______________________________________________________________________ ___ __ ___ ___ _ ___ ____ | _| _ _ _ ___ / _|| || | | || | |_ || |_ | \ | || || | / / | | || | | | || | | / / | _| | \| || || | | _/ / | _|| | | _| || \ / /_ | |_ | |\ || || | |__/ |_| |___|| | ||_|\_\|____||___| |_| |_||_||_|_| |___| _______________________________________________________________________ Wtorek, 18.06.1996 ISSN 1067-4020 nr 134 _______________________________________________________________________ W numerze: Tadeusz K. Gierymski - I w slawe bede rosl - cz. II Jan Nowak-Jezioranski - Czy historia moze sie powtorzyc? Jerzy Giedroyc - Po pierwsze: samodzielnosc List do redakcji GW - Sto dni bez Waterloo Izabella Wroblewska - <> - 50-lecie Tadeusz K. Gierymski - O <> dalej _______________________________________________________________________ Dokonczenie z nr. 133 <> Tadeusz K. Gierymski I W SLAWE BEDE ROSL - CZ. II ============================ Po slubie Puszkin przenosi sie z Natalia do Carskiego Siola (dzisiejsza nazwa: Puszkino), a potem do Petersburga, gdzie spedza glownie pozostale mu lata. Zona obdarza go czworgiem dzieci. Natalia, sliczne cacuszko, ale pusta, niezbyt madra, wyzwolona z ograni- czen panienstwa i opieki matki mezatka, oddala sie zabawom, balom i flirtom. Nudzila ja poezja, nie rozumiala geniuszu meza. Ten otrzymal awans, podwyzke pensji do 5000 rubli, ale wydatki u Puszkina zawsze przewyzszaly dochody, szczegolnie gdy pomagala mu rozbalowana la belle Nathalie. Puszkin, z urzedu historiografa jaki mu wladze nadaly, mial dostep do archiwow, i zaczal pracowac nad osiagnieciami Piotra Wielkiego, zbieral takze materialy o buncie Pugaczowa, jezdzil do wschodnich gubernii. Poltora miesiaca 1833 r. w Bodinie zaowocowalo, miedzy innymi, <> i <>. <> bierze swoj tytul od posagu Piotra Wielkiego nad brzegiem Newy w Petersburgu, a czesciowo chocby inspiracje od krytycz- nego stosunku do tego cesarza, do cesarstwa i do Rosjii Adama Mickiewi- cza, wyrazonego w <>, dlugim, opisowym dodatku do <> zawierajacym, miedzy innymi, <>. Calosc jest kasliwa i satyryczna, Mickiewicz przedstawia Rosje jako olbrzymie wiezienie, choc wspolczuje ucisnionemu narodowi rosyjskiemu, zamrozonemu przez despotyzm. Pyta Mickiewicz: Ale gdy slonce wolnosci zaswieci, Jakiz z powloki tej owad wyleci? Czy motyl jasny wzniesie sie nad ziemie, Czy cma wypadnie, brudne nocy plemie? Poemat Puszkina, dlugi, zawily, z klabkiem tak skomplikowanych watkow osobowych, politycznych i literackich, ze do dzis istnieja rozne interpretacje tego utworu, wyraza podziw i uznanie dla osiagniec Piotra Wielkiego. Czytamy we Wstepie do <>: Na brzegu, nad pustkowiem fal, Stal ON - i z wielka patrzal w dal Zaduma. Przed nim - ton rozlegla Spienionej rzeki. Nedzna lodz Samotnie z pradem nurtu biegla, A na wybrzeza grzaskim mchu Czernily sie i tam, i tu Chaty - ubogi schron Czuchonca, I wkrag posepnie szumial mu Las, ktory nie znal blaskow slonca, Skrytego w mgle. I dumal on: "Bedziemy grozic stad Szwedowi, Tu stanie miasto, stanie tron, Na zlosc dufnemu sasiadowi. Natura nam sadzona stad Wyrabac okno na Europe, Przy morzu twardo stawic stope. Niech tu poznawac nowy lad Zjezdzaja wszystkie flagi w gosci! Zahulac nam tu na wolnosci!" Sto lat minelo. Mlody grod, Polnocnych krain dziw i chwala, Z bajorow lesnych, z mroku wod Jako stolica wzrosl wspaniala. Gdzie dawniej rybak, Fin ponury, Na niskim brzegu siadal sam I, smutny pasierb zlej natury, Siec licha w ton zarzucal - tam Na gwarnych, ozywionych brzegach Dzis w swietnych tlocza sie szeregach Palace smukle, domy, baszty, I tlumnie z wszystkich krancow ziemi Do portow zawijaja maszty, Newe/ granitu odzial zra/b I mosty osiodlaly wody, Cienista jest na wyspach gla/b, Ciemnozielone sa ogrody. I oto przed stolica/ nowa/ Prastarej Moskwy splendor zgasl Jako przed mloda cesarzowa Imperatrycy-wdowy blask. Inaczej widzial powstanie i role Petersburga Adam Mickiewicz. Dla niego byl to symbol despotyzmu; jego geneza: nie powolna i organiczna jak miast Europy zachodniej, ale forsowna budowa na trupach przymuszonych do pracy poddanych z woli absolutnej cara, przerazala go. W usta poety rosyjskiego, ktorym, mowi sie, mogl byc sam Puszkin, wklada Mickiewicz, jeden z dwu protagonistow rozmowy pod pomnikiem Piotra Wielkiego, porownanie cara na koniu do nagle zamrozonego wodospadu, zawieszonego nad przepascia, i pytanie: Lecz skoro slonce swobody zablysnie I wiatr zachodni ogrzeje te panstwa, I coz sie stanie z kaskada tyranstwa? Obaj, Puszkin (z poematu Mickiewicza) i Mickiewicz, widza w posagu Piotra Wielkiego symbol miasta i jego autokratycznego budowniczego. Zauwazaja podobienstwo posagu, rzezbionego przez Falconeta, do posagu Marka Aureliusza na Kapitolu. Wedlug Mickiewicza reka Aureliusza wyciagnieta jest nad Rzymem w gescie ochrony i blogoslawienstwa, a Piotra nad Petersburgiem w gescie grozby i posiadania. J. M. de Maistre, ktorego <> znane byly i Mic- kiewiczowi i Puszkinowi, nie jest pewny znaczenia gestu reki Piotra; twierdzi, ze podniesiona moze byc w obronie lub pogrozce. Mickiewicz mogl tego nie wiedziec, ale Falconet wzorowal sie na posagu rzymskim, choc oparl sie naciskom Katarzyny II by stworzyl jego dokladna kopie. Zromantyzowany Piotr Falconeta jest w klasycznej pozie, tratuje weza bagien, ktorego pokonal by swe miasto zbudowac, a reka wyciagnieta jest ad astra, wskazujac narodowi kierunek. A jak o tym Puszkin w <>? Niech wiecznie trwa majestat twoj I chwala, o Piotrowy Grodzie! Jak Rosja niewzruszenie stoj, Z zywiolem poskromionym w zgodzie! Pradawna wasn i walki znoj Niechaj zapomna finskie fale I niech nie trwoza w plonnym szale Wiecznego snu Imperatora... Zaprzyjaznil sie Puszkin z Mickiewiczem gdy ten przybyl do Petersburga w 1824 roku, skad w zimie 1824/25 odjechal na posade nauczyciela w Odessie. Tam, pisze Milosz, jego "praca nauczycielska byla czysto nomi- nalna, i Mickiewicz zyl, jak sam mowil, "jak pasza", otoczony przez kobiety..." Puszkin popieral naszego wieszcza na wygnaniu w Rosji (skad udalo mu sie wyjechac podobno dzieki pozytywnym raportom o jego zachowaniu sie Karo- liny