______________________________________________________________________
                                            ___
             __  ___  ___    _  ___   ____ |  _|  _   _  _  ___
            / _||   ||   |  | ||   | |_   || |_  | \ | || ||   |
           / /  | | || | |  | || | |   / / |  _| |  \| || || | |
         _/ /   |  _|| | | _| ||   \  / /_ | |_  | |\  || ||   |
        |__/    |_|  |___|| | ||_|\_\|____||___| |_| |_||_||_|_|
                          |___|
_______________________________________________________________________

    Piatek, 14.10.1994          ISSN 1067-4020             nr 109
_______________________________________________________________________

W numerze:

         Eryk Mistewicz - KOD - Dzieci Slaska
          John Rockwell - Mozart, Warsaw style
         Teresa Bogucka - Pamiec i przedawnienie
      Wladimir Woronkow - "Solidarnosc z okien Kremla", cz. I
         Michal Babilas - Polswiatek reklam krajowych
          Barbara Amiel - Tyrania wspolczesnego feminizmu
_______________________________________________________________________

Mamy dwa sprawy do czolowki redakcyjnej. Pierwsza jest komunikatem, ze
najprawdopodobniej w ciagu miesiaca, moze dwoch, zawiesimy dzialalnosc
na nie dajacy sie przewidziec okres.


Druga sprawa jest ogolniejsza, na szczescie juz czesciowo zalatwiona.
Kilka tygodni temu, Sejm RP rozpatrzyl pozytywnie ustawe o tajemnicy
panstwowej. Ludzie, a zwlaszcza dziennikarze sa zaskoczeni, zawiedzeni,
i wsciekli. Wiemy, ze Senat odrzucil te ustawe, ale to wroci, wroci!
Wyglada na to, ze teza, iz w ciagu kilku lat mozna doszlusowac do
typowych standardow demokracji zachodnich nie wytrzymuje konfrontacji z
zyciem. Najlatwiej te sprawe potraktowali ci, ktorzy od poczatku
obecnego Sejmu i rzadu warcza, ze przeciez to wszystko komuchy, komuch
na komuchu i trudno sie bylo czego innego spodziewac. Niestety, prace
nad ograniczeniem krazenia informacji rozpoczal juz rzad Bieleckiego,
najintensywniej pracowalo otoczenie Macierewicza, a ustawe tak samo
restrykcyjna, jesli nie bardziej, przygotowywal rzad Suchockiej (ktora
teraz glosowala jednak przeciw). 

Tak wiec mozna sie spodziewac, ze podobne akcje beda powtarzane przez
kolejne rzady i parlamenty. Nie, nie tylko komuchy. Pinocheta i wladze
islamskie tez trudno zaliczyc do przyjaciol dziennikarzy. Nie bedziemy
wiec kontynuowac tego komentarza, tylko przepiszemy list otwarty, ktory
pojawil sie w kilkunastu polskich gazetach. Spojrzcie na podpisy.
Znalezli sie obok siebie ludzie, ktorzy jeszcze niedawno temu zostaliby
uznani za ideologicznych wrogow, za nieprzystajace do siebie egzemplarze
gatunkow z roznych planet. Poza tym, prasa szumiala i w Polsce i za
granica. W <> ukazal sie interesujacy artykul,
ktory zacytujemy nastepnym razem, aby Czytelnicy nie zapomnieli od razu
o calej sprawie.

                                                                 J.K_uk
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 

            PROTEST PRZECIWKO USTAWIE O TAJEMNICY PANSTWOWEJ
            ================================================

My, nizej podpisani, protestujemy przeciwko uchwalonej przez SEJM RP
ustawie o tajemnicy panstwowej. Jej poszczegolne zapisy moga zostac
wykorzystane do ukrycia przed spoleczenstwem wypadkow lamania prawa
przez przedstawicieli wladz i administracji publicznej.

Wolnosc slowa jest zagrozona - dlatego zywimy nadzieje, ze ustawa nie
wejdzie w zycie w obecnym ksztalcie. Zwracamy sie do prezydenta RP, do
Senatu RP i do wszystkich politykow, by wstrzymali realizacje ustawy,
zanim zdazy ona wyrzadzic nieodwracalne szkody w polskiej demokracji.

Ze swej strony deklarujemy, ze podejmujac decyzje o publikacji
poszczegolnych materialow, bedziemy sie kierowac jedynie zasada dobra
publicznego.

Jerzy Baczynski, redaktor naczelny <>, Krzysztof Czabanski,
redaktor naczelny <>, Stanislaw Cwik, zastepca
redaktora naczelnego <>, Jerzy Domanski, redaktor naczelny
<>, Dariusz Fikus, redaktor naczelny
<>, Marek Krol, redaktor naczelny <>, Adam
Michnik, redaktor naczelny <>, Urszula
Surmacz-Imienska, redaktor naczelny <>, Jerzy Turowicz,
redaktor naczelny <>, Wieslaw Walendziak, prezes
Telewizji Polskiej SA, Andrzej Woyciechowski, prezes radia <>,
Tomasz Wolek, redaktor naczelny <>, Mariusz Ziomecki,
redaktor naczelny <>.

_______________________________________________________________________

<>, 25.09.1994. Poszli za ciosem i kilka tygodni po pierwszym
cyklu artykulow na temat "propagandy ekologicznej", jak to zgrabnie ujal
general zakonu Paulinow, jest i drugi. Sprawa dotyczy Slaska, gdzie sie
urodzilem i gdzie mieszkalem jakis czas. Sporo z informacji zawartych w
tekscie ponizej mialem juz wczesniej, czasami od znajomych lekarzy.
Osoby wrazliwe niech nie czytaja. J.K_uk.

Eryk Mistewicz
                                    
                          KOD - DZIECI SLASKA
                          ===================

Mirka jest zdrowa, zaledwie 21-letnia kobieta. Jej maz Waldemar rowniez
jest zdrowy. W ich rodzinie nie bylo chorob, nie sa genetycznie
obciazeni. Lekarze zapewniaja, ze sama ciaza takze przebiegala
prawidlowo. Rodzice nie pija alkoholu, nie pala papierosow. Odzywiali
sie tym, co wszyscy, pili te sama wode, oddychali tym samym powietrzem.
Dziecko urodzilo sie z KODEM.

KOD. To brzmi jak wyrok: zmiany w kodzie genetycznym pod wplywem toksyn.
Nieplodnosc, uszkodzenia komorek mozgowych noworodkow trafiajacych
szybko do Kliniki Patologii Noworodkow, osrodkow i poradni. Deformacje
twarzoczaszki, rozszczepy, porazenia centralnego osrodka nerwowego.

- W slaskich szpitalach rodza sie dzieci ze schorzeniami i
uposledzeniami, ktorych w zaden sposob nie mozna zaklasyfikowac. Po
prostu dotychczasowe okreslenia uszkodzen nie przewiduja takiej
deformacji - twierdzi prof. Rozalia Osuch-Jaczewska.

KOD to rowniez nadzieja: jak Komitety Obrony Dzieci.

- Pierwsze komitety i stowarszyszenia tworzone na Slasku samorzutnie w
latach 70. byly wielka walka rodzicow o prawde i swoje dzieci - mowi
Maria Trzcinska-Fajfrowska, lekarka z Katowic, poslanka Unii Wolnosci. -
Powoli problem zaczal przerastac nas wszystkich. W Wigilie 1985 r.
rodzice, ktorych bylo juz kilkuset ustalili, ze dzialac beda wspolnie.
Powstaly fundacje, stowarzyszenia, komitety, kluby...

- Te dzieci sa piekne, trzeba tylko potrafic do nich dotrzec - tlumaczy
nauczycielka ze Szkoly Specjalnej nr 6 w Katowicach. Wielu rodzicow
cieszy sie, ze w ogole doczekalo sie potomstwa. Bezplodnosc dotyka dzis
ponad 20 proc. slaskich malzenstw. Tym tez tlumaczy sie niewielki
przyrost naturalny w tym regionie. Choc nie tylko na tym. Na Gornym
Slasku wciaz utrzymuje sie najwyzsza w Polsce smiertelnosc niemowlat. Na
1000 przychodzacych na swiat dzieci w Bytomiu-Rozbarku rejestruje sie az
53 zgony noworodkow; w rejonie Zabrza, Chorzowa, Swietochlowic i Rudy
Slaskiej - od 20 do 27, przy sredniej europejskiej 3 zgony na 1000
urodzen zywych. Pod wzgledem umieralnosci niemowlat wskutek wad
wrodzonych nasz kraj - wedlug Swiatowej Organizacji Zdrowia - sytuuje
sie na drugim miejscu w swiecie.

Statystyki medyczne ukazuja skale patologii.


   W wojewodztwie katowickim niemal 50 proc. ciaz i porodow
   przebiega nieprawidlowo, najwiecej tez niemowlat umiera 
   na skutek wad wrodzonych.


(ryzyko ich wystapienia jest tu zwiekszone 2,5-krotnie).


- Dlugotrwale narazenie rodzicow na szkodliwe substancje chemiczne
znajdujace sie w powietrzu powoduje zaburzenia spermatogenezy i
aberracje chromosomalne - twierdzi prof. Irena Norska-Borowka, kierownik
Katedry Pediatrii Slaskiej Akademii Medycznej.

