np. wlasciciel ksiazki Hassa, ktory pozyczajac mi ja przyznal sie do nalezenia do lozy Wielkiego Wschodu Francji w Caen. I od niego tez mam troche informacji. Zreszta kazdy moze miec. Przede wszystkim nalezy sobie zdac sprawe, ze masoneria nie jest zadna organizacja tajna. We wiekszosci krajow, a na pewno we Francji, wolnomularstwo podlega ustawie o stowarzyszeniach i jego loze sa rejestrowane na prefekturach z adresami, nazwiskami czlonkow zarzadow, telefonami itp. Grand Orient de France (dalej zwany GODF) wydaje wlasne czasopismo "Humanisme" (nie mylic z "L'Humanite" partii komunistycznej bo mozna dostac po buzi od obu stron). Humanisme mozna zaprenumerowac tak jak Playboya (toutes proportions gardees), choc obrazkow tam mniej i troche inne. GODF ma nawet zalozony serwer dostepny szerokiej publice przez Minitel pod numerem "kiosku" 3615 kod GODF. Mozna tam sie dowiedziec cos o masonerii w ogole (we francuskiej masonerii jest raczej malo informatykow, bo to jest jedna z najgorszych publicznych baz danych jaka tu widzialem), wysylac/odbierac listy ze skrzynek pocztowych, poczytac o (publicznych) odczytach braci masonow, dostac spis tresci Humanisme itp. Stwierdzam dalej, ze OBCA MI BEDZIE nastepujaca argumentacja: "Wszystko to mydlenie oczu, ta pseudojawnosc, te szczytne hasla niby humanistyczne, ta rzekoma swoboda duchowa. Prawdziwa dzialalnosc zaczyna sie na tajnych posiedzeniach loz, a rozgrywa naprawde i poza nimi, na tajnych posiedzeniach wyzszych kregow, gdzie rozwaza sie jakimi srodkami nalezy wciagac jakich politykow do swojej brudnej gry i jakie korzysci mozna wyciagnac z takiego czy innego szczucia jednych przeciwko drugim. Cala dokumentacja to falsyfikaty, prawda o masonerii jest gleboko ukryta, a proby zdrady karane szybko i okrutnie" Szczerze mowiac domysly i niesprawdzone plotki, ze kolaborowali ze Stalinem, albo z Mussolinim obchodza mnie tyle co dodawanie dzieciecej krwi do macy. Gdy przez Minitel przeczytalem kiedys odezwe GODF wzywajaca braci do demonstracji przeciwko 'Front National', faszyzujacej i rasistowskiej partii Le Pena, to wzialem to za dobra monete, choc jezyk jakim to bylo wyrazone byl cokolwiek dretwy. Wzialem za dobra monete, gdyz masoni ktorych znam, to bardzo przyzwoici ludzie, a gdy 25 stycznia zorganizowano w Paryzu te bardzo duza, prawie stutysieczna manifestacje przeciwko rasizmowi i dyskryminacji, to masoneria tam byla, a jakze, pod sztandarem, mimo, ze niektorzy czlonkowie loz byli przeciwko ZORGANIZOWANEMU uczestnictwu, ktore ustawia ich 'partyjnie' i jest sprzeczne z PODSTAWOWA zasada INDYWIDUALNEJ wolnosci politycznej. Dzialac - tak! ale sie nie popisywac zbiorowo. Do masonerii nalezy m. in. Harlem Desir, jeden z czolowych bojownikow o prawa czlowieka i przeciwko dyskryminacji we Francji. Wiem, zeby zostac przyjetym do GODF nalezy sie wylegitymowac czysta kartoteka sadowa. Wiec artykul w swojej wymowie bedzie raczej pozytywny. Wole z gory ostrzec i przyznac, ze jest to postawa aprioryczna, gdyz masonerii od srodka nie znam. Powtarzam jednak, ze znam przyzwoitych masonow i wiem, ze wszedzie do glownych jej wrogow nalezeli skrajni nacjonalisci, faszysci, skrajna prawica katolicka oraz komunisci od Trockiego po Marchais. Wystarczy? Kilka slow o historii: W cechu sredniowiecznych budowlanych sporo wiedzy intuicyjnej, przekazywanej ustnie w tajemnicy przed konkurencja traktowane bylo smiertelnie powaznie, bo budowla NIE MIALA PRAWA sie zawalic. Wiec czuli sie lepsi, zwlaszcza, ze ich cech mial formalne przywileje uniezalezniajace go od panow feudalnych. Wielkie zebranie czterech Loz angielskich w dniu 24 czerwca 1717, ktore dalo poczatek nowej 'oswieconej', 'symbolicznej' w odroznieniu od 'operatywnej' masonerii nie bylo wlasciwie zadna przelomowa data. Pojecie 'lozy' pojawie sie juz w 13 wieku (bauhutte), wspomina o nich "Le livre des metiers" w 1268. W Londynie oznacza wtedy ono lokal, w 1277 w Szkocji juz dotyczy raczej zgrupowania. (Do tej pory w obrzedowosci masonskiej istnieje kontrowersja: czy lokal lozy, tj. swiatynia to JEST loza, czy tez loza po zakonczeniu posiedzenia przestaje istniec i odradza sie przy nastepnym.) W polowie 14 wieku w Anglii w "Statutes of labourers" czytamy o 'master freestone mason' odroznianych od 'roughmen', po francusku wtedy czytamy o 'mestre macon de franche peer' (macon z cedylka, ktorej standard