Sobanskiej, kochanki takze generala Witta, i wydaje sie, agentki wywiadu rosyjskiego). Przyjaznili sie, tlumaczyli sobie wzajemnie wiersze, pisywali do siebie listy. Slicznie przelozyl Mickiewicz w (1828 r.) <>, wiersz odzwierciedlajacy czesty stan duszy Puszkina: PRZYPOMNIENIE Kiedy dla smiertelnikow ucichna dnia gwary, I noc, wspolprzejrzysta szate Rozciagajac nad gluchej stolicy obszary, Spuszcza sen, trudow zaplate: Wtenczas mnie samotnemu rozmyslan godziny W ciszy leniwo sie wleka, Wtenczas mnie ukaszenia serdecznej gadziny Bezczynnemu srozej pieka. Mary wra w mysli, ktora tesknota przytlacza, I trosk oblegaja roje; Wtenczas i przypomnienie w milczeniu roztacza Przede mna swe dlugie zwoje. Ze wstretem i przestrachem czytam wlasne dzieje, Sam na siebie pomsty wzywam I serdecznie zaluje, i gorzkie lzy leje, Lecz smutnych rysow nie zmywam. Wobec powstania listopadowego Puszkin zajal ostre antypolskie stano- wisko, konsternujac tym swych liberalnych przyjaciol. OSZCZERCOM ROSJI O co ten krzyk, trybuni ludu? Czemu Grozicie Rosji anatema/? Co tak wzburzylo was? Litewski bunt i kazn? To Slowian spor, rodzinny spor domowy, Nie rozwiazecie go krasomowczymi slowy. Przesadzil dawno los te nasza stara wasn. Juz wieki oba te plemiona Wzajemnym gniewem czola chmurza, Nie raz to ich, to nasza strona Musiala ugiac sie przed burza. Kto w tym nierownym wytrwa sporze: Czy dufny Lach, czy wierny Ross? Czy sie slowianskie rzeki w rosyjskie wleja morze? Czy ono wyschnie? Kto powiedziec moze? Zostawcie nas, wy, co nie znacie Tych zakrwawionych kart dziejowych. Obca jest wam ta klotnia braci, Ten niepojety spor domowy. Gdy Kreml, gdy Praga sie odzywa, Wy - nie slyszycie, Ale bezmyslnie was porywa Odwaga walki rozpaczliwa, Wy nas - nienawidzicie! Za co? Czy za to, ze na zgliszczach Plonacej Moskwy, pod przemoca, My nie uznalismy zuchwalca i bozyszcza, Pod ktorym legliscie dygocac? Czy za to, ze w przepasci gla/b Stra/cilismy bozyszcze ono, Ciazace panstwom zmora zla/, I okupili wlasna krwia/ Europy wolnosc - pokoj - honor? Grozniscie w slowach! Lecz sprobujcie czynu! Czy sie nie zerwie z loza nasz stary wodz na boj? Czy mu nie starczy sil, by znow do karabinu Przykrecic bagnet izmailski swoj? Czy rosyjskiego cara juz nic nie znaczy glos? Czy nam z Europa wadzic sie pierwszyzna? Czy od zwyciestwa odwykl Ross? Moze nas malo? Mala ta ojczyzna? Zali od Permu do Taurydy, Od chlodnych finskich skal Po skwarny brzeg Kolchidy, Od wstrzasnietego Kremlu wrot Po Chin znieruchomiale sciany, Stalowa/ szczecia/ rozblyskany Nie dzwignie sie rosyjski lud? Wiec nam wyslijcie, krasomowce, Swych rozjatrzonych synow hufce, Na polach Rosji dosc jest miejsca dla nich Posrod nieobcych im mogilnych grud. Tak o Mickiewiczu po jego wyjezdzie na Zachod, i o jego dzialalnosci po powstaniu listopadowym, napisal Puszkin: MICKIEWICZ Byl tu srod nas, Posrod obcego mu plemienia. W duszy Nie zywil dla nas nienawisci. Mysmy Tez go kochali. Cichy, dobrotliwy, Byl uczestnikiem biesiad naszych. Z nim Dzielilismy sie i marzeniem czystym, I piesnia. (Byl natchniony laska niebios, Z wysoka wiec na swiat spogladal.) Czesto mowil o przyszlych czasach, gdy narody Zapomna wasni - i w rodzine wielka Polacza sie. Sluchalismy poety Z zapartym tchem. Opuscil potem nas, Na zachod odszedl - i blogoslawienstwem Zegnalismy go. Ale gosc nasz cichy Teraz nam wrogiem stal sie, co trucizna Przepaja wiersze swoje na ucieche Bujnej gawiedzi. Z dala nas dochodzi Poety glos, wezbrany nienawiscia, Znajomy glos!... O, Boze! Prawda swoja Oraz pokojem oswiec serce w nim I przywroc mu - - - - Puszkin martwil sie o dochody, pisal, wyjezdzal na zbieranie materia- low do swych prac historycznych, a zona robila furore, sam car zapraszal ja na intymne przyjecia, odznaczajac Puszkina - w jego wieku i z jego slawa! - upokarzajacym tytulem kamerjunkra jako darem noworocznym, darem stosownym dla mlodzika. Puszkin czul sie tym osmieszony, pisal i drukowal malo, rosly mu klopoty i troski. Zandarmi otwierali nawet jego listy do zony. Jeden czytal i dworzanom komentowal sam car. Napisal Puszkin do hr. Benkendorfa latem 1835 r.: Zmuszony jestem polozyc kres wydatkom, wpedzajacym mnie w dlugi i prowadzacym ku przyszlosci pelnej niepokoju i trosk, jesli nie wprost nedzy i rozpaczy. Trzy lub cztery lata pobytu na wsi dadza mi znowu moznosc powrotu do Petersburga i pozwola zabrac sie do pracy, ktora zawdzieczam dobroci Jego Cesarskiej Mosci. Cesarz nie zgodzil sie na staly pobyt na wsi i dal Puszkinowi 30000 rubli pozyczki. Puszkin skarzyl sie w liscie do ojca, ze W Petersburgu nic nie robie, tylko mnie zolc zalewa. Choc udalo mu sie wyjechac na wies na jeden miesiac, lamentowal do zony: Takiej bezplodnej jesieni, jak zyje, nie mialem... Natchnienie wymaga spokoju serca, a mnie daleko do spokoju. Jedna z przyczyn niepokoju Puszkina byly flirty zony. Sytuacja stala sie powazna z przybyciem do stolicy po rewolucji 1830 roku George'a d'Anthesa, rojalisty ze slawnej akademii St. Cyr. Byl przystojny, mial powodzenie u kobiet. Spotkawszy Natalie w 1834 roku, zakochal sie w niej i coraz to jawniej okazywal swa milosc. W listopadzie 1836 roku Puszkin otrzymal anonimowy list (sowieccy grafo- lodzy udowodnili, ze napisal go ksiaze Dolgorukij) nadajacy mu tytul zastepcy Wielkiego Mistrza Zakonu Rogaczow. Puszkin wyzwal d'Anthesa na pojedynek; po skomplikowanych negocjacjach wyzwanie wycofal, a d'Anthes ozenil sie z siostra Natalii, Jekaterina/ Nikolajewna/, co mu nie przeszkadzalo w dalszym romansowniu z Natalia. Puszkin, plotkowano, mial affaire de coeur z Aleksandra/ Nikolajewna/, druga siostra zony. Coraz czesciej Puszkin razil innych cynizmem, ironia, gburowatoscia i brakiem samokontroli; bylo to wod/a na mlyn jego wrogow, a zasmucalo przyjaciol. W styczniu 1837 roku napisal dlugi i obelzywy list do przybranego ojca d'Anthesa, ambasadora Heeckerena, ktorego znienawidzil nie mniej niz samego d'Anthesa, i w koncu ponowil wyzwanie na pojedynek. 