______________________________________________________________________
                                            ___
             __  ___  ___    _  ___   ____ |  _|  _   _  _  ___
            / _||   ||   |  | ||   | |_   || |_  | \ | || ||   |
           / /  | | || | |  | || | |   / / |  _| |  \| || || | |
         _/ /   |  _|| | | _| ||   \  / /_ | |_  | |\  || ||   |
        |__/    |_|  |___|| | ||_|\_\|____||___| |_| |_||_||_|_|
                          |___|
_______________________________________________________________________
 
    Piatek, 11.12.1992.                                      nr 54
_______________________________________________________________________
 
W numerze:

          Jerzy S. Latka - General Ludomil Rajski (cz. I)
        Ewa Korzeniewska - Polskie kontrasty
           Tomasz Wlodek - Feynmann sexist pig!!!
             Janusz Mika - z cyklu: "Oskarzenia i Kalumnie"
`Dobry rzad' i inne mity - Wywiad z Piotrem Ploszajskim
           Michal Ogorek - Krakow (z cyklu "Przewodnik po Polsce")

_______________________________________________________________________

[Od red. dyz.] Dzis proponujemy troche historii - artykul J. Latki
specjalnie dla "Spojrzen", troche swiezych wrazen z Polski, a takze
dwuglos na - jakze aktualny - temat feminizmu/antyfeminizmu.
Konczymy nieco kontrowersyjnym wywiadem na tematy polityczne, a takze
rozrywkowym Ogorkiem. J.K-ek
________________________________________________________________________

Jerzy S. Latka (Krakow)

                         GENERAL LUDOMIL RAYSKI                         
                         ======================

General Ludomil Antoni Korab Rayski (1892-1977), owiany legenda 
powietrznych bojow pilot armii osmanskiej, oslawiony sportowymi 
wyczynami lotniczymi "Turek" z Krakowa przez trzynascie lat (maj 1926 - 
marzec 1939) pelnil funkcje szefa lotnictwa wojskowego. Po klesce 
wrzesniowej wojskowi zwierzchnicy uznajac Rayskiego glownym winowajca 
fatalnego stanu polskiego lotnictwa, nie dopuscili go do czynnego 
uczestniczenia w wojnie w charakterze zwyklego pilota, o co 
zainteresowany zwracal sie kilkakrotnie. W rezultacie Rayski wstapil do 
RAFu i `wylatal' prestizowe odznaczenia: Distinguished Service Order 
oraz Air Force Cross.

                                  * * *                                  

Ojciec Ludomila, Teodor po upadku Powstania Styczniowego wyemigrowal do 
Turcji i wstapil do Pulku Kozakow paszy Mehmeda Sadyka (Michala 
Czaykowskiego). Bral udzial w wojnie turecko-rosyjskiej (1876), a w 
listopadzie 1877 roku zostal komendantem polskiego oddzialu piechoty w 
osmanskiej armii "Dunaj". Po wojnie pracowal przy budowie linii 
kolejowej Konstantynopol-Belgrad. Okolo 1890 r. jako obywatel turecki 
powrocil do Polski. Kupil dom w Krakowie na skrzyzowaniu ulic Pedzichow 
i Dlugiej. Teodor Rayski w czasie drugiej podrozy na Wschod przywiozl 
sobie zone muzulmanke i dla niej okolo 1910 roku w swym domu dobudowal 
istniejace do dzis minarety. W tym `tureckim' domu wychowywal sie mlody 
Ludomil.

Ojciec zadbal o solidne wyksztalcenie przyszlego generala. Mature 
uzyskal Ludomil w Krosnie w 1909 r. Po rocznym kursie (1909/10) w 
Akademii Handlowej w Krakowie rozpoczal studia na Wydziale Inzynierii 
Ladowej Politechniki Lwowskiej. Jednoczesnie w latach 1912-14 nalezal do 
Zwiazku Strzeleckiego i konczyl w nim szkole podoficerska.

Kariere wojskowa rozpoczal Rayski 8 sierpnia 1914 wstepujac pod 
pseudonimem "Turek" do oddzialow strzeleckich Jozefa Pilsudskiego. Odbyl 
kampanie w 2 kompanii II batalionu 1 pulku piechoty Legionow Polskich; 
bral udzial w przeprawie pod Nowym Korczynem i Opatowcem, w bitwie pod 
Laskami i Krzywoplotami. W bitwie pod Lowczowkiem, wowczas w stopniu 
podchorazego, zostal ranny. 

W listopadzie 1914 roku Turcja przystapila do wojny. Rayski jako poddany 
tego panstwa otrzymal wezwanie mobilizacyjne do tureckiej armii. Chcial 
dalej walczyc, ale w Legionach. Swymi rozterkami podzielil sie z dowodca 
Kordianem Zamorskim, ktory po namysle uznal, ze w Turcji Rayski ma 
szanse przejsc przeszkolenie w jakiejs jednostce technicznej i, majac 
dyplom inzyniera, szybko zdobyc kwalifikacje oficera. Dlatego poradzil 
"Turkowi" nie odrzucac wezwania.

Rayski skorzystal z rady dowodcy i wprost ze szpitala w Wiedniu 15 marca 
1915 roku udal sie do Konstantynopola. We wrzesniu ukonczyl szkole 
oficerska w Maltepe i w stopniu chorazego podjal sluzbe w lotnictwie 
tureckim jako obserwator. Dwukrotnie ranny w walkach powietrznych, po 
wyleczeniu i rekonwalescencji odbyl kurs pilotazu w szkole lotniczej. 
Pracowitoscia i odwaga wybil sie w krotkim czasie. W jesieni 1918 roku 
awansowal na porucznika.

General Kordian Zamorski w artykule wspomnieniowym po smierci "Turka" 
opublikowanym w londynskim "Tygodniu Polskim" w 1979 roku napisal, ze w 
czasie sluzby w osmanskiej armii stracil on 18 nieprzyjacielskich 
samolotow. Wiadomosc ta wymaga weryfikacji w tureckich zrodlach. Irfan 
Tnver Nasrattinoglu w ksiazce "Dawna i dzisiejsza Polska" (1987) 
powolujac sie na wydana 20 grudnia 1918 opinie podpisana przez nie 
nazwanych z nazwiska 5 tureckich oficerow-lotnikow podkresla, ze Rayski 
`znany byl z niebezpiecznych lotow przeciwko wrogom wykonywanych z 
nadzwyczajna odwaga i zimna krwia'. O jego bojowosci swiadcza takze 
otrzymane tureckie odznaczenia: Medzidije z szablami oraz Zelazny 
Polksiezyc z okuciem.

Po zakonczeniu wojny i demobilizacji armii tureckiej Rayski zostal 
zwolniony (2.12.1818) i niezwlocznie tureckim samolotem przylecial do 
Odessy. W styczniu 1919 wstapil do oddzialu lotniczego organizujacej sie 
IV Dywizji Strzelcow gen. Lucjana Zeligowskiego. W czerwcu na 
naprawionym wlasnorecznie samolocie przylecial do Lwowa przynoszac 
wiadomosc o pochodzie dywizji gen. Zeligowskiego. Odtad jego zycie 
nierozerwalnie zwiazane jest z polskim lotnictwem.

W 1922 roku Rayski po raz pierwszy zaslynal udzialem w miedzynarodowych 
zawodach lotniczych w Szwajcarii. Bez wzgledu na warunki atmosferyczne 
nalezalo przeleciec trudna trase Zurych - Bellinzona - Thun - Zurych. 
Trasa ta byla szczegolnie niebezpieczna dla trzech startujacych zalog 
polskich, korzystaly one bowiem z przestarzalych samolotow "Breguet XIV" 
latajacych na pulapach nie osiagajacych wierzcholkow Alp. W dniu 
rozpoczecia zawodow pogoda byla fatalna i dwie polskie zalogi 
postanowily poczekac na jej poprawe. Podpulkownik Rayski wystartowal 
sam. Pogoda zmusila go do przymusowego ladowania na trasie (dwie inne 
zalogi biorace udzial w zawodach rozbily sie), ale i tak zajal czwarte 
miejsce. Dla raczkujacego polskiego lotnictwa byl to bardzo budujacy 
sukces. 