Na Slasku rodzi sie najwiecej wczesniakow i dzieci z niska waga
urodzeniowa, dzieci skarlalych, z wrodzonymi defektami ciala i umyslu.
Srednia masa ciala noworodkow w Katowickiem od polowy lat 70.
systematycznie spada i dzis jest nizsza niz np. w Poznaniu w czasie II
wojny swiatowej. Az 42 proc. slaskich noworodkow przychodzi na swiat z
niska masa ciala. Rozwoj wewnatrzmaciczny dzieci jest hamowany przez
metale ciezkie, slabsze sa - wczesniej pekajace - blony plodowe. W krwi
az 20 proc. noworodkow urodzonych w bytomskiej klinice wykryto
przekroczenie dopuszczalnego stezenia olowiu - zostaly zatrute juz w
lonie matki. Ostatnio obserwuje sie u niemowlat patologiczne zmiany
kostne.

- Nizsza waga urodzeniowa to zmniejszone szanse przezycia pierwszego
roku. Pozniej rowniez nadcisnienie tetnicze ludzi zdrowych, szybko
rozwijajaca sie miazdzyca i zawaly serca - twierdzi prof. Wladyslaw
Rokicki ze Slaskiego Osrodka Kardiologii.

- Marcinek, poltoraroczne malenstwo, ma niewielkie szanse rozwoju -
zapewniaja pielegniarki kliniki w Sosnowcu. Nastepnego dnia okaze sie
jednak, ze gdy rodzice Marcinka zrzekaja sie praw rodzicielskich ("szok
paralizuje"), prawie natychmiast znajduje sie rodzina zastepcza. -
Milosc to nie tylko chec posiadania dziecka, rowniez otoczenia malucha
opieka - tlumacza niezbyt zdziwione pielegniarki. - Ludzie na Slasku
maja twarde dlonie i miekkie serce - mowi dr Trzcinska-Fajfrowska.

Okolo 20 proc. dzieci na Slasku rodzi sie dzis z uposledzeniem
umyslowym. Cierpia na padaczke, porazenie mozgowe. Coraz wiecej dzieci z
rozszczepieniem kregoslupa, patologiczna deformacja twarzoczaszki,
wodoglowiem, rozszczepem warg trafia m. in. do Kliniki Patologii
Noworodkow w Zabrzu.

Coraz czesciej zdarzaja sie rowniez porody bezczaszkowe, przychodza na
swiat noworodki nie poddajace sie zadnej klasyfikacji - m.in. te z
wygladu przypominajace jaszczurki. Slaska specjalistyczna dokumentacja
mutacji genetycznych pecznieje dzis w tempie zastraszajacym. Piec lat
temu prof. Mieczyslaw Chorazy z Instytutu Onkologii w Katowicach po raz
pierwszy zaprezentowal glebokie uszkodzenia chromosomow i calego
materialu genetycznego ludzi pracujacych przy bateriach koksowniczych.
Od tego czasu przeprowadzono dziesiatki kolejnych badan, wykrywajac
uszkodzenia kodu genetycznego rowniez u mieszkancow Slaska nie
zwiazanych zawodowo z przemyslem, ostatnio zas - u dzieci.

Zaburzenia w materiale genetycznym (DNA) prowadza do patologicznych
procesow, udzkodzen struktury oraz funkcji genow w komorkach.
Uszkodzenia te przenosza sie na nastepne pokolenia.

- Nie sposob oddac tego, co sie tu dzieje - mowi lekarz pediatra
Szpitala Miejskiego w Sosnowcu. Prosi, aby nie podawac jego nazwiska. -
Albo sie tu jest, albo nie - tlumaczy. Lekarz wojewodzki Katowickiego
zaslynal wypowiedzia, iz zmiany genetyczne nie musza byc szkodliwe dla
organizmu. Szef Wojewodzkiego Funduszu Ochrony Srodowiska, sprawujacy
nadzor nad oplatami i karami z tytulu zanieczyszczen, lubi zas
przekonywac, ze programy "zielonych szkol" i wywoz dzieci z zagrozonych
rejonow Gornego Slaska chocby na kilka tygodni w roku nie maja sensu. -
Bzdura - denerwuja sie pediatrzy. - Kazdy, kto przebada te dzieci,
stwierdzi, ze to nieprawda.

- W 52. godzinie po urodzeniu Brygidy dowiedzialam sie, ze to KOD,
nieodwracalne uszkodzenie centralnego ukladu nerwowego. To brzmialo jak
wyrok. Jedni pocieszali, ze to czeste, inni - ze corka bedzie sie
meczyla niedlugo. A my postanowilismy - usmiecha sie Barbara. Niegdys
ekonomistka, dzis pomoc pielegniarska w Osrodku Wychowawczo-
Rehabilitacyjnym w Katowicach-Giszowcu, pierwszym osrodku tego typu,
jaki powstal w Katowickiem. Do pracy z dotknietymi zmianami dziecmi nie
bylo wielu chetnych, w osrodku pracuja wiec najczesciej ich rodzice. -
Normalny czlowiek, gdzies w Szczecinie, Warszawie, Gdansku, niewiele o
tym wie, niewiele go to obchodzi. Odwraca oczy, nie rozumie. U nas kazda
rodzina, kazde pietro w familokach zna tragedie. Rodziny dzieci z KODEM
czesto razem wyjezdzaja poza miasto. U nas nie ma dzieci straconych, bez
szans - mowi Barbara.

Naukowcy twierdza, ze zagrozenie zdrowia i zycia obejmuje na Slasku 4
mln ludzi, w tym poltora miliona dzieci. Ostatnio az 35 proc.
mieszkancow Gornego Slaska w wieku od 3 do 19 lat zaliczono do grup
specjalnej troski.

Dzieci Slaska sa mniejsze od swych rowiesnikow z innych regionow kraju,
dotkniete zmianami wywolanymi krzywica. - W Katowicach az 93,6 proc.
dzieci wykazuje zmiany postawy, a mniejsza wytrzymalosc mechaniczna
kosci jedynie te wady utrwala - mowi dr Ryszard Gerber z Zakladu
Anatomii Prawidlowej Slaskiej Akademii Medycznej.

W poblizu huty "Szopienice" w Katowicach z jednego kilograma ziemi mozna
wytopic 5 gramow olowiu. Do osrodka w Katowicach-Giszowcu coraz czesciej
trafiaja dzieci z porazeniem skroniowym mozgu. Jeden z pacjentow,
Waldek, do 15 roku zycia nie poruszal sie, nie mowil, z matka
porozumiewal sie spojrzeniem. Jego kolega, Tomek, w ciagu 6 lat nauki
poznal jezyk symboli Blissa, dzieki ktoremu stara sie komunikowac z
otoczeniem. Niedawno badajacy go lekarze amerykanscy stwierdzili, ze ma
najprawdopodobniej zdolnosci jezykowe. Logopeda osrodka w ciagu 6 lat
pracy przywrocila zdolnosci komunikowania sie z otoczeniem zaledwie
kilkunastu dzieciom. - Leczenie dzieci z uposledzeniem genetycznym,
zaburzona praca mozgu sprowadza sie do polsrodkow. Wciaz nie ma
skutecznej metody, a przypadkow jest coraz wiecej - mowi Danuta
Kolodziej, logopeda osrodka w Giszowcu. Az 80 proc. slaskich dzieci z
grupy KOD nie mowi. Narzady i zmysl mowy sa najczesciej uszkodzone,
zdolnosc mowy wyksztalca sie bowiem najpozniej w rozwoju czlowieka.

- Wszystko to ma swe zrodlo w uszkodzonym mozgu - mowi dr Trzcinska-
Fajfrowska i dodaje: - W Wojewodzkiej Poradni Neurologii Malego Dziecka
jeszcze przed kilkoma laty z przepuklina rdzeniowa, czyli porazeniem
organizmu dzieci od pasa w dol i zniszczeniem przewodzenia rdzenia,
mialam do czynienia raz na rok, dzis co miesiac jest kilkoro takich
dzieci. Zwieksza sie tez liczba dzieci z brakiem konczyn, porazeniem
funkcji ukladu moczowego. Z kazdym dzieckiem powinno sie pracowac
indywidualnie, kilka godzin dziennie, czesto przez kilkanascie lat.

- Najwazniejsze, aby dzieci wyksztalcic w taki sposob, by same zglaszaly
swe potrzeby. Wowczas nie musza trafiac do domow opieki spolecznej, moga
pojsc do "szkol zycia" - mowi pedagog ze Szkoly Specjalnej nr 6 w
Katowicach. "Szkola zycia" miesci sie tu w ruderze-familoku, ktorego nie
chciala przejac zadna inna instytucja. Na poczatku, w 1974 r., szkola
specjalna zajmowala jeden pokoj, nastepnie caly budynek, pozniej
powstaly w poblizu kolejne szkoly specjalne. - Prosze wziac ksiazke
telefoniczna wojewodztwa i zobaczyc, ile jest takich szkol w Sosnowcu,
Zabrzu, Katowicach. A mimo to czesto brakuje miejsc - mowia
nauczycielki.

Dzieci uposledzonych jest coraz wiecej i trudno to juz ukryc. Rodzice
przestaja sie ich wstydzic. Wychodza z domow, zapelniaja ulice,
przestaja stanowic powod do uszczypliwosci i drwin.

- Teraz juz wiadomo, ze to nie margines, ze do Slaska nie mozna sie
przystosowac - mowia lekarze Okregowej Izby Lekarskiej w Katowicach.