8 lutego 1837 r. d'Anthes wpakowal Puszkinowi kule w brzuch. Po wielkich cierpieniach najwiekszy poeta Rosji zmarl dwa dni pozniej. Podaje tylko wiersze, uzgadniajac, gdy moglem, daty ich powstania z opisywanymi wypadkami zycia Puszkina. Swa/ poezja/, nawet tylko liryczna/, wpisal sie on zlotymi czcionkami w literature Rosji. Puszkin jest dla Rosjan kim dla Polakow Mickiewicz, a dla Niemcow Goethe. Trzeba jak nawyrazniej podkreslic jednak, ze Puszkin inicjowal i promowal caly wachlarz rodzajow literackich: liryke, dramaty, wierszowane powies- ci, opowiesci historyczne, eseje krytyczne, studia, bajki, piosenki milosne, epigramy polityczne i "podkasane", nowele i opowiadania proza. Krytycy rosyjscy twierdza, ze wszystkie strumienie osiemnastego wieku zlewaja sie w Puszkinie, a wszystkie rzeki dziewietnastego plyna z niego. On to w swej tworczosci, jak nikt przed nim, ucielesnil duchowy i artystyczny dorobek, uwypuklil osiagniecia, i wskazywal droge rozwoju literaturze Rosji. Kto chce pisac powiesci, nowele i opowiadania powinien uwaznie przestu- diowac opowiadania Puszkina. Nie ma tam waty, tluszczu, slowolejstwa - kazde w nich slowo jest potrzebne. Uznaje sie, ze jego proza i stylem i tematyka, wplynela np. na Gogola, Dostojewskiego i Gonczarowa. Widzac ile czasu i energii poswiecil pisaniu proza, nie bardzo wierze, ze calkiem na serio napisal ten epigram: PROZAIK I POETA O co sie troskasz, prozaiku? Daj mysl! Juz mam ja na jezyku. Z konca naostrze ja jak grot, Opierze w rym, nim puszcze w lot, O prezna ja cieciwe opre, W palak posluszny zegne luk, A gdy juz posle - to na dobre, Ze z pyszna bedzie sie mial wrog! Brak miejsca nie pozwala na opracowanie jego prozy lub danie z niej przykladow. Wspomniawszy wiec tylko krotko ten wazny aspekt tworczosci Puszkina, zakoncze garscia wierszy. Lubie KOCHALEM PANIA Kochalem Pania - i milosci mojej Moze sie resztki jeszcze w duszy tla, Lecz niech to Pani juz nie niepokoi, Nie chce cie smucic nawet mysla ta. Kochalem bez nadziei i w pokorze, W mece zazdrosci, niesmialosci, trwog, Tak czule, tak prawdziwie - ze daj Boze, Aby cie inny tak pokochac mogl. Hrabia Woroncow, przelozony Puszkina w Odessie, nakazal mu napisac sprawozdanie o szaranczy, ktora obsiadla lokalne pola. Tak sie Puszkin z zadania wywiazal: Szarancza Leciala, leciala I siadla. Siedziala, siedziala, Wszystko zjadla I znowu poleciala. I znow o kobiecie, ale mniej powaznie. I JA BYLEM POSROD DONCOW I ja bylem posrod doncow, I osmanow gnalem szajke, Pilem, bilem sie, by w koncu Na pamiatke wziac nahajke. Na wyprawie przy tobolku Mialem zawsze balalajke, Coz? powiesze ja na kolku, A tuz obok i nahajke. Nie utaje, przyjaciele: Mam gosposie - cudo! bajke! Myslalem ja o niej wiele I zerkalem na nahajke. Mial talent by stosowac to, co o zgraji balwanow pytlujacych glupstwa napisal: RADA Wierz mi: gdy trutni i komarow Roj gazeciarski wokol bzyka, Slow nie trac, szkoda i jezyka, Milczeniem zbadz bezczelny narow. Racja/ ni smakiem nie przelamiesz Uporu zlego ich, a zatem Gniew bylby grzechem. Lecz sie zamierz I celnym - klaps! epigramatem. Ciekawe sa stroniczki jego notatnikow gdzie wiersze swe ukladal. Wykreslal, poprawial, gryzmolil na marginesach. Podpisy ma zamaszyste, eso-floresowe, z powtarzajacymi sie petlami linii. Moim zdaniem mial duzy talent rysowniczy. Jego glowy sa pelne wyrazu i charakteru, w zwierzetach uchwycil typowa poze lub ruch. Namioty Cyga- now, karmiaca Cyganka sa ekspresywne. Jego szkice cechuja oszczedna prostota i delikatnosc linii. Karykatura dandysa na marginesie strony rekopisu <> to calkiem wyrazny autoironiczny portret. Za wyjatkiem <>, tlumaczonego przez Adama Mickiewicza, wszystkie cytowane tu wiersze Puszkina przekladal Julian Tuwim. Nie mam dostepu do innych polskich przekladow (moje wydanie Tuwima jest z roku 1945). Moze dzis sa lepsze. Traduttore, traditore? Ja sadze, ze Tuwim tak dobrze wyczul, uchwycil, wydobyl i przekazal nam dominante/ poetycka tlumaczonego wiersza, ze przeklad ma ten sam skutek co oryginal - a to przeciez jest zadaniem i celem tlumacza. BLOGOSLAWIONY, KTO SAMOTNIE Blogoslawiony, kto samotnie, Z dala od zrzedy a nieuka, Z lenistwem dzielac trud roztropnie, Wspomnienia i nadziei szuka; Komu przyjaciol los przeznaczyl, Kto skryl sie jak w klasztornej celi Od ignorantow-usypiaczy I arogantow budzicieli. ________________________________________________________________________ <>, 29.05.1996. Skrocil J_Kuk Jan Nowak-Jezioranski CZY HISTORIA MOZE SIE POWTORZYC? ================================ W ciagu 200 lat Polska trzy razy przezyla targowice. Musimy wiec pamietac, ze zadne sojusze nie obronia naszej niepodleglosci, jezeli sami nie zabezpieczymy sie przed wrogiem wewnetrznym. Bo w Polsce drzemie gdzies w ukryciu potencjalna piata kolumna. Historycy spierali sie kiedys, czy wina za upadek Rzeczypospolitej spada na samych Polakow czy na zaborcow, ktorzy przemoca udaremnili Polsce podnoszenie sie z upadku. Prawda lezy nie tyle posrodku, ile raczej laczy jedno i drugie. Nie ulega watpliwosci, ze za czasow saskich Rzeczpospolita znalazla sie na dnie upadku moralnego i politycznego. Formalnie rzecz biorac, August II wybrany byl w ostatniej wolnej elekcji. W rzeczywistosci wybrany zostal glosami wyborcow przekupionych przez obce mocarstwa. On to stal sie grabarzem Polski. Zawarl przymierze z Piotrem Wielkim, ktore pozwalalo wojskom rosyjskim wkraczac w granice Rzeczypospolitej bez jej zezwolenia. W tym wlasnie fatalnym roku 1704 Polska utracila suwerennosc. Wojska rosyjskie nie tylko pilnowaly, by elekcja dwoch nastepnych krolow wypadla po mysli Petersburga. Nawet sejmiki obradowaly w obecnosci rosyjskich oddzialow. Ambasador rosyjski w Warszawie stal sie wielkorzadca Polski, przekupywal poslow i senatorow, a opornych porywal i wywozil w glab Rosji. Jeden przekupiony posel mogl - korzystajac z <> - zerwac Sejm, nie dopuscic do rozpoczecia obrad i wyboru marszalka. Przebudzenie przyszlo za pozno ------------------------------ I oto w chwili, gdy Rzeczpospolita osiagnela dno upadku, nastapil przelom, ktory zdumiewa swoja nagloscia i rozmachem, a przede wszystkim jakas przemiana charakteru narodowego. Pionierzy oswiaty ksiadz Stanislaw Konarski i Stanislaw August Poniatowski wydobywaja szlachecka elite