W 1925 r. jako pierwszy Polak Rayski dokonal lotu nad Afryka. Gdy 
wprowadzono w naszym lotnictwie spadochrony, Rayski skakal pierwszy. 
Mial takze zwyczaj oblatywania kazdego wyprodukowanego samolotu. W maju 
1926 roku w stopniu pulkownika, mianowano Rayskiego szefem Departamentu 
Aeronautyki Ministerstwa Spraw Wojskowych. Do jego kompetencji nalezala 
administracja, zaopatrzenie i wyszkolenie lotnikow.

Poprzednikiem Rayskiego byl gen. Wlodzimierz Zagorski. Z braku wlasnego 
przemyslu lotniczego zakupywal on za granica za dewizy caly sprzet. 
Dochodzilo przy tym do licznych malwersacji, ktore sa najprawdopodobniej 
przyczyna zaginiecia (zamordowania?) Zagorskiego w maju 1926 roku. Kraj 
importujacy swoj sprzet bojowy z chwila wybuchu wojny moze zostac 
odciety od nowych dostaw. Takze czesci zamiennych. Rayski wybral inne 
rozwiazanie. Postanowil zbudowac krajowy przemysl lotniczy.

Nie bylo to latwe zadanie. Rayski mial wprawdzie wsparcie utalentowanych 
konstruktorow, istnialy juz zalazki prywatnego przemyslu lotniczego, 
ktory zostal niebawem upanstwowiony. Najpowazniejszym problemem byly 
pieniadze. Zadanie, jakie krajowi postawil Rayski, wymagalo ogromnych 
funduszy.

Trudnosci finansowe w koncu staly sie powodem ustapienia Rayskiego. W 
1937 roku w ramach modernizacji polskich sil zbrojnych zatwierdzono 
4-letni plan rozwoju lotnictwa (1937-1941). Koszt realizacji planu 
ustalono na 1200 mln zlotych, tzn. 300 mln rocznie. Niestety fundusze te 
Rayskiemu zostaly przydzielone tylko na papierze. W dwu pierwszych 
latach realizacji planu na lotnictwo przeznaczono tylko 200 mln zl, zas 
w roku budzetowym 1938/39 kwote 103 mln. Aby rozbudowac istniejace 
wytwornie, Rayski zadluzyl departament na kwote 20 mln.

Rayski protestowal: dwukrotnie - w marcu 1938 i w styczniu 1939 podawal 
sie do dymisji. Nie byly one przyjmowane. 15 marca 1939 roku, po 
wkroczeniu Niemcow do Czechoslowacji, gen. Rayski wystosowal do swych 
zwierzchnikow ultimatum; natychmiastowe zasilenie przemyslu lotniczego 
wystarczajacymi funduszami, albo zwolnienie go z zajmowanego stanowiska. 
Latwiej bylo o zwolnienie niz pieniadze. Rayski pozostawiony zostal do 
dyspozycji kierownictwa resortu.

W dniu odejscia Rayskiego ze stanowiska dowodcy lotnictwa Polska 
dysponowala szescioma wytworniami lotniczymi. Produkowaly one sprzet na 
dobrym poziomie. Angielski historyk pplk lotnictwa Asher Lee w pracy 
"The German Air Force" (Londyn - Duckworth) powolujac sie na opinie 
niemieckie tak ocenil nasze lotnictwo: `...Wszystkie samoloty polskie 
byly produkcji polskiej: pod tym wzgledem Polacy okazali znacznie 
wieksza inicjatywe i energie, niz inne panstwa srodkowo-europejskie, a 
polski przemysl lotniczy stal na najwyzszym poziomie, jaki mozna bylo 
osiagnac przy tym materiale ludzkim i technicznym, jakim Polska 
rozporzadzala'.

Upraszczajac problem, w dniu odwolania Rayskiego Polska posiadala 
znakomity przemysl lotniczy, ale nie miala... lotnictwa. Czesc 
produkowanych samolotow sprzedawano za granica i w rezultacie nie 
wyposazono polskiego lotnictwa w dostateczna ilosc sprzetu. W rezultacie 
w ocenie historyka wojskowosci Eugeniusza Kozlowskiego:

`[...] trudnosci finansowe ograniczaly mozliwosci szybkiego powiekszania 
stanu posiadania lotnictwa. Nie tlumaczy to jednak symptomatycznego 
zjawiska, ze w ciagu 10 lat od objecia stanowiska Szefa Departamentu 
Aeronautyki, gen. Rayski nie zdolal chociazby utrzymac stanu posiadania 
w dziale sprzetu z 1926 r., mimo ze budzet lotnictwa pozostal nie 
zmniejszony (ok. 60 mln zlotych rocznie), a w ostatnich latach 
dziesieciolecia wykazywal nawet tendencje zwyzkowe. Tak doszlo do 
sytuacji, ze o ile w latach dwudziestych Polska, ktora nie posiadala 
wowczas wlasnego przemyslu lotniczego, byla prawie ze potega lotnicza, 
to w latach pozniejszych - po uruchomieniu krajowej produkcji samolotow 
- az do wybuchu wojny nie zdolano osiagnac nawet 50 proc. tego, co
posiadalo lotnictwo za gen. Zagorskiego, i nie utworzono ani jednego 
nowego pulku lotniczego'.

Zmiany kadrowe, jakie nastapily po odejsciu Rayskiego, znacznie 
pogorszyly jeszcze sytuacje.

                                           Jerzy S. Latka

(dokonczenie w nastepnym numerze)
________________________________________________________________________

Ewa Korzeniewska 


                           POLSKIE KONTRASTY                           
                           =================

Warszawa - Okecie. Nowoczesne sprawnie dzialajace lotnisko. Z samolotu 
wychodzi sie wprost do rekawa dochodzacego az do budynku. Blyskawiczna 
odprawa paszportowa: zadnych pytan, pan Wopista z przyjaznym usmiechem 
zyczy przyjemnego pobytu. Orzelek na jego czapce blyszczy odbiciem 
reflektora. Przejscie do nastepnego pomieszczenia po odbior bagazy. Przy 
scianie w rzedzie stoja wozki. Odprawa celna. I znowu grzecznie, 
uprzejmie i szybko. Nowy dworzec lotniczy to nowoczesny budynek ze szkla 
i aluminium, jest elegancki i czysty. Po przeciwnej stronie budynku 
dworcowego kilkupoziomowy parking. Czuje sie tutaj, ze przybylo sie do 
europejskiej stolicy.

Pociag relacji Poznan - Gdynia. Zaraz po wejsciu do wagonu uderza 
charakterystyczny zapach, ktory trudno opisac, a ktory pamieta kazdy, 
kto chocby raz zyciu odbyl podroz polskim pociagiem. W przedziale szyby 
pokryte sa gruba warstwa kurzu, siedzenia upstrzone plamami, na podlodze 
(przedzial dla niepalacych) walaja sie niedopalki. Juz samo podejscie do 
toalety przyprawia o mdlosci. Podloga zalana jest dokladnie jakas 
ciecza, w ktorej utopila sie cala rolka toaletowego papieru. Przez 
korytarz co jakis czas przechodzi czlowiek z torba i oferuje piwo. 

Sopot. Pensjonat Eden. Maly secesyjny hotelik prowadzony przez dwie 
siostry, ongis uczestniczki Powstania Warszawskiego. Polozony tuz przy 
plazy pensjonat kupil dla nich przed wojna ich ojciec. Po wojnie posesja 
wraz z calym wyposazeniem przeszla w rece komunistow. Przez wiele lat 
pensjonat sluzyl jako dom wypoczynkowy pracownikow MSW (Ministerstwo 
Spraw Wewnetrznych). Obecne prawowite wlascicielki objely go na nowo w 
posiadanie dopiero pol roku temu. Jedyna pozostaloscia po poprzednich 
rezydentach jest zastawa stolowa z emblematem MSW w wianuszku 
niebieskich kwiatkow, ale teraz w nowych czasach, za literami skrotu 
kryje sie inne znaczenie: MSW czyli Milujmy Sie Wzajemnie. Jesienia nie 
ma wczasowiczow, wybrzeze swieci pustkami. Wlascicielkom Edenu trudno 
zwiazac koniec z koncem. wynajely wiec sale konferencyjna pewnej 
Angielce, ktora prowadzi tu angielskojezyczne przedszkole. Maluszki 
rozmawiaja ze soba po angielsku z silnym brytyjskim akcentem. Na polski 
przechodza dopiero, gdy na horyzoncie pojawiaja sie rodzice. Miedzy 
czwarta a piata pod Eden zajezdzaja samochody zagranicznych marek i 
dzieciarnia po kolei rozjezdza sie do domow. `Good bye, Miss Brown. See 
you tomorrow!' krzyczy czteroletni Maciek z akcentem, ktorego nie 
powstydzilby sie Ksiaze William.