Ascii nie uznaje, pewnie tez antymasonski, pfuj!). W 1723 pojawiaja sie 'Konstytucje' Andersona, kodeks praw masonskich, ktory z roznymi zmianami i w roznych wersjach funkcjonuje po dzis dzien. Inspiratorem tych tekstow oprocz pastora Andersona jest syn uciekinierow hugenockich, pastor Theophile Desaguliers. Teksty Konstytucji sa bardzo duchowo bliskie i wczesniejszej o 30 lat Deklaracji Praw, i ideom Locke'a i w ogole nowoczesnym tendencjom panujacym w Anglii i popularyzowanym np. przez Royal Society (do ktorego Desaguliers nalezal). Ale od razu nastepuje rozbicie ruchu, juz przynajmniej trzy loze powoluja sie na inne, starsze dokumenty i dopiero w 1813 nastepuje Wielka Unifikacja. Te starsze dokumenty to "Old Charges" cechu masonskiego. Niektore najstarsze jak "Regius" z 1390 czy "Cooke" z 1425 sa do tej pory przechowywane w British Museum w Londynie. Luzna federacja Loz istniala w Cesarstwie Rzymsko- Niemieckim juz chyba w XII wieku, najsilniejszym osrodkiem byl Strassburg, ponadto wiadomo o lozach w Kolonii, Bernie i Wiedniu. Architekt Katedry w Strassburgu Erwin de Steinbach nosil tytul Obermeister, wiec juz cos w rodzaju Wielkiego Mistrza. Masoneria zawodowa wysokiego szczebla juz wtedy byla bardzo przejeta idealami geometrii, jej uniwersalnoscia, jej dominujaca rola i w mechanice i w estetyce, w zwiazku z czym nalezy uznac, ze nurt symboliczny istnial juz wtedy. Socjalnie to bylo sredniowiecze. Wytworzyly sie klany rodzinne - mistrzowie masonscy z ojca na syna, podczas gdy cale rzesze czeladnikow zostawaly czeladnikami do smierci, bo nie stac ich bylo na spelnienie bardzo ciezkich 'mistrzowskich' kryteriow finansowych. Dopiero Oswiecenie zlagodzilo te kontrasty, oczywiscie kosztem innych. Nowa masoneria zostaje wyeksportowana i to od razu w kawalkach. Warsztaty francuskie sa powiazane badz z orientacja Jakobicka (Stuarci), badz Hanowerska, ktora dominuje w Wielkiej Lozy angielskiej. Powstaje jednak Wielka Loza Francuska (Grande Loge de France, GLDF), ktora odgrywa istotna role w rozwoju masonerii na kontynencie (jak twierdza Francuzi). W 1773 z GLDF wyodrebnia sie Grand Orient. Nie calkiem wiadomo jaka byla ich wyjsciowa koncepcja, choc opieral sie na tych samych zasadach liberalnych co GLDF i loze angielskie, az w koncu w 1849 i 1887 skodyfikowal swoj statut, zlaicyzowal sie i zostal uznany za cos w rodzaju odszczepienca przez Loze - matke, przez Loze angielska i szereg innych. Poszlo oczywiscie o sprawy duchowe, bo GODF zadeklarowal calkowita wolnosc sumienia i oderwanie od spraw wiary, ktora zostala uznana za sprawe czysto prywatna. Skasowano klauzule o "Wielkim Budowniczym Swiata" i przestano przysiegac na Biblie. Bo pamietajmy, ze masoneria, ktora (czyt. 'kturom': to zdanie jest w BIERNIKU, a nie w mianowniku) dzis przeciwstawia sie Kosciolowi i religii, ktora czesto utozsamia sie z wolnomyslicielstwem i anty- klerykalizmem powstala jako ruch zdecydowanie pro-religijny i do dzisiejszego dnia mamy odlamy konserwatywne, a bardzo religijna Wielka Loza Narodowa Francji (GLNF, nie mylic z GLDF) jako jedyna obediencja francuska uznawana przez pramatke angielska w ogole gardzi i nie uznaje Grand Orientu, ktory jest oden znacznie wiekszy... W koncu juz Locke w swoim "Liscie o Tolerancji" krytykujac zmuszanie ludzi do nalezenia do jakiegos Kosciola odrzucal ateizm jako niemoralny. W Konstytucjach Andersonowskich pojecie Wielkiego Budowniczego Swiata znajduje sie na czolowym miejscu, o zadnych niedowiarkach mowy nie bylo, przysiegalo sie na Biblie, ktora stanowila niezbedny element masonskiej liturgii. I to nie o Pana Boga poszlo Klemensowi XII ktory juz w 1738 r. wydal bulle "In Eminenti", w ktorej grozil masonom ekskomunika i innymi przyjemnosciami doczesnymi. Bulla Benedykta XIV z 1751 byla jeszcze wyrazistsza i jeszcze bardziej polityczna. A artykul 2235 prawa kanonicznego o ekskomunice masonow zostal wycofany dopiero w 1983. Przy okazji pol-oficjalny tekst (Osservatore Romano) sugerowal, ze moze i wszyscy sa bracmi, ale bycie katolikiem i masonem jednoczesnie to niedopuszczalne! Jednak w pewnym sensie poszlo o Pana Boga, a wlasciwie o proby zlamania wylacznosci Stolicy Apostolskiej w dziedzinie ducha. W 18 wieku juz bylo jasne, ze protestantow sie zniszczyc po prostu nie da. To juz byla inna spolecznosc, inna kultura, czesto inna organizacja polityczna, ktorej Watykan