z ciemnoty i zacofania. Powstaja kolegia pijarskie, Komisja Edukacji Narodowej, Szkola Rycerska, budzi sie ruch reformatorski, dochodzi do reformy skarbowosci, powstaja manufaktury - pierwsze zalazki polskiego przemyslu. Budzi sie mysl polityczna stawiajaca sobie za cel przeksztalcenie Rzeczypospolitej w nowoczesne panstwo. Dochodza do glosu jednostki i umysly swiatle na miare europejska. Dochodzi do eksplozji zarliwego patriotyzmu. Rote przysiegi Zgromadzenia Przyjaciol Konstytucji Rzadowej otwieraja slowa: "Ojczyzne moja wszelkimi sposobami ratowac... " Konstytucja majowa stala sie szczytowym punktem tego poteznego ruchu uzdrowienczego, ktory ogarnal nawet warszawskie pospolstwo. Niestety, nie oslanialy reform polskie armaty i bagnety. Tragicznym nastepstwem uchwalenia konstytucji byl rosyjski najazd, wsparty przez targowice, drugi rozbior, rozpaczliwe powstanie Kosciuszkowskie, ktore zakonczylo sie kleska i trzecim rozbiorem. Zaledwie na rok przed smiercia Katarzyny Wielkiej Polska znikla z mapy Europy. Utonela tuz u brzegu - na krotko przed zwyciestwami Napoleona nad Austria, Prusami i Rosja. Czy zatem obchodzilismy 3 Maja jako rocznice jeszcze jednej kleski? Nie. Jest to rocznica najwiekszego i najtrudniejszego zwyciestwa - zwyciestwa narodu nad samym soba. Odrodzenie przyszlo za pozno, by ocalic panstwo, ale w pore, by uratowac narod. Powiedzial Staszic, ze upasc moze narod wielki, ale zginac tylko nikczemny. Polacy, ktorzy w czasach saskich rozprzedawali Polske za dukaty i ruble, byli narodem nikczemnym. Nikczemni byli magnaci, traktujacy Rzeczpospolita jak sztuke sukna, ktora kazdy ciagnal w swoja strone, by urwac jak najwiecej dla siebie. W pol wieku pozniej Polacy, ktorzy uchwalili majowa konstytucje, stali sie narodem wielkim. Przelom drugiej polowy XVIII wieku obudzil w Polakach patriotyzm tak zarliwy jak nigdzie na swiecie. Nigdzie nie bylo tak rozpaczliwej wytrwalosci w walce o odzyskanie wolnosci, tak bezgranicznej gotowosci do ofiar. Wlasnymi silami Polska zrzucila z grzbietu sowieckiego hegemona i narzucone przez niego rzady. Przykladowi polskiej odwagi i solidarnosci, ktory pociagnal za soba innych, zawdziecza swiat zwyciestwo w zimnej wojnie. Kryzys systemu wartosci ----------------------- I oto wlasnie w momencie tego bezprzykladnego tryumfu nastepuje nagly zwrot w kierunku przeciwnym. W trzy lata po odzyskaniu suwerennosci i demokracji ten dziwaczny narod - w wolnych wyborach, wiekszoscia glosow - przywraca komunistow do wladzy, obracajac jakby w nonsens wlasna historie ostatniego polwiecza. Udziela rozgrzeszenia grzesznikowi, ktory ani grzechow nie zaluje, ani nie zamierza sie z nich spowiadac. Szesc lat Trzeciej Rzeczypospolitej nie sa latami upadku. Nastapil w tym krotkim czasie zywiolowy wybuch energii spolecznej wyzwolonej z pet i dogmatow. Prognozy na przyszlosc sa pomyslne - kolejne rzady, nie wylaczajac obecnego, kontynuuja polityke reform i integracji Polski ze strukturami zachodnimi. A jednak, pomimo tych osiagniec, Polska przezywa gleboki kryzys moralny, polityczny i umyslowy. Okazalo sie, ze mozna w krotkim czasie zmienic ustroj polityczny i gospodarczy, ale nie da sie z dnia na dzien zmienic ksztaltowanej przez lata swiadomosci ludzkiej. Pozostal w niej zakodowany falszywy system wartosci, ktory odwracal do gory nogami znaczenie takich slow jak demokracja, racja stanu, suwerennosc, sojusz, zdrada i zasluga. Rozchwianiu i zamazaniu ulegaja podstawowe kryteria, ktore okreslaja normy obywatelskiego postepowania. Ludzie, zwlaszcza mlodzi sa zmeczeni historia, obchodami rocznic, klesk, meczenstwa i heroizmu. Ucieczka od przeszlosci zamienia sie w zanik pamieci narodowej. Po latach niezwyklego natezenia uczuc patriotycznych przyszla teraz jakas reakcja, czasem jakby antypatriotyczna. Wydawalo mi sie, ze ktos mnie w serce dzgnal, gdy jakiejs kobiecie wyrwaly sie slowa: -Ja mam tej Polski dosyc. Recydywa dawnych slabosci ------------------------- Niepokoi przede wszystkim recydywa pewnych patologicznych wlasciwosci naszego charakteru narodowego, ktore tkwily u zrodel upadku Rzeczypospolitej Obu Narodow. W pierwszym rzedzie - przerosty polskiego indywidualizmu, ktore prowadza do nieustannych rozlamow, braku zdolnosci do zbiorowego i zgodnego dzialania oraz jakiejkolwiek dyscypliny w lonie ugrupowan laczacych ludzi o zblizonych pogladach. Powraca przewaga prywaty nad dobrem publicznym, ambicji jednostek i interesow grupowych nad interesem ogolnym. Te niepokojace symptomy narzucaja pytanie, czy historia moze sie powtorzyc. Czy obecny kryzys tozsamosci moze ponownie zagrozic panstwu, jesli nie dzis, to w przyszlosci? Z kazdym dniem rysuje sie coraz wyrazniej mozliwosc odrodzenia imperializmu rosyjskiego i proba ponownego uzaleznienia panstw Europy Srodkowej od Moskwy. Nikt nas przed nimi nie obroni, jesli nie bedziemy gotowi bronic sie sami. Obronca Polski musi wiedziec i wierzyc gleboko, za co ma sie bic, jesli ma byc gotowy do poniesienia ofiary z wlasnego zycia. Zagrozenia na froncie wewnetrznym --------------------------------- Spoleczenstwo w ogromnej wiekszosci popiera przystapienie Polski do NATO i wierzy, ze przynaleznosc do Przymierza Atlantyckiego odstraszy agresora od napasci. Zadne jednak wojskowe sojusze nie zabezpiecza nas przed zagrozeniem plynacym od wewnatrz. Polska musi pamietac, ze w ciagu 200 lat przezyla targowice trzykrotnie: w roku 1792, 1920 i 1944. Obrona frontu wewnetrznego jest rownie konieczna dla zachowania niepodleglosci, co obrona przed atakiem z zewnatrz. Musimy zabezpieczyc sie przed mozliwoscia, ze w lonie samego spoleczenstwa znowu znajda sie ludzie, ktorzy w obliczu bezposredniego zagrozenia dla wlasnej korzysci wespra wroga. W <> ukazal sie ostatnio artykul, ktory ostrzega, ze KGB i jego potezna siec przetrwaly rozpadniecie sie Zwiazku Sowieckiego i siegaja do dawnych republik i do krajow Europy Srodkowo-Wschodniej. Glownym celem jest reintegracja, scalenie z powrotem dawnego Zwiazku Sowieckiego, rzadzonego centralnie z Moskwy, a takze odzyskanie kontroli nad dawnymi satelitami. Cel ten nie ma byc osiagany srodkami wojskowymi