Gdansk. Chinska restauracja. Wnetrze urzadzone w stylu chinskim, 
ozdobione pieknymi ornamentami, lakowymi parawanami, lampionami. 
Skosnooki kelner ubrany w smoking mowi nienaganna polszczyzna. W 
restauracji jest prawie pusto. Na stole lsniacobialy obrus i prawdziwa 
chinska zastawa, nawet sa do wyboru paleczki, albo sztucce. Jedzenie 
pojawia sie blyskawicznie. Wszystko jest gorace, smaczne i w bardzo 
obfitych ilosciach. Kelner wraz z rachunkiem przynosi ciasteczka 
szczescia.

Miasta sa szare i ponure. Drzewa zgubily juz liscie. Jest smutno i tak 
jakos brudno. Ulice w centrum pelne sa walesajacych sie bez celu mlodych 
ludzi. Wszedzie sie cos sprzedaje. Na kazdym kroku jakis stragan, 
stoisko czy stanowisko sprzedazy. Obok, eleganckie sklepy przyciagaja 
mnogoscia zachodnich towarow. Znane swiatowe firmy podbijaja serca 
polskich klientow... tych ktorych nie odstraszaja astronomiczne ceny. 
Gdzieniegdzie pod scianami domow siedza skulone w kucki postacie z 
tekturowymi tabliczkami na szyi: `Jestem chory na AIDS, nie mam pracy, 
mieszkania ani pieniedzy na utrzymanie. Prosze o wsparcie.' Innymi 
mieszkankami ulicy sa Rumunki siedzace wprost na chodniku i zebrzace o 
pomoc. Przy kobietach siedza malenkie, niesamowicie brudne i obdarte 
dzieci, niemowleta owiniete w sterty starych szmat leza na trotuarze. 
Przechodnie nie zwracaja na nich zadnej uwagi. Na jezdniach panuje 
rozboj. Nie obowiazuja zadne przepisy. Czesto widuje sie kierowcow 
przejezdzajacych na czerwonym swietle. Samochody parkuja na chodnikach. 
Czasami pieszym trudno sie pomiedzy nimi przecisnac. 

Zlota polska jesien w Borach Tucholskich. Las wyglada jak wielokolorowy 
gobelin. Pod nogami szelesci kobierzec lisci. Powietrze pelne jest 
zapachu wilgoci, swierku, grzybow i przemijania.

Bydgoszcz, sobotnie popoludnie. Tramwaj dojezdza do przystanku. Nagle 
slychac strzaly. Ludzie czekajacy na przystanku rzucaja sie na ziemie. 
Przez most biegnie trzech zadyszanych policjantow. Wsiadaja w pospiechu 
do radiowozu, ktory rusza natychmiast z piskiem opon. Chwila ciszy. 
Ludzie sie podnosza, zamarle na chwile zycie zaczyna plynac dalej.

W telewizji transmisja z uroczystych obchodow 10 rocznicy zabojstwa 
ksiedza Popieluszki. W mszy zalobnej za dusze bestialsko zamordowanego 
ksiedza biora udzial przedstawiciele najwyzszych kol rzadowych i 
koscielnych. W kosciele modrzy sie od policyjnych mundurow. 

Warszawa. Hotel Victoria. Hotelowe lobby w niczym nie ustepuje swiatowym 
standardom. Nic dziwnego, ze wykwintne nowoczesne wnetrze rozbrzmiewa 
roznojezycznym gwarem. Jest dziesiata rano. Sporo gosci hotelowych pije 
w lobby poranna kawe. Filizanka aromatycznego napoju kosztuje tylko 
50 000 zl ($4.50 US).

Dworzec Centralny. W przejsciach podziemnych pomiedzy peronami siedza w 
kucki ludzie oblozeni torbami i pakunkami. Niektorzy drzemia, inni 
gotuja cos na spirytusowych maszynkach. W kacie odbywa sie male zebranie 
towarzyskie. To Rosjanie. Niektorzy przyjechali na handel - sprzedaja 
najprzerozniejsze dziwne przedmioty: prasy do czosnku i liczniki 
Geigera, olowki i reczne granaty, stare krany, sztucce, posciel i 
wszystko, co tylko wpadnie im w reke. Inni to tacy, ktorzy gdzies na 
czarno pracuja, ale nie maja mieszkania, wiec spia na dworcu. Gdy sie z 
nimi rozmawia, z przerazeniem mowia o tragicznej sytuacji ekonomicznej, w 
jakiej znajduje sie ich kraj. Zazdroszcza Polakom dobrobytu i spokoju.

                                                Ewa Korzeniewska
_________________________________________________________________________

Tomasz Wlodek  

 
Wydaje mi sie, ze Richarda Feynmanna nie trzeba szerzej przedstawiac,
zdaje sobie jednak sprawe, iz wsrod czytelnikow "Spojrzen" sa takze
nie-fizycy, a nawet gorzej: humanisci. (He, he - taki ze mnie fizyk -
szowinista!). Dla tych to niewiele majacych z fizyka wspolnego i
niewiele sie fizyka interesujacych osob mam kilka slow wstepu.
 
Zmarly pare lat temu Richard Feynmann byl wspoltworca elektrodynamiki
kwantowej, a takze autorem nowego ujecia mechaniki kwantowej - w sumie
jednym z najwiekszych fizykow w historii. Za swoje prace z dziedziny
rozpadu beta otrzymal nagrode Nobla.
 
Oprocz tego, ze byl slawnym naukowcem, Feynmann byl takze czlowiekiem o
legendarnym wrecz poczuciu humoru. Historia jego blazenstw spisana w
autoryzowanej biografii "Surely, You Are Joking, Mr. Feynmann!" byla 
swego czasu na listach bestsellerow, ostatnio zreszta zostala wydana 
takze w Polsce. Polecam kazdemu!
 
Przedstawione ponizej opowiadanko pochodzi z drugiej, mniej znanej
czesci wspomnien Feynmanna. Nie ukrywam, ze powodem, ktory sprawil, ze
chcialo mi sie to opowiadanko przeslac do "Spojrzen" byla pewna, do tej
pory rozbrzmiewajaca echem, dyskusja na lamach listy "POLAND-L".
 
-----------------------------------

Richard Feynmann
 
 
                         FEYNMANN, SEXIST PIG!!!
                         =======================
 
Pare lat po wykladach ze wstepu do fizyki, jakie prowadzilem dla
studentow California Institute of Technology (ktore to wyklady ukazaly
sie pozniej drukiem jako podrecznik "Feynmanna Wyklady z Fizyki"),
otrzymalem dlugi list od organizacji feministek. Zostalem w tym liscie
oskarzony o wrogi stosunek do kobiet, a to z uwagi na dwie historyjki,
jakie zostaly zamieszczone we wzmiankowanej ksiazce.
 
Pierwsza historyjka dotyczyla rozwazan nad pojeciem `predkosci'.
Wystepowala tam pewna kobieta, ktora, zatrzymana przez policjanta z
drogowki, poddala w watpliwosc slusznosc definicji predkosci, tak jak ja
rozumial policjant.
 
List od feministek stwierdzal, ze ow przyklad przedstawia kobiety jako
idiotki.
 
Druga historia dotyczyla wielkiego atronoma Artura Eddingtona, ktory
jako pierwszy odkryl, w jaki sposob we wnetrzu gwiazd wytwarzana jest
energia na drodze reakcji jadrowych. Eddington zwykl byl wspominac, jak
to wieczorem w dniu, w ktorym dokonal tego odkrycia, siedzial na lawce
ze swoja dziewczyna. W pewnym momencie ona powiedziala: `Spojrz, jak
pieknie swieca gwiazdy' na co on odrzekl: `Tak, i wyobraz sobie: jestem
teraz jedynym czlowiekiem na swiecie, ktory wie, DLACZEGO one swieca...'
 
