______________________________________________________________________
                                            ___
             __  ___  ___    _  ___   ____ |  _|  _   _  _  ___
            / _||   ||   |  | ||   | |_   || |_  | \ | || ||   |
           / /  | | || | |  | || | |   / / |  _| |  \| || || | |
         _/ /   |  _|| | | _| ||   \  / /_ | |_  | |\  || ||   |
        |__/    |_|  |___|| | ||_|\_\|____||___| |_| |_||_||_|_|
                          |___|
_______________________________________________________________________

    Sroda, 12.06.1996          ISSN 1067-4020             nr 133
_______________________________________________________________________

W numerze:

                Ernest Gellner - Straszliwe skutki awarii rewolucji
                Ernest Skalski - Duma Wielkorusow
          Tadeusz K. Gierymski - I w slawe bede rosl

_______________________________________________________________________

Za cztery dni wybory prezydenckie w Rosji. Skutki ich 
beda zapewne dla Polski duzo bardziej istotne niz, dajmy na to, 
rezultat jesiennych wyborow w USA. Z tego tez powodu poswiecamy 
niniejszy numer sprawom mniej lub wiecej zwiazanym z Rosja. Mamy
bardzo niewielka nadzieje, ze na naruszone poczucie narodowej dumy, o
ktorej w artykule Ernesta Skalskiego, kojaco wplynie zwyciestwo 
pierwszego w historii Rosjanina w miedzynarodowych tenisowych 
Mistrzostwach Francji na kortach Rolland Garos. Jewgienij Kafielnikow 
zwyciezyl w wielkim stylu, zdobywajac pierwsze miejsce zarowno w singlu 
jak i w deblu, pierwszy od czasu legendarnego Australijczyka Kena 
Rosewalla w 1969 roku. To oczywiscie zludzenie -- tenis to nie pilka 
nozna... Zludzeniem natomiast nie jest zjawisko rosyjskiej dumy, 
o ktorej rowniez bedzie w artykule Tadeusza Gierymskiego o Puszkinie, 
napisanym z okazji rocznicy urodzin poety (konkretnie w drugiej jego 
czesci). J.K_ek
________________________________________________________________________

The Independent 29.04.1996 via Forum

Ernest Gellner 

                   STRASZLIWE SKUTKI AWARII REWOLUCJI
                   ==================================



Sposob, w jaki dokonal sie demontaz rosyjskiej rewolucji,
moze jeszcze zostac uznany za katastrofe porownywalna tylko z sama ta
rewolucja. Nie chce byc tu zle zrozumiany. Pisze to bedac przez cale
zycie antykomunista i antymarksista. Wsrod ludzi w moim wieku i o moim
pochodzeniu naleze do bardzo niewielkiej mniejszosci, ktora nigdy nie
przeszla fazy marksizmu. Jako uczen w Anglii czasu wojny bylem pod
wplywem Koestlera i Orwella; pozniej najwieksze wrazenie zrobili na mnie
Karl Popper i Raymond Aron.

A jednak ubolewam nad rozpadem Zwiazku Radzieckiego - nie zebym
kiedykolwiek sympatyzowal z inspirowana przez to panstwo ideologia, lecz
z troski o potrzebe ciaglosci. Marksizm dostarczal spoleczenstwom
bedacym pod jego wplywem pewnego porzadku moralnego - zestawu wartosci
pomagajacych ludziom w znajdywaniu kierunku. Wiedzieli, jakie sa reguly,
idiomy i hasla. Skladalo sie to na system, ktory mozna bylo zrozumiec i
do ktorego mozna sie bylo dostosowac, niezaleznie od tego, czy sie ten
system aprobuje, czy nie.

Wschodni Europejczyk zyjacy pod rzadami komunizmu stykajac sie z
czlowiekiem z wolnego swiata mial pewna wlasna godnosc - byl pozbawiony
wielu swobod obywatelskich i zachodniego poziomu zycia, ale nalezal
jednak do cywilizacji rywalizujacej z zachodnia i stawiajaca sobie inne
od tamtej cele. Dzis typowy wschodni Europejczyk jest po prostu bardzo
biednym kuzynem. Jesli jest intelektualista, to jego najlepsza
perspektywa jest czasowa lub stala emigracja. Wschodni Europejczycy nie
reprezentuja juz ponoszacego fiasko, ale waznego czlonu alternatywy -
reprezentuja fiasko mierzone standardowymi normami.

Wolalbym stopniowe przeobrazenia ideologiczne i instytucjonalne. Takie,
przy ktorych zachowano by jezyk i rytualy przeszlosci, pozbawiajac je
tresci, lub sprawiajac, ze tresc te dawaloby sie przystosowac do gustu i
okazji. Zachowano by czerwone sztandary i romantyzm rewolucji, ale
zmienilby sie stopniowo podzial wladzy. Zachowanie jezyka mialoby te
zalete, ze pozostalyby pozory ciaglosci, a jednoczesnie zapewnialoby to
pewna mozliwosc znajdywania wlasciwego kierunku w zyciu codziennym. KPZR
uleglaby, by tak rzec, zanglicyzowaniu, zajelaby sie zwalczaniem
<>; zapewnialaby, zeby nikt nie bral marksizmu zbyt serio.

Zdumiewajacy i niespodziany upadek komunizmu nie tylko sprawil, ze
mieszkancy krajow systemu rywalizujacego z naszym zostali nadzy i
pozbawieni godnosci; zdezorientowal nas wszystkich. Przeciwienstwo
miedzy liberalnymi i marksistowskimi spoleczenstwami przemyslowymi
okreslalo nie tylko polityczna mape swiata, ale i jego mape koncepcyjna.
Ludzie przyzwyczaili sie do myslenia w tych kategoriach: ten podzial
liberalowie - marksisci charakteryzowal swiat europejski w duzym
stopniu tak samo, jak uczynil to poprzednio podzial katolicy -
protestanci. Jalta i Poczdam byly Pokojem Westfalskim systemu
przedwojennego. Moglismy oczekiwac, ze oba systemy bardziej sie
zrutynizuja, stana sie bardziej tolerancyjne, bardziej ekumeniczne; beda
sie bardziej ze soba komunikowac, a mniej wzajemnie ekskomunikowac. Ale
historia sie nie powtarza. Tym razem jeden z dwu przeciwnikow
skapitulowal, uznal swa kleske - w stopniu nie znajacym precedensu.

Czego nas to uczy? Upadek komunizmu przypominal bardzo skrupulatnie
przeprowadzone doswiadczenie - wystapily wszystkie zmienne, jakie tylko
mozna sobie bylo wyobrazic. Wsrod ziem poddanych bolszewizmowi byly
kraje katolickie, protestanckie, prawoslawne, sunnickie, szyickie,
buddyjskie i szamanistyczne; byly tam spoleczenstwa poczatkowo
uprzemyslowione, rolnicze, pasterskie i mysliwskie, niektore mialy
tradycje demokratyczne, inne nie; w niektorych komunizm zostal narzucony
przez sily zewnetrzne, w innych wylonil sie w efekcie rozwoju
wewnetrznego; niektore spoleczenstwa zostaly skolonizowane; inne same
odgrywaly role imperium; jeszcze inne nie byly ani jednym, ani drugim;
niektore okazywaly czolobitne posluszenstwo wobec Moskwy; inne byly
niepokorne lub wyzywajace; niektore byly pluralistyczne pod wzgledem
etnicznym; inne byly etnicznie jednorodne. Ale efekty zaprowadzenia
marksizmu niewiele sie roznily i kiedy nadszedl upadek, wszedzie tez
stopien lojalnosci wobec marksizmu okazal sie znikomy. Wobec szerokosci
wachlarza tych zmiennych i podobienstwa wyniku wydawaloby sie, ze choc
raz wystepowala jakas jedna przyczyna niezaleznie od otaczjacych ja
okolicznosci. Co bylo ta przyczyna?