czy tez szantazem gospodarczym, lecz przy pomocy mniejszosci rosyjskich i tak zwanych sowieckich ludzi innych narodowosci. Publicysta <> twierdzi, ze ta polityka ulegnie znacznemu uaktywnieniu po wyborach, bez wzgledu na ich wynik. W Polsce nie ma rosyjskiej mniejszosci, ale drzemie gdzies w ukryciu potencjalna piata kolumna. Nie odnosze tego twierdzenia do zadnej z istniejacych formacji politycznych, nie wylaczajac dawnej partii komunistycznej. Nie zamierzam wysuwac zadnych zbiorowych oskarzen czy podejrzen. Musimy jednak liczyc sie z tym, ze w lonie tej partii i poza nia sa ludzie, ktorzy wciaz maja w glowach zakodowane dawne zwiazki i uzaleznienia od Wielkiego Brata. W czasie telewizyjnej debaty prezydenckiej zapytalem owczesnego przewodniczacego SLD, Aleksandra Kwasniewskiego, jakie wnioski wyciagnal jego klub wobec swoich pieciu poslow, ktorzy odmowili glosowania za parozdaniowa rezolucja dla uczczenia rocznicy polskiego zwyciestwa nad bolszewikami w 1920 r. Zwyciestwa, ktore sprawilo, ze Polska nie stala sie jeszcze jedna republika sowiecka. Zapytalem, jak zachowaliby sie ci poslowie, gdyby, co nie daj Boze, rok 1920 powtorzyl sie kiedys w przyszlosci. Kandydat na prezydenta nie znal sprawy, byl zaskoczony pytaniem i nie udzielil mi zadnej odpowiedzi. Czekam na nia do dzis - i niepokoje sie, ze po 75 latach na lawach poselskich zasiadaja ludzie, ktorzy wciaz utozsamiaja sie z owczesnym wrogiem. Gleboka troske budzi fakt, ze na wiekszosci telewidzow ten poselski incydent nie wywarl zadnego wrazenia. Gdyby w Stanach Zjednoczonych albo w jakimkolwiek zachodnim panstwie demokratycznym wyszlo na jaw, ze szef rzadu biesiadowal od lat z szefem rosyjskiej sieci szpiegowskiej, wybuch oburzenia opinii publicznej zmiotlby go raz na zawsze z powierzchni zycia publicznego - bez wzgledu na to, jakie intencje przyswiecaly tym spotkaniom. Sondaze opinii publicznej pokazaly, ze ogromna wiekszosc spoleczenstwa przeszla nad ta sprawa do porzadku dziennego. Co najwyzej ucierpiala nieco popularnosc bylego premiera. A coz powiedziec o prokuratorze, ktory ujawnia koronnego swiadka oskarzenia - Rosjanina przebywajacego na terytorium Federacji Rosyjskiej, skazujac go tym samym na smierc? Kto dzis narazi swe zycie, kogo skusi chocby najwyzsza nagroda, by pojsc na wspolprace z polskimi organami obrony panstwa? Za jednym zamachem Polska zostala oslepiona, pozbawiona najwazniejszego oreza obrony w czasie pokoju, jakim jest wywiad i kontrwywiad. KGB moze dzis spokojnie realizowac w Polsce swoje plany i rekrutowac ich polskich wykonawcow. Nic im juz grozic nie bedzie. Program uzdrowienia ------------------- Rozmawialem niedawno z przywodca pewnego stronnictwa wywodzacego sie z obozu "Solidarnosci". Radzilem mu, by rozwinal program uzdrowienia spoleczenstwa, by ukazal wizje, ktora porwie mlodych, by szedl do wyborow pod haslem zapewnienia Polsce bezpieczenstwa - nie tylko przed zagrozeniem z zewnatrz, ale takze na naszym froncie wewnetrznym. Odpowiedzial mi, ze te hasla glosow nie zdobeda, bo w swej wiekszosci spoleczenstwo niebezpieczenstwa nie widzi, zagrozenia nie czuje. Moze mial racje. Tym wieksza potrzeba, by tym nastrojom nie ulegac, niebezpieczenstwo ukazywac, spoleczenstwo budzic - aby to przebudzenie znowu nie przyszlo za pozno. Bicie na alarm nie jest przedwczesne. W epoce odrzutowcow i komputerow kolo historii toczy sie o wiele szybciej niz za czasow ksiedza Piotra Skargi, ktory na 200 lat przed trzecim rozbiorem ostrzegal proroczo, ze sami Polacy sprowadzic moga upadek swego panstwa. ________________________________________________________________________ <>, 29.05.1996. To nie "piata kolumna", reprezentujaca interesy Rosji, jest glownym zagrozeniem dla naszej niezaleznosci. Jest nim to, ze nie mamy zadnej wizji Polski ani wiary we wlasne sily -- caly czas potrzebujemy "starszego brata". Kiedys byl nim Zwiazek Sowiecki, teraz Stany Zjednoczone -- na artykul Jana Nowaka-Jezioranskiego odpowiada Jerzy Giedroyc PO PIERWSZE: SAMODZIELNOSC ========================== Artykul Jana Nowaka - wierze, ze spowodowany najlepszymi intencjami - niestety mija sie z rzeczywistoscia. Konstytucja 3 maja niewatpliwie byla w pewnym sensie punktem zwrotnym naszej historii i spowodowala caly szereg pozytecznych reform, ale przede wszystkim zwolennicy reform byli w znakomitej mniejszosci w spoleczenstwie i zabraklo im odwagi dla przeprowadzenia istotnych reform. Klasycznym przykladem bylo Powstanie Kosciuszkowskie, ktore wbrew legendom nie potrafilo zmobilizowac do walki chociazby chlopow. To bardzo pieknie pokazywac Kosciuszke w sukmanie i wyciagac Bartosza Glowackiego czy Kilinskiego na piedestaly, ale Manifest Polaniecki byl tylko niesmiala proba juz nie likwidacji, ale ograniczenia panszczyzny, a glowny wysilek poszedl w hamowanie "pospolstwa warszawskiego" - jak to okresla Jan Nowak - w obawie przed rewolucja. Zrywy niepodleglosciowe i nasze powstania przez caly XIX wiek wynikaly nie tylko z blednych ocen politycznych, ale rowniez z nieumiejetnosci radykalnej przebudowy struktury spolecznej; uwlaszczenie chlopow przeprowadzil carat, a nie rzad narodowy. Zlota hramota jest pieknym gestem bez pokrycia. Odzyskanie niepodleglosci tez bylo rezultatem realistycznej polityki Pilsudskiego, ktory opierajac sie na zimnej kalkulacji zaczal wspolpracowac z Austria czy Niemcami - ale Legiony byly przyjete wrogo przez spoleczenstwo. Tak samo przestanmy sie ludzic, ze - jak pisze Nowak - Polska wlasnymi silami zrzucila z plecow sowieckiego hegemona. Bylo to przede wszystkim rezultatem kryzysu w Zwiazku Sowieckim i glasnosti Gorbaczowa. Upadek PRL-u byl takim zaskoczeniem dla przywodcow "Solidarnosci", ze prezydenture ofiarowano generalowi Jaruzelskiemu. Weszlismy w ponownie odzyskana niepodleglosc bez zadnej wizji Polski i z miejsca zaczely sie rozgrywki partyjno-polityczne. Okazalo sie, ze cala elita byla kompletnie nieprzygotowana. Przede wszystkim zabraklo wiary we wlasne sily, kontynuowano trzymanie sie czyjejs klamki. W czasie wojny byla to klamka anglo-amerykanska, potem gwarantem utrzymania Ziem odzyskanych byl Zwiazek