Chodzilo mu o oddanie tego cudownego uczucia samotnosci, jakie sie ma,
gdy sie dokona odkrycia.
 
Wedlug feministek owa anegdota stwierdzala, iz kobiety nie sa w stanie
pojac reakcji jadrowych.
 
Doszedlem do wniosku, ze nie ma sensu odpowiadac na podobne zarzuty wiec
odpisalem krotko: `Prosze mi nie zawracac glowy'.
 
No, niestety, nie poszlo z nimi tak latwo. Dostalem kolejny list:
`Panska odpowiedz z dnia takiego to a takiego byla niezadawalajaca. Bla
bla bla'.
 
Dalej byly pogrozki, ze jezeli nie zmusze wydawcy do usuniecia
wymienionych fragmentow ksiazki - to pozaluje.
 
Wyrzucilem ten list do kosza i zapomnialem o calej historii.
 
                               *    *    *
 
Jakis rok pozniej Amerykanskie Stowarzyszenie Nauczycieli Fizyki
przyznalo mi nagrode za napisanie owych podrecznikow i zaprosilo do
wygloszenia odczytu na swoim kongresie w San Francisco. Moja siostra
Joan mieszkala w Palo Alto - jakas godzine drogi stamtad - tak wiec
przenocowalem u niej i nastepnego dnia pojechalismy razem.
 
Gdy weszlismy do hallu, ujrzelismy grupe ludzi rozdajaca ulotki.
Wzielismy po jednej i rzucilismy okiem. Na gorze bylo napisane:
 
                                `PROTEST'
 
Ponizej wydrukowane byly fragmenty listu, jaki otrzymywalem od
feministek oraz moja na ten list odpowiedz (pelna). Calosc zamykalo
wielkimi literami:
 
                          `FEYNMANN SEXIST PIG!'
 
Joan zawrocila i pobiegla z powrotem do demonstrantow. `To jest bardzo
ciekawe!' zawolala. `Czy moge dostac wiecej?'
 
Dogonila mnie po chwili. `Do diabla, Richard! Cozes ty takiego narobil?'
 
Opowiedzialem jej, jak to bylo, po czym weszlismy do audytorium.
 
W poblizu sceny siedzialy dwie dzialaczki Stowarzyszenia Nauczycieli
Fizyki. Jedna z nich kierowala kobiecym dzialem organizacji, druga byla
Fay Ajzenberg, profesor fizyki, ktora poznalem w Pennsylwanii. Ujrzaly
mnie, jak schodze po schodach audytorium w towarzystwie jakiejs kobiety
z plikiem ulotek w dloni. Fay podeszla i zapytala Joan:
 
`Czy wiesz, ze Profesor Feynmann ma siostre, ktora namowil do
studiowania fizyki i ktora obronila prace doktorska?'
 
`No pewnie, ze wiem' - odpowiedziala Joan. - `To ja jestem ta siostra!'
 
Fay i jej towarzyszka wyjasnily, iz demonstranci stanowili grupe kobiet
(o ironio! - pod przywodztwem mezczyzny), ktora zawsze rozbija wyklady
w Berkeley. Zaofiarowaly sie: `Usiadziemy w czasie wykladu przy Tobie
na znak naszej solidarnosci'.
 
[...]
Podziekowalem im za uprzejmosc, ale odmowilem.
 
Gdy tylko mialem rozpoczac odczyt, okolo tuzina feministek wmaszerowalo
do audytorium machajac transparentami i krzyczac: `Feynmann sexist pig!
Feynmann sexist pig!'
 
Rozpoczalem moj wyklad zwracajac sie do nich:
 
`Jest mi niezmiernie przykro, iz moja zwiezla odpowiedz na wasz list
sprowadzila was tu niepotrzebnie. Mysle, ze istnieja lepsze sposoby,
aby zwrocic uwage spoleczenstwa na koniecznosc poprawienia sytuacji
kobiet, anizeli protestowanie przeciwko tym drobnym - jezeli tak chcecie
je nazwac - pomylkom w podreczniku. Ale w sumie, chyba dobrze, ze
przyszlyscie, gdyz kobiety-fizycy istotnie cierpia dyskryminacje. Wasza
obecnosc tutaj bedzie nam przypominac o tych problemach i koniecznosci
zaradzenia im'.
 
Demonstrantki zaczely spogladac po sobie. Transparenty zaczely opadac w
dol niczym zagle na zamierajacym wietrze.
 
Kontynuowalem wiec: `Co prawda Stowarzyszenie Nauczycieli Fizyki
przyznalo mi swoja nagrode za dydaktyke, musze jednak przyznac, ze nie
mam wielkiego talentu do nauczania. Z tego tez powodu nie mam nic do
powiedzenia na temat uczenia fizyki. Tak wiec, postanowilem opowiedziec
panstwu cos na nieco inny temat. Mysle, ze moj wyklad powinien
zainteresowac w szczegolnosci Szanowne Panie obecne na tej sali.
 
Opowiem panstwu o strukturze protonu...'
 
Demonstrantki zwinely transparenty i wyszly z sali. Jak mi pozniej
powiedziano, jeszcze nigdy w historii Berkeley nie zostaly pokonane
rownie latwo.
 
[...]
 
                                      Richard Feynmann
 
-----------------------------------
 
Fragment ksiazki R. Feynmanna "What Do You Care What Other People Think"
przetlumaczyl, przepisal, do "Spojrzen" przeslal i wszystkom mezczyznom
- sympatykom lub dzialaczom ruchu feministek zadedykowal
 
                                       Tomasz Wlodek

_________________________________________________________________________

Janusz Mika 

                         OSKARZENIA I KALUMNIE
                         =====================

Regulamin pewnej gry telewizyjnej, w ktorej glowna nagroda jest 
telewizor, powiada, ze zwyciezca otrzymuje te nagrode, jesli zgadnie, w 
ktorym z trzech umieszczonych na scenie pudel znajduje sie telewizor 
(dwa pozostale sa puste). Pudla sa ponumerowane liczbami od 1 do 3. 
Pewnego wieczoru, gdy finalista wskazal na pudlo nr 1, prowadzacy 
konkurs powiada do niego: `Juz kilka razy z rzedu nikomu nie udalo sie 
wygrac glownej nagrody i dyrekcja polecila mi ulatwic Panu wybor. 
Otwieram pudlo nr 2, aby pokazac Panu, ze jest ono puste. Ma Pan 
prawo teraz pozostac przy swoim pierwotnym wyborze albo go zmienic.'

Pytanie brzmi: `Czy nasz finalista ma wieksza szanse wygrania, jesli 
pozostanie przy pudle nr 1, czy gdy wskaze pudlo nr 3? A moze w obu 
wypadkach szansa jest taka sama?'

Dodajmy, ze prowadzacy gre dziala w dobrej wierze wedle planu z gory 
narzuconego przez dyrekcje, a w wypadku, gdy oba pudla nr 2 i nr 3 sa 
puste, wybiera jedno z nich w sposob calkowicie przypadkowy.

Wiekszosc zapytanych odpowiada, ze szanse wygrania nie zaleza od tego, 
czy grajacy pozostanie przy pudle nr 1, czy tez wskaze pudlo nr 3. Po 
otworzeniu pudla nr 2 wiadomo, ze telewizor jest albo w pudle nr 1 
albo w pudle nr 3 z tym samym prawdopodobienstwem. W obu wiec wypadkach 
ma on 50% szans wygrania telewizora. 

Niestety taka odpowiedz jest falszywa. W rzeczywistosci powinien on 
wskazac pudlo nr 3, a jego szansa wygrania jest wtedy rowna 2/3. Jesli 
pozostanie przy pierwotnym wyborze, to prawdopodobienstwo wygrania jest 
rowne tylko 1/3 czyli dokladnie tyle, ile bylo przed otwarciem pudla 
nr 2.