Do zagrozenia wszyscy sie juz przyzwyczaili. Katowicki <> swa informacje tytuluje: "Najlepiej oddychac w niedziele", w
tekscie dodaje: "... i to wowczas, gdy mocno wieje wiatr". - Juz piate
pokolenie zyje wsrod kominow, wiec ich nie zauwaza. Gdy stezenie olowiu
we krwi osiaga poziom graniczny, ludzie staja sie bezkrytyczni, bierni -
uwaza dr Gerber. - Wielu ma tez nadzieje, ze ich rodzine ominie
tragedia, jaka spotkala ich sasiadow czy przyjaciol.

- Po Katowicach i miastach aglomeracji gornoslaskiej jezdzi
kilkadziesiat autobusow dowozacych fizycznie sprawne dzieci z KODEM do
szkol. Gorzej uposledzone przebywaja w klinikach, domach opieki, domach
rodzinnych. Takich autobusow i jezdzacych nimi dzieci jest coraz wiecej.
Nie kasuje sie w nich biletow. Moze pan prezydent, premier, minister
srodowiska czy zdrowia skorzystaliby z tej okazji choc raz? - pyta z
sarkazmem pielegniarz osrodka w Giszowcu.

- Tu, na Slasku zaczyna sie wszystko. Stad woda splywa ku calemu
krajowi, stad powietrze wali w Polske. Jesli nic sie nie zmieni, skutki
skazen beda odczuwalne na coraz wiekszym obszarze, ciaze patologiczne
coraz czesciej beda sie zdarzac nie tylko na Slasku. Czas pracuje na
nasza niekorzysc - przkonuja czlonkowie zespolow ekologicznych izb
lekarskich w Katowicach.

Poza tym jest juz tylko spokoj. Tragedii oddac nie sposob: Stanislaw
Zywolewski, artysta ludowy z Hajnowki, przed dwoma laty na litografii
przedstawil niesione przez Matke Boska Dzieciatko w ochronnej masce,
artysta grafik po obserwacji pielgrzymow idacych miedzy koksownia a huta
w Zabrzu zaprezentowal zapis fotograficzny. Statystycy probuja przekazac
tragedie wymowa liczb. Lekarze - przypomnieniem, ze dzieci z KODEM
rodzic beda kolejne pokolenia, a KOD na zawsze wpisze sie w slaska
ziemie.

- Dlaczego stad nie wyjechalismy, dlaczego? - to krzyk. Monika
przyjechala z Zielonej Gory i urodzila dziecko, ktore natychmiast
przewieziono do Kliniki Patologii Noworodkow. Przez dwa tygodnie na
zmiane krzyczala i zapadala w sen. Teraz, po dwoch latach, znow jest w
ciazy.

Na cmentarzach w Bedzinie, Sosnowcu, Gliwicach,  Katowicach-
Szopienicach coraz wiecej miejsca zajmuja te najmniejsze groby. Tam tez
zwykle pali sie najwiecej swiatelek.

_______________________________________________________________________

<>, 7.07.1994.


John Rockwell

                          MOZART, WARSAW STYLE
                          ====================

At a time when the big state art institutions in Eastern Europe are
often stumbling, feisty smaller companies need a gimmick. At first
glance, the Warsaw Chamber Opera's annual Mozart Festival (this year,
June 15-July 26), in which every single dramatic work Mozart ever
composed is presented in fully staged performances, might seem just such
a gimmick.

It has certainly put this 33-year-old company on the map. It tours
widely in Western Europe and has an invitation to do its entire Mozart
repertory in Paris in 1995 and in Germany.

But talking to Stefan Sutkowski, the company's founder and guiding
force, and attending a couple of performances, gives a deeper
impression. Sutkowski is a man with a mission, or several missions. It
would seem that his company's success is a result of his idealism, not
marketing ploys.

Sutkowski budget is only $3 million: $1 million from public sources, $1
million from sponsors and tours and the third million from a daily,
desperate hustle ("My great problem is this third million," he said).
Yet he manages not just his summer Mozart Festival, which over the next
few years will perform every note of Mozart's music. 

There is also a September festival, now 15 years old, of Polish music
from the Baroque to the Romantic; a Baroque opera festival in October,
and a regular season that concentrates on repertory from Peri through
Monteverdi to Donizetti, but includes the simpler first version of 
Poland's national opera, Moniuszko's "Halka," and a few 20th-century
Polish scores. That's not counting his research center for Polish music,
his collection of scores and parts on paper and microfilm, and his
project to publish monographs and a general history of Polish music in
Polish and English.

But the centerpiece is Mozart. Sutkowski began in the mid-1980s to point
toward the 200th anniversary of the composer's death in 1991. He and a
stage director, Ryszard Peryt, conceived the idea of not only staging
all the theatrical works, including uncompleted scores and Masonic and
liturgical rituals, but of doing them with the same director-designer
team, Peryt and Andrzej Sadowski.

They started in 1988, but it was not until last year that the complete
canon was ready in Peryt-Sadowski productions. Most performances are in
a 160-seat theater that began life in 1777 as a Calvinist church and
became the company's home base in 1986. Other performances are given in
historic sites around Warsaw, all dating from the late 18th century.

None of which would mean much if the performances were provincial. But
they aren't. In any case, what this company has to offer is an overview
and the chance to hear bits of exotica that are hardly ever staged.

All performances are accompanied by one of the company's two
contemporary-instrument orchestras; there is an original-instruments
ensemble for operas composed between 1600 and 1730. Sutkowski, a
musicologist, prepares many of his performing editions. He is a
pragmatist when it comes to Mozart: Besides contemporary instruments, he
avoids lavish vocal ornamentation, countenances some cuts and opposes
supertitles. But in a 1950s-ish sort of way, the performances have zip
and style, and the $7.50 top price is hard to beat.

Considering the economic travails of Eastern Europe just now, the
achievement approaches the miraculous.

Sutkowski says he has been able, by and large, to stanch defections. "Of
course, I've lost a few singers," he said. "But mostly they come back.
We are some sort of family. As in families, sometimes you have
difficulties, you have problems. But we are together."

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
*A teraz moje trzy grosze.*

Zamiar wystawienia *wszystkich* dziel scenicznych Mozarta jest wiecej
niz chwalebny, chwala wiec Sutkowskiemu, Perytowi i Sadowskiemu. Nawet
jesli wiele sposrod wystawianych dziel jest albo tworami bardzo jeszcze
niedojrzalego kompozytora, albo tez powstalo w latach pozniejszych, ale
nie zostalo z tych czy innych przyczyn dokonczonych.

Powstaje jednak pytanie, czy aby przy okazji jakosc nie pada ofiara
ilosci. Czy nie lepiej wystawiac mniej, a dobrze?

Po obejrzeniu tego lata dwoch przedstawien z powyzszej serii: <>
i <>, przy czym <> po raz drugi w odstepie
pieciu lat, targaja mna spore watpliwosci.

Najlepiej broni sie strona muzyczna przestawien. Mlode przewaznie glosy
spiewacze dobrze brzmia w niewielkiej salce Opery Kameralnej. Kameralna
orkiestra schowana gleboko w fosie dobrze akompaniuje spiewakom, nie
zagluszajac ich niepotrzebnie, ale w niektorych momentach dajac znac o
sobie. W scenie porwania Don Giovanniego do piekiel pod koniec opery,
<> puzonow, ktore nagle przebijaja sie ponad poziom orkiestry
jest przejmujace, wrecz piekielne - ciarki przechodza po plecach i czuc
smrod siarki.

Watpliwosci nachodza za to przy okazji rezyserii. Czego wymaga sie od
rezysera operowego? Moim zdaniem, przede wszystkim zelaznej logiki i
konsekwencji. Opera jest konwencja, podobnie jak teatr. Nie na tym
polega jej rezyseria, zeby udawac, ze tak bylo naprawde, tylko zeby sie
tej konwencji trzymac.

Dlatego wiec, gdy odaliska Sultana, Zaide, przynosi w rytm
najpiekniejszej arii tego singspielu <> swemu ukochanemu
Goemetzowi garsc klejnotow, a rezyser przedstawienia ozdabia nimi
bozonarodzeniowa choinke (rzecz sie dzieje w Turcji i to gdzies przed
XVIII wiekiem, choinek wowczas nie znano jeszcze nawet w Europie), to
dziala to jak duzy zgrzyt, anachronizm. Nie watpie, ze rezyser Peryt
chcial cos przez to powiedziec, rzecz natomiast w tym, ze ja ze swoja
przecietna dosyc inteligencja, a zwlaszcza wyobraznia nie mam do dzis
pojecia, co.

Z kolei dobrze rozumiem, dlaczego Donna Anna, napastowana przez Don
Giovanniego na poczatku pierwszego aktu, wybiega na scene w koszuli
nocnej. Rzecz sie dzieje w nocy - podejrzane by bylo, gdyby byla ubrana
na wyjsciowo, a tak rzecz sie dzieje w kazdym niemal przedstawieniu.
Punkt dla Peryta. Ze Komandor bije sie z D.G. w kapciach i szlafmycy,
nastepny punkt.