Sowiecki, no a teraz z powrotem "starszym bratem" zostaly Stany Zjednoczone. Niewatpliwie okres wojny i okupacji oraz PRL-u, Katynie i ogromna emigracja na Zachod wyniszczyly to spoleczenstwo, ktore z trudem musialo sie dopiero uczyc zasad demokracji. Nieudolnosc rzadow postsolidarnosciowych i oderwanie sie od spoleczenstwa spowodowaly, ze w ostatnich wyborach zwyciezyli postkomunisci. W czasie tych wyborow zajalem wyraznie stanowisko, ze zarowno Walesa, jak i Kwasniewski nie sa dobrymi kandydatami na stanowisko prezydenta i proponowalem, aby demonstracyjnie te oba nazwiska skreslac. Z chwila jednak, gdy wygral Aleksander Kwasniewski, uwazalem, ze jest to legalnie wybrany prezydent i pozostajac w opozycji uwazalem, ze w sprawach o znaczeniu panstwowym nalezy mu pomoc i w konkretnych wypadkach wspolpracowac. Sytuacje mamy bardzo trudna. Niewatpliwie jest duze ozywienie w zyciu gospodarczym, ktore rozwija sie wbrew wszystkim trudnosciom stawianym przez nieudolne rzady i biurokracje. Ale rzecza najwazniejsza jest nasze polozenie geopolityczne i niebezpieczenstwo odradzajacego sie imperializmu rosyjskiego. Zdawaloby sie, ze wszyscy w Polsce juz zrozumieli, jak wielkie znaczenie maja dla nas niepodlegla Ukraina, Bialorus i panstwa baltyckie. Niestety, ograniczono sie tylko do deklaracji i stosu umow, za ktorymi nie postepowaly konkretne dzialania. W dalszym ciagu nie mysli sie o znalezieniu wlasnych drog wyjscia i powstalo wrecz histeryczne dazenie do przyjecia nas do NATO i Unii Europejskiej, co mialoby nas bronic przed wszystkimi niebezpieczenstwami. Nie zdajemy sobie sprawy z wszystkich trudnosci, jakie sa z tym zwiazane, chociazby przestarzala struktura rolna, ktorej nie mozna zreformowac na skutek krotkowzrocznej i egoistycznej polityki Polskiego Stronnictwa Ludowego. Nastepuje juz wchlanianie Bialorusi przez Rosjan, na co reagujemy halasliwymi demonstracjami - z jednoczesnym cofnieciem pomocy dla bialoruskiej prasy na Bialostocczyznie. Zdawaloby sie, ze przejawiamy wieksza dzialalnosc na odcinku ukrainskim, no ale jednoczesnie wybucha konflikt w Przemyslu, ktory z powrotem zaognia nasze stosunki i to wlasnie w przededniu wizyty prezydenta Kuczmy w Warszawie i przygotowywanego festiwalu kultury polskiej we Lwowie. A to juz nie rzad, ale spoleczenstwo i duchowienstwo. W stosunkach z Rosja ograniczamy sie tylko do oficjalnych kontaktow rzadowych, nie probujac nawiazania kontaktu i wspolpracy ze spoleczenstwem rosyjskim, gdzie przeciez mamy duzy kapital sympatii. No, ale na tym odcinku nie tylko nic sie nie robi, lecz wrecz przeciwnie, nie ma zadnych prob, zeby te sytuacje odmienic. Afera premiera Oleksego takze spowodowala ogromne zamieszanie. Osobiscie nie wierze, zeby Oleksy byl jakims agentem, ale po prostu jest on wychowany i przyzwyczajony, ze w stosunku do starszego brata nie ma zadnych tajemnic i nie zdawal sobie sprawy, jak te "przyjaznie" moga byc wykorzystywane do celow wywiadowczych. (Nie chce byc zlosliwy, ale czy <> nie ma rowniez podobnej sytuacji w tak zwanej opozycji w stosunku do Amerykanow?). Czego nam wlasnie najbardziej brakuje to wyrobienia w sobie poczucia calkowitej niezaleznosci i zdania sobie sprawy z naszych mozliwosci na obszarze wschodniej Europy. Jakie wyjscie? Musi wymrzec nasze pokolenie i przyjsc musza mlodzi - ludzie normalni, a my mozemy tylko przekazac im imponderabilia. ________________________________________________________________________ Gazeta Wyborcza, 8.05.1996 List do redakcji GW STO DNI BEZ WATERLOO ==================== Wielce szanowny Panie Andrzeju [Szczypiorski]! Jestem podobnie stary jak Pan, gdyz pamiec moja siega widoku Lwowa w kirach po smierci Jozefa Pilsudskiego. Nic zatem dziwnego, iz pomne, ze chodzilem do szkoly w 1945 r. pod przybranym nazwiskiem ukrywajacego sie oficera AK, mojego Ojca. A jak silna jest pamiec tamtego okresu, niech swiadczy, ze nie umknal z niej proroczy tekst <>, ktory na drzwiach ratusza tego miasteczka, w ktorym uczeszczalem do gimnazjum oo. salezjanow, pojawil sie pewnego poranka: Nie rzucim chlewa, skad nasz rod rozkoszne nam pomyje my pepeeru dzielny rod potezne mamy ryje. I chcemy Polski az po Bug tam nam dopomoz wrog. Bedzie z nas kazdy ryl i ryl byleby upasc brzucha chociazby caly chleb nam zgnil Rosji bedziemy sluchac. I bedzie Polska az po Bug tam nam dopomoz wrog. I pamietam takze, jak w 1952 r. odbieralem na wartowni w Olsztynie moja 15-letnia siostre po tygodniowych przesluchaniach na temat powiazan z wywrotowa grupa trzech 17-latkow, ktorzy sila mieli obalac ustroj. Uratowaly ja podkreslone czerwona kredka w otrzymywanych od jednego z nich listach fragmenty dotyczace sercowych wyznan. A chlopcy dostali po cztery lata obozu pracy. Dlatego pewnie tak bliski mi jest ton panskich refleksji w <> Zastanawia mnie natomiast, dlaczego zupelnie inaczej oceniam pewne wydarzenia i ludzi, dlaczego doszukuje sie innych ich przyczyn, dokonuje innych ocen. Aleksander Kwasniewski nie byl moim idolem, ale na niego glosowalem. Nie dla jego uroku osobistego i nie z powodu sentymentalnych odcieni koloru czerwonego. Do wyboru mialem dwie postacie. Pierwsza to legenda "Solidarnosci", czlowiek zasluzony w obaleniu komunizmu, bohater globalny, uwielbiany przez znaczna czesc Polakow i wiekszosc Polonusow. Czlowiek wyrazisty, indywidualnosc, zaluzony, obsypany zaszczytami i nagrodami, uhonorowany po wielekroc w kraju i za granica. Pierwszy obywatel, pierwszy zolnierz, pierwszy elektryk, pierwszy katolik itd. itd. I postac druga. Ani nie legenda czegokolwiek, ani raczej nieznany w swiecie, zadnego plotu nie przeskakiwal, niczyim bohaterem nie byl, represjom nie byl poddawany, nawet podobno lektoratu z angielskiego na Uniwersytecie nie zaliczyl. Nie byl pierwszy w czymkolwiek, poza SdRP. Obdarzony natomiast niezliczona iloscia epitetow, zwalczany przez prawie wszystkich. Niebieskie oczy, smagla cera, dobry granitur, gladko i pustoslowie, nie ma nic do powiedzenia - ot dno bez tresci. Ale ja mialem wybierac prezydenta. A jako prezydenta nie chcialem miec prostaka, intryganta i ostentacyjnego bigota. Dosc mialem zadufanego w sobie