nie mogl juz nic zrobic. Ale na kontynencie Europejskim masoneria byla w duzej mierze czescia spolecznosci katolickiej! Wiec nie dosc, ze zrodla masonerii byly wyraznie protestanckie, to prad ten zawieral jeszcze takie rzeczy jak inicjacje, przysiege dochowania tajemnicy, kontakty miedzy masonami roznych krajow i ewidentny wplyw na niektorych politykow. Poslugiwal sie takze tezami o wolnosci mysli. Mimo dosc scislej hierarchii stopni i administracji lozami masoni mieli zagwarantowane konstytucyjnie swobode od jakichkolwiek dogmatow (oprocz solidnego, personalnego monoteizmu). Mieli gloszenie tez o rownosci, solidarnosci, a nawet braterstwa. A jednak bez przesady, bo i cenzus majatkowy byl widoczny i kobiety nie byly (i nie sa) za bardzo godne kielni i mlotka i mason zeswinic sie tez moze i drugiego masona zbankrutowac albo politycznie wykolegowac, w niektorych lozach kwitnie nepotyzm i korupcja, wiec calkiem normalni ludzie, ktorzy winni sie podporzadkowac zwierzchnosci duchownej. A nie chca. I jeszcze jedno. Nie liczac nielicznych i to malo powaznych przypadkow (np. Leo Taxil, boki zrywac) stosunkowo nieczesto bylo slychac o masonach - zdrajcach, ktorzy by wreszcie wyjawili te straszne tajemnice. Niewiele tego. Czytelnik moze skomentowac, ze i tak z zasady nie ma zaufania do zadnych tajnych organizacji. OK, ja tez. Z czego nic dla nikogo nie wynika. To juz lepiej mozemy sie razem skrobac po glowie dlaczego do masonerii nalezy np. Roland Dumas, minister spraw zagranicznych Francji, dlaczego nalezal tez Benjamin Franklin oraz prawie caly rzad Kierenskiego, nie tylko on sam. Dlaczego Konstytucja Trzeciego Maja wyszla w duzej mierze spod rak masonow (np. Potocki, czy krol Stas); dlaczego ta potworna zmowa i tak nie zapobiegla bitwie pod Waterloo, mimo, ze do wolnomularstwa nalezeli i Wellington i Bluecher i wiekszosc marszalkow Napoleona z Neyem na czele i dlaczego w Polsce inny minister, niejaki pulkownik Beck tak byl niechetny masonom, ze formalnie masoneria jest zakazana po dzis dzien (dekret z 22 listopada 1938, art. 624), ale juz sa przynajmniej 2 loze w Warszawie: 'Nadzieja' oraz 'Wolnosc Odzyskana' i powstaja nowe w Krakowie, w Katowicach... _________________________________ CIAG DALSZY (M.C. i J.K-uk) W PRZYGOTOWANIU ____________________________________________________________________ JERZY GIEDROYC O POLSCE PO UPADKU KOMUNIZMU =========================================== [Nowy Dziennik, 4-5 stycznia, 1992] [Zapis ze spotkania z J. Giedroyciem w Centre du Dialogue w Paryzu, przytoczyl Zbyszek Pasek] - Czy przypuszczal pan, ze dozyje do upadku komunizmu w Polsce i odzyskania niepodleglosci? Czy jakies wydarzenia zaskoczyly pana w sensie pozytywnym, a co najbardziej pana rozczarowalo? - Od kilkudziesieciu lat bylem przekonany, ze imperium sowieckie musi sie rozpasc. Nie przypuszczalem, ze nastapi to jeszcze za mojego zycia i ze nastapi tak nagle. Pozytywnie uderzyla mnie jednolita postawa spoleczenstwa i jego gotowosc do poswiecen. Nie zdala egzaminu elita "Solidarnosci", ktora do tego nie byla przygotowana. Bala sie przejmowania wladzy, prowadzila tylko dialog i doprowadzila do szeregu niepotrzebnych kompromisow. Np. mianowanie Jaruzelskiego prezydentem bylo wynikiem manipulacji dosyc nieprzyzwoitych, zeby nie doprowadzic do zupelnego pogromu PZPR-u po wyborach. To bylo dla mnie niezrozumiale. Nie bylo tez programu. Kilkanascie lat temu przekonywalem dzialaczy "Solidarnosci", ze program powinien byc. W okresie Traktatu Wersalskiego delegacja polska miala dokladna dokumentacje na wszystkie tematy. Tu tego nie bylo. - Jak okreslilby pan miejsce PRL-u w historii Polski? Jaki jest pana poglad na dekomunizacje? - PRL byla panstwem wasalnym, regulowanym przez Zwiazek Sowiecki, ale panstwem polskim. Oprocz rzeczy nieszczesliwych przeprowadzono rzeczy pozytywne, ktore zostaly. Mowienie o tym, ze jestesmy dzisiaj III Rzeczpospolita wydaje sie niescisle i niepowazne. Dekomunizacja, stawianie tzw. grubych kresek, itd., to sa rzeczy bardziej zlozone. W partii komunistycznej, czyli PZPR, byl szereg ludzi wartosciowych, ktorzy oddali czy oddaja bardzo powazne uslugi panstwu. Powiedzmy sobie - ilu dawnych przywodcow opozycji ma w swoim rodowodzie przynaleznosc do partii! Zarzut pod adresem obecnej elity - jest ona po prostu niewychowana; np. stosunek do gen. Jaruzelskiego - zrobiono