Natomiast, ze Donna Elwira, scigajaca D.G. przez cala opere z powodu
podstepnego uwiedzenia wychodzi ubrana w XIX-wieczna suknie - to razi
natychmiast w oczy tak, jak owa choinka w <>. Po co ten
anachronizm? Zeby bylo jasne: nie chodzi o usadowienie akcji np. w XIX
wieku - nie tak dawno widzialem na PBS inscenizacje Lyric Opera of
Chicago innej opery Mozarta, <> z akcja rozgrywajaca sie
w barze szybkiej obslugi gdzies na amerykanskiej prowincji, i wcale mi
to nie przeszkadzalo. Chodzi tu o konsekwencje i logike.

Dochodzi sprawa nieszczesnych mimow. Pisze "nieszczesnych" celowo. Gdy
powstala Opera Kameralna, stworzona zostala przy niej Scena Mimow.
Rozumiem, ze owi mimowie sa na etatach po dzien dzisiejszy, wiec nalezy
ich obowiazkowo zatrudniac - trzeba czy nie trzeba. Niestety, na ogol
nie trzeba - pantomima jest sztuka szczegolna, zle sie laczaca z opera,
poza szczegolnymi przypadkami.

A wiec w wielu miejscach obu omawianych oper mimowie sa niepotrzebni,
przeszkadzajacy. W wielkim finale II aktu <> robia
takie zamieszanie i tlok na malutkiej scenie, ze aby nie dostac
oczoplasu i bolu i glowy, musialem oczy zamknac.

A nie po to sie chyba chodzi na opere, nieprawdaz? Wystarczy kupic
CD...

                                                         Jurek Krzystek

_______________________________________________________________________

<>, 13-15.08.1994, wpisal J.K_uk


Teresa Bogucka

                         PAMIEC I PRZEDAWNIENIE
                         ======================

W znakomitym filmie Marcela Lozinskiego "Las katynski" jest znamienna
scena. W pociagu jada pierwszy raz na groby pomordowanych zony i corki;
rozmawiaja o swej sytuacji sprzed 50 lat, o tym, ze skrywaly prawde o
okolicznosciach smierci mezow i ojcow przed otoczeniem, a takze przed
soba. W trakcie tej rozmowy cos w nich peka i nie baczac na kamere
zaczynaja plakac. Po pol wieku oplakuja swych bliskich, tak jakby
stracily ich wczoraj.

Rodziny ofiar Katynia ich smierc przezyly niegdys prywatnie, w
intymnosci, bez mala w ukryciu. Wymog kulturowo-psychologiczny okazania
zalu publicznie nie mogl byc spelniony i dokonuje sie dopiero teraz, a
wraz z nim powraca, czy tez pojawia sie, bol, doznanie straty, poczucie
niesprawiedliwosci.

                           Asymetria pamieci
                           -----------------

Ta psychologiczna reakcja jest zrozumiala, ale w skali spolecznej tworzy
sytuacje paradoksalna. Ofiary niemieckich mordow sa juz odlegla
historia, ofiary drugiego totalizmu sa swieza rana. Rana, ktora wymaga
zabiegow: rozrachunkow, wskazania winnych, oddania sprawiedliwosci
zabitym. Odwieczny wymog, by zmarlych pochowac i oplakac we wlasciwym
czasie i we wlasciwy sposob, okazuje nam dzis swoj gleboki sens takze w
wymiarze spolecznym.

Jest jednak tak, ze spozniona o pol wieku Antygona, ktora winna wykonac
swa powinnosc, porusza sie po terenie, na ktorym dzieja sie tez inne
sprawy: zbiorowa swiadomosc uklada od nowa obraz swej przeszlosci,
przewartosciowuje dotychczasowe schematy, zmienia range wydarzen. A na
to wszystko ma niestety wplyw polityka, w naszym specyficznie doraznym i
przyziemnym wymiarze. Dosc przypomniec pomysl "suwerennego" polskiego
sledztwa w sprawie katynskiej.

Rocznica Powstania Warszawskiego tez stala sie powodem do jakichs
partyjnych swarow, choc dzieki Bogu nie zdominowaly one obchodow, a
pretensje o zaproszenie Niemcow i Rosjan scichly wobec wymiaru i
wrazenia, jakie zrobily wystapienia prezydentow Polski i Niemiec. Na tle
codziennego, swojskiego kramarstwa naszej polityki nagle powialo
wielkoscia.

Ale wlasnie przy okazji Powstania ujawnil sie dziwny ksztalt, ktorego w
zbiorowej wyobrazni nabiera przeszlosc. Szczepi sie on na tej
emocjonalnej asymetrii wobec wrogow z czasow wojny, ktora sprawia, ze
jeden jest postacia historyczna z czarno-bialego filmu i zamazanej
fotografii, a drugi kims zywym - sprawca lagrow, zsylek i zarazem kims,
kto jeszcze niedawno budzil strach.

I z okazji rocznicy o wiele wiecej mowi sie o winach Rosjan niz Niemcow,
i w badaniach juz polowa Polakow twierdzi, ze Powstanie bylo wymierzone
w Zwiazek Radziecki i wybuchlo, aby nie dopuscic jego ludzi do wladzy.

                          Od tragizmu do mitu
                          -------------------

Ten nowy obraz lata 1944 roku niesie pare konsekwencji. Z bagazu swej
przeszlosci wyrzucamy doswiadczenie tragizmu, pamiec o sytuacji bez
wyjscia, w jakiej decyzja Powstania byla podejmowana, a w to miejsce
wprowadzamy jakas mitologie, na ktora sklada sie zapotrzebowanie na
tradycyjny, zbrojny zryw antykomunistyczny i dziwaczna pretensja do
wroga, ze nie poparl Powstania przeciwko niemu wymierzonego.

Wchodzimy tez w emocjonalna sytuacje przeniesienia urazow - to taka
postawa psychiczna, w ktorej ofiara zal o swoj los odczuwa nie do kata,
ktory jawi sie jej niczym bezduszne zlo wykonujace swoje zadanie, ale do
swiadka. Nie do tego, kto mordowal jakby zgodnie ze swa natura, ale do
tego, kto widzial i nie pomogl. Wydawaloby sie, ze Polacy, swiadkowie
Holocaustu, powinni byc szczegolnie uczuleni na takie przenoszenie zalu
i wyrzutow.

I wreszcie mamy do czynienia z dazeniem do uproszczenia przeszlosci
poprzez rysowanie historii czarno-bialej, w ktorej wystepuja tylko
strony: czern komuny i wszystko, co jej sie opieralo, Stalin i
bohaterstwo powstancow.

Ukladanie historii od nowa jest zadaniem potrzebnym, ale i bolesnym, bo
wiaze sie z trudnym pytaniem, jak przetrwalismy probe.

Upraszczanie przeszlosci pytanie to uchyla, a sluzy przede wszystkim
biezacym podzialom i probuje wykreslic linie dobra i zla, bohaterstwa i
zaprzanstwa, ktora przebiega przez nasze dzieje i dzis pozwala latwo
oddzielic prawdziwy patriotyzm od czegos wrogiego i podstepnego.

Tymczasem nasze doswiadczenie nie bylo oczywistym wyborem miedzy zlem a
dobrem, i o jego zawilosci warto pamietac. Polacy, ktorzy witali Rosjan
idacych ku Warszawie, nie byli przeciez kolaborantami. Powstancy
wypatrywali i wyczekiwali pomocy zza Wisly - jesli nawet byli swiadomi,
co ta armia niesie na bagnetach, to i tak oczekiwali zarazy czerwonej,
by wybawila od zarazy czarnej.

Wydaje sie, ze nie warto zacierac pamieci o tym, ze przydarzaly sie nam
sytuacje bez wyjscia, w ktorych kazdy wybor byl tragiczny -- chocby po
to, by za wszelka cene uniknac ich powtorzenia.

                            Rachunki z Rosja
                            ----------------

Rachunki z Niemcami trwaly dziesieciolecia. Od nienawisci, podsycanej
przez wladze, do gotowosci patrzenia na wspolne dzieje z punktu widzenia
drugiej strony.

Rachunki z Rosja dopiero otwieramy i ich ciemne karty dla wielu sa czyms
nowym i szokujacym. Nadto rysuje sie ciaglosc miedzy tym, co zaczelo sie
17 wrzesnia 1939 roku, a tym, co skonczylo sie calkiem niedawno -
dominacja ZSRR postrzegana jest jako przedluzenie stalinowskich zbrodni.

Domagajac sie zadoscuczynienia, winnismy jednak najpierw odpowiedziec na
pytania: czy lepiej, zeby wielki narod, z ktorym mamy trudne sasiedztwo,
uznal, ze byl ofiara sowieckiego systemu, czy tez by zyl w tesknocie za
upadlym imperium i w gorzkim poczuciu, ze byle Czeczeniec, Kazach czy
Polak moga miec do niego o wszystko pretensje.

Nie jest chyba zbytkiem megalomanii mysl, ze i od naszej postawy zalezy,
jak Rosjanie uporaja sie ze swym komunistycznym dziedzictwem.

Nie ma tez sensu porownywac dlugiego procesu pojednania z Niemcami do
tego, co nas czeka w relacji z drugim sasiadem. Mimo, ze krzywdy zadane
ze wschodniej strony zdaja sie byc czyms nieodleglym i budza emocje, to
przeciez intensywnosc tych odczuc rozni sie od tuz powojennych. Bowiem
inaczej dziecko odczuwa smierc swojego ojca, a inaczej wnuk, ktory
poznaje prawde o dramacie dziadka niezyjacego od 50 lat.