bufona, destruktora, pozera, blazna i nieuka. Ten kandydat odegral swoja historyczna role. Za zaslugi zebral niemale gratyfikacje. Mozemy mu ufundowac jeszcze pare pomnikow, ulic i placow. Ale nie mam zamiaru, zwlaszcza za granica, wstydzic sie takiego prezydenta. Wiec glosowalem na te niebieskie oczy. I dlatego, ze rozumialem, co mowi, a on wiedzial, co mowi. I dlatego, ze rozumialem, co ma na mysli, mowiac, zeby wybrac przyszlosc i zeby Polska byla wspolna. I dlatego, ze zwracal sie do zwolennikow i przeciwnikow, deklarujac, ze chce byc prezydentem wszystkich Polakow. I dlatego, ze byl normalny, obliczalny, zrownowazony, inteligentny i dawal gwarancje spokoju politycznego. Czy ten wybor byl naprawde tak zdumiewajacy? Zadne zawstydzenie, resentymenty czy rozowa mgielka tesknoty nie legly u podstaw takiego wyboru. Po prostu mam dosc zycia w ciekawych czasach. Wystarczy mi w biografii przedwojennego bezrobocia mojego ojca (inzyniera), pobytu w zagrabionym Zaolziu, okupacji hitlerowskiej, emocji po wyzwoleniu, stalinizmu, zawiedzionych nadziei po pazdzierniku '56, no i wszystkich dalszych emocjonujacych dat, z okresem prezydentury Walesy wlacznie. [... ] Andrzej Tyszecki, Koszalin ________________________________________________________________________ Izabella Wroblewska <> -- 50-LECIE ==================== Wdniach 18-20 kwietnia 1996 odbyla sie w auli Collegium Novum UJ w Krakowie 3-dniowa konferencja "Chrzescijanstwo przyszlosci" zorganizowana z okazji 50-lecia miesiecznika <>. Krotko o historii <> --------------------------- Miesiecznik <> powstal w 1946 r. z inicjatywy dzialaczy katolickich, ktorzy rok wczesniej zalozyli <>. Byli to Hanna Malewska, Maria Morstin-Gorska, Jerzy Turowicz, Stanislaw Stomma, Jerzy Radkowski, Jerzy Zawieyski, Stefan Swiezawski, ks. Konstanty Michalski. W pierwszym numerze miesiecznika zapisano deklaracje, w ktorej mozemy m.in. przeczytac "[... ] biernosc jest wina i to wina najciezsza, bo rownoznaczna z zezwoleniem i mimowolnym uczestnictwem we wszelkim zlu, ktore narasta poza orbita naszego dzialania". Gdy <> odmowil w 1953 r. publikacji gloryfikujacej Stalina, jego wydawanie przejal PAX. Miesiecznik natomiast zawieszono i wznowiono wiosna 1957 r. Wkrotce mianem <> zaczeto okreslac srodowisko intelektualne zlozone z ludzi <> i warszawskiej <>, Kola Poslow Katolickich oraz Klubow Inteligencji Katolickiej. Powstalo tez wtedy wydawnictwo, dzis jedna z najwiekszych polskich oficyn wydawniczych. <> byl w latach 1946-1989 jednym z nielicznych, ukazujacych sie legalnie niezaleznych pism, reprezentujacym opiniotworcze srodowiska katolickie. Poprzez 50-lecie pismem kierowali kolejno : Stanislaw Stomma, Hanna Malewska, Jacek Wozniakowski, Bohdan Cywinski, Stefan Wilkanowicz i obecnie Jaroslaw Gowin. Glowne kierunki dzialalnosci <> -------------------------------------- Realizujac zalozenia swoich tworcow <> uzupelnil <> publikacjami "bardziej studialnymi", dla wezszego grona, intelektualnie bardziej smialymi, w ktorych, jak mowia, "rozwaga mniej przydusza odwage". Miesiecznik ze zrozumialych wzgledow nie mial w zwyczaju zabierania glosu w biezacych dyskusjach politycznych, chociaz blisko wspolpracowal z opozycja, ale niektore jego publikacje wywolywaly spory oddzwiek polityczny. Jako przyklad szczegolnie dalekowzrocznego dzialania mozna podac rozpoczecie przez <> przed laty dyskusji ze srodowiskami niemieckimi, bez ktorej trudno sobie wyobrazic wynegocjowanie traktatu polsko-niemieckiego przez rzad Tadeusza Mazowieckiego w 1989 r. Jego redaktorzy podkreslaja, ze glownym celem <> bylo zawsze prowadzenie dialogu, budowanie "cywilizacji ekumenicznej" poprzez pokazywanie roznic, ale w taki sposob aby "poszukiwac wspolnych fundamentow wartosci". Miesiecznik drukowal i drukuje regularnie nie tylko teksty ludzi zwiazanych z katolicyzmem otwartym, ale takze teksty agnostykow i ateistow tworzac pomosty pomiedzy kultura katolicka i swiecka. Zdaniem red. J. Gowina kultura elitarna stracila dzis w Polsce i na swiecie dawna range a "cywilizacja obrazkowa" rozwija sie w duzym tempie. Stawia to przed tworcami nowe wyzwania. Na pytanie; jaki bedzie miesiecznik za lat kilkanascie redakcja odpowiada "My nie poddajemy sie modom i konsekwentnie przypominamy, ze bez filozofii, teologii oraz powaznej refleksji przezywanie wiary i sztuki nie jest mozliwe". Niedawno, u progu 50-lecia miesiecznik zmienil szate graficzna i odmlodzil redakcje. W planach redakcji widzimy nadal zamierzenia budowy "cywilizacji ekumenicznej" i promowanie kultury elitarnej. W marcowym numerze <> (nr 490) ------------------------------------- Pragne zwrocic uwage na prace ks. Jerzego Bagrowicza na temat obecnosci judaizmu w katechezie Kosciola katolickiego na przestrzeni wiekow. Autor pisze, ze przez stulecia bylo to nauczanie pogardy do tego narodu, spowodowane kontrowersjami chrzescijansko-zydowskimi z pierwszych wiekow istnienia Kosciola. Sredniowiecze i wieki pozniejsze wlaczyly do katechezy nauczanie o ciazacym na Zydach grzechu bogobojstwa. Tradycje: katolicka i protestancka byly powiazane z antyjudaizmem i taki stan rzeczy utrzymywal sie do naszego stulecia. Dopiero Sobor Watykanski II (1962-65) poprzez deklaracje <> zmienil zasadniczo nastawienie Kosciola katolickiego do Zydow. Autor podkresla takze, ze juz Katechizm Rzymski opracowany na zlecenie Soboru Trydenckiego w XVI wieku uczyl, ze chrzescijanie-grzesznicy sa bardziej winni smierci Chrystusa od Zydow, ci ostatni "nie wiedzieli co czynia", podczas gdy my wiemy to az za dobrze. Autor przypomnial takze tzw. "Tezy Seelisberskie" z 1947 r. wskazujace na potrzebe przezwyciezania kazdej wrogosci wobec Zydow jaka moglaby byc upowszechniana przez nauczanie religijne. Tezy te nie mialy jednak oficjalnego charakteru i nie mogly stanowic normy dla nauczania religijnego. Druga pozycja godna polecenia jest artykul Justyny Domaslowskiej-Szulc przedstawiajacy zydowskie spojrzenie na chrzescijanstwo przez prawie dwa tysiace lat. Zydzi, zdaniem autorki, nie umieli dostrzec w chrzescijanstwie religii milosci, a chrzescijanie przesladowali Zydow. Judaizm az do XVI