Nie chcac odbierac Czytelnikom przyjemnosci samodzielnego zglebiania 
tajnikow teorii prawdopodobienstwa nie podajemy dowodu, ze podane wyzej 
rozwiazanie jest poprawne, chcemy jednak opowiedziec zwiazana z tym 
zadaniem historyjke o najinteligentniejszym czlowieku swiata. Tym 
czlowiekiem jest... kobieta, Marilyn vos Savant, ktora ma najwyzszy w 
swiecie iloraz inteligencji, co mozna wyczytac z Ksiegi Rekordow
Guinnessa. Panna vos Savant (jesli jest ona mezatka, to serdecznie 
wspolczujemy jej mezowi, chyba ze jest to tzw. toy boy uzywany do scisle 
okreslonych celow) zarabia na zycie prowadzac w rozmaitych pismach 
rubryke "Zapytaj Marilyn", w ktorej odpowiada na wszystkie mozliwe 
pytania poslugujac sie swoja inteligencja i zapewne encyklopediami. 
Zadanie o telewizorach bylo jednym z takich pytan. Marilyn oczywiscie
udzielila na nie odpowiedzi poprawnej.

Po opublikowaniu rozwiazania Marilyn otrzymala tysiace listow. Az 92% 
wszystkich korespondentow i az 65% korespondentow zwiazanych z 
uniwersytetami lub instytutami naukowymi uznalo, ze nie ma ona racji. 
Oto wyjatki z niektorych listow do Marilyn:

`Popelnila Pani blad. Jako matematyk boleje nad tym, ze wiekszosc ludzi 
wykazuje calkowity brak zrozumienia matematyki i byloby bardzo dobrze, 
gdyby uznala Pani swoja pomylke i obiecala byc bardziej na przyszlosc 
ostrozna.'

`Na swiecie jest dosc analfabetyzmu matematycznego i nie musi go 
propagowac osoba o najwyzszym w swiecie ilorazie inteligencji. Wstyd!'

`Pani odpowiedz jest bledna, ale prosze sie nie martwic. Wielu moich 
kolegow z uniwersytetu rowniez mialo klopoty z rozwiazaniem tego 
zadania.'

`Proponuje Pani przestudiowanie standardowego podrecznika teorii 
prawdopodobienstwa, zanim znow sie Pani zabierze do odpowiadania na 
podobne pytania.'

`Szokuje mnie to, ze mimo, iz trzech co najmniej matematykow wytknelo 
Pani blad, w dalszym ciagu nie jest go Pani w stanie dostrzec.'

`Byc moze kobiety maja do matematyki inny stosunek niz mezczyzni.'

Wszystkie przytoczone wyzej wypowiedzi pochodza od mezczyzn, z ktorych 
wiekszosc to matematycy. Sa wsrod nich zastepca dyrektora Centrum 
Informacji Obronnej i specjalista w zakresie statystyki Panstwowego 
Instytutu Zdrowia. 

Po tym wszystkim mozna sie chyba zgodzic z tym, ze podgatunek czlowieka 
wdziecznie zwany po angielsku `male chauvinist pig' (po polsku bedzie 
to chyba `szowinistyczny knur', pamietamy jak nasza babcia mawiala z 
obrzydzeniem: `To mieso smierdzi knurem') pewnie rzeczywiscie istnieje 
w naturze. Panowie powinni tez zapamietac, ze niedocenianie inteligencji 
kobiet, szczegolnie tych z wysokim ilorazem, moze latwo narazic ich na 
smiesznosc. Nikt z nas nie chcialby chyba znalezc sie w skorze zastepcy 
dyrektora Centrum Informacji Obronnej czy statystyka z Instytutu 
Zdrowia.

                                                   JAM
________________________________________________________________________

[Rzeczpospolita, 6.07.1992]


                           `DOBRY RZAD' I INNE MITY
                           ========================

Z profesorem Piotrem Ploszajskim, kierownikiem Zakladu Systemow 
Zarzadzania Instytutu Filozofii i Socjologii PAN, rozmawia Zaneta 
Semprich


Pytanie: Obie ksiazki, ktore pan wspolredagowal: "Filozofia wyborow 
spolecznych" i "Ucieczka od socjalizmu - polska droga" ukazaly sie, 
niestety, tylko po angielsku i nie sa znane polskiej publicznosci. Z 
jakich zalozen wychodzilo grono osob, ktore sie w te prace zaangazowalo? 
Kto to byl? Naukowcy jakiej specjalnosci?

Odpowiedz: Przemiany sa obecnie tak zlozone i wszechogarniajace, ze 
wszelkie oceny i analizy fragmentaryczne traca sens. Do tych zagadnien 
trzeba podejsc interdyscyplinarnie. W przeciwnym razie efektem badan sa 
diagnozy czastkowe, z ktorych nic nie wynika. Nasze finansowane byly 
zarowno przez Polska Akademie Nauk, jak i przez IREX - amerykanska 
Miedzynarodowa Rade Wymiany Badawczej.

P. Rozpoczeto je na przelomie lat 1988-89?

O. Tak. Przypomnijmy nasze owczesne nastroje i oczekiwania. Przez 
poprzednie 40 lat wszystkim wydawaly sie oczywiste odpowiedzi na dwa 
zasadnicze pytania: o system polityczny i system gospodarczy, ktory 
chcemy budowac. Pierwszy mial byc `oczywiscie' demokratyczny, drugi - 
`naturalnie' rynkowy. Niewiele osob zdawalo sobie sprawe, ze taka 
odpowiedz niczego nie przesadza. Jest przeciez wiele rodzajow 
demokracji. Podobnie nie na miejscu wydawalo sie rowniez pytanie: `Jaki 
rynek?', `Z jakim wplywem rzadu?'. Czy calkowicie wolny, czy 
leseferystyczny, czy czesciowo sterowany, a jesli tak - to w jaki 
sposob? I jeszcze jedno. W przekonaniu, ze haslo `demokracja' i `wolny 
rynek' zalatwiaja wszystko, malo kto zastanawial sie, jak ma wygladac 
nasze panstwo w okresie przejsciowym.

Ksiazka, ktora wydalismy w 1990 r. nosila tytul: "Filozofia wyboru 
spolecznego", poniewaz postawilismy kwestie na tyle generalne, ze niemal 
filozoficzne. Pytalismy sie na przyklad: kto dokonuje, jesli w ogole 
ktokolwiek dokonuje, wyborow spolecznych? Jak to sie dzieje, ze 
spoleczenstwa `decyduja sie' na jakies rozwiazania?

P. Czy wybieraja rzeczywiscie cale spoleczenstwa?

O. No wlasnie. Wiele osob nie chce pamietac, albo tez nie wie, ze 
wiekszosc najwazniejszych wyborow spolecznych w istocie dokonuje sie 
samoistnie, zywiolowo. Nikt nie ustala, jaki ma byc model ekonomiczny, 
nikt nie ustala, jaka ma byc demokracja - to staje sie poprzez zderzenie 
roznorodnych interesow. Ta zasada ujawnia sie ze szczegolna sila 
zwlaszcza wowczas, kiedy system znajduje sie w okresie przejsciowym i 
nikt nad nim do konca nie panuje. Poniewaz procesy decyzyjne sa nie do 
konca uksztaltowane przez prawo, instytucjonalnie, wiec dokonuja sie 
poprzez przypadkowe oddzialywanie zdarzen i jednoczesnie - swiadome 
zamierzenia. Powstaje stad dziwaczna trajektoria zdarzen, a nie celowy 
rozwoj spoleczny.

P. W takim razie twierdzenie, ze spoleczenstwo jest suwerenem, 
wybierajacym taki a nie inny model polityczny czy gospodarczy, staje sie 
mitem. Czy wierzylismy wowczas i wierzymy dzisiaj w jeszcze inne mity?

O. Trzy lata temu, gdy wszyscy jeszcze wierzyli, ze upadnie komuna, nie 
bedzie zlych rzadow, prof. Janusz Letowski opublikowal w pierwszej z 
wymienionych ksiazek tekst o panujacym w naszym spoleczenstwie `micie 
dobrego rzadu'. Teraz, gdy czytamy go ponownie, widac, jak bardzo trafne 
byly tamte spostrzezenia.