                         Tozsamosc totalizmow?
                         ---------------------

Rocznica paktu Ribbentrop-Molotow i dwie wrzesniowe daty beda tez
powodem do porownywania komunizmu i faszyzmu. Przez lata opozycja
wskazywala na podobienstwa miedzy obu totalizmami. Poniewaz faszyzm byl
czyms jednoznacznie potepionym, wskazanie analogicznych do niego
mechanizmow w realsocjalizmie bylo skutecznym sposobem jego
demaskowania. Gdy jednak dzis slyszy sie, ze okupacje niemiecka
zastapila radziecka, czyli PRL, i ze z komunizmem nalezy tak samo sie
rozliczyc jak z faszyzmem, to ma sie poczucie, ze czas najwyzszy
przyjrzec sie roznicom miedzy tymi systemami.

Faszyzm zmierzal do eksterminacji podludzi, zas komunizm do stworzenia
nowego czlowieka. Ofiary faszyzmu nie zyja, zas do ofiar komunizmu
naleza nie tylko ci, co zgineli, ale i ci co przetrwali, i ci, co w
ogole nie wiedza, ze cos im sie przydarzylo. Dywagowanie, ktory z
totalizmow byl bardziej zbrodniczy, jest bez sensu, bo w skali masowej
odpowiedz jest oczywista: lepiej przezyc, chocby zyciem niepelnym i z
dusza okaleczona.

Ciekawe, ze Polacy tak chetnie przyjeli nowa interpretacje celu
Powstania, a wobec dekomunizacji wykazuja opor. Jakby kryla sie za tym
mysl - no dobrze, podjelismy probe zbrojnej walki z komunizmem, ale nie
bedziemy rozsadzac, jak zylismy w nim pol wieku.

Nikt nie kwestionuje potrzeby osadzenia zbrodni stalinizmu, ale procesy
tocza sie bez specjalnych emocji opinii publicznej - sa czyms, co musi
byc zrobione. I tylko tym. Natomiast proby sadzenia sprawcow czynow
niedawnych, takich jak stan wojenny, nie budza jednomyslnej zgody; wrecz
przeciwnie.

Komunizmu nie da sie osadzic tak jak faszyzm. Rozstrzyga o tym ta
roznica miedzy nimi, ze faszyzm trwal raptem lat 12, pokonany zostal w
swej fazie zbrodniczej, osadzony wobec swiezych mogil ofiar. Komunizm w
naszym wypadku trwal lat 45, a jego zbrodnie sa wspomnieniem juz
nielicznych. Nastepcy przez lata mniemali, ze zyja normalnie.

W zbiorowej pamieci nastapilo zarowno przypomnienie dawno minionych
krzywd, jak i ich przedawnienie. Podyktowane moze nawet nie samym
uplywem czasu, ale poczuciem, ze po latach nie sposob rozplatac ludzkich
losow - tak by oddzielic wystepek od prawosci, wiernosc od zdrady,
pragmatyzm od sluzalczosci, niewiedze od podlosci.

_______________________________________________________________________

<>, 13-15.08.1994. Autor, Wladimir Woronkow 
jest historykiem, specjalizuje sie w najnowszej historii Polski. W
latach 1980-1981 pracowal w aparacie KC KPZR (wydzial ds. kontaktow z
bratnimi partiami obozu socjalistycznego, sektor polski). Publikacje
przygotowal na podstawie prowadzonego wowczas dziennika. Tlum. lai.
Wklawiszowal J.K_uk. A po co? Bo slyszy sie czasami jak to wszystkie
decyzje w Polsce, cala gra polityczna itp. byla niepodzielnie przysylana
z Moskwy a u nas nikt nie mial nic do powiedzenia. Wiec czasami dobrze
jest z historycznej perspektywy przeczytac cos swiadczacego, ze tamte
betony tez w ogole nie wiedzialy co robic...


Wladimir Woronkow

                   "SOLIDARNOSC Z OKIEN KREMLA, cz. I
                   ==================================

14 sierpnia, gdy zaczal sie strajk w Stoczni im. Lenina, dla Moskwy
stalo sie jasne, ze w Polsce dzieje sie cos powaznego. Doslownie tego
samego dnia z Ambasady Radzieckiej w Warszawie przyszly szyfrowki, ze
760 aktywistom KORu udalo sie w ciagu jednego dnia naklonic do
przerwania pracy cala 16-tysieczna zaloge stoczni. Na czele protestu
staneli "elektryk Walesa i suwnicowa Anna Walentynowicz". Komitet
strajkowy domaga sie podwyzek plac, legalizacji "niezaleznych zwiazkow
zawodowych" i postawienia pomnika poleglych w roku 1970. W jednej z
depesz poinformowano, ze "|przyjaciele| (w owczesnym zargonie
politycznym oznaczalo to polskie kierownictwo) |koncentruja pod
Gdanskiem oddzialy powietrzno-desantowe|".

                            Paniczny powrot
                            ---------------

O tym, ze wydarzenia w Polsce przybieraja fatalny obrot, przekonal
radzieckich przywodcow paniczny powrot Edwarda Gierka z Krymu do
Warszawy 15 sierpnia. W slad za nim wyjechalo okolo 40 przedstawicieli
polskich wladz centralnych i wojewodzkich, ktorzy od lipca spedzali
urlop nad Morzem Czarnym. Polityczny instynkt samozachowawczy kazal im
pedzic do ojczyzny niemal autostopem. Niekiedy nie mieli czasu, by
zawiadomic gospodarzy o naglym wyjezdzie. Pracownicy aparatu KC KPZR
przez kilka dni i nocy doslownie wylawiali polskich aparatczykow z
dworcow i lotnisk, kompletnie zagubionych w nieznanej rzeczywistosci
radzieckiej. Trzeba bylo jak najszybciej wyprawic ich do Warszawy.

Po raz pierwszy kierownictwo KPZR probowalo ocenic wydarzenia w Polsce
20 sierpnia. W liscie wystosowanym do Gierka Leonid Brezniew dal wyraz
zaniepokojeniu sytuacja. Moskwa nadal jednak nie utracila zaufania do
pierwszego sekretarza PZPR; Brezniew prosil o przyslanie pelniejszej
informacji o tym, co sie dzieje. Jednoczesnie aprobowal decyzje
"odizolowania wrogich elementow od ludzi pracy przy uzyciu wywazonych
srodkow administracyjnych". Tresc listu swiadczyla, ze na Kremlu swiecie
wierzono, iz strajki w Polsce sa dzielem grupki opozycjonistow z KOR-u.
Wystarczy posadzic kilkudziesieciu podzegaczy i wszystkie "wolne,
samorzadne zwiazki zawodowe" znikna same przez sie.

Jednakze gwaltowny wzrost fali strajkow, masowe zakladanie wolnych
zwiazkow w zakladach pracy, powszechny paraliz zakladowych komorek PZPR
- wszystko to coraz bardziej sklanialo radzieckich przywodcow do
wniosku, iz sytuacja zaczyna sie komplikowac i zagraza globalnym
interesom radzieckim.

                            Komisja Suslowa
                            ---------------

Do opracowania radzieckiego stanowiska wobec Polski - decyzja Biura
Politycznego KC KPZR z 25 sierpnia - zostaje powolana scisle tajna
Komisja Biura ds. Polski, tzw. komisja Suslowa. W jej sklad weszli:
Michail Suslow (przewodniczacy), Andriej Gromyko, Jurij Andropow,
Dmitrij Ustinow, Konstantin Czernienko i kilka innych osob. Tym samym
wydarzenia w Polsce uzyskaly taka range jak wojna w Afganistanie -
istniala identyczna komisja zajmujaca sie Afganistanem.

Decyzja o powolaniu komisji ujawnia filozofie owczesnej polityki
radzieckiej wobec Polski. Od tej chwili Zwiazek Radziecki bierze na
siebie szczegolna odpowiedzialnosc za pozostanie Polski w bloku
socjalistycznym. Uzurpuje sobie prawo do wlasnej oceny tego, co sie
dzieje, do informowania wladz polskich o swym stanowisku i domagania
sie, by wykonano jego zalecenia. Respektowanie tych zalecen stawalo sie
kryterium nie tylko "wiernosci socjalizmowi", ale i lojalnosci wobec
ZSRR. Jesli "polscy przyjaciele" utraca zaufanie przywodcow ZSRR, musza
sie liczyc z proba usuniecia ich i zastapienia osobami bardziej
poslusznymi lub z grozba, ze Zwiazek Radziecki sam przejmie wladze w
Polsce: nastapi interwencja zbrojna, a nastepnie powolanie
marionetkowego rzadu w Warszawie. Tak jak to sie stalo na Wegrzech w
1956 r., w Czechoslowacji w 1968 i w Afganistanie w 1979.

Od momentu utworzenia komisji Suslowa polskie wladze znalazly sie pod
bardzo silna presja i mialy wyjatkowo waskie pole manewru.


                            Knut i marchewka
                            ----------------

Wiadomosc o podpisaniu porozumien w Gdansku, Szczecinie i Jastrzebiu
radzieckie kierownictwo przyjelo z mieszanymi uczuciami. Z ulga,
poniewaz oznaczalo to koniec strajkow, ktore grozily polskim wladzom
nieobliczalnymi konsekwencjami. Z drugiej strony, legalizacja wolnych
zwiazkow zawodowych byla dla ZSRR absolutnie nie do przyjecia.