wieku zakazywal publicznych dyskusji na temat Jezusa, a wszelkie wzmianki o nim byly usuwane z wydan Talmudu. Autorka twierdzi, ze nie zawsze spojrzenie Zydow na Jezusa bylo az tak skrajnie negatywne, podajac przyklad zyjacego w XV wieku rabbiego Abrahama Fariala, ktory uwazal, ze Jezus jest rzeczywiscie mesjaszem i zbawicielem dla chrzescijan nawroconych z poganstwa. Rabin Farial byl jednak w swym pogladzie odosobniony. Autorka podaje tez przyklad powiesci - apokryfu Szaloma Asza <>, napisanej w jidysz przez tego pioniera pojednania chrzescijan i Zydow (polskie wyd. 1990). Asz napisal te ksiazke z zydowskiego punktu widzenia, nie negujac spojrzenia chrzescijanskiego. Z tego powodu nazwano go "odstepca i renegatem" - czlowiekiem ogarnietym obsesja pojednania judaizmu z chrystianizmem. Domaslowska-Szulc twierdzi, ze ksiazka ta z powodzeniem moglaby stac sie obowiazkowa lektura dla wyznawcow obu religii. W marcowym numerze ciekawe sa rowniez odpowiedzi ankietowanych polskich tworcow pochodzenia zydowskiego, co praktycznie znaczy dla nich tzw. "podwojna tozsamosc", czy musi ona rodzic poczucie rozdarcia, czy tez przeciwnie, pozwala czerpac z bogactwa dwoch tradycji i kultur. Na ankiete odpowiedzialo 9 osob. Opracowane na podstawie wlasnych spostrzezen z konferencji w dniach 18-19 kwietnia, 490-tego numeru <>, oraz odglosow z prasy krakowskiej. ________________________________________________________________________ Tadeusz K. Gierymski O <> DALEJ ================= Nawiazujac do artykulu Pani Izabelli o <>: Ten miesiecznik kulturalny, jego redakcja i wspolpracownicy mieli olbrzymie znaczenie, nie tylko w ksztaltowaniu sie swiatopogladu polskiej inteligencji katolickiej, ale i w kulturze polskiej w bardzo trudnym, skomplikowanym okresie naszej historii. Temat ten zasluguje na szerokie i doglebne opracowania. Teraz pozwole sobie tylko na kilka uwag. <> nawiazywal do tradycji wydawanego w latach trzydziestych warszawskiego kwartalnika <> (1934-1939, ktorego ostatni numer wyszedl 15 czerwca 1939 r.). Celem <> byla odnowa kultury katolickiej w oparciu o francuski personalizm, mysl posoborowa i encykliki papieskie. W pierwszym numerze czytamy: Podejmujemy wydawanie <> z wola czynnego wspoluczestnictwa w tworzeniu nowej rzeczywistosci, z jasno nakreslona linia programowa. [... ] Z podloza najautentyczniejszego i najpelniejszego katolicyzmu chcemy wywiesc czlowieka zdolnego dzisiejszej rzeczywistosci podolac, napor jej wytrzymac i zwyciesko poddac ja probie. W <> z 1960 r. pisal Jerzy Turowicz, ze waznym zadaniem <> bylo [... ] wypracowywanie ksztaltu wspolczesnego humanizmu integralnego, opartego o pelna, a wiec takze religijna koncepcje czlowieka. Nie tylko z trudna terazniejszoscia porali sie wtedy redaktorzy i pisarze <> stojac na stanowisku podmiotowosci czlowieka. Daleko na przyszlosc myslal o programie pisma Stanislaw Stomma, jeden z jego zalozycieli. Tak po wielu latach (1986) wyrazil sie: Zadanie merytoryczne, jakie powinien postawic sobie <>, okreslilbym nastepujaco: zrozumienie i zarysowanie prawdopodobnego obrazu cywilizacji XXI stulecia oraz okreslenie, jaki sens ma miec zadanie chrystianizacji tej cywilizacji. A to wlasnie zadanie wydaje mi sie byc jeszcze bardziej wazne dzis, w swietle przemian i wypadkow i w Polsce, i w swiecie. Zauwazajac i podkreslajac donioslosc przemian spolecznych w powojennym kraju <> bronil roli jednostki jako podmiotu dzialan spolecznych i wypadkow historycznych. Tak to sformulowal ksiadz Konstanty Michalski, takze z zespolu redakcyjnego, w swym <>, artykule w pierwszym numerze <>: W niczym nie umniejszamy sprawiedliwosci spolecznej, w niczym nie zaciesniamy badan naukowych nad wszystkimi jej poszczegolnymi zagadnieniami i wiemy, ze w tym mozemy isc razem, ale poza tym siegamy do czlowieka, do tego, co w nim najglebszego, do jego ducha, do jego godnosci, wstrzasajac w nim tym wszystkim, co nie przemija, co niesmiertelne, co sie nie da ujarzmic, zniewolic i chce zawsze isc w gore. A Jerzy Turowicz, takze w tym numerze, pisal: Prawda pierwsza. Korzenie wszelkich wartosci wytwarzanych czy spotykanych w zyciu spolecznym tkwia w osobie [... ] I prawda druga. Osoba ksztaltuje sie przez uspolecznienie. Ale nie uspolecznienie narzucone z zewnatrz, ale uspolecznienie dobrowolne, idace od wewnatrz. Moze kiedys napisze wiecej o <>, o pluralizmie, o koncepcji chrzescijanstwa, o stosunku do czlowieka redagujacych go i piszacych dla niego ludzi, tak innych, i wtedy, i teraz, od ziejacych nienawiscia Cerberow inkwizycyjnego katolicyzmu. O szerokim horyzoncie myslowym i roznorodnej tematyce tego pisma: estetyka i sztuka, etyka, filozofia, historia, literatura - polska i obca, dawna i wspolczesna, proza i poezja, eseistyka, krytyka, kosmogeneza, kultura i jednosc Europy, nauki przyrodnicze, psychologia, psychoanaliza, religioznawstwo, teologia, zycie spoleczne... O publikowaniu i omawianiu tekstow wybitnych myslicieli obcych, jak np. Martina Heideggera, Karla Poppera, Thomasa Mertona, Kierkegaarda, Gilsona i wielu innych. O specjalnych numerach poswieconych specjalnym tematom i ludziom, np. Norwidowi i Krasinskiemu, <>, <>, o <>. O roli i dorobku Spolecznego Instytutu Wydawniczego ZNAK. ________________________________________________________________________ Redakcja "Spojrzen":spojrz@k-vector.chem.washington.edu, oraz spojrz@info.unicaen.fr Serwery WWW: http://k-vector.chem.washington.edu/~spojrz, http://www.info.unicaen.fr/~spojrz Adresy redaktorow: krzystek@magnet.fsu.edu (Jurek Krzystek) karczma@info.unicaen.fr (Jurek Karczmarczuk) Stale wspolpracuje: bielewcz@io.uwinnipeg.ca (Mirek Bielewicz) Copyright (C) by Jurek Krzystek (1996). Copyright dotyczy wylacznie tekstow oryginalnych i jest z przyjemnoscia udzielane pod warunkiem zacytowania zrodla i uzyskania zgody autora danego tekstu. Poglady autorow tekstow niekoniecznie sa zbiezne z pogladami redakcji. Numery archiwalne dostepne przez anonymous FTP z adresu: k-vector.chem.washington.edu, IP # 128.95.172.153. Tamze wersja PostScriptowa "Spojrzen". _____________________________koniec numeru 134_________________________