wszystko, zeby wladza nie zostala przez niego przekazana, nie zaproszono go nawet na posiedzenie Sejmu. To sa po prostu kwestie dobrego smaku. - Jaka powinna byc dzisiaj rola panstwa - w gospodarce i kulturze? - Przez dluzszy czas wyobrazalem sobie, ze nie mozna przeprowadzic ewolucji gospodarki wolnorynkowej bez interwencji panstwa. Tak samo w dziedzinie kulturalnej. Nauka, kultura nie przynosza zadnego dochodu - tu rola panstwa ma charakter zasadniczy. Obecna polityka nie spelnia tej roli. - Jaka jest panska wizja ustroju Polski? - Do uchwalenia nowej konstytucji nalezy opierac sie na dotychczasowej. Uchwalanie malej konstytucji, to co robi Walesa, wywola tylko wiele zametu. Chyba, ze jego celem jest wzmocnienie wladzy osobistej. Rola prezydenta: w moim przekonaniu nalezy do niego powolywanie premiera, ale nie odwolywanie go, bo to rola parlamentu; dalej - rozwiazywanie parlamentu, oglaszanie stanu wyjatkowego lub wojennego, mianowanie naczelnego wodza. Wybory prezydenta w glosowaniu powszechnym, moim zdaniem, niepraktyczne, kosztowne, i daja pole do demagogii, do ktorej nie wszyscy sa sklonni. Powinien byc wybierany przez elektorow. W kolegium elektorskim widzialbym 1/3 przedstawicieli samorzadu terytorialnego, 1/3 przedstawicieli nauki i sztuki i 1/3 reprezentantow zwiazkow zawodowych i samorzadow pracowniczych. W wyborach do Sejmu dla unikniecia rozdrobnienia na male grupki nalezy wprowadzic bariere 5 proc zdobytych glosow, tak jak jest w Niemczech. Liczba poslow i senatorow jest - jak na nasze potrzeby - bardzo duza; powinno sie ja zredukowac co najmniej o 1/3. Prawo do strajku musi byc zagwarantowane, ale ograniczone - nie moga strajkowac sluzby zdrowia, transportu i bezpieczenstwa. Spory powinny rozstrzygac sady rozjemcze, aby strajkow bylo jak najmniej. Kosciol musi byc oddzielony od panstwa, a stosunki uregulowane przez konkordat. Duchowienstwo nie moze uprawiac polityki. Ostatnie wybory byly gorszacym przykladem lamania tej zasady, i to mimo zakazu Episkopatu. Ksieza agitowali za poszczegolnymi partiami i osobami nawet w dniu wyborow, w godzinach glosowania. Niezrozumiale sa dla mnie pewne przywileje Kosciola, np. nadzialy ziemi z panstwowego zapasu ziemi, kiedy jej nie ma dla ewentualnych repatriantow z bylego Zwiazku Sowieckiego. - Jakie niebezpieczenstwa wewnetrzne groza dzis Polsce? - Bardzo powazne. Rosnace zniechecenie, a nawet desperacja. Stale obniza sie poziom zycia, rosnie bezrobocie, panuje kryzys w rolnictwie i brak zaufania do wladzy. To moze byc wybuchowe. - A jakie niebezpieczenstwa zewnetrzne? - Stosunki z Rosja sa bardzo wazne: to ogromny kraj, ma bogactwa naturalne nam bardzo potrzebne, czyli powinno nam zalezec na dobrych stosunkach z tym krajem. A wiec powinna nastapic normalizacja i kontynuacja. Niepodleglosc Ukrainy to zjawisko historyczne. Dobrze, ze Polska pierwsza ja uznala (rzadko chwale min. Skubiszewskiego, ale to zrobilo dobre wrazenie). Musimy dbac o jak najlepsze stosunki z tym sasiadem, ktory moze stac sie potega militarna majac wplyw na posowiecki potencjal militarny. A sa zjawiska niebezpieczne, choc na razie marginesowe. Na zachodniej Ukrainie pojawiaja sie grupy szowinistyczne i antypolskie. Pojawianie sie w Polsce szowinistycznych grup zadajacych oddania oddania Wilna i Lwowa tez moze zaklocic poprawne stosunki. Trzeba pamietac, ze wszedzie tam, na wschodzie i polnocy, dopatruja sie zakusow polskiego imperializmu. Co do Niemiec, to przy calym krytycyzmie do nich i ich przeszlosci - jest to spoleczenstwo, ktore nie przejawia checi rewindykacji terytorialnych. Daleko jeszcze do skolonizowania Polski. Niemcy nie spiesza sie do inwestowania w Polsce - z nasza wielka strata. Ich inwestycje u nas prawie nie istnieja. - Jakie stosunki powinny nas laczyc z sasiadami z polnocy, z Litwa, jakie mamy wobec tego kraju obowiazki? - Z Litwa lacza nas najsilniejsze zwiazki historyczne, a takze duza polska mniejszosc. Procz tego - wazny jest los Kaliningradu, Krolewca. Sa dyskutowane rozne projekty losu tego obszaru w przyszlosci. Np. utworzenie tam republiki Niemcow rosyjskich - to byloby ogromne zagrozenie. Bez dobrej sasiedzkiej wspolpracy z Litwa nie mozna problemu Krolewca rozwiazac. Na Bialorusi istnieje caly splot zagadnien narodowosciowych i religijnych - nie mozna tego bagatelizowac. Pamietajmy, ze istnieje duza mniejszosc bialoruska