Przyjeto wiec taktyke "knuta i marchewki". Marchewka byla decyzja o
natychmiastowej pomocy finansowej (150 mln dolarow) - w nadziei, ze choc
na pewien czas znikna spoleczno-gospodarcze przyczyny strajkow. Knutem
byl wstepniak A. Pietrowa w "Prawdzie" (tak sygnowano artykuly
wyrazajace stanowisko Biura Politycznego KC KPZR) pod zlowieszczym
tytulem: "Knowania wrogow socjalistycznej Polski". W artykule dowodzono,
ze powstanie wolnych zwiazkow jest dzielem wrazych sil: KORu i tajnych
sluzb zachodnich.

Jednoczesnie Moskwa dochodzi do wniosku, ze Gierek nie potrafi
zastosowac twardej taktyki wobec "opozycji antysocjalistycznej". 28
sierpnia na polecenie KC KPZR namawial go do tego ambasador Boris
Aristow, proponujac "zrobienie porzadku ze strajkujacymi i zaprzestanie
ustepstw na rzecz wroga klasowego" - chodzilo o odrzucenie nawet mysli o
podpisywaniu jakichkolwiek nowych porozumien. Poniewaz Gierek nie
udzielil zdecydowanych obietnic, Aristow informuje Kreml, ze pierwszy
sekretarz PZPR "zrobil wrazenie czlowieka zagubionego, ktory ma nie do
konca przemyslana i czestokroc sprzeczna wewnetrznie ocene sytuacji".
Poprzedniego dnia Aristow depeszowal do Moskwy, ze "niestety w Biurze
Politycznym PZPR zwyciezyli zwolennicy umiarkowanych posuniec, ktorzy w
kwestii normalizacji sytuacji pokladaja nadzieje we wspolpracy z
Kosciolem katolickim".

Brezniew i jego otoczenie traktowali to wszystko jak niepokojaca
herezje, graniczaca ze zdrada socjalizmu. Najwidoczniej wtedy wlasnie
postanowiono podjac probe usuniecia Gierka, "najlepszego polskiego
przyjaciela Leonida Brezniewa".

                              Czarna lista
                              ------------
Jedna z najwiekszych zagadek w stosunkach polsko-radzieckich jest
stopien suwerennosci strony polskiej przy podejmowaniu decyzji
kadrowych. Problem polega na tym, ze po roku 1956 Moskwa nie mogla po
prostu mianowac pierwszej osoby w "bratnim kraju". Wydaje sie, ze
funkcjonowal szczegolny mechanizm nieformalnego wplywania na
"przyjaciol" na najwyzszym szczeblu - glownie za posrednictwem ambasady
radzieckiej. Z czlonkami kierownictwa PZPR przeprowadzono poufne
rozmowy, takiej mniej wiecej tresci: "Towarzysz Iks jest oddanym sprawie
socjalizmu, szczerym przyjacielem ZSRR, dostrzega intrygi Zachodu
zmierzajace do rozmiekczenia socjalizmu w Polsce itp. ... Zas towarzysz
Igrek jest niemal wrogiem, ktory przeniknal do wladz partii, by
podgryzac ja od srodka".

Plotki, ze Moskwa ma pretensje do towarzysza Igreka i nigdy nie zgodzi
sie, by wszedl do scislego kierownictwa, zaczynaly krazyc w aparacie - z
powodzeniem blokujac mu droge na partyjny Olimp. Na czarna liste
wpisywano tylko raz, wylacznie w Moskwie - i nigdy nikogo nie skreslano.
Tak trafil na liste Mieczyslaw Rakowski, za sprawa jednego nieostroznego
zdania wygloszonego, zdaje sie, w 1978 r. w krakowskiej "Kuznicy".
Powiedzial wtedy, ze "socjalizm przyniosla do Polski na bagnetach Armia
Czerwona". Znalezli sie ludzie "zyczliwi", ktorzy doniesli o wystapieniu
Rakowskiego do ambasady radzieckiej. Wowczas to zalozono dossier "pana
Rakowskiego", w ktorym odnotowywano kazda jego antyradziecka wypowiedz.
Na moskiewska czarna liste trafili tez Mieczyslaw Jagielski i Kazimierz
Barcikowski za podpisanie porozumien w Gdansku i Szczecinie.

Na poczatku wrzesnia kierownictwo radzieckie wyraznie stawialo na
Stanislawa Kanie, ktorego nie przylapano na zadnych wypowiedziach
"antyradzieckich" - choc trzeba przyznac, ze nie manifestowal tez
szczegolnej milosci do Kremla - a poza tym w KC PZPR podlegalo mu
Ministerstwo Spraw Wewnetrznych i sluzby specjalne, czyli to, co bylo
potrzebne do rozbicia niezaleznych zwiazkow zawodowych i zamkniecia w
kryminale "elementow antysocjalistycznych". Zgadzajac sie na objecie
funkcji pierwszego sekretarza, Kania z pewnoscia nie bral pod uwage, ze
Moskwa niecierpliwie czeka na rozpedzenie "wrogich sil", a towarzysze w
KC KPZR wywieraja niebywala presje w tej sprawie. Kania mial rowniez
pecha, bowiem w charakterze "specjalnego przyjaciela" przydzielono mu
Jurija Andropowa, przewodniczacego KGB. Andropow mial zelazny charakter,
byl madry - ale jako zdeklarowany, ortodoksyjny komunista szczerze
nienawidzil kontrrewolucji i w ogole wszelkiej opozycji.

Wybor Kani na stanowisko pierwszego sekretarza KC powitano w Moskwie z
radoscia. Brezniew wyslal nadzwyczaj ciepla depesze gratulacyjna.
Entuzjazm "gory" udzielil sie "dolom" aparatu - Oleg Rachmanin, czlonek
komisji Suslowa, pierwszy zastepca kierownika wydzialu KC KPZR ds.
kontaktow z bratnimi partiami obozu socjalistycznego, postawil polskiemu
sektorowi swego wydzialu skrzynke czeskiego piwa. Niestety, po raz
ostatni.

                    Bledy, omylki, kleski zywiolowe
                    -------------------------------

Moskwa przygotowala program dla Stanislawa Kani - zbior rad dotyczacych
metod przezwyciezania kryzysu w Polsce. Program ow przekazali Brezniew i
Suslow, rozmawiajac w Moskwie: 10 wrzesnia z Jagielskim, piec dni
pozniej z Andrzejem Werblanem.

Tezy do rozmow przygotowala komisja Suslowa. 3 wrzesnia zatwierdzil je
KC KPZR. Znalazlo sie w nich kategoryczne zadanie, by polskie srodki
masowego przekazu "pokazywaly, ze wydarzenia nie sa wywolane
niedostatkami systemu socjalistycznego, tylko bledami, omylkami oraz
pewnymi przyczynami obiektywnymi" - np. kleskami zywiolowymi.

"Podpisanie porozumien oznacza legalizacje opozycji" - stwierdzono w
programie. Moskwa wciaz miala nadzieje, ze uda sie rozbic wolne zwiazki
metodami politycznymi. Strajkujacych - choc jest ich bardzo wielu - po
prostu oglupila "grupka kontrrewolucjonistow" z KOR-u, wkrotce jednak
nastapi otrzezwienie.

Przede wszystkim nalezalo odbudowac "kierownicza role partii w
spoleczenstwie", uzdrowic "socjalistyczne zwiazki zawodowe", rozlozyc
wszelkie zwiazki "samorzadne". Wzmocnic oddzialywanie w wojsku, by nie
dopuscic do przenikania do armii "elementow antysocjalistycznych". Nie
moze byc mowy o zadnym pluralizmie w srodkach masowego przekazu, o
oslabieniu cenzury.

                                     (Dokonczenie w nastepnym numerze.)

_______________________________________________________________________

Michal Babilas 


                      POLSWIATEK REKLAM KRAJOWYCH
                      ===========================

motto: 


    "Mariola ma oczy piwne,
    Mariola okocim spojrzeniu, 
    a w oczach blyski przedziwne,
    jak slonce brzeczace w jeczmieniu. 
 
    Cienie zielonych pnaczy 
    na wlosach jej sie sciela,
    slonca sie kropla saczy 
    przez geste liscie chmielu. 

    Mariola Cie tym zaskoczy, 
    ze taka sloneczna jest w cieniu, 
    Mariola ma piwne oczy,
    okocim, okocim spojrzeniu."

 
(Pod spodem herb, w herbie koziel kopulujacy z kuflem piwa, data 1845 i
napis 'OKOCIM') 

(zrodlo: "Gazeta Wyborcza" z 29 sierpnia, rowniez wczesniejsze numery -
niechybnie takze pozniejsze, reklama widziana rowniez w "Polityce", 
"Glosie Wielkopolskim" oraz slyszana w radio, dotad jeszcze nie w
telewizji). 
 
 
Mili Panstwo, 


Idzie nowe. Nadchodzi Mariola. Dawnymi czasy Mariole o podobnej sile
razenia wystepowaly jedynie w songach Chyly  i Grzeskowiaka ("O
Mariollo, moja dollo i niedollo..."),  ewentualnie jako jedyne sposrod
"siedmiu dziewczat z Albatrosa", dzis smialo weszly na salony.
Przynajmniej reklamowe. Wasz korespondent stara sie, acz nie zawsze  
skutecznie, nadazac za tzw. "biegiem wydarzen". Dlatego, z pelna
satysfacja, donosze: Owszem, spotkalem Mariole.  
 