Sa tu dwie mozliwosci: byl to albo skrajny socjalizm koncentrujacy w
jednej instytucji, czy w jednej strukturze wladzy kontrole nad cala
wlasnoscia; albo byla to ideokracja budujaca porzadek spoleczny na
wszechobejmujacej teorii okreslajacej nature zarowno rzeczywistosci, jak
i porzadku moralnego. Uwazam, ze odgrywaly role oba te czynniki. I co
wiecej, ze w nowoczesnych warunkach nie da sie ich od siebie oddzielic.
W swiecie agrarnym z jego slabo rozwinieta i stala technika ideologiczni
fanatycy nie musieli byc socjalistami; nie byli zobowiazywani do
przejmowania calej gospodarki. Wszystko to zmienia sie drastycznie w
spoleczenstwach przemyslowych, w ktorych gospodarka nieustannie sie
rozwija. System polityczny nie moze juz sobie pozwolic na obojetnosc
wobec gospodarki. Jest to sprawa - jak to sformulowal Lenin - kto
kogo. Jesli krolestwu gospodarki przyzna sie autonomie, to nieuchronnie
zacznie zyc wlasnym zyciem nawet w warunkach rezimu autorytarnego nie
zezwalajacego na zaden pluralizm polityczny ani na zadne swobody. W
krolestwie tym rozwina sie jego wlasne stowarzyszenia, instytucje i
mysli, ktore spowoduja erozje monopolu politycznego centrum na wladze i
prawde. Sa tu dwie mozliwosci: albo centrum przejmie gospadarke, albo
straci charakter totalny. Pelny totalitaryzm wymaga w spoleczenstwach
przemyslowych panstwowego komunizmu. Ale panstwowy komunizm nie moze
skutecznie zarzadzac spoleczenstwem przemyslowym, poniewaz wzrost
gospodarczy jest nie do pogodzenia z gospodarka w pelni zsocjalizowana.

Mozna uznac za ironie historii, ze to jeden z najbardziej pokretnych -
i najbardziej lubiacych wszelkie ozdobki - przywodcow Partii Pracy
zadeklarowal w sposob moralizatorski, ze ruch laburzystowski jest
"krucjata". Rzecz w tym, ze zaden nowy socjalizm *nie* moze byc
krucjata. Musi byc - jak to powiedzial Stendhal w swym studium milosci
- suchy, wolny od zapalu. Musi rozwazac granice miedzy prywatna i
wspolna wladza gospodarcza nie z wiara i namietnoscia, lecz chlodno, bez
zapalu mesjanistycznego, czy entuzjazmu krucjat. Kontrola polityczna nad
zyciem gospodarczym nie jest skonsumowaniem calej historii swiata ani
wypelnieniem sie losu, ani zaprowadzaniem slusznosci - jest *bolesna*
koniecznoscia. Prawicy nalezy powiedziec, ze jest *bolesna*
koniecznoscia. Polityczna ingerencja w zycie gospodarcze nie jest niczym
z samej natury dobrym; idea, ze jest ona wystarczajacym warunkiem cnoty,
czy samospelnienia sie czlowieka, jest absurdem. Ale jest ona warunkiem
przyzwoitosci. Podobnie jak jej czesciowa nieobecnosc jest warunkiem
wolnosci.

Spoleczenstwami przemyslowymi nie moze rzadzic zaden absolutny porzadek
moralny - ostateczne zaprowadzenie na Ziemi slusznosci. Takie dazenie
jest istota marksizmu. A marksizm przewidywal przyszlosc, ktora sie nie
sprawdzila. Teoria absolutnej moralnosci wymaga zdecydowanej i wiecznej
wizji natury rzeczy. Wizja taka jest nie do pogodzenia z nauka i
technika, ktore operuja w zmiennych ramach i moralnie obojetnej
ontologii i ktore - jesli zapewni im sie swobode - podwazaja wszelka
wiare. Co wiecej, koniecznym warunkiem rozwoju gospodarczego jest
autonomia skladajacych sie na nia jednostek produkcyjnych i mozliwosc
rozszerzania przez nie dzialalnosci. Jesli pluralizm pozbawiony zostaje
jakiejkolwiek podstawy w systemie politycznym, znajduje taka podstawe w
gospodarce. 

Zwyciezcy zimnej wojny ustanowili najrozniejsze odmiany kultury
spoleczno-politycznej. Wszystkie one przejawiaja jednak rodzinne
podobienstwo: powstrzymuja sie od *doktrynalnego* dokonczenia przejscia
od wartosci i wiary porzadku agrarnego do wartosci i wiary porzadku
naukowo-przemyslowego - przejscia, ktore mialo byc powodem do chwaly i
sukcesem marksizmu. Dawnej transcendentnej prawdy nie mozna zastapic
nowa ziemska rewelacja - jedynie watpliwosciami, ironia i kompromisem.
W sytuacji wzajemnej zaleznosci calego swiata nasza najlepsza nadzieja
na przyszlosc jest nieswiete przymierze niewierzacych konsumerystow,
zaangazowanych po stronie rzadzenia za pomoca przekupywania wzrostem
gospodarczym, ktorzy nie biora swojej wiary zbyt powaznie.

Spoleczenstwa liberalne wypracowaly caly zestaw odpowiednich
kompromisow, ale na dokonanie tego mialy kilka stuleci. Byl to proces
czesto burzliwy, niekiedy krwawy; dopiero ostatnio strony ze soba
rywalizujace zdecydowaly sie na przyjazne wspolistnienie. Nasz wiek byl
swiadkiem nie tylko eliminacji marskistowskiego czlonu alternatywy, ale
rowniez eliminacji - za pomoca goracej, a nie zimnej wojny - proby
rzadzenia spoleczenstwami przemyslowymi na zasadzie powrotu do
poganskiej wersji hierarchicznych, militarnych, wyrazajacych sie w hasle
"krew i ziemia", wartosci archaicznego porzadku spolecznego. Tamta walka
byla duzo trudniejsza od zimnej wojny - cholernie niewiele brakowalo,
by skonczyla sie przegrana. Nawrocenie na swiatopoglad liberalny
nastapilo dopiero po wojnie, kiedy przegrani stwierdzili, ze wzrost
produkcji przemyslowej jest efektywniejszym sposobem zapewnienia sobie
potegi i dobrobytu niz dazenie do zdobywania <> dzieki
bohaterstwu. 