W potocznym przekonaniu dobry rzad to taki, ktory sie wszystkim 
podoba. Letowski powiada: marzenia o dobrych rzadach sa absurdalne. Rzad 
musi ustalic swe preferencje, taki rzad, ktory odwoluje sie do calego 
spoleczenstwa, jest niepoprawny i prowadzi do nikad. Jednak z chwila 
ustalenia priorytetow - rzad ten dla jednych jest `dobry', dla innych 
jest `zly'.

P. Mit dobrego rzadu jest wiec juz drugim, jakiemu uleglismy. Czy sa 
inne?

O. Owszem. W tej samej ksiazce pani Susan Backmore, analizujac nasze 
oczekiwania demokratycznego samostanowienia, proponowala zastanowienie 
sie, czy w samym pojeciu nie tkwi zasadnicza sprzecznosc. Przekonywala: 
nie ma takiej mozliwosci, by np. wladza byla w pelni demokratyczna. 
Kazdej, w kazdym ustroju, trzeba pozostawic - jak to nazywa - `Dzikie 
obszary dzialalnosci'. Sa to obszary decyzji, ktore podejmie ona 
autokratycznie, nie poddajac ich kontroli spolecznej. Oczekiwanie, ze 
wladza bedzie w calosci demokratyczna, kierujaca sie zawsze wola 
wiekszosci, jest utopijne.

Pojecie `demokracja' wypiescili filozofowie. Arystoteles pisal, ze 
prawdziwie demokratyczne panstwo to takie, w ktorym obywatele zmieszcza 
sie na jednym placu i beda mogli odpowiedziec na kazde pytanie, a rzad 
bedzie podejmowac tylko takie decyzje, na jakie dadza oni przyzwolenie. 
Przez setki lat wydawalo sie, ze jest to niedoscigly wzor demokracji - 
reprezentantow (poslow) wybiera sie przeciez tylko z powodow 
technicznych, panstwa byly zbyt duze, by pytac wszystkich o zdanie. Dzis 
te trudnosci praktycznie przestaly istniec. Kazdy moze miec komputerowy 
przycisk we wlasnym domu i glosowac za ustawa lub przeciw niej, za 
powolaniem rzadu lub przeciw niemu. I jakos nikt nie decyduje sie na 
taki model polityczny.

Natomiast demokracja posrednia wymaga roznorodnych technik, trzeba 
wiec zdawac sobie sprawe z konsekwencji ich stosowania. Na przyklad w 
zaleznosci od tego, jaka przyjmie sie ordynacje wyborcza, mozemy uzyskac 
diametralnie rozne rezultaty. Malo kto na przyklad zauwazyl, ze gdybysmy 
w ostatnich wyborach zastosowali procedure wyborcza, jaka obowiazuje w 
naszej ulubionej demokracji - w USA (partia, ktora wygrywa w wiekszosci 
okregow, wygrywa wybory), u nas wygraliby je `postkomunisci'. W prawie 
60 proc. okregow wybory wygrali wlasnie oni. Czesc z tych okregow to 
byly okregi male, dlatego w przyjetej ordynacji nie oni zwyciezyli.

P. Przypuszczam, ze jeszcze bardziej mitycznie patrzymy na gospodarke.

O. W tej samej ksiazce prof. Elstner z uniwersytetu w Chicago 
przekonywal, ze nie mozna jednoczesnie reformowac systemu ekonomicznego 
i politycznego. Demokracja oznacza taki system, w ktorym jednostki i 
grupy spoleczne maja stosunkowo duze mozliwosci artykulacji swoich 
interesow i walki o nie. Tymczasem chcemy byc demokratyczni, a 
jednoczesnie uruchomilismy proces przeksztalcania gospodarki, 
podnoszenia jej efektywnosci. Oba te procesy moga byc sprzeczne - czego 
dowody ciagle otrzymujemy. Reforma gospodarcza wymaga zlamania interesow 
istniejacych. Demokracja pozwala ich bronic.

P. Zamysl ekipy Rakowskiego, by zmiany gospodarcze wprowadzac bez zmian 
politycznych, byl trafniejszy?

O. Nie mozna tak powiedziec, skoro sie nie udal. Pojawialy sie przeciez 
i takie glosy, ze najlepszy moment na wprowadzenie reformy gospodarczej 
byl w stanie wojennym. Tymczasem nie zawsze rozwiazanie obiektywnie 
najracjonalniejsze ma szanse realizacji. U nas te zmiany mogly i musialy 
zajsc rownoczesnie - z powodow historycznych, spoleczno-politycznych. 
Teraz mamy jednak z tym problemy, ktore musimy jakos rozwiklac. Przy 
czym najbardziej istotne jest to, ze argument ekonomiczny ciagle 
jeszcze, po trzech latach, nie uzyskal u nas przebijajacej sily. Jest 
jednym z kilku, ktore bierze sie pod uwage.

P. Tytul kolejnej ksiazki, wydanej w tym roku, brzmi: "Ucieczka od 
socjalizmu - polska droga". Takze jej autorami sa badacze polscy i 
amerykanscy. Nasuwa sie jednak pytanie - czy rzeczywiscie uciekamy od 
socjalizmu?

O. Pierwsze spostrzezenie, jakie sie nasuwa, to takie, ze zaden z 
problemow, o ktorych pisalismy przed trzema laty, nie zostal 
przezwyciezony. Przeciwnie, podjeto wiele decyzji gospodarczych, 
politycznych i spolecznych na rzecz utrzymania poprzednich wyborow. W 
sferze np. wartosci ciagle wzmacniamy ich hierarchie, przyjeta w 
poprzednim okresie. W sposob dosc szczegolny rozmumiemy `rownosc', 
ciagle argument ekonomiczny nie przewaza, nie przygotowalismy nowej 
ordynacji wyborczej, podtrzymywany jest mit dobrego rzadu.

P. Jednak nie bedzie to trwalo wiecznie. Jakiego mozna sie spodziewac 
przesilenia?

O. Pod koniec ubieglego roku Instytut Gallupa przeprowadzil badania 
nastrojow spolecznych w kilku krajach postkomunistycznych. Okazalo sie, 
ze wszystkie spoleczenstwa sa rozczarowane i zniechecone do nowego ladu 
spolecznego. Tylko w jednym z panstw baltyckich 52 proc. respondentow 
akceptowalo zmiany. Ale tam transformacja trwala dopiero trzy miesiace. 
Powoli zdajemy sobie sprawe z mitow, wyznawanych jeszcze niedawno - ze 
demokracja i rynek zapewnia nam powszechna szczesliwosc.

Zauwazmy przy okazji, ze nasz ulubiony system rynkowy wystepuje w 
wielu krajach, ale udal sie tylko w niektorych. On sam niczego nie 
zalatwia. Najwyzszy zatem czas wybrac cos z szerokiego spektrum miedzy 
gospodarka rynkowa, a systemem centralnie zarzadzanym.

P. Mlodzi ludzie ciagle jeszcze wierza w cudowne dzialanie niewidzialnej 
reki rynku i w takim systemie widza szanse dla siebie.

O. Tymczasem gdyby mogli np. pojechac do Japonii, to zobaczyliby, w jakim 
stopniu centralne sterowanie stosuje swietnie spisujacy sie kapitalizm 
japonski, ile dzialan w sferze ekonomii inicjowanych jest przez rzad.

Kazdy system miedzy centralnym planowaniem a wolnym rynkiem narzuca 
pewne ograniczenia. Kazdy daje rzadowi pewne uprawnienia do podejmowania 
niepopularnych decyzji. Tymczasem my ciagle nie wiemy, jaki kapitalizm 
budujemy. Skonczyc moze sie to tak, ze zbudujemy demokracje ocierajaca 
sie o anarchie i system rynkowy na wzor niedorozwinietych panstw 
Trzeciego Swiata.