w Polsce, z ktora moga byc klopoty, oby pomyslnie rozwiazywane. Jaka bedzie przyszlosc Bialorusi - nie wiadomo. Czy ten niezbyt jeszcze rozwiniety narod okrzepnie w przyszlosci - trudno powiedziec. - Jak pan zapatruje sie na wspolprace z sasiadami z poludnia, z Czecho- Slowacja i Wegrami? - Ta wspolpraca trzech krajow ma dla nas zasadnicze znaczenie. Powinna sie np. rozwijac scisla wspolpraca wojskowa, taka jak miedzy Francja i Niemcami. Niestety jednak, te kraje - a zwlaszcza Czecho- Slowacja - zachowaly duzo nieufnosci do nas w zwiazku z bledami popelnionymi w przeszlosci. W zwiazku z ruchem nacjonalistycznym w Slowacji mozna sie obawiac, zeby w Polsce nie odzyly przedwojenne tendencje popierania dazen niepodleglosciowych Slowakow. To jest niebezpieczne i nierealne. - Jaka powinna byc rola emigracji? Czy mozna jeszcze dzis mowic o emigracji politycznej? - Nie mozna juz mowic. Osrodek londynski bardzo sie pospieszyl i przekazal insygnia wladzy prezydentowi Walesie przed wyborami parlamentarnymi i uchwaleniem nowej konstytucji. Rola emigracji i jej instytucji moze byc bardzo wazna: takich instytucji jak Instytut Sikorskiego, osrodek dokumentacji i opracowan, Biblioteka Polska w Londynie, Biblioteka Polska w Paryzu. To sa instytucje, ktore powinny byc utrzymane i dotowane. Jestem bardzo przeciwny tendencjom, zeby przekazywac do kraju sztandary czy archiwa. Trzeba miec w pamieci historie Rapperswilu. A mowiac szczerze - Polski dzis nie stac na konserwacje tych zbiorow. To sa rzeczy bardzo kosztowne. Razi w tej chwili inflacja odznaczen i awansow na emigracji. Sprawa obywatelstwa: jestem przeciwny podwojnemu obywatelstwu - trzeba sie zdecydowac. Na dluzsza mete jest to szkodliwe. Walka osrodkow emigracyjnych o prawo glosowania narobila wiele halasu wlasciwie o nic: kto na emigracji zna dzis sylwetki kandydatow, programy partii? "Wspolnota Polska" pracuje zle, odziedziczyla wady Towarzystwa "Polonia". Najwazniejszym zadaniem jest zajecie sie losem Polakow w ZSRR. Najlepszym rozwiazaniem byloby stworzenie strefy polskiej w Kazachstanie i Uzbekistanie, gdzie Polakow jest okolo pol miliona. - Jaka jest pana wizja Polskie i jej roli w swiecie? - Polska moze stanowic lacznik miedzy wschodem i zachodem Europy, przyczynic sie do powodzenia procesow demokratyzacyjnych w Rosji i na Ukrainie. Mozemy miec wplyw na formowanie inteligencji rosyjskiej, np. przez uruchomienie studium na Uniwersytecie im. Lomonosowa w Moskwie. Moglby tam powstac osrodek socjologiczny kierowany przez znakomitych polskich socjologow. Studium w Moskwie przyniosloby i ten pozytek, ze pomogloby ksztalcic inteligencje dla mniejszosci polskiej w Rosji. Gdy sie ja ksztalci w Polsce - nie wraca do Rosji... - Jak pan widzi wyjscie z obecnej sytuacji w Polsce? - Rzad jest niezdolny do rzadzenia. Najlepszy bylby rzad ocalenia narodowego, ktory widze na czele z prof. Letowska, osoba o nieposzlakowanej opinii i umiejetnosciach. Rzad powinien otrzymac specjalne pelnomocnictwa na jeden rok. Przystapic do walki z korupcja. Nie cofac sie nawet przed utworzeniem sadow specjalnych. Nalezy anulowac zezwolenie premiera Bieleckiego na uczestniczenie czlonkow rzadu i wysokich urzednikow w przedsiebiorstwach prywatnych - tego nie ma nigdzie na swiecie! Gospodarka dazy do oparcia jej na kapitale zagranicznym. Tymczasem jest w Polsce wlasny kapital, ale dyskryminowany. Trzeba mu przyznac te same prawa, co zagranicznemu, wprowdzic wiecej jasnosci w przepisach. Popierac prywatny przemysl i rzemioslo. Uporzadkowac sprawy wojska. Stworzyc polska doktryne wojskowa - wysylanie oficerow na staze zagraniczne na wszystkie strony swiata poglebia tylko balagan. Utworzyc w polsce nowoczesne szkolnictwo wojskowe - Wyzsza Szkole Wojenna dla kadr dowodcow, szkolnictwo wojskowe, wzorem II Korpusu i gen. Andersa, dla kadry oficerskiej, ktora moglaby zastapic istniejacych jeszcze politrukow. Mozna by wprowadzic stopien oficerski dla inteligentow nadajacych sie do pracy oswiatowej w wojsku. Nalezy powolac komisje do spraw Slaska, bardzo wazna dla stosunkow polsko-niemieckich. Przy Radzie Ministrow nalezy powolac Komisje do spraw narodowosciowych: powinna ona w krotkim czasie przedstawic dokumentacje do tzw. Operacji "Wisla" (przesiedlanie Ukraincow), zajac sie sprawami praw mniejszosci litewskiej i bialoruskiej do samorzadu, rozwoju oswiaty i