Problem wzniesienia liberalnego, ustabilizowanego i zyjacego w
dobrobycie spoleczenstwa na gruzach totalitarnej ideokracji przemyslowej
jest sprawa absolutnie nowa - nikt nie wie, jakie jest rozwiazanie tego
problemu, ani w istocie czy rozwiazanie takie w ogole istnieje. Proznia
moralna na Wschodzie jest powaznym problemem i zarazem nowym zrodlem
dowodow ulatwiajacych zrozumienie naszych wlasnych klopotow. Na
Zachodzie liberalizm pojawil sie jako rezultat co najmniej trzech
czynnikow: pozostalosci dawnej etyki honoru; nowej idealistycznej etyki
pracy; i reaktywnego egalitaryzmu starajacego sie skorygowac dwa
pierwsze elementy. W Rosji bolszewicy swietnie wykonali zadanie
zniszczenia przeszlosci; indywidualizm nigdy nie byl w tym kraju zbyt
silny; a wierze w zdolnosc formalnie egalitarystycznego socjalizmu do
korygowania niesprawiedliwosci zadano potezny cios. Co pozostalo? Rosja
przypomina Republike Weimarska - inflacja, upokorzenie, kryminalizacja,
bezprawne nowe bogactwo. Brak tylko jednego elementu - w miedzywojennej
Europie najgorsi pelni byli namietnej pasji dzialania, najlepszym brak
bylo przekonania. Obecnie, na szczescie, rowniez najgorszym brak
przekonania. Musimy czekac i miec nadzieje, ze nasza pomoc bedzie
skuteczna.

Pewne jest, ze nie bedzie zadnego jedynego modelu dla wszystkich dawnych
krajow komunistycznych. Te, ktore maja tak sprzyjajace warunki jak
niewielkie rozmiary, jednorodnosc etniczna i zdrowe miejscowe tradycje
(lub zaledwie 40, a nie 70 lat bolszewizmu), zapewne odniosa sukces.
Niewiele jest watpliwosci, ze sukces uda sie odniesc Czechom; nie
najgorsze sa tez perspektywy Wegier, Polski i republik nadbaltyckich; na
Balkanach sytuacja jest zroznicowana, a w Jugoslawii juz doszlo do
katastrofy. Prawdziwy znak zapytania wisi na wschodnimi panstwami
slowianskimi, muzulmanskim swiatem ex-marksistowskim i Kaukazem.

A co z Rosja? Wydaje sie, ze chwilowo jest malo prawdopodobne, by kraj,
majacy trudnosci z podbojem Czeczenii, znowu zaczal przejawiac ped do
Laby. Duzo bardziej realnym niebezpieczenstwem jest przeobrazenie na
stale czesci Europy wschodniej w slumsy gospodarcze i moralne - byc
moze zaangazowane na dobitke w obnosny handel bronia jadrowa. Rosjanie
wniesli wklad w badanie slepych zaulkow spoleczenstwa przemyslowego:
przekonywujaco dowiedli, ze dazenie do osiagniecia mesjanistycznej
slusznosci za pomoca totalnej kolektywizacji nie sprawdza sie. Jestem
przekonany, ze to samo mozna powiedziec o totalnym <> nie
majacym zadnego innego wsparcia moralnego czy instytucjonalnego. Miejmy
nadzieje, ze zdolamy zaoszczedzic Rosjanom zadania udowodnienia rowniez
i tej prawdy. Niech choc raz zadanie takie przypadnie komu innemu.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 

Przepisujac/skracajac w ostatnim (132) numerze <> artykul
Normana Daviesa bardzo pocialem fragment odnoszacy sie do antropologa
spolecznego z Cambridge, Ernesta Gellnera, ktorego Davies stawia za 
przyklad zachodniego (w tym wypadku brytyjskiego) intelektualisty 
odnoszacego sie z wyzszoscia, zeby nie powiedziec pogarda wobec 
Wschodnich Europejczykow. Uznalem wiec za celowe przytoczenie probki 
pogladow Gellnera (ktory zmarl pol roku temu) <> w niniejszym
numerze.

Poprzednio dosc krytycznie sie odnioslem do Daviesa. Teraz, w
odniesieniu do Gellnera, przyznaje mu swieta racje. Zadziwiajace sa krete
sciezki rozumowania Gellnera. Niby antykomunista (jak sam twierdzi) i 
niby ideologii komunistycznej nie lubiacy, ale zamordyzm w stylu 
sowieckim to cos zupelnie innego, to cos w sam raz dla 
Wschodnioeuropejczykow. Przypomina to autentyczna historie z 
pierwszych lat powojennych (1946?), kiedy to dwoch poslow do 
brytyjskiej Izby Gmin, nazwiska wylecialy mi z glowy, niewarte
zreszta pamieci, zdawalo przed swoim parlamentem sprawozdanie z podrozy 
do Polski, w ktorym mieli ocenic wywiazywanie sie komunistow z Rzadu
Tymczasowego z podjetych umow. Poslowie owi wyrazali sie o Bierucie &
Co. z najwyzszym uznaniem, nie znajdujac wrecz dla nich superlatywow.
Przycisnieci do muru musieli spuscic z tonu, az wreszcie na zadane
pytanie: "Would you like to be governed by such a government?" odparli:
"No, not really. But it's good enough for the Poles."

Tak wiec komunizm dla Gellnera byl wprawdzie paskudny, ale przynajmniej
utrzymywal te dzicz w ryzach.

Jest u niego pomieszanie z poplataniem w wielu tez innych miejscach. 
Wydaje sie on na przyklad nie zdawac sobie sprawy, ze ideologia
marskistowsko-komunistyczna wykonala gruntowna plajte na dlugo, bardzo
dlugo przed upadkiem krajow bedacych z nazwy "komunistycznymi".
Nawoluje wrecz (post factum na szczescie) partie komunistyczne do
gaszenia entuzjazmu spoleczenstwa. Niewiarygodna naiwnosc. W ideologie
te nie wierzyl niemal nikt, wlaczajac w to sfery rzadzace. Gellner nie
pojmuje tez, ze wlasnie w niebywalym rozdzwieku pomiedzy ideologia a 
praktyka nalezy szukac przynajmniej niektorych z przyczyn demoralizacji
spolecznej bedacej plaga Rosji i nie tylko jej. 

Nie wiem tez, kto z czytajacych te slowa odczuwal przed upadkiem
komunizmu dume z przynaleznosci do panstwa bedacego formalnie
"komunistycznym". Ja nie, wrecz odwrotnie, to wtedy czulem sie bardzo
ubogim kuzynem Zachodnich Europejczykow, a teraz czuje sie duzo lepiej
mogac sobie podrozowac, nawet z polskim paszportem, po calej 
Europie bez wiz i decydowac o tym gdzie i kiedy chce byc. Wbrew 
Gellnerowi, ktory chcialby mnie uziemic za Zelazna Kurtyna na dlugie 
jeszcze lata czekajacego na iluzoryczne "zmiekczenie" partii 
komunistycznej.