P. To malo pocieszajaca pointa wywiadu. Skad wiec czerpac nadzieje, ze do 
tego nie dojdzie? A moze nie ma skad?

O. Moim zdaniem nie jest az tak zle. Zaangazowalem sie ostatnio w 
miedzynarodowe badania na temat indywidualnej przedsiebiorczosci w 
Europie Wschodniej, w tym i w Polsce. To znaczy - badania tych sil, tych 
procesow i ludzi, ktorzy na przekor politycznemu bezholowiu, braku 
decyzji w sprawie modelu gospodarczego - robia swoje. Buduja cos z 
niczego, czesto dzialaja na pograniczu prawa - prawde mowiac, system 
prawny robi wszystko, by pozbawic ich rozpedu.

P. Proponuje pan nieco inne spojrzenie ma ostatnie afery gospodarcze?

O. Poniekad. W systemie rynkowym trzeba myslec, czy jak kto woli - 
kombinowac. Nie pozwalajac na to podcinamy korzenie, na ktorych sie 
opiera. Afery trzeba scigac, gdy w ewidentny sposob naruszaja prawo, nie 
wolno jednak niszczyc samej przedsiebiorczosci. Przedsiebiorczosc 
pojawia sie wtedy, gdy sie oplaca. To Marks (czy jeszcze wypada go 
wspominac?) pisal: `Nadzwyczajny zysk jest motorem gospodarki rynkowej'. 
Jesli sie odetnie mozliwosc osiagania nadzwyczajnych zyskow, to wszyscy 
wroca do przedsiebiorstw panstwowych i tam beda kombinowac - nie dla 
przedsiebiorstwa, tylko obok, tak jak to bylo do tej pory. Reasumujac: 
jesli uda nam sie nie zniszczyc warstwy ludzi przedsiebiorczych, bedzie 
ona rozsadzac system od wewnatrz i urosnie do takich rozmiarow, ze 
zacznie oddzialywac na polityke. Politykow zmusi do trzezwosci, albo ich 
zniszczy. Tak zreszta dzialaja kregi biznesu wszedzie na swiecie. Tylko 
u nas politycy odpowiadaja przed Bogiem i historia, czyli przed nikim.


                                                    Podal Zbyszek Pasek 
________________________________________________________________________

Michal Ogorek
  
                           "PRZEWODNIK PO POLSCE"
 
                                  KRAKOW
                                  ======
 
Miasto bardzo stare; wygladajace na jeszcze starsze. Przyjmuje sie, ze
kamienice trzystuletnie nie byly remontowane od lat co najmniej
pieciuset; budowle stuletnie - od dwustu - dwustu piecdziesieciu lat.
 
Krakow wyprzedza wszystkie inne miasta polskie o pare wiekow. Centrum
jest nieprzejezdne od pietnastego stulecia. Wody w kranach brakuje od
polowy XVIII w., a telefony zamokly jeszcze podczas potopu. Dworzec 
Glowny pozostaje w przebudowie od 1223 roku.
 
Pierwsza walke z handlem na lozkach polowych wydal Wladyslaw Lokietek
(1320). Pierwszy nie zrealizowany, ambitny plan budownictwa
mieszkaniowego jest autorstwa Kazimierza Wielkiego. Oplacalnosc handlu
ze Zwiazkiem Radzieckim rozwazal juz Stefan Batory i udal sie w tym celu
na negocjacje az pod Pskow.
 
Przez wszystkie wieki miasto zachowalo polozenie wybitnie obronne -
poniewaz nigdy nie bylo go widac spod wielkiej czapy szczelnie
zakrywajacego go dymu.
 
DZIEJE MIASTA. Mieszkancy miasta wywodza sie od Wandy, ktora nie miala
dzieci - musieli wiec zostac poczeci in vitro. Pierwszym swiadectwem
prowadzonej na tych terenach dzialalnosci gospodarczej jest - zachowany
do dzisiaj - zwyczaj oferowania na kazdyn rogu zepsutego miesa, na co
historycznego potwierdzenia dostarcza, w nastepstwie jego spozycia,
smierc smoka wawelskiego w meczarniach.
 
Sredniowieczny Krakow wypracowal bardzo skuteczny sposob obrony przed
Tatarami. Na wiesc o ich zblizaniu sie do miasta, przez radio nadawano
hejnal na trabce; muzyk tak falszowal, ze Tatarzy w poplochu uciekali.
Sposob ten praktykowany jest i dzisiaj: codziennie o 12.00 w poludnie,
gdy pociag z Tatarami zbliza sie do miasta, rozlega sie coraz bardziej
falszywy hejnal; niestety od czasow Sredniowiecza prawdopodobnie
stracili oni sluch.
 
W 1364 roku zjechali do Krakowa na uczte monarchowie europejscy.
Niestety, musieli predko zbierac sie z powrotem, bo 22.30 u Wierzynka
sie zamyka.
 
Potem utworzony zostal w Krakowie uniwersytet i zaczely sie rzady
fachowcow. Miasto podupadalo.
 
Od czasu, jak w Krakowie zaczeto wydawac pierwsza gazete (1661), nie
mogl sie juz utrzymac zaden polski rzad.
 
W XIX wieku mieszkancy Krakowa i okolic przegapili swoja dziejowa
szanse, kiedy to mogli dowolnie przebywac w Wiedniu bez starania sie o
azyl.
 
W latach 1914-1916 byl w Krakowie Wlodzimierz Lenin, ale wowczas
wyjechal. Kiedy pojawil sie za drugim razem w roku 1970, po dwudziestu
latach trzeba bylo go wywiezc.
 
Marszalkowi Koniewowi miasto poddalo sie bez walki. Wytlumaczeniem moze
byc fakt, ze atak przyszedl z zachodu.
 
Po wojnie Krakow byl jedynym polskim miastem, ktore przyznalo sie, ze
glosowalo w wyborach przeciw komunistom. W odwecie komunisci puscili
plotke, ze odtad Krakow reprezentuje Jozef Cyrankiewicz.
 
W latach piecdziesiatych powiekszono Krakow o stylowa, sredniowieczna
hute, dostosowujac ja do charakteru miasta. Poczatkowo dajace zauwazyc
sie roznice szybko ulegly zatarciu: Rynek zaczal przypominac
walcownie-zgniatacz, a walcownia-zgniatacz - Stary Rynek.
 
TRADYCJE. Wsrod mieszkancow zywe sa tradycje wojny podjazdowej z
zaborcza stolica. Wpadaja do Warszawy na krotko, jednym uderzeniem
opanowuja jakies wysuniete stanowisko, a potem czym predzej zmiataja z
powrotem do Krakowa i - zanim ktokolwiek sie zorientuje - juz ich nie
ma.
 
Jest to jedyne miasto w Polsce, z ktorego nie awansuje sie do Warszawy,
tylko do Rzymu. Wybranie sobie kogos na prezydenta miasta przekracza
mozliwosci Krakowa, ktory potrafi obsadzac jedynie najwyzsze stanowiska
na Ziemi.
 
STOSUNKI WLASNOSCIOWE. W Krakowie znajduje sie najwieksze nagromadzenie
skarbow ogolnonarodowej kultury. Trwaja wlasnie prace nad ustaleniem,
do kogo skarby ogolnonarodowe naleza. Smocza Jama bedzie zwrocona
Smokowi Wawelskiemu, ktory zostal bezprawnie jej pozbawiony w czasie
rozruchow plebejskich w VII wieku.
 
Do posiadania murow obronnych Krakowa pretenduja jego kolejni zdobywcy:
Tatarzy, wojska austro-wegierskie, kosynierzy, wnuki Jakuba Szeli
(ZSL-PSL), Armia Czerwona oraz Niezalezne Zrzeszenie Studentow.
Znalezli sie takze spadkobiercy dynastii Jagiellonow, w swoim czasie
przez nieuwage uznanej za wymarla, ktorzy chca odzyskac Uniwersytet
Jagiellonski i przeznaczyc go na bistro.
 
Dotychczas Palac pod Baranami mogl nalezec do wszystkich Baranow,
obecnie trzeba wybrac do ktorego.
 
O zwrot Nowej Huty upominaja sie wnuczeta jej zalozyciela - Boleslawa
Bieruta. Ich zdaniem, poszly na to wszystkie pieniadze, jakie Bierut
otrzymal od Stalina na przejscie od kapitalizmu do socjalizmu w Polsce.
 