A bylo to w Poznaniu, na ulicy Glogowskiej, w sklepie spozywczym.
"Mariola tym mnie zaskoczyla", ze w zasadzie wtoczyla sie, a nie weszla
do srodka. Scielilo sie, ale nie "cienie zielonych pnaczy po jej
wlosach" lecz raczej cialo Marioli po scianach. W koncu odzyskala
pozycje mniej wiecej wertykalna (z niewielka amplituda), tak, ze
moglismy sie sobie lepiej przyjrzec. Oczy miala raczej zamglone, ale,
owszem, "blyski przedziwne" jak najbardziej bylo widac. Saczyla sie, ale
nie "kropla slonca przez geste liscie chmielu", lecz slina, przez
rzadkie resztki uzebienia. A jedyne co mialo w niej cos wspolnego z
kotem, to nie spojrzenie, lecz raczej katzenjammer. I tak stalismy i
stalismy naprzeciw siebie zafascynowani. Cos brzeczalo, ale byla to
mucha na szybie w leniwym, sierpniowym upale, a nie "slonce w
jeczmieniu". Trwalo by to dlugo, gdyby  nie Mariola. Charknela, splunela
na ziemie i wychrypiala: "Daj no, brachu, na flache". Czar prysl. Wstyd
sie przyznac, ucieklem. Zrazu tez przeprowadzilem powazna rozmowe
wyjasniajaca ze swoim ojcem ("brachu"). Wszystkiego sie wyparl. Dzis juz
nawet nie chodze ulica Glogowska. Taki jestem wrazliwy. Ale co
przezylem, to moje. 
 
Tak to bywa, ckliwa poetyka reklam powalic moze niejednego, nie tylko
takie chucherko jak ja. Pokolenie wychowane na reklamach, przewaznie
telewizyjnych, wkracza wlasnie w Polsce w dorosle zycie. Proponuje
chwilke retrospekcji.  
 
Zaczelo sie niewinnie, w drugiej polowie lat 80-tych. Pierwszym
reklamowanym towarem byl Prusakolep. Pozniej  zaczeto reklamowac wozki
widlowe i podnosniki hydrauliczne ("oferta Zremb'u zawsze na czasie" -
ten dinozaur przetrwal w niezmienionej formie w telewizorze do dzis
dnia) oraz inne towary rownie niezbedne w kazdym gospodarstwie domowym.
Ta epoke udokumentowal Z. Holdys tekstem "Lokomotywa z ogloszenia"
(wykonywanym swego czasu przez Perfect). Rewelacyjne obnizki cen
Polonezow oglaszalo FSO (klient kupujac 23 samochody mial 24-go za darmo
- z tego udogodnienia skorzystalo niewatpliwie wiele mlodych malzenstw).

 
Tempora mutantur, przyszedl czas na proszki do prania i inne srodki
czystosci. Wytrwaly telewidz mogl dowiedziec sie, ze od uzywania pasty
Blendamed twardnieja jaja, koszule przed wypraniem nalezy podrzec na pol
i zawiazac w wezel, a z Kasi Niekrasz co jakis czas wycieka cos  
niebieskiego. Wiadomo tez, ze szympansy szaleja za Pepsi, Justyna bardzo
lubi sery Hochland, rosyjska celniczke w Brzesciu mozna zbajerowac
dezodorantem Axe, natomiast celniczki hiszpanskie generalnie nie nadaja
sie do bajerowania, gdyz sa opryskliwe i kradna turystkom podpaski
Libres-Invisible podczas rewizji osobistej. Reklamy pozostawiaja we
wspolczesnej polszczyznie osad zwiazkow frazeologicznych ('z impetem w
glab' -- Omo, 'taki mocny, taki mocny jak ja' - wybielacz Ace, 'sila
wodospadu' -- CoregaTabs, itp.). Pokolenie moich rodzicow mowilo do
siebie cytatami z Dostojewskiego (vide odpowiedni akapit w <> Osieckiej), my cytowalismy Hlaske i Stachure,
nasze dzieci komunikowac sie beda ze soba grepsami z reklam. 
 
Inwencja autorow reklam (copywriterow) jest nieograniczona, choc,
paradoksalnie, same reklamy sa monotonnie nuzace. Swego czasu pewien
powiew swiezosci wniosly paralele literackie ("Ociec, prac?" plus
sequele) i filmowe. Zastanowilo mnie tylko, ze zatrzymano sie na
Sienkiewiczu, a i to bardzo wybiorczo ("Trylogia", "Krzyzacy"). A inni
to pies? Wezmy na przyklad "Popiol i diament" Andrzejewskiego. 
Pamietamy jedna z ostatnich scen: smiertelnie postrzelony Maciek
Chelmicki biegnie zataczajac sie wsrod sznurow ze schnaca bielizna. Mala
modyfikacja: wlozmy Chelmickemu do reki paczke Persilu i dodajmy podpis:
"Plamy od krwi tez". Gdyby byly z tego jakies pieniadze, prosze
pamietac, ze ja to pierwszy wymyslilem. Wrocmy jeszcze do noblisty -
czyz Ursus, bardzo zapewne perspirujacy podczas wykonywania zawodu
gladiatora, nie moglby uzywac Adidas Active Bodies? Albo taki Stas
Tarkowski - osoba wiodaca bardzo ruchliwy tryb zycia (Afryka wszerz i
wzdluz) - azaliz nie powinien reklamowac telefonow komorkowych? Obecnie
Tomasz Metrak (czyli filmowy Stas) reklamuje - zupelnie nie a propos -
paste do zebow. Monika Rosca (czyli filmowa Nel) nie reklamuje aktualnie
niczego (kiedys sama siebie, startujac - bez wiekszego powodzenia - w
Konkursie Chopinowskim), a przeciez tez powinna. 
 
Tak zwani wielcy koryfeusze polskiej sceny niczego jeszcze nie
reklamuja, ale nie jest zapewne odlegla chwila, w ktorej - na przyklad -
Gustaw Holoubek wychyli sie z telewizora i zapewni mnie, ze gacie
najlepiej prac w Orionie. W magicznym polswiatku reklam nie ma,
niestety, miejsca na polskich politykow. A szkoda. Bo jesli juz musze 
ogladac ich w telewizorze, to wole, zeby zachwalali mi zalety plynu do
sanitariatow, a nie swoich wizji reform gospodarczych. 
 
A twoj kot kupowalby Whiskas. I pomyslec, ze haslo "cukier krzepi"
wymyslil w latach trzydziestych Melchior Wankowicz. Za dwiescie zlotych.
I jeszcze byl z tego dumny. 
 
                                                          Michal Babilas   
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

*Kolejne trzy grosze Waszego stalego trzygroszowca.*  Spojrzenia
poswiecily Nowej Polskiej Reklamie juz z trzy artykuliki, temat wydaje
sie nie do wyczerpania, a robi sie coraz fikusniejszy. Mariola
przeskoczyla przepis stanowiacy, ze w prasie nie wolno reklamowac
alkoholu. A gazety ida dalej. Czytelnika z Dzikich Krajow moze zdziwic
sformulowanie Michala Babilasa "owszem, spotkalem Mariole", sugerujace,
ze ktos sie go o cos pytal. Owszem, pytal. Gazety zamieszczaja niewinne
drobne ogloszenia: "Kto spotkal Mariole okocim spojrzeniu, proszony jest
o telefon pod ...". 

Jest reklama dla ciala, jest i dla, ze tak powiem ducha. Jak Wam sie
podoba: pelna strona w pewnym czasopismie, w srodku fotografia
mieciutkiej szyi dziewczecej, w bialej koszulce, z rozpietym guziczkiem,
troche blond wlosow splywa na ramiona. Nalozony napis: *Blizsza cialu...
WOLCZANKA*. Pytam: czego to jest reklama?

Drogi Czytelniku, jesli w ogole nie wiesz co produkuje Wolczanka, to nie
zgaduj, nie warto. Jesli wiesz i sadzisz, ze jest to reklama koszulek,
to sie wypchaj. Guziczek.

Pod spodem firma ujawnia swoje intencje: "Zapisy na Akcje w pierwszym
terminie poboru do 17 pazdziernika. Obrot prawem poboru do 12
pazdziernika. Akcje II emisji. Emisja gwarantowana w calosci przez PKO
BP".

Wrocmy jednak do Marioli. Inna reklama z tego samego czasopisma: 
"Postaw na zielone! DOKLADNIE TAK. POLAGRA to zniwa w zielonym biznesie.
Stawiajac na zielone mozesz zrobic zloty interes". 