To, o czym pisze Gellner odnosnie dumy, moze miec cokolwiek wspolnego z
rzeczywistoscia w przypadku samej Rosji (patrz ponizszy artykul
Skalskiego). Istotnie imperialna ideologia sowiecka zastepowala calym 
pokoleniom Rosjan chleb i jakies sukcesy zapewne odniosla. Jak dalece
jest to prawda, pokaza byc moze najblizsze wybory w Rosji. Ale 
ideologia ta jest duzo starsza od komunizmu i zostala przezen jedynie 
zaadoptowana. Wrzucanie do wspolnego worka Rosjan i podbitych przez nich 
narodow dowodzi modelowej ignorancji Gellnera, podobnej wielu 
innym Brytyjczykom dyktujacym polityke "dalekim krajom o ktorych niewiele 
wiedzieli", slowami Neville'a Chamberlaina. Przywolajmy jako
przyklad chociazby Lorda Curzona.

Co do innych analiz i proroctw Gellnera, ocene pozostawiam Czytelnikom.
Dla mnie to zbior truizmow podlanych pseudonaukowym sosem. Skalski
ponizej duzo lepszy.

                                                              Jurek K_ek
________________________________________________________________________


Gazeta Wyborcza 14.09.95

Ernest Skalski 

                            DUMA WIELKORUSOW
                            ================


Komunizm rozpadl sie, zanim brak rownowagi [ekonomicznej
pomiedzy Zachodem a Wschodem] zrobil sie oczywisty dla wszystkich.
Zachod nie musial niczego zadac od Zwiazku Radzieckiego, gdyz ten sam
sie rozpadl, wszystko co nie bylo Rosyjska federacja, stalo sie
niezalezne, a sama Rosja w stosunkach z Zachodem przestala byc panstwem
wrogim. Stala sie tez krajem, w zasadzie, demokratycznym, choc do tej
demokracji mozna miec wiele zastrzezen.

Widzac jej kruchosc Zachod robil wszystko, co mogl, aby tej demokracji
pomoc, a przynajmniej nie szkodzic. W takiej polityce najbardziej
oczywiste bylo wspomaganie Jelcyna. To on, cokolwiek by potem robil,
zadal decydujacy cios Zwiazkowi Sowieckiemu w 1991 roku, zlikwidowal
partie komunistyczna, a w roku 1993 rozprawiajac sie brutalnie z Rada
Najwyzsza, skonczyl z sowiecka struktura wladzy.

Byli wprawdzie od poczatku demokraci bardziej demokratyczni od niego,
ale to Jelcyn byl wladza realna i legalna, pochodzaca z wolnych wyborow.
Stanowisko Zachodu nie powinno wiec budzic zdziwienia, chociaz budzilo
irytacje, szczegolnie w Polsce.


                          Jak gdyby nigdy nic
                          -------------------


Jednym z najistotniejszych elementow tej projelcynowskiej polityki bylo
traktowanie Rosji tak, jakby w dalszym ciagu pozostawala rownorzednym
mocarstwem swiatowym. Swiat doskonale sobie zdawal sprawe, jak delikatna
to kwestia i jak jest wazna dla Rosji. Wszyscy sobie bowiem nawzajem
przypominamy - i slusznie - ze o ile upadek komunizmu poza Rosja
oznaczal wyzwolenie czy, w kazdym badz razie, awans na arenie
miedzynarodowej, to Rosjanom przyniosl degradacje z funkcji wielkiego
mocarstwa.

Tak naprawde jest tu jakis element mitologii. Duma narodowa Wielkorusow
swoja droga, ale z drugiej strony, ludzie ci, w przeciwienstwie chocby
do Polakow, nie maja kompleksow zniewolenia narodowego. I na pewno jest
tam jakas czesc spoleczenstwa, ktora niewiele obchodzi pozycja Rosji,
ale obchodza warunki zycia. O ile wiem, nikt nie zbadal, jak wielka i
jak wplywowa jest ta czesc. Nikt tez nie zbadal, jak silna jest
mocarstwowa motywacja przy utrwalonej w tym kraju swiadomosci, ze taka
polityka pociaga za soba koszty. To znaczy, ile szeregowi zwolennicy
mocarstwowosci byliby gotowi zainwestowac w taka polityke. A chodzi o
pieniadze i zycie.

Druga wojna swiatowa nie tylko podbechtala dume narodowa, lecz rowniez
zostawila wielopokoleniowy uraz. A poza tym od konca lat 70. panstwo
jest uwiklane w kolejne konflikty zbrojne: Afganistan, Tadzykistan,
Naddniestrze, Abchazja, Czeczenia. Nie sa to wielkie wojny, ale od
prawie 20 lat kazdy poborowy moze zostac poslany na smierc,
niewykluczone, ze w ataku, o ktorym zadecyduje pijany dowodca. I warto
by wiedziec, jak sie ma powszechne ponoc poczucie mocarstwowosci do
powszechnej - to akurat zbadano - niecheci do wszystkich tych wojen.

Mimo to jednak rozbudowana partia wojny, od Graczowa do Zyrynowskiego,
istnieje i jest skuteczna. Zapewne na skutek slabosci i rozbicia sil
demokratycznych oraz nieistnienia spoleczenstwa obywatelskiego, ktore
byloby w stanie sie zorganizowac i przeciwstawic tej polityce. 

Tak czy inaczej, imperialne resentymenty odgrywaja istotna role w
wewnetrznej, a sila rzeczy i w zagranicznej polityce Rosji, realizowanej
przez prezydenta Jelcyna. I Zachod, stawiajac na niego i nie majac nan
realnego wplywu, musi brac pod uwage te ambicje. Stad daleko idaca
oglednosc w stosunku do mocarstwowej retoryki, jak tez dla wojowniczych
posuniec Moskwy na terenie WNP.

Obawy, ze na miejsce Jelcyna moze przyjsc ktos o wiele gorszy, nie sa
calkiem bez podstaw i w zachodnich stolicach uznano, ze nie wolno go
upokarzac i ulatwiac atakow nan ze strony roznej masci nacjonalistow.


                             Strach o Rosje
                             --------------


A zatem znow, jak za czasow sowieckich, utrzymuje sie instytucje, jesli
nie rownowagi, to rownorzednosci pozycji Rosji wobec mocarstw
zachodnich. O ile jednak przy Brezniewie i jego nastepcach wynikalo to
ze strachu przed Rosja, o tyle teraz raczej - ze strachu o nia. A zatem
Jelcyn jest zapraszany na szczyty najbogatszej Siodemki. Rosje zaprasza
sie do waznych miedzynarodowych gremiow decyzyjnych. Odbywa sie to
wedlug pewnego szablonu, ale ma swoje granice, co wlasnie wychodzi na
jaw w sprawie bylej Jugoslawii.

Rosja byla i jest traktowana jako wazny uczestnik procesu pokojowego na
tym terenie, co ma wynikac i z jej mocarstwowej pozycji i z
historycznych powiazan balkanskich, na ktore sie Moskwa powoluje.
Znalazla sie ona w "grupie kontaktowej" i w wojskach ONZ, oczekiwano -
bez skutku jednak - na rezultaty jej interwencji dyplomatycznych, ktore
u Serbow mialy byc bardzo owocne. Niewykluczone, ze gdyby nie postawa
Rosji, to Zachod wczesniej zdobylby sie na stanowcze kroki wobec Serbow
bosniackich. W koncu jednak, kiedy uznal, ze juz nie moze sie dalej
kompromitowac, rozpoczal systematyczne naloty na ich pozycje, nie
konsultujac tego z Moskwa i nie zwazajac na histeryczne reakcje Jelcyna.