kultury. Jednorazowo nalezy nalozyc kontrybucje na miliarderow. Wprowadzic zakaz przyjmowania subwencji z zagranicy. Zlikwidowac przerosty funkcji ministerialnych przy prezydencie - wystarcza zwykli referenci w jego kancelarii. Staze zagraniczne, ostatnio tak liczne, nalezy ograniczyc, wykorzystywac je pod katem potrzeb panstwa i gospodarki, wysylac wlasciwych ludzi, ktorzy zdobyte wiadomosci potrafia zastosowac w Polsce. Gleboka reforme przeprowadzic w sluzbie zagranicznej - jest ona zbyt rozbudowana i ma wydatki "ponad stan". Klasa rzadzaca powinna dawac przyklad - skromnie zyc, ograniczyc wydatki na reprezentacje, zmniejszyc "dwor" prezydenta w czasie zagranicznych wyjazdow, ograniczyc klujace w oczy rozjazdy po swiecie poslow i senatorow. - Dlaczego - mimo licznych zaproszen - nie pojechal pan do Polski? - Nie widze celowosci mojego wyjazdu do Polski, ani roli dla mnie, ktora moglbym odegrac w kraju. Poza tym boje sie wykorzystania mojej osoby w Polsce przez jakies sily, ktore moglyby to uczynic niezgodnie z moja wola. To mogloby sie zdarzyc. __________________________________________________________________ OPOWIESC WIGILIJNO-POLONIJNA ============================ Adach Smiarowski (Smiarowski@cua.bitnet) Zdarzylo sie tedy, ze dni sie wypelnily i nastapilo wywalenie ludu pracujacego z fabryki. Mialo to wiele fachowych okreslen, ktore w skupieniu i polglosem, z naleznym nabozenstwem i patosem, powtarzal lud juz nie pracujacy, lud jeszcze pracujacy oraz eksperci wszelacy od nawozow i nie tylko. Istnialo takze niewiele okreslen niefachowych, ktore wszyscy zainteresowani, tzn. absolutnie wszyscy, powtarzali bez namaszczenia, niechetnie i glosem znudzonym. W barze "76" pan Heniu rzekl do sasiada: - Wyrypali mnie z roboty. Sasiad konsumowal kiszke. - Recesja - odparl. - Niemniej jednak wyrypali, na zbity pysk. Sasiad nalal piwo do szklaneczki. - Z powodu ekonomia - zauwazyl. - Nie zmienia faktu, ze jestem bezrobotny. Sasiad dopil piwo i powrocil do swiata interesu. Jako kierownik i jedyny akcjonariusz biura podrozy "Kuperas Travel, Inc." mial nienormowany czas pracy. - Panie Heniu, pan sie uciesz! Jakze czesto sie panu wydarzyly wakacje na wciagu ostatnich lat? Nieczesto! Pan bierz swoj zapomog ze soszalsekurity i pan wybywaj we swiat. Pan badz turysta! - Recesja - odparl tym razem pan Heniu. - Czniaj pan recesje! Pan sie relaksuj za pomoca biuro podrozy "Kuperas Travel, Inc."! Pan sie pakujesz a ja zalatwiam strona pro forma. Nazajutrz rano pan Heniu znalazl sie w samolocie unoszacym go do upojnego Cancunu, gdzie firma "Kuperas Travel, Inc." wyslala go za niewielka kompensata 380 dolarow. Pan Kuperas dolozyl gratis torbe podrozna z napisem "Kuperas Travel, Inc. - we're wherever you're" oraz dopiskiem po polsku "Bon wojaz!" Na lotnisku w Cancunie powital pana Henia urzednik meksykanski. - Merry Christmas! - Felices Pascuas - odparl pan Heniu. W drodze do pieciogwiazdkowego hotelu kierowca autobusu sprzedal panu Heniowi trzy piwa Corona oraz bransoletke z czystego srebra z jeszcze cieplym atestem, wszystko za 6 dolarow. W hotelu ostrzezono pana Henia, by zamykal drzwi balkonowe w czasie otwierania drzwi frontowych. - Przeciag - powiedziano. - Dwoch nam juz wywialo. Razem z gotowka, niestety. W pokoju pan Heniu przebral sie w slipki, ktore kupil tuz przed wyjazdem w biurze podrozy. Z przodu byl namalowany labadz a z tylu widnial napis "Kuperas Travel, Inc. - we're wherever you're". Na plazy lalo. Pan Heniu wycofal sie do holu, gdzie za niewielka oplata pomogl pewnemu rzemieslnikowi wymalowac tajemne znaki Majow na dwoch glinianych garnkach. Za nieco wieksza oplate rzemieslnik pozwolil zabrac panu Heniowi jeden z garnkow, przy czym zaklinal sie, ze jest to najlepszy interes, jaki pan Heniu kiedykolwiek zrobil, bowiem garnki maja dwa tysiace lat i wartosci ich nie da sie oszacowac w zadnej istniejacej walucie. Z drugiej strony hotelu nie padalo. Pan Heniu znalazl przyjemny stawik i potaplal sie w nim przez godzine w celach relaksowych. Na brzegu stawiku zgromadzilo sie w miedzyczasie pol obslugi hotelowej, pokrzykiwalo wesolo i zabawialo czynieniem zakladow, jak dlugo jeszcze bedzie sie pan Heniu beztrosko plawil. Wreszcie pojawil sie przedstawiciel agencji "Viaje Kuperas y Mayas", rzucil do wody kolo ratunkowe i zaczal bosakiem walic w wode wzywajac pana Henia po hiszpansku. Pan Heniu