Farbą po murach
Warszawa, 30.VI.1995 Gazeta Stołeczna

Wczoraj podczas kilkugodzinnej sesji siedmiu młodych twórców naściennych malunków (graffiti) z Polski i ich koledzy z Czech zamalowywali 150 m muru na stacji WKD.

Since w umorusanej farbą kurtce i z walkmanem tłumaczy, że na pomysł pomalowania muru od Dworca Centralnego do pawilonów handlowych wpadli trzy miesiące temu. - Tyle czasu zajęło naszej grupie Nowy Strumień znalezienie sponsorów, których teraz promujemy. Dodaje, że legalnie malują tylko na murze toru służewieckiego. Kolejki to sprawa priorytetowa - wyjaśnia kolega Since'a. - Dziś malujemy oficjalnie i jest bezpiecznie. Ale lepsza zabawa jest, gdy malujesz nielegalnie - mów, kreśląc na czerwono szkic swojego napisu. - Jeden rysunek powstaje w dwie, trzy godziny - dodaje, gruntując ścianę białą farbą.

Zza zamalowywanych przez Since'a drzwi wychodzą dwie sprzątaczki. - A diabli wiedzą, po jakiemu piszą - dziwią się. - Mogliby malować coś normalnego, żeby było na co popatrzeć. - Nic, to po prostu taki wzór - przyznaje Slave, autor kolorowej kompozycji. - Można malować pięcioma kolorami, jednak lepiej jest, jak wykorzystuję 16 barw.

Na peron znowu wjeżdża kolejka. Pomalowany fragment odcina się od szarości i szpetoty brudnobeżowych ścian. Zamyśleni pasażerowie wpadają na tych, których zainteresowały rysunki. Młodzi twierdzą, że im się podoba, w głosie starszych można wyczuć ironię.

- Teraz wiem, co maluję - woła grafficiarz do kolegów. - Szły dwie dziewczyny z matką i powiedziały: „Mama, zobacz jaka wiedźma”.