I juz sie niepokoimy: porubstwo i kosmopolityzm!, jakimis machinacjami
dolarowymi nas, Europejczykow mamia?! Otoz nie. Pisza dalej: "LECH
Browary Wielkopolski S.A. zapraszaja wszystkich do pawilonu 25". I tyle,
znowu Mariola, na zielono i gramatycznie podejrzana. Skool. J.K_uk.
_______________________________________________________________________

Na korytarzach mojego uniwersytetu w Quebecu umieszczone sa monitory
informujace o wykladach, kursach itp. Na poczatku mojego pobytu, jednym
z takich ogloszen, ktore wpadly mi w oko byl tekst nastepujacej tresci:
"Harcelement sexuel - Ou loger une plainte?" W naiwnosci swojej (a
raczej z powodu slabej znajomosci pieknego jezyka francuskiego)
przetlumaczylem to raczej dosc dowolnie jako zaproszenie na zabawe
(czyli harce) seksualne. Potraktowalem to jako jedna z osobliwosci
kontynentu amerykanskiego... Dla tych, ktorzy nie znaja jezyka
francuskiego wyjasniam, ze powyzszy tekst nalezy raczej rozumiec jako:
"Napastowanie seksualne - gdzie zlozyc skarge?" Tyle tytulem wstepu,
czyli tak zwane trzy grosze przepisywacza [i jednoczesnie tlumacza]
Leszek Szczecinski, ; Maclean's,
11.07.1994.

Barbara Amiel

                    TYRANIA WSPOLCZESNEGO FEMINIZMU
                    ===============================

Na poczatku lat 60-tych mieszkalam w zenskim akademiku na terenie
University of Toronto. Mezczyzni nie byli wpuszczani na jego teren, wiec
wieczorami chodnik przed budynkiem byl zapelniony namietnie calujacymi
sie parami. Obecnie wiekszosc akademikow jest koedukacyjna i chodnikowe
pasje zostaly przeniesione w wygodniejsze otoczenie.

Oto co sie zdarzylo w jednym z takich akademikow w Kanadzie: para
studentow - on i ona cwiczyli razem joge. W pewnym momencie sprawy
przybraly bardziej intymny obrot w jego pokoju. Obydwoje byli podnieceni
do tego stopnia, ze prawie doszlo do pelnego stosunku; lecz wtedy
studentka wyszla z pokoju zastanawiajac sie jak doszlo do tego, ze
znalazla sie w tej sytuacji (pytanie ktore mozna sobie postawic gdy sie
zadaje z kims kto nie jest tego wart); odpowiedz na to pytanie nie byla
pozbawiona wyobrazni: otoz studentka zadecydowala, ze jej partner uzyl
hipnozy aby ja zmusic do wspolzycia seksualnego. W nastepstwie policja
aresztowala studenta i zostal on oskarzony o napasc seksualna. W czasie
wstepnego przesluchania, ktore trwa caly czas, studentka przyznala, ze
postronny obserwator moglby pomyslec, iz sama, z wlasnej woli
uczestniczyla w kontakcie seksualnym. Student nie mial zadnej
przeszlosci kryminalnej, nigdy nie czytal zadnej ksiazki na temat
hipnozy ani nie uczestniczyl w zadnym kursie na ten temat; moze wybaczy
mu sie teraz, iz sam znalazl sie w swojego rodaju transie. Jednym z
warunkow kaucji jest to, ze nie moze on przebywac w zadnym z budynkow
uniwersytetu po godzinie 18.00. W ten sposob uniemozliwia mu sie wejscie
do wlasnego pokoju oraz skorzystanie z biblioteki.

Od czasu powiesci George'a du Maurier <> traktujacej o mlodej
kobiecie bedacej pod wplywem hipnozy, pojawilo sie wiele powiesci z
gatunku fantastyki popularnej, w ktorych zli ludzie hipnotyzuja swoje
ofiary aby zmusic ich do antyspolecznej  dzialalnosci. Byc moze policja
lubi tego typu literature ale po oskarzycielach publicznych mozna by w
tym przypadku oczekiwac zaznajomienia sie z obszernym materialem
dowodowym stwierdzajacym, ze pod wplywem hipnozy nie mozna dokonywac
czynow niezgodnych z wlasna wola. Mozna by wskazac mnostwo przypadkow
podobnych do przytoczonego powyzej. Kazdy z nich jest dobrym materialem
do powiesci o zlozonosci psychiki ludzkiej. Na przyklad mozna by
spekulowac w opisanym przypadku na temat uczuc studentki, ktora posunela
sie za daleko w stosunkach z chlopakiem, o ktorym jej przyjaciele nie
mieli najlepszego zdania; moze obawiala sie zartow na ten temat?

Jednak student stoi przed grozba wiezienia a inni zostali juz skazani w
okolicznasciach, ktore bylyby wysmiane, gdyby w sadach kanadyjskich
ciagle jeszcze panowal zdrowy rozsadek.

Znamiennym przykladem jest przypadek mlodej pary Kanadyjczykow, ktora
zyla ze soba przez 2 lata do momentu, az mezczyzna mial dosyc dziwnego
zachowania partnerki. W zeszlym roku zostal on przez nia oskarzony o
17-krotna napasc seksualna. W trakcie przesluchania wstepnego kobieta
wyjasnila, ze w rzeczywistosci jest europejska arystokratka a nie tym za
kogo wszyscy ja biora. Oskarzyciel zrozumial kwestie, gdy falszywie
oskarzyla rodzicow swojego bylego partnera o celowe zranienie jej
przyjaciela w wypadku samochodowym. Lecz zamiast oskarzyc ja o
krzywoprzysiestwo starano sie zmusic oskarzonego o podpisanie
zobowiazania (bond of peace), ze nie bedzie sie z nia widywal.
Oskarzenia zaniechano dopiero po 4 miesiacach.

Bardziej wymownym faktem jest to, iz w czasie wstepnego przesluchania
kobieta ta oskarzyla doslownie kazdego, wlaczajac w to oskarzyciela i
policje o napasc seksualna. Jeden z oskarzonych policjantow zostal
przesluchany (i uniewinniony). Wydaje sie dosc oczywiste, ze kobieta ta
cierpiala na zaburzenia umyslowe. Lecz wymiar sprawiedliwosci byl
sparalizowany: panujacy w Kanadzie terror feministyczny siega tak
daleko, ze lepiej jest oskarzyc niewinnego niz ryzykowac gniew
feministek za brak poparcia dla "ofiary".

Jak to sie stalo, ze do tego doszlismy? W polowie lat 70-tych feministki
stwierdzily, ze kultura Zachodu jest systemem ucisku tak
zaprogramowanym, aby utrzymac sluzebna role kobiet. Feministki
zaatakowaly schemat zalotow i rodziny. Meska kultura zastala zaatakowana
jako nierozlacznie zwiazana z gwaltownoscia. W odpowiedzi kanadyjskie
prawo karne zostalo zmienione: gwalt zastal zastapiony przez napasc
seksualna (sexual assault). Oznaczalo to, ze zaloty, ktore w ich trakcie
lub pozniej nie podobaly sie kobiecie, mogly zostac potraktowane na
rowni z powaznym gwaltem. Flirtujacy mezczyzni znalezli sie w klopotach.
Do tego czasu zaloty nie byly uznawane za napasc chyba, ze byly
ponawiane mimo zdecydowanego ich odrzucenia. Powyzsze zmiany pozwolily
kobiecie zadecydowac rankiem czy podobala jej sie wieczorna randka.

Wiekszosc kobiet zachowala zdrowy rozsadek ale niektore wykorzystaly
swoja straszliwa wladze. Teraz skarzaca kobieta przychodzi do sadu z
dwiema grupami prawnikow - swoja wlasna, reprezentujaca organizacje
"praw ofiary" oraz druga, reprezentujaca biuro oskarzyciela. Lek przed
feministkami siega tak daleko, ze decyzja o zaniechaniu oskarzenia o
napasc seksualna jest podejmowana przez zespol, a nie przez
odpowiedzialnego za sprawe oskarzyciela.

W czasie, gdy procedura dowodowa zostala zmieniona tak, iz sad wydaje
wyrok przed osadzeniem, sedziny, kobiety-oskarzyciele oraz elity kobiece
milcza. W zasadzie zachowanie niektorych jest gorsze od milczenia. Te
same kobiety (i ci sami mezczyzni), ktore doprowadzily do wprowadzenia
zasady rownosci pracy i placy teraz daza do utworzenia dyktatury
matriarchatu. Jednoczesnie wszyscy ci ludzie, ktorych szokuje milczenie
obywateli podczas okropienstw nazizmu i maccartyzmu nie robia nic. I
pewnego dnia dziecko zapyta "Co robilas Mamo, gdy wieziono mezczyzn i
niszczono ich reputacje w kanadyjskim feministycznym Salem"? Ja wiem co
odpowiedziec, a Ty drogi czytelniku?

_________________________________________________________________________

Redakcja "Spojrzen": spojrz@k-vector.chem.washington.edu
Adresy redaktorow:   krzystek@k-vector.chem.washington.edu (Jurek Krzystek)
                     zbigniew@engin.umich.edu (Zbigniew J. Pasek)
                     karczma@univ-caen.fr (Jurek Karczmarczuk)
                     bielewcz@uwpg02.uwinnipeg.ca (Mirek Bielewicz)

Copyright (C) by Jurek Karczmarczuk (1994). Copyright dotyczy wylacznie
tekstow oryginalnych i jest z przyjemnoscia udzielane pod warunkiem
zacytowania zrodla i uzyskania zgody autora danego tekstu.

Poglady autorow tekstow niekoniecznie sa zbiezne z pogladami redakcji.

Numery archiwalne dostepne przez anonymous FTP z adresu:
k-vector.chem.washington.edu, IP # 128.95.172.153. Tamze wersja
PostScriptowa "Spojrzen".

_____________________________koniec numeru 109___________________________