Powtorzyl sie mechanizm z Bliskiego Wschodu sprzed prawie pieciu lat.
Wowczas Zachod chuchal i dmuchal na Gorbaczowa, gdyz to on byl
inicjatorem i gwarantem demokratycznych przemian w - jeszcze - Zwiazku
Radzieckim. Mimo to, kiedy Irak naruszyl powaznie interesy
miedzynarodowej spolecznosci, rozprawiono sie z nim, choc byl
protegowanym Moskwy. Od tego momentu w procesie pokojowym na Bliskim
Wschodzie ona juz nie istnieje.

Przyjazn, pomoc, poparcie Rosji staja sie tak samo nieskuteczne, jak
nieco wczesniej - ZSRR. Niezaleznie bowiem od taktycznego
podtrzymywania instytucji rownowagi Zachod nie jest sklonny za to placic
rezygnacja ze swoich celow politycznych.


                         Dyplomacja w oblokach
                         ---------------------


To, czy Kozyriew straci przy tej okazji posade, nie jest istotne.
Wazniejsze jest, ze zalamuje sie mit o odwiecznej fachowosci i
skutecznosci dyplomacji tego kraju. Czy tez raczej objawiaja sie granice
jej mozliwosci. Byla ona skuteczna w dlugich okresach, kiedy kierowali
nia ksiaze Czartoryski, hrabia Nesselrode, ksiaze Gorczakow i ... 
Gromyko, niekoniecznie dzieki talentom tych ludzi. Po prostu stalo za
nimi autentycznie wielkie mocarstwo swiatowe, majace realny wplyw na
sytuacje miedzynarodowa.

Mister Niet, jak zwali Andrieja Gromyke, mogl sobie pozwolic na
konsekwentna arogancje, dopoki mial za soba nie tyle nawet autentyczna
potege panstwowa, bo ta w ostatnich latach juz slabla, ile sile,
trwalosc i ciaglosc wladzy.

Zwiazek Radziecki nigdy nikomu nie mogl udzielic pomocy porownywalnej z
planem Marshalla. Co najwyzej, przy udziale innych krajow obozu,
podtrzymywal na glodowym poziomie rezim Castro, dokladal do wojny w
Wietnamie i do akcji terrorystycznych. Porownywalnym z USA mocarstwem
byl tylko pod wzgledem militarnym, ale i to nie moglo trwac w
nieskonczonosc. 

Komunizm, przegrywajac pod kazdym wzgledem wyscig cywilizacyjny, tracil
stopniowo mozliwosci dotrzymywania Zachodowi kroku w wyscigu zbrojen.
Kolejne wojny na Bliskim Wschodzie pokazywaly, ze sowiecka bron
konwencjonalna jest w masie gorsza od zachodniej. Perspektywa bomby N
grozila, ze przewaga w postaci dziesiatkow tysiecy czolgow stanie sie
kupa najdrozszego zlomu w historii. 

Pozostawaly rakiety i pojawilo sie okreslenie: Gorna Wolta z rakietami.
Lecz wtedy pojawila sie perspektywa "gwiezdnych wojen", ktora mogla
podwazyc i ten atut Moskwy: odstraszanie rakietami.

Po rozpadzie ZSRR i pojawieniu sie demokratycznej Rosji zrobiono tam
decydujace kroki ku gospodarce rynkowej, lecz ekonomika tego kraju
ciagle jest w stanie upadku. To, ze 80% potencjalu przemyslowego
sluzylo zbrojeniom, okazalo sie nieszczesciem narodowym, dzis juz nawet
nie uzmacnia jego potegi militarnej. Rosja ma nadmiar uzbrojenia, ktore w
przewazajacej ilosci jest przestarzale i gorsze od zachodniego. I w
dajacej sie przewidziec przyszlosci nie mialaby szans na rywalizacje z
NATO.

Poczynila tez Rosja decydujace kroki w kierunku demokracji, nie ma
jednak jeszcze stabilnego i obliczalnego systemu wladzy i wynikajacej
stad polityki. Nie wiadomo, kto bedzie rzadzil krajem za rok po wyborach
parlamentarnych i prezydenckich, co bedzie w kraju i jak bedzie on
postepowal na arenie miedzynarodowej.

Poza tym nastepuja niepokojace zmiany w polityce zagranicznej, ktora od
wielu pokolen bywala zaborcza, ale nie awanturnicza i ryzykowna. Rosja
carska i sowiecka montowala koalicje, gdy chodzilo o rozbiory Polski w
XVII i XX wieku, walke z napoleonska Francja, Niemcami w obu wojnach
swiatowych, z Japonia w roku 1945. Sam na sam walczyla ze slabsza Turcja
i prowadzila podboje kolonialne.

Afganistan musial sie skonczyc porazka, ale z tego, co wiemy, te wojne
prowadzono w miare sprawnie z operacyjnego punktu widzenia. Natomiast
Czeczenia okazuje sie kompletna kompromitacja militarna. Tu juz nie
chodzi o wojne w gorach, ktorej armia rosyjska nie podjela, lecz o
wielotygoniowe zdobywanie Groznego, gdzie Rosjanie sa atakowani i dzis
jeszcze.

Czesc armii w 1991 roku wystapila przeciw prezydentowi Gorbaczowowi,
czesc nie byla sklonna bronic prezydenta Jelcyna w roku 1993. Wysocy
dowodcy odmawiali udzialu w operacji czeczenskiej i to tez jest forma
rebelii, niezaleznie od, byc moze, szlachetnych pobudek, ktorymi sie
kierowali. A wszystko, co ta armia robi, po ktorejkolwiek stronie, robi
przerazajaco nieudolnie. Rosja jesli jest w jakis sposob niebezpieczna,
to nie ze wzgledu na swoja sile, lecz z powodu braku odpowiedzialnosci w
czynie i slowie. Wystarczy posluchac Jelcyna, ktory chwilami nie tyle
mowi na uzytek wewnetrzny, zapominajac o swiecie, ile po prostu nie
panuje nad tym, co mowi.

Z takim bagazem nie sposob byc mocarstwem, traktowanym naprawde
powaznie, wplywajacym odpowiedzialnie na lad miedzynarodowy. W dodatku,
przy wszystkich swoich slabosciach, Rosja prowadzi zla polityke
zagraniczna, nie liczaca sie z realiami wlasnego kraju, jego faktyczna
pozycja i mozliwosciami.


                            Kleska juz byla
                            ---------------


Do tego Moskwa posluguje sie pojeciami, ktore dzis sa anachronizmem w
polityce. Widac to przy okazji jej stosunku do rozszerzenia NATO. Tu nie
chodzi o prawdziwy czy udawany strach, obawe izolacji czy zagrywke
taktyczna. Kraj, ktory dopiero co utracil swoj "oboz", jeszcze nie
odroznia wpolczesnej integracji od tradycyjnych stref wplywow, obszarow
dominacji itp.