Stosunki wlasnosciowe wielu dziel sztuki sa zagmatwane. Rozpoczely sie
juz uporczywe studia nad tym, czy to Dama jest z Lasiczka czy tez
Lasiczka z Dama i w zwiazku z tym spadkobiercy ktorej maja do niego
wieksze prawo.
 
Kapital zagraniczny jest zainteresowany przywroceniem Wawelowi jego
dawnego wygladu z polowy XIX wieku, kiedy to armia austriacka
zmodernizowala go na koszary. Decyzje w tej sprawie chwilowo
wstrzymano, poniewaz na razie prowadzone sa jeszcze na Wawelu prace
archeologiczne w poszukiwaniu zgubionych tu - byc moze - szylingow.
 
Ludnosc Krakowa, jak zwykle w trudnych momentach, na czas przemian
ekonomicznych bedzie musiala znalezc schronienie w kosciolach, ktore w
obecnej fazie nie podlegaja jeszcze prywatyzacji. Mieszkancy sa na to
przygotowani: miejsc w kosciolach jest w Krakowie okolo 7.3 raza wiecej
niz w zlobkach i przedszkolach, okolo 12.7 razy wiecej niz w szkolach i
32.7 razy wiecej niz w szpitalach i juz teraz zajmuja one 2/3
powierzchni mieszkalnej.
 
ZYCIE DUCHOWE. Mysl polityczna Krakowa jest w kazdym okresie
niekonwencjonalna i tworcza. Przez cale lata czlonkowie lewicowego
klubu "Kuznica" uspokajali ustroj panujacy w Polsce, ze nie jest az tak
komunistyczny, jak o sobie sadzi.
 
Obecnie prestizowy "Tygodnik Powszechny" - antykoscielne pismo
konfesyjne - wypracowalo doktryne, ze najlepszymi katolikami sa wyznawcy
innych religii.
 
W sensie politycznym, najbardziej pociagajacy dla mlodziezy jest
konsulat radziecki. Trzeba przyznac, ze nawet komunisci robili wiele,
aby mlodziez od niego odciagnac.
 
Osrodki zycia politycznego w Krakowie pobudzaja sie wzajemnie. "Gazeta
Krakowska" uwaza, ze najwiekszym zagrozeniem dla Polski jest "Czas", a
"Czas" - ze "Gazeta Krakowska". Poza tym, podaja te same wiadomosci.
 
Ewoluuje krakowskie towarzystwo. Wychodzaca w miescie "Gazeta
Towarzyska" informuje wylacznie o aferach kryminalnych i przestepstwach,
a wiec o czyms, za co dawniej trafialo sie do wiezienia, a teraz do
towarzystwa.
 
Kontakt z prasa swiatowa utrzymuje "Przekroj", ktory na powierzchni
wielokrotnie mniejszej od "Elle" i "Paris Match'a" jest w stanie
przedrukowywac je cale.
 
W miescie jest wiele teatrow, ktore wystepuja przed soba wzajemnie. W
Teatrze im. Slowackiego widzowie najbardziej ciesza sie, ze zobacza
zabytkowa kurtyne.
 
Dla przyszlosci Krakowa najwieksze zaslugi maja profesorowie
Uniwersytetu Jagiellonskiego, ktorzy na zabytkowym globusie - jako
pierwsi w swiecie - juz od XVI wieku ucza, jak trafic do Ameryki.
 
ZWIEDZANIE MIASTA. Dostepu do miasta bronia otaczajace je planty
obronne - miejsce pobytu marginesu spolecznego, ktory wypada z krzakow
i pobiera od przechodzacych okup. Planty tworza tzw. zielone pluca
Krakowa; nie trzeba wyjasniac, co to znaczy, gdy pluca sa juz zielone.
 
Kosciolow jest w Krakowie tyle, co na nowym osiedlu.
 
Kiedy jeden z budowniczych Kosciola Mariackiego zapragnal zaprowadzic na
Rynku budownictwo wysokosciowe, aby nie zeszpecic architektury Karkowa
trzeba bylo go zabic. Te rygory architektoniczne zostaly jednak pozniej
- ze szkoda dla wygladu miasta - zliberalizowane.
 
Wszedzie pelno jest prac Jana Matejki, ktory staral sie malowac obrazy
tak duze, aby nikt nie mogl ich objac wzrokiem. Kiedy mu sie to udalo,
uznany zostal za wielkiego malarza.
 
Przy Plantach stoi jedyna na swiecie Filharmonia, w ktorej najlepiej
slyszanym instrumentem jest dzwonek tramwaju. Dzieki temu, wykonywane
tu prapremierowe kompozycje Krzysztofa Pendereckiego daly poczatek
nowemu kierunkowi w muzyce.
 
Nieco dalej - efekt dobrego sasiedztwa z Ukraina - radioaktywne kino
"Kijow", ktore co roku rozpada sie w polowie i ktorego calkowity okres
rozpadu jest juz na ukonczeniu.
 
Ulica Planu Szescioletniego prowadzi do Starej Huty. Kiedy w latach
50-tych naszego stulecia natkneli sie na nia archeolodzy, datowali ja
poczatkowo na okres pozniejszy niz caly Krakow i dlatego, wbrew
dzisiejszym ustaleniom, huta jest rowniez nazywana Nowa.
 
Dla przemyslu polskiego jest to zabytek klasy zupelnie zerowej.
 
Nowa Huta obejmuje nastepujace zespoly: koksowniczy, aglomerownie, piece
martenowskie, stalownie konwertorowa, walcownie, warsztaty remontowe,
silownie, zaklad materialow ogniotrwalych i mieszkalny, rozmieszczone w
ukladzie promienistym wokol wielkiego pieca.
 
Od lat najwieksza troska wladz Krakowa jest zapewnienie Hucie
odpowiednich warunkow do pracy. Aby zrobic miejsce dla pylow
nowohuckich, juz pare lat temu zlikwidowano zaklady aluminium w
Skawinie, ktore zanieczyszczaly kombinatowi powietrze.
 
Nastepnie przez pare lat dla oczyszczenia atmosfery w Nowej Hucie
systematycznie rozpylano gazy lzawiace - substancje neutralizujaca
wyziewy. Wszystko to byly jednak polsrodki i w dalszym ciagu srodowisko
naturalne jest dla Huty szkodliwe.
 
DOJAZD. Jesli sie jedzie do Krakowa z Katowic, autostrada dotrze sie do
Jaworzna; wybierajac droge z Krakowa do Katowic, autostrada mozna
dojechac do Olkusza. W trakcie budowy, autostrada Slask-Krakow nie
spotkala sie, w wyniku czego w okolicy znajduja sie dwie autostrady,
obie drugorzedne, nie majace charakteru przelotowego.
 
Wjezdzajac do Krakowa pojazdem mechanicznym nalezy pamietac, ze w
miescie obowiazuje calkowity zakaz ruchu, ale nie mozna parkowac; w
zasadzie konieczne jest, aby samochod ani nie jezdzil, ani nigdzie nie
stal.
 
Dworzec PKS przystosowany jest do poruszania sie po nim pojazdami
jednosladowymi.
 
Jesli planuje sie w miescie dlugi pobyt, mozna wsiasc do tramwaju.
 


                      Wystukal Jacek Arkuszewski 

______________________________________________________________________

Redakcja "Spojrzen": Jurek Krzystek (krzystek@u.washington.edu)
                     Zbigniew J. Pasek (zbigniew@engin.umich.edu)
                     Jurek Karczmarczuk (karczma@frcaen51.bitnet)
                     Mirek Bielewicz (bielewcz@uwpg02.uwinnipeg.ca)
stale wspolpracuje:  Maciek Cieslak (cieslak@ddagsi5.bitnet)

Copyright (C) by Jurek Krzystek 1992. Copyright dotyczy wylacznie
tekstow oryginalnych i jest z przyjemnoscia udzielane pod warunkiem
zacytowania zrodla i uzyskania zgody autora danego tekstu.

Poglady autorow tekstow niekoniecznie sa zbiezne z pogladami redakcji.

Prenumerata: Jurek Krzystek. Numery archiwalne dostepne przez anonymous
FTP, adres:  (128.32.123.30), directory:
/pub/VARIA/polish/dir_spojrzenia

____________________________koniec numeru 54___________________________