ominal szczesliwie i bosak i kolo i wydostal na brzeg kolo tabliczki "Cuidado con los cocodrilos". Hotelarze przestali swoje "Hola! Amigo!", poplacili zaklady i rozeszli sie niemrawo do pracy. Pan Heniu ruszyl na plaze. Obmyl sie w oceanie z lilii wodnych i wodorostow, po czym legl na lezaku w celach relaksowych. Udalo mu sie przysnac i przypiec. Tej nocy popiskiwal cicho, jak dziecko. Rano obudzil go telefon. Dzwonila konsjerzka. - Prosze wyjrzec przez balkon - powiedziala. - Za chwile bedzie lecial pelikan. Pan Heniu wyjrzal ciekawie przez balkon. Kochal przyrode. Po chwili przelecial majestatycznie potezny pelikan, ciagnac za soba transparent "Viaje Kuperas y Mayas - we're wherever you're". Z dzioba zwisal mu sznurek, na ktorego koncu jechal po plazy czterokolowy pojazd z grubymi oponami. Pan Heniu cierpial obskornie. Okryty recznikiem przemknal sie do plazowej cabany, gdzie uczono meksykanskich obyczajow swiatecznych. Wykladal tlusty Meksykanczyk w jezyku na migi. Bral do geby szczypte soli, zalewal szklaneczka tequili i zagryzal cwiartka zielonej cytrynki. Pan Heniu ulegl urokowi egzotycznego rytualu. Po poludniu pan Heniu poczul drazaca serce nostalgie. Zblizal sie wieczor wigilijny. Wykladowca wzruszal sie nostalgia pana Henia, ktory przemawial swiatecznie: - Guzik wiesz, osiolku betlejemski. Skad mozesz wiedziec, co to jest Wigilia? - Si, si, amigo. Nochebuena. Przed pierwsza gwiazdka pan Heniu pojawil sie razem ze swym mentorem w domku na drugiej stronie laguny, gdzie nastapil dalszy etap wtajemniczania. A gdy i luminaria delikatnie rozjasnily wczesny tropikalny zmierzch, pan Heniu przypomnial dawniejsze wigilie i wzruszenie go ogarnelo. Sol i cytrynke zostawil gospodarzowi, ktory nie poscil. I tak doczekali pasterki, na ktora nie poszli. W pierwszy dzien swiat pan Heniu plawil sie lagodnie i nieznacznie wystawial ku sloncu niepoparzona strone. Na skale siedzial gruby tubylec, w gatkach i z gwizdkiem. Byl to ratownik, ktorego obowiazkiem bylo ostrzeganie plazowiczow przed przejezdzajacym pelikanem. Do wody nie wchodzil. Panu Heniowi wydal sie niekompetentny, ale w recepcji zapewniono, ze ratownik jest niezatapialny. Postanowil wiec pan Heniu przeprowadzic eksperyment, nad ktorym zastanawial sie jeszcze w latach szkolnych, a ktorego nigdy nie mogl przeprowadzic, bowiem w Mszanie Gornej nie bylo morza, a w Detroit nie bylo mozna. Eksperyment byl prosty i polegal na sprawdzeniu, czy morze moze wyrzucic rozbitka na plaze w stanie zywym. W razie niepowodzenia, Robinson Crusoe byl lipa. Przez dlugi czas unosil sie pan Heniu na falach tuz przy brzegu. Po wigilii cialo jego mialo naturalny bezwlad, co ulatwialo eksperyment. Wreszcie jakas silniejsza fala rzucila go o piasek aby zaraz potem zabrac z powrotem do morza. I tak sie to ciagnelo przez czas jakis. Pan Heniu zaczal tracic nadzieje, kiedy ocknal sie na plazy pod spodem. Z wierzchu lezal gruby ratownik z gwizdkiem i sztucznie oddychal metoda usta-usta. Wyczyn ratownika przypomnial panu Heniowi o sprawie najwazniejszej. Pod wieczor wyruszyl do miasteczka, gdzie za pomoca niewielu slow rodzajowych doszukal sie przyjemnej Meksykanki po wcale swiatecznej cenie. Pan Heniu przekonal sie na wlasnej skorze, tej poparzonej i tej nie, ze obyczaj meksykanski daleko nie odbiega od obyczajow innych chrzescijanskich narodow. Wracajac do hotelu przypomnial sobie kilka polskich osiagniec i doszedl do patriotycznego wniosku, ze nasi gora, choc nasze dolem. Przed hotelem staly cztery potezne maszty a na jednym z nich lopotala pasami czerwien, zolc i czern. Pan Heniu przelazl przez zywoplot, sciagnal flage na dol i odsalutowal byle jak. W hotelu nakrzyczal na urzednikow w recepcji i kazal im poszukac flagi polskiej. Przy otwieraniu pokoju okazalo sie, ze drzwi od balkonu byly otwarte. Z trudem pokonal pan Heniu huraganowy przeciag. Po sprawdzeniu inwentarza ruchomego stwierdzil, ze wywialo gotowke. - Drobiazg - oswiadczyla konsjerzka na dole. - Zwykle bywa odwrotnie. Ma pan szczescie. - Malo - powiedziala konsjerzka. - Ma pan ogromne szczescie! Jutro rano prosze przyjsc do mnie. Wylosowal pan darmowe sniadanie. Cale 10 dolarow! Przy okazji nasz przedstawiciel pokaze panu wszystkie detale hotelowe i dowie sie pan, jak mozna zaoszczedzic grube tysiace na wakacjach w naszym upojnym Cancunie! Rano powital pana Henia Alex i zaprowadzil