Dopoki jego niedawne protektoraty znajduja sie na ziemi niczyjej czy w
szarej strefie, jak sie ostatnio mowi, istnieje chocby teoretyczna
mozliwosc stworzenia jakiegos ukladu, przypominajacego chocby
zewnetrznie Warszawski, i ta mozliwosc pozwala na zachowanie twarzy.
Wejscie naszych krajow do NATO z imperialnego punktu widzenia
oznaczaloby, ze to, co Rosja stracila, staje sie zdobycza konkurenta i
oznaczaloby pelna prestizowa kleske. To w jakims stopniu moze tlumaczyc
nieopanowanie prezydenta Jelcyna.

Co prawda, w swojej historii Rosja sie reformowala i rosla w sile, gdy
sobie uswiadamiala swoja kleske. Tak bylo w wojnie polnocnej, kiedy
Piotr, haniebnie pobity pod Narwa, zaczal tworzyc nowoczesne panstwo i
wojsko, az doprowadzil do zwyciestwa nad Szwedami pod Poltawa. Po
przegranej wojnie krymskiej zaczal sie okres reform Aleksandra II, po
klesce zadanej przez Japonie probowal reform Stolypin. Prawdopodobnie
daleko nie wszyscy w Rosji zdaja sobie sprawe, ze w rezultacie siedmiu
dziesiecioleci komunizmu poniosla ona kleske na miare wielkiej
przegranej wojny i dlugoletniej niewoli. Ze prawdziwym wielkim
mocarstwem, do czego predestynuje ja obszar, ludnosc, bogactwa,
tradycja, bedzie dopiero wtedy, gdy spelni okreslone warunki. To znaczy,
gdy dokonczy transformacji gospodarczej i politycznej.

Nie musi byc wysoko rozwinieta i bogata. Wystarczy, ze bedzie sie w
pewny sposob rozwijac, ze stanie sie panstwem prawa, ze bedzie miec
stabilna i obliczalna wladze. Wymaga to ogromu pracy, ktorej nikt za
Rosjan nie zrobi. Ale moze byloby pomocne, gdyby zamiast udawania, ze
wszystko jest mniej wiecej w porzadku, ktos pomogl im to zrozumiec.

________________________________________________________________________


Tadeusz K. Gierymski 


                     I W SLAWE BEDE ROSL
                     ===================



                                            MUZA

                     Gdym jeszcze dzieckiem byl, miloscia mnie darzyla
                     I siedmiotrzcinna mi syrynge powierzyla. 
                     Sluchala mnie z usmiechem, gdy niepewnie
                     Po wdziecznych wcieciach pustej trzciny spiewnej
                     Wodzilem palce, probujacy, pelen trwogi,
                     Podniosly wygrac hymn, zeslany mi przez bogi,
                     Lub z pol frygijskich sielankowe pienia.
                     I w niemym cieniu debow bez wytchnienia
                     Sluchalem pilnie nauk Panny tajemniczej, 
                     Co chcac nagrodzic mnie, w dobroci swej dziewiczej
                     Z milego czola wlosy odgarniala
                     I sama z moich rak laskawie fletnie brala;
                     I trzcina zyla znow od jej boskiego tchnienia,
                     Wlewajac w serce me czar swiety zachwycenia.


Aleksander Siergiejewicz Puszkin przyszedl na swiat w Moskwie, 6 czerwca 
1799 roku. 

Ojciec jego, Siergiej Lwowicz, potomek dlugiej, szesciowiekowej, ale 
zubozalej linii bojarow, mowiac prawde obibok i dyletant, prowadzil 
"swiatowe zycie" majac skromne dochody z zaniedbanych majateczkow 
ziemskich. Interesowal sie literatura, pisywal wiersze francuskie i 
rosyjskie, i gromadzil eminencje swiata literatury w swym salonie; to 
bylo wazne dla ksztaltowania sie umyslu i ambicji malego Aleksandra. 
Sam niewiele poswiecal chlopcu uwagi.

Matka, Nadiezda, byla wnuczka murzyna, a scislej mowiac, Abisynczyka, 
Abrama Hannibala, przywiezionego do Rosji i ofiarowanego Piotrowi I. 
Mowi sie, ze to po tym przodku odziedziczyl poeta rysy twarzy i goracy 
temperament.

Puszkin byl drugim z trojga dzieci; matka nie lubila go, wyraznie 
faworyzowala najmlodszego syna, ojciec tez nie okazywal mu milosci. 
Rodzinnego ciepla Aleksander doswiadczal tylko od babki i nianki. 

Do 12 roku zyl z rodzicami, uczyl sie niechetnie, ale czytal wszystko w 
bibliotece ojca zawierajacej wiele dziel francuskich. Jako osmiolatek 
ukladal pierwsze wierszyki po francusku. W 1811 poszedl do Liceum w 
Carskim Siole dla chlopcow szlacheckiego pochodzenia, przebywal tam do 
roku 1817, i zachowal o tym okresie jak najmilsze wspomnienia. Zdaniem 
jego nauczycieli mial subtelny, lecz nie gleboki umysl, zdolnosci 
efektowne, lecz powierzchowne, i nie grzeszyl pilnoscia. 

Nie doceniali go, bo przeciez jako pietnastolatek w wierszu wymienia 
Homera, Wergilego, Horacego, Tassa, etc., etc. i wielu innych pisarzy, 
zagranicznych i rosyjskich, jako swych ulubionych autorow. 

Poznal sie na mlodziutkim Puszkinie sedziwy Gawrylo Dierzawin (1743-
1816), znany i zasluzony caratowi administrator, general-gubernator, 
senator, minister, ale, co wazniejsze, poeta wsiej Rossiji. Tak wzruszyl 
sie staruszek gdy Puszkin recytowal swoj wiersz, <>, podczas egzaminow w 1815 roku, ze usciskac go chcial i nastepca
swoim nazwal. 

Scena ta jest przedstawiona na obrazie I. Repina w muzeum Puszkina w 
Petersburgu. Puszkin, w mundurku elewa, w dramatycznej pozie z prawa 
reka wzniesiona nad glowe, deklamuje, a Dierzawin sklania sie ku niemu, 
stojac nad stolem, z lewa reka u ucha by go lepiej uslyszec. Z tylu 
duzej sali siedza i stoja dostojnie ustrojeni panie i panowie, oficero-
wie w mundurach, a z lewej strony, przy purpura nakrytym dlugim stole, 
siedza egzaminatorzy z Dierzawinem w srodku, i popem po prawej jego 
rece. A w centrum i przedpolu - tylko Puszkin.

Czy dlatego, ze geniusz poetycki w nim rozpoznawali, czy temperamentem i 
opiewem ich awantur i burd do duszy im przypadal, nie wiem, ale lubili i 
do grona swego przyjeli mlodzika oficerowie carskosielnego pulku 
huzarow. 

W czerwcu 1817 r. Puszkin ukonczyl Liceum z ranga kolegialnego sekreta-
rza, dostal pensje 700 rubli rocznie i zamieszkal u rodzicow w Peters-
burgu. Tam i muzom, i Bachusowi, i Wenerze sluzyl, pojedynkowal sie, 
gral w karty, zaciagal dlugi - i tworzyl coraz to piekniejsze wiersze. 


                          WOLNOSC

                [...]

                Gdy nad posepna Newy ton
                Gwiazda polnocy wzejdzie blada,
                Gdy blogo ociezala skron
                Zwolna w spokojny sen zapada,
                Wtedy - na grozny, spiacy w mglach
                Pomnik tyrana zapomniany
                Spoglada piesniarz zadumany
                I widzi pusty, mroczny gmach.
        
                I muzy Klio straszny glos
                Grzmi spoza murow w pustce ulic,
                Piesniarz - tyranow widzi los:
                Ostatnie chwile Kaliguli.
                Ostrog, orderow slyszy brzek,
                Mordercy ida sprzysiezeni,
                Winem i gniewem upojeni;
                W ich oczach zemsta, w sercu lek.
        
                [...]

                I dzis, o cary! wiedzcie, ze
                Ni gniew, ni laska, ni szalenstwo,
                Ni krew katowni, ani msze
                Nie zabezpiecza/ was przed zemsta.
                W pokorze pierwsi chylcie skron
                Przed prawem i sprawiedliwoscia,
                A szczesciem ludu i wolnoscia
                Po wieki sie ostoi tron.
        

Wielu jego przyjaciol nalezalo do loz masonskich i tajnych stowarzyszen, 
choc sam Puszkin nie wydawal sie byc wplatany w antycarskie spiski.
Pisal natomiast powazne (jak powyzsza Oda) i satyryczne wiersze opiewa-
jace wolnosc, potepiajace poddanstwo i wysmiewajace autokratyczny rezym. 
Rekopisy tych wierszy i zjadliwych epigramow przekazywane byly w stolicy 
z reki do reki, i sciagaly nan uwage wladz. 

Za nie, za <> (1817), grozil mu Sybir, ale interwencje 
przyjaciol u cara zlagodzily kare na zeslanie w 1820 roku z przydzialem 
do generala Inzowa w Jekaterynoslawiu. Byl to czlowiek wyrozumialy, 
tolerancyjny, ktory pozwolil mu nawet na podroz z rodzina gen. Rajew-
skiego na Kaukaz i Krym. Po powrocie Puszkin osiedlil sie, z musu, w 
Kiszyniowie, wiednac tam z nudow, grajac w karty, ubierajac sie cudacz-
nie i podbijajac serca dziewoj.


                    UMILKNE WKROTCE JUZ

        Umilkne wkrotce juz. Lecz jesli chwilom smutku
        W zadumie echo strun wtorzylo po cichutku;
        Lecz jesli zwierzen mych sluchajac przyjaciele
        Dziwili sie, zem zniosl, kochajac cie, tak wiele;
        Jezeli nawet ty, wzruszona, rozczulona,
        Moj bardzo smutny wiersz szeptalas zamyslona,
        W zarliwe slowa me laskawie zasluchana;
        Lecz jesli kochasz mnie, to pozwol dzwieki lutni
        Imieniem nazwac swym - dzis, kiedy mi najsmutniej,
        Kiedy cie zegnac mam, jedyna, ukochana!
        Gdy mnie smiertelny sen przeniesie w inne strony,
        Nad urna moja stan i szepnij pelna drzenia:
        On byl miloscia ma, on byl mi odstapiony
        Przez milosc i przez piesn ostatnim tchem natchnienia. 


Rok 1820 przynosi <>, poemat-bajke, na ktorej Glinka 
oparl swa opere o tej samej nazwie. Premiera tej piecioaktowki odbyla 
sie w Petersburgu w 1842 roku. (Wspomne tu, ze Rymski-Korsakow oparl 
swa trzyaktowa opere-balet <> na poemacie Puszkina z 
1834 roku, Musorgski skomponowal <>, Czajkowski 
<> i <>. Sa i inne opery, balety i kompozycje 
muzyczne inspirowane przez utwory Puszkina.)
 
W 1823 wladze przeniosly go do Odessy, gdzie pisal <> i pierwsze 
rozdzialy <>, zaniedbujac obowiazki kancelaryjne u 
hr. Woroncowa. Mieli dla siebie wzajemna pogarde. Puszkin poznal sie na 
hrabim, hrabia na poecie, nie.


                 NA HR. M. S. WORONCOWA

                Oto polnieuk, polbohater
                I polszubrawiec na dodatek!
                Lecz co do tego jest nadzieja,
                Ze bedzie calym na ostatek.


Hrabia Woroncow zas donosil do ministra, ze Puszkin ma przewrocone w 
glowie, ze wydaje mu sie iz jest wielkim poeta, a "w samej zas rzeczy 
jest tylko slabym nasladowca poety, o ktorym niewiele dobrego mozna 
powiedziec, mianowicie: lorda Byrona". Dodal takze, ze Puszkin poddaje 
sie zbytnio "niebezpiecznym i zarazliwym ideom". 

Ale poeta gorzko i pogardliwie nie tylko o wladzy i arystokracji pisal; 
mlody byl, ale nie mial zludzen Rousseau o wrodzonej szlachetnosci 
ludu. 

                        CZERN

                              "Procul este, profani!"

                Poeta po natchnionej lutni
                Niedbala reka lekko wiodl,
                Poeta spiewal - a okrutny,
                Wzgradliwie zimny, balamutny
                Bezmyslnie sluchal ciemny lud.

                I jal rozwazac motloch tepy:
                "Po co te dzwieki spiewnych gam?
                Uszy nam tylko drze na strzepy,
                A jaki cel wskazuje nam?
                Czego nas uczy? O czym brzeczy?
                Jak sztukmistrz plochy serca meczy
                I niepokojem na nich gra.
                Piesn jego jest jak wiatr swobodna,
                Ale tez jako wiatr bezplodna:
                Jaka nam ona korzysc da?"

        POETA

                Milcz, niewolniku nedzy zlej,
                Najmito trosk, szarzyzny mdlej!
                Tobie by wciaz korzysci, zeru!
                Jam niebios syn, tys ziemny czerw;
                Ty - chcac ocenic - wazysz wpierw
                Cudowny posag z Belwederu.
                Korzysci, zysku z niego chcesz!
                Lecz marmur ten - to bog! Coz? ty sie
                W glinianej bardziej kochasz misie,
                Bo jadlo, jadlo z misy zresz.
        
        CZERN

                Nie, wieszczu! Jesli los cie obral 
                Za posla niebios, ty swoj dar
                Zuzytkuj dla naszego dobra,
                Bys z naszych serc ohyde starl.
                Mysmy podstepni, zli, nikczemni,
                Niewdzieczni, maloduszni, ciemni,
                Sercem - rzezancy zimnokrwisci,
                Oszczercy pelni nienawisci,
                Stuglowy zre nas grzechow gad:
                Ty, jesli bliznich swoich kochasz,
                Ucz nas - i drogi cnoty pokaz,
                A posluchamy twoich rad.