na sniadanie. Alex byl bardzo przyjacielski i opowiadal jaki to cymes jest Cancun. Mielil pana Henia, ktory caly czas obzeral sie ze stoickim spokojem. Na koniec Alex zaciagnal pana Henia do kilku luksusowych apartamentow po czym zaprowadzil na dol, gdzie w malej salce przejal pana Henia inny rownie przyjacielski jegomosc, ktory przedstawil sie jako Chris. Chris byl pocieszny i ciagle sie cieszyl. - Cieszy mnie, ze pan chce zostac czlonkiem naszego swietnego Klubu Wakacyjnego, Henry - cieszyl sie Chris po angielsku. - Ja tez sie ciesze - odparl rowniez po angielsku pan Henry, ktory sie wlasnie o tym dowiedzial. Chris roztoczyl przed oczyma pana Henia cudowne miraze luksusowych hotelow, wspanialych plazy, najwabniejszych zakatkow turystycznego swiata. Pan Heniu siedzial wniebowziety. - To wszystko jest panskie, Henry! - wykrzyknal na koniec Chris. - Panskie, za niewielka oplate czlonkowska naszego Klubu! - Oplate? - Niewarte nawet tego slowa. Coz znaczy oplata, jesli mozna byc czlonkiem naszego Klubu? Nic nie znaczy! - Nic nie znaczy - zgodzil sie pan Heniu. - Pan mysli, Henry, ze cena zasadnicza jest 20 tysiecy dolarow? - Nie mysle - odparl pan Heniu. - A moze nawet pan podejrzewa, Henry, ze wiecej, bo tyle trzeba zaplacic, by dostac sie do zapyzialego i podrzednego jakiegos tam klubiku. - Nie podejrzewam - odpowiedzial pan Heniu zgodnie z prawda. - Ja panu cos powiem, Henry! Ja, dlatego, ze dzis swieta, jestem w stanie sprzedac panu udzial za ... - za ...? - No? Nie zgadlbys pan! Za ledwie ... 12 tysiecy! - Nie zgadlbym - potwierdzil pan Heniu. - Czy chce pan zaplacic gotowka? - Nie chce. - W porzadku, Henry. Bierzemy karty kredytowe, a mozemy tez rozlozyc calosc na dogodne raty. - Bardzo wygodne - oswiadczyl pan Heniu. - Bardzo - potwierdzil Chris. Nagle poderwal sie i pognal do innego pokoju, skad rozlegl sie dzwonek telefonu. Gdy wrocil, byl bardzo tajemniczy i rozgladal sie dookola. Wreszcie usiadl kolo pana Henia, kiwnal na niego palcem i polozyl palec na ustach. - Psst! - szepnal mu do ucha. - Straszna okazja! Szef wyjechal wlasnie do Las Vegas! Panie Henry, to sie panu udalo! Cieszy sie pan? Pan Heniu sie ucieszyl. - Dopoki nie ma szefa, caly interes w moich rekach. Musze zaraz zadzwonic do mojej babci. Jak sie dowiedziala, ze na swieta sprzedajemy udzialy po 12 patoli, to powiedziala, ze kupuje na pniu! Ona ma 94 lata i mowi, ze jeszcze tak dobrego interesu nie widziala jak zyje! "Chocby rok, ale jaki interes!" - to dewiza mojej starej babki. Ale sie ucieszy, jak sie dowie, ze moge jej to sprzedac za .. No? Zgadnie pan, Henry? - Nie. - Za ... 9950 dolarow! Musze panu pogratulowac! Chris serdecznie potrzasal dlonia pana Henia, ktory czul sie szczesliwy. Chris przyniosl kupe formularzy i zabral sie za wypelnianie gaworzac pociesznie. - Ale ma pan szczescie, moj Boze! Jak pan chce to zaplacic? - A ile? - zapytal pan Heniu. - Drobiazg. 9950 dolarow, ale plac pan dwa patole z reki a reszte dam panu na raty, jakich pan nie widzial. - Okey - rzekl pan Heniu. - Do zobaczenia na plazy. - Co sie stalo? Pan Heniu odparl z namaszczeniem i po polsku: - Nie ma frajerow! - Sa - odparl rowniez po polsku Chris. - Z czego bym zyl? - A bo ja wiem? I czy tu w ogole mozna zyc? - Masz! Podatki niskie, pogoda przyjemna, woda czysta, czysta tez sie znajdzie. - Podatki od czego? - zainteresowal sie pan Heniu. - Roznie. - Ide na plaze - pozegnal sie pan Heniu. - Wesolych Swiat. Gdy samolot zakolowal na lotnisku, pan Heniu poczul sie swiatecznie. Padal snieg. W skrzynce pocztowej lezala kartka ze Swietym Mikolajem. Mikolaj usmiechal sie poczciwie. Na saniach widnial napis "Kuperas Travel, Inc.". Z drugiej strony sam pan Kuperas dopisal czerwonym mazakiem: "We're wherever you're." ____________________________________________________________________ Redakcja "Spojrzen": Jurek Krzystek (krzystek@u.washington.edu) Zbigniew J. Pasek (zbigniew@caen.engin.umich.edu) Jurek Karczmarczuk (karczma@frcaen51.bitnet) Copyright (C) by Jerzy Karczmarczuk 1992. Copyright dotyczy wylacznie tekstow oryginalnych i jest z przyjemnoscia udzielane pod warunkiem zacytowania zrodla i uzyskania zgody autora danego tekstu. Poglady autorow tekstow niekoniecznie sa zgodne z pogladami redakcji. Prosby o prenumerate i numery archiwalne do Jurka Krzystka ____________________________koniec numeru 12_______________________