        POETA

                Precz! Coz poete natchnionego
                Obchodzi wasz plugawy los?
                Gincie w bezwstydzie grzechu swego!
                Was nie ozywi lutni glos.
                Mierzicie dusze, jak dech trupi.
                Dla nikczemnosci waszej glupiej
                Miala dotychczas ciemna dzicz
                Wiezienie, topor, noz i bicz;
                Starczy jak na was, niewolnicy!
                W miastach - brud zmiata sie z ulicy,
                Nie przecze - pozyteczna rzecz!
                Lecz zaniechawszy sluzby swojej,
                Czy kaplan u was z miotla stoi
                Oltarz i msze rzucajac precz?
                Nie dla powszednich trosk brzemienia,
                Nie dla kramarstwa, nie dla bitwy,
                Mysmy stworzeni dla natchnienia,
                Dla dzwiekow slodkich i modlitwy.


Pan minister, czlek roztropny, przeniosl w 1824 r. Puszkina do majatku 
rodzicow Michajlowskoje, w pskowskiej gubernii, oddajac go pod nadzor 
miejscowych stupajek.

Tam spedzil Puszkin dwa lata, jezdzac konno, grajac w bilard, wloczac 
sie po okolicznych jarmarkach, sluchajac bajek "swojej starowinki 
niani". 

Ja/, i okres ten, upamietnia w <>:

                Burza mglami niebo kryje,
                Wichrow snieznych kleby gna,
                To jak dziki zwierz zawyje,
                To jak male dziecie lka.
                To ze strzechy nam slomianej
                Wyrwie z szumem kepe mchow, 
                To jak pielgrzym zablakany
                W okieneczko stuknie znow.

                Bida z licha/ ta/ chatynka/!
                Ledwo sie swiatelko cmi.
                Czemuz, moja starowinko,
                W katku tak przymilklas mi?
                Czys znuzona ta zamiecia
                Zawodzaca gluchy tren,
                Czy miarowy turkot wrzecion
                W blogi cie pograzyl sen?

                Pijmy, wierna towarzyszko
                Moich biednych mlodych dni.
                Jak nie siegnac do kieliszka,
                Kiedy w sercu smutek tkwi?
                Zanuc piosnke o ptaszynie,
                Co za morzem gniazdko ma,
                Zanuc piosnke o dziewczynie,
                Jak po wode rankiem szla.

Przesadza chyba zwierzajac sie w liscie: 

        Chandra i ani jednej mysli w glowie. Deszczyk 
        bardzo szumi, wiatr szumi, las szumi, szumnie 
        a nudno...

bo konczy tu przeciez <>, pisze <>, pracuje nad 
<>. Odwiedza go przyjaciel licealny Puszczin, przegaduja caly 
dzien. W grudniu Puszczin za udzial w spisku zostaje zeslany na katorge.

Pewnej nocy wrzesniowej w 1826 r. carski feldjeger bez ostrzezenia 
zabral poete do Moskwy, przed oblicze Mikolaja, ktory zapytal go 
czy uczestniczylby w buncie, gdyby byl w stolicy. 

        Z cala pewnoscia, Wasza Imperatorska Mosc. 
        Uczestnikami buntu byli moi przyjaciele. 
        Uratowala mnie jedynie nieobecnosc.

odpowiedzial Puszkin.

Car zaofiarowal siebie jako cenzora jego wierszy powiedziawszy: "Przysy-
laj mi wszystko, co napiszesz", i zezwolil Puszkinowi na powrot z wygna-
nia. 

W Moskwie i w Petersburgu Puszkin osiagnal szczyt swej slawy. Pisal 
dalej <>; napisal <>. Cenzura czuwala: sam szef 
zandarmow hr. Benkendorf przerwal mu czytanie <> w gronie
najblizszych przyjaciol przypominajac, ze bez carskiego zezwolenia nie
moze w zaden sposob "rozpowszechniac" swych utworow. 

A koronowany cenzor i krytyk literacki opatrzyl ten utwor pomocna 
uwaga:

        Sadze, ze cel p. Puszkina bylby osiagniety, 
        gdyby poczyniwszy odpowiednie zmiany przerobil 
        swa komedie na powiesc historyczna w rodzaju 
        Waltera Scotta.

I wtedy, i teraz, i in saecula saeculorum nic nie powstrzymuje ignoran-
tow od dawania glupich rad w sprawach im nieznanych.

Rok 1828. Puszkin spotyka na balu Natalie Gonczarowa, przepiekna 
szesnastolatke, w ktorej zakochal sie namietnie, zarliwie. Oswiadczyl 
sie w kwietniu nastepnego roku; kazano mu poczekac. Jedzie na Kaukaz, 
przylacza sie do armii Paskiewicza, spedza czas w zdobytym od Turkow 
Erzerumie, i teskni, teskni za Natalia. 


                        NA WZGORZACH GRUZJI

                Na wzgorzach Gruzji lezy nocna mgla,
                U moich stop Aragwa szumi pienna.
                Smutno i lekko mi. Tesknota ma
                Swietlana jest i ciebie jednej pelna.

                Ciebie jedynej! Smutkiem moich snow
                Juz sie nie drecze wiecej i nie trwoze,
                I serce plonie, serce kocha znow,
                Nie kochac bowiem - juz nie moze.


Oswiadcza sie ponownie w maju 1830 roku, zostaje przyjety, jedzie do 
Boldino (blisko Niznego Nowgorodu) by zalatwic sprawy majatkowe i spedza 
tam, z powodu wybuchu cholery, kilka miesiecy. Wojsko otoczylo zagrozone 
tereny i daremnie dwa razy Puszkin probowal przedrzec sie przez kordon 
do swojej Madonny...

Ale byla to bardzo plodna jesien: prawie, ze skonczyl dwa ostatnie 
rozdzialy <>, napisal okolo trzydziestu utworow lirycznych i 
kilka malych tragedii. 

W grudniu udalo mu sie opuscic Boldino, a 5 lutego 1831 r. zawarl slub, 
podczas ktorego upuscil obraczke i zgasla mu trzymana w reku swieca: 

        Zly znak. 

- powiedzial. Mial, niestety, racje. 

                            Czesc druga w nastepnym numerze <>
________________________________________________________________________

Redakcja "Spojrzen":spojrz@k-vector.chem.washington.edu, oraz
                    spojrz@info.unicaen.fr

Serwery WWW:
http://k-vector.chem.washington.edu/~spojrz,
http://www.info.unicaen.fr/~spojrz

Adresy redaktorow:  krzystek@magnet.fsu.edu (Jurek Krzystek)
                    karczma@info.unicaen.fr (Jurek Karczmarczuk)

Stale wspolpracuje: bielewcz@io.uwinnipeg.ca (Mirek Bielewicz)
                   
Copyright (C) by Jurek Krzystek (1996). Copyright dotyczy wylacznie
tekstow oryginalnych i jest z przyjemnoscia udzielane pod warunkiem
zacytowania zrodla i uzyskania zgody autora danego tekstu.

Poglady autorow tekstow niekoniecznie sa zbiezne z pogladami redakcji.

Numery archiwalne dostepne przez WWW i anonymous FTP z adresu:
k-vector.chem.washington.edu, IP # 128.95.172.153. Tamze wersja
PostScriptowa "Spojrzen".
_